VERGULL
Twarz weterana wyrażała zrozumienie, nie musiał więc komentować przyznawanych mu rozkazów. Nie wydawał się również zdziwiony wzmianką o tym, iż porucznik Viyo może otrzymać pewne swobody, które nie będą przyznawane pracownikom ExoGeni,
ludzkim pracownikom, jak i asari. Nawet jeśli była Widmem.
Ostatecznie znajdowali się na jednostce zwiadu, nie jakimś tam możliwym do łatwego zastąpienia krążowniku, który w bitwie zawalczy i zginie. Nigdy nie mogli mieć pewności, dostanie się choćby niewinnych danych i informacji odnośnie statku do głowy któregoś z "gości" nie zadecyduje o porażce bądź sukcesie przyszłych misji, choćby i miały się wydarzyć lata później.
Dopiero gdy bardziej personalna komenda padła w kierunku weterana, odnośnie przyprowadzenia oficera łączności do kajuty kapitana, Desan postanowił wszystko potwierdzić.
-
Powiem mu, żeby był tu za pięć minut - odrzucił, gdy Vallokius dodał informację, że chce przekazać pewne wiadomości im obu - czyli oboje muszą tu być. Oficer być może miał teraz coś do roboty i wyciąganie go wcześniej, choćby tylko minuty, by stał i czekał, aż zastępca kapitana upora się z nowoprzybyłymi, było nie do pomyślenia.
Turianin wyszedł więc, pozostawiając Vergulla na równe siedem minut, w czasie trwania których kapitan mógł przyswajać informacje i formułować myśli, jak też zastanawiać się nad doborem członków oddziału -
wybór ten musiał w końcu zadeklarować kontradmirałowi przed rozpoczęciem misji.
Po upłynięciu tego czasu, drzwi ponownie się rozsunęły, tym razem wpuszczając do środka dwójkę turian. Desanowi towarzyszył kolejny z weteranów, jego mina jednakże wyrażała nieco większą beztroskę niż u jego wyższego stopniem kolegi.
-
Czuję się jak na Cytadeli, tak dużej ilości nie-turianinów na naszym statku chyba jeszcze nie było - rzucił z nutą ironii Kersan, po wymienieniu standardowego salutu wobec swojego przełożonego. Stanął wraz z Desanem przed Vergullem, najwyraźniej nie wiedząc za wiele odnośnie sytuacji - jedyna wiadomość, jaka została mu przekazana, to by stawić się u kapitana za odpowiednią ilość minut, jaka już upłynęła. -
Statek będzie gotowy do drogi za czterdzieści pięć minut, kapitanie.
-
ExoGeni przybyło chwilę temu. Spotkałem ich w drodze na mostek po Kersana, wróciłem i przyznałem im kajuty - wtrącił Demrill, informując kapitana o stanie rzeczy na statku.
VEX
Słowa Viyo, asari skwitowała kolejnym, nieco niepokojącym uśmiechem - jak gdyby jej emocje nie do końca wydawały się porucznikowi szczere, a co za tym idzie, również jej słowa. Nie usiłowała zgrywać kobiety ani kokieteryjnej, ani też oszustki, niemniej naturalne rysy jej twarzy wydawały się temu
przeczyć. Vexarius wiedział już teraz, że nigdy do końca nie pozna intencji tego Widma.
-
Jestem Vasir, ty jesteś Viyo. Stopnie nie są tu potrzebne, ważne, że w głowie masz hierarchię i funkcje. Jak z twoją pamięcią?
Vex nie dostał jednak szansy na odpowiedzenie na to pytanie, gdyż głośne chrząknięcie zza pleców zastawiającej wejście przez śluzę Tely oderwało jej uwagę od porucznika. Odwróciła się, ustępując krok w stronę Viyo, stawiając nogi na metalowej powierzchni doku, i zmierzyła wzrokiem turianina, który pojawił się w tym momencie w wyjściu.
-
Widmo Vasir, poruczniku Viyo - skinął głową osobnik, a padające z lamp doku światło na moment uwydatniło zdobiące jego twarz blizny. -
Nazywam się Desan Demrill, jestem zastępcą kapitana tego statku. Kapitan Vallokius polecił mi zaprowadzenie was do waszych kwater. Swój bagaż będziecie mogli odebrać z hangaru po wyruszeniu, przed odlotem załoga ma sporo rzeczy do roboty i nie chcemy zamieszania...
-
... wynikającego z nas pałętających się po waszym statku, nie musisz mi tego mówić, oficerze. - słowa Teli urwały wypowiedź turianina, na którego twarzy zaszła drobna zmiana - nie spodobało mu się wejście w słowo. Szczególnie, że Vasir znów użyła nie do końca poważnego tonu, co mogło sugerować, że kpi z Demrilla, lecz robiła to na tyle, by słuchacz sam nie był tego pewny i uznał to za przesłyszenie.
Asari przeszła obok oficera, gdy ten skinął głową na Vexariusa, by ruszył za nimi, po czym wyminął widmo i poszedł jako pierwszy.
Nie można było powiedzieć, żeby przeszli kilometry - Hunter nie był ogromnym statkiem. Szybko dotarli do pierwszej kwatery, którą Desan przedstawił jako kwatera asari.
-
Widmo Vasir, do końca lotu na planetę i z powrotem, ta kajuta należy do pani. Po wystartowaniu będzie pani mogła udać się do kapitana by uzgodnić szczegóły, jeśli ten nie zarządzi odprawy wcześniej. Wtedy zostanie pani poinformowana - poważnym, wręcz służbowym głosem zasugerował asari, by siedziała w swoich czterech kątach, a następnie, gdy ta weszła do środka i drzwi za nią się zasunęły, ruszył dalej, do następnej kajuty. -
Ta natomiast należy do was, poruczniku. Jesteśmy wszyscy żołnierzami Hierarchii, nie obawiam się więc, że coś nabroicie. Możecie bez przeszkód poruszać się po pokładzie, jeśli tylko nie przeszkodzi to reszcie załogi w pracy.
Po rzuceniu tej kwestii, turianin skinął głową niższemu stopniem Vexariusowi i ruszył w drogę powrotną do śluzy, w której znowu to było jakieś zamieszanie - niestety turianin nie wiedział, kto przybył znowu.
Vex wszedł do dość przyjemnie wyglądającego pomieszczenia -
każdy cal kwatery zdawał się emanować "turiańskością", a przynajmniej turiańską estetyką. Geometryczna kajuta, jasno oświetlona i niezwykle estetycznie wyglądająca, z grubo ciosanymi elementami ścian. Nie była ogromna - wręcz przeciwnie. Trzy łóżka znajdowały się w niej dość blisko siebie, lecz, mimo wszystko, panował tu typowy dla wojskowych porządek.
Na jednym z łóżek siedział nieco zaskoczony tym, co widzi, turianin o beżowym ubarwieniu skóry. Trzymany w jego ręku datapad powędrował obok, a on sam wstał.
-
Porucznik Viyo, jak rozumiem. Wygląda na to, że będziemy dzielić kajutę. Razem z Viriusem. - jego głos zawibrował, gdy lekarz wypowiadał te słowa. Niemniej, odwrócił wzrok niemal natychmiast od Vexariusa, sięgając z powrotem w kierunku datapadu. Nie wyglądał na małomównego, nie odciął się również od porucznika, lecz, a przynajmniej tak to wyglądało, nie czuł potrzeby zagadywania o to, jak życie mija.
OLGA I JULIA
Obie panie z pewnością miały przybyć na miejsce jako ostatnie. Niemniej, był na to dobry powód - obie przybywały z Cytadeli, ze znacznie dalszej odległości niż już znajdujący się na Palavenie Vex. Oprócz tego, jako Widmo, Vasir z pewnością szybciej i sprawniej dotarła wreszcie do docelowego doku, kiedy jako "cywile", wynajęte przez ExoGeni kobiety musiały uporać się ze sporą ilością turiańskiej biurokracji.
Jeszcze przed tym jednak, obie odbywały swoje szkolenia w siedzibie firmy na Cytadeli. Olga rozpoczęła je wcześniej, jak i potrwało ono dłużej - mieszkając w okręgach miała jednak na tyle blisko, że nie musiała wynajmować pokoju w hotelu gdzieś obok, bądź dopraszać się o zakwaterowanie. Otrzymawszy urlop, codziennie udawała się na miejsce i wracała z kolejnymi dozami informacji, których, choć pozornie było mało, to założenia do samej misji wypełniały jej głowę. Pierwsze dwa dni wystarczyły by dostała wszystkie dane, jakie ExoGeni udało się zdobyć dzięki poprzednim ekspedycjom. Następne były już słuchaniem spekulacji, jak i setkom możliwości na to, jak potoczyć się może ich własna wyprawa w różnych jej etapach.
W przypadku Dunham sytuacja była prostsza. Jako Louisa Danjou odbyła dość długą i wyczerpującą rozmowę, która przybliżyła jej główne cele tej misji. Pracodawcy uświadomili kobiecie, że, choć misja jest wypełniona wojskowymi, tak utrzymanie cywili przy życiu w razie zagrożenia innych członków zespołu może nie okazać się tak prostym zadaniem. Danjou i Sidorchuk musiały dbać przede wszystkim o siebie wiedząc, że turianie mogą porzucić je na śmierć jeśli tylko próba ich ratunku byłaby sporym ryzykiem dla wykonania misji.
A przynajmniej w to kazało im wierzyć ExoGeni.
Obie otrzymały również informację, że po wejściu na statek, wszystko co zobaczą musi pozostać anonimowe. Zobowiązane do przestrzegania zasad bezpieczeństwa ExoGeni zagwarantowało, ze wszystko, co jest tajne, takim pozostanie. Oprócz tego, po rozpoczęciu misji podlegały rozkazom turiańskiego kapitana dowodzącego całą misją - Vergulla Vallokiusa. W ich misji również uczestniczyć będzie widmo, Tela Vasir, jak i kandydat na taką funkcję, Vexarius Viyo.
Sidorchuk wiedziała również, że informacje, które posiada, musi przekazać kapitanowi przed ustaleniem ostatecznego planu. Mogła wybrać, czy będzie chciała to zrobić na osobności, czy pokazać wszystkim czego się dowiedziała, już na odprawie. Wiedziała, że nie może zajmować czasu wojskowym spekulacjom, nie wiedząc, czy są prawdziwe, możliwe całkiem, że jej wiedza przyda się bardziej w trakcie wykonywania misji, gdy coś już odnajdą, niż w tym momencie.
Obie kobiety postawiły wreszcie stopę w danym doku, widząc się po raz pierwszy. Wcześniej znając się z
nazwiska. Niemniej, nie otrzymały czasu na coś dłuższego niż proste wymienienie przywitań, gdyż na drodze do śluzy Huntera stanął im rosły, naznaczony wojną na twarzy turianin.
-
Louisa Danjou i Olga Sidorchuk - rzucił bardziej oznajmiając im, że tak się nazywają i potwierdzając to, niż pytając. -
Nazywam się Desan Dirmill, jestem zastępcą kapitana. Możecie wziąć ze sobą bagaże, od razu otrzymacie zakwaterowanie.
Z dość ponurego i oficjalnego tonu jego głosu mogły wywnioskować, że nie będzie skory do opowiadania o całym przedsięwzięciu i żartowania o różnicach między ich rasami. W tym momencie do ich głowy mogła wpaść adnotacja - niektórzy turianie wciąż byli niesamowitymi rasistami względem ludzi. I oto dwie, ludzkie kobiety wchodziły na pokład zwiadowczej jednostki Hierarchii. Czuły tę ironię na samą myśl o tym, że ktokolwiek będzie chciał z nimi rozmawiać.
Turianin poprowadził ich przez krótki korytarz korwety do drzwi, które rozsunęły się na jego wezwanie.
-
Do końca trwania misji i powrotu do doku, ta kajuta została wam przydzielona. Osobna, by ludzcy cywile nie musieli dzielić zakwaterowania z pracującymi w systemie zmianowym żołnierzami - wpuścił je do środka małej, skromnie urządzonej i mocno geometrycznej kajuty. Pomieszczenie było jasno oświetlone, a znajdowały się w nim trzy łóżka. Szafka obok każdego, jak i mały stół, bryła przytwierdzona do ziemi, na środku, wraz z kilkoma krzesłami. -
Przed odlotem mamy sporo pracy, kapitan Vallokius prosi o nieopuszczanie kwatery do czasu, gdy rozkaz ten nie zostanie odwołany. Przechadzanie się cywili po statku mogłoby stworzyć zamieszanie wśród pracującej w spokoju załogi.
Przekaz był dość prosty - nie były chciane na korytarzach, węsząc bez kontroli w różnych zakamarkach korwety. W końcu jeśli reszta zajęta jest przygotowaniami, nie ma osoby, która mogłaby kontrolować dwójkę nieprzewidywalnych cywili.
Po wypowiedzeniu tych słów, turianin skinął głową na pożegnanie i wycofał się na korytarz, zamykając za sobą drzwi kajuty. Nie było widać, czy zablokował je również czy nie, choć taka szalona myśl mogła pojawić się w głowach dwójki kobiet. Chęć sprawdzenia tego musiała być ciężka do poskromienia.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąProszę, żeby każde z was dało co najmniej jednego posta do północy, 07.05. W teorii Olga i Julia mogą rozmawiać teraz dowolnie, nie czekając na mojego posta póki Vergull nie zarządza odprawy. ;)
Julia, uzupełnij KS, bo nic w niej nie masz.