Re: Kolonia
: 4 cze 2015, o 09:59
- Pewnie! Miło było poznać - pomachał ręką z uśmiechem do lekarki, żegnając się z kobietą, przy okazji kiwnięciem głowy przyznając jej rację. Nie, żeby z tego powodu miał mniej żartować sobie z Jacka - jednak fakt faktem zostawał, że niektórzy z kolonistów byli pod ciągłą opieką służb medycznych.
Inna sprawa, ile w tym było konieczności czysto warunkowanej ich potrzebą a ile - interesu korporacji w obserwacji długoterminowych skutków, jakie wystawienie na działanie toksyn obcej rośliny niosło.
Przynajmniej - w podejrzeniu chłopaka.
- Jak znajdziesz taką, co nie ucieknie na widok zaplamionego smarem kombinezonu i za salon starczy jej kajuta a za kuchnię - messa - przygarnąłbym w ciemno. Ale pani doktor raczej nie wygląda chyba na wielbicielkę takiego życia - roześmiał się z przytyku, jednak nie zamierzając udawać, że kobieta nie była ładna.
- Zresztą swoim weselem byś się zajął a nie mnie swatał, jeszcze tego... - przerwał, gdy urządzenie się zgłosiło, natychmiast zapominając co jeszcze chciał powiedzieć.
Przez moment przyglądał się to na mapię to na Jacka, z trochę głupim wyrazem twarzy. Zaraz jednak wywołał holo, tak by i mężczyzna zobaczył mapę, otrząsając się z zaskoczenia.
- Jack, dzieje się coś na tym obszarze? Prowadzone są tam jakieś prace czy badania, wiadomo ci coś o tym? - rzucił zupełnie poważniejąc, jakby oblano go kubłem zimnej wody.
Machinalnie przełączył mapy w tryb offline, by rozpoczęło się pobieranie istniejących szczegółowych map tamtej okolicy i i drogi między kolonią a nią bezpośrednio do pamięci klucza. Pokazujac holo z mapą mężczyźnie, tak by mógł się dokładniej przyjrzeć ewentualnie, jeśli by potrzebował.
Właściwie bez większej refleksji, czysto mechanicznie przyzwyczajony do faktu, że na Feros lepiej nie polegać na dostępie do extranetu czy bezprzewodowych środkach łączności - pogoda sprawiała, że potrafiły być wyjątkowo zawodne i nieprzewidywalne w działaniu.
Inna sprawa, ile w tym było konieczności czysto warunkowanej ich potrzebą a ile - interesu korporacji w obserwacji długoterminowych skutków, jakie wystawienie na działanie toksyn obcej rośliny niosło.
Przynajmniej - w podejrzeniu chłopaka.
- Jak znajdziesz taką, co nie ucieknie na widok zaplamionego smarem kombinezonu i za salon starczy jej kajuta a za kuchnię - messa - przygarnąłbym w ciemno. Ale pani doktor raczej nie wygląda chyba na wielbicielkę takiego życia - roześmiał się z przytyku, jednak nie zamierzając udawać, że kobieta nie była ładna.
- Zresztą swoim weselem byś się zajął a nie mnie swatał, jeszcze tego... - przerwał, gdy urządzenie się zgłosiło, natychmiast zapominając co jeszcze chciał powiedzieć.
Przez moment przyglądał się to na mapię to na Jacka, z trochę głupim wyrazem twarzy. Zaraz jednak wywołał holo, tak by i mężczyzna zobaczył mapę, otrząsając się z zaskoczenia.
- Jack, dzieje się coś na tym obszarze? Prowadzone są tam jakieś prace czy badania, wiadomo ci coś o tym? - rzucił zupełnie poważniejąc, jakby oblano go kubłem zimnej wody.
Machinalnie przełączył mapy w tryb offline, by rozpoczęło się pobieranie istniejących szczegółowych map tamtej okolicy i i drogi między kolonią a nią bezpośrednio do pamięci klucza. Pokazujac holo z mapą mężczyźnie, tak by mógł się dokładniej przyjrzeć ewentualnie, jeśli by potrzebował.
Właściwie bez większej refleksji, czysto mechanicznie przyzwyczajony do faktu, że na Feros lepiej nie polegać na dostępie do extranetu czy bezprzewodowych środkach łączności - pogoda sprawiała, że potrafiły być wyjątkowo zawodne i nieprzewidywalne w działaniu.