Wyświetl wiadomość pozafabularną
Posłusznie poszła za nim, wsiadając do taksówki i potem przechodząc spokojnie przez próg mieszkania, chociaż w jej głowie kotłowało się tyle myśli, że naprawdę zaczęła się zastanawiać kiedy zwariuje. Wiedziała, że lada moment będzie musiała wyjaśnić podporucznikowi to dziwne spotkanie, a do tego po drodze dostała od Nadii jeszcze jedną wiadomość, informującą ją, że jak coś to zapewne będzie też wracać po zleceniu przez Cytadelę, więc jakby chciała się spotkać tylko we dwie to ona będzie do dyspozycji. A mimo, że Irene chciała, to nie mogła mimo wszystko jej całkiem zaufać, dlatego natychmiast po wejściu do domu i zajęcia miejsca na kanapie zabrała się za konfigurowanie od nowa swojego omni-klucza. Nie chciała, żeby Nadia miała do niej tak nieograniczony dostęp.
Zajęło jej to dosłownie dwie, może trzy minuty, miała w końcu już w tym wprawę. Potem wyłączyła urządzenie i pogłaskała kota, który zwinął się w kłębek obok niej. Przez cały ten czas ani razu nie uniosła wzroku na podporucznika. Cała beztroska, która ją przepełniała jeszcze godzinę wcześniej, została zastąpiona przez coś ciężkiego i niemal bolesnego. Chciała się tego pozbyć, ale jeszcze bardziej chciała cofnąć się w czasie do chwili, kiedy wychodzili z domu i opóźnić to wyjście o piętnaście minut.
-
Nadia należy do grupy najemników - zaczęła w końcu, cicho i niepewnie, zerkając na Hearrowa tylko raz i to krótko. Nie potrafiła patrzeć mu w oczy, nie chciała widzieć jego reakcji. -
Spędziłam na jednym z ich statków ponad pół roku, jako... nie wiem... ich kapitan zdecydował, że sobie mnie... weźmie - przerwała, oczekując wybuchu złości, ale zaraz kontynuowała, niezależnie od tego, co robił Arrow. Skoro już zaczęła, nie chciała zaciąć się w trakcie. Dużo lepiej wychodziło jej opowiadanie zmyślonych historii... -
Oni... zostawili przy życiu tylko mnie, ze wszystkich, którzy byli ze mną na złapanym przez nich statku - celowo nie wspomniała konkretnie o pirackiej przeszłości, ale kiedyś mówiła o tym, chyba jeszcze w chłodni na dnie Shodan, więc nie czuła się jakby coś pomijała. -
A potem... przenieśli mnie z składzika do kajuty kapitańskiej i stamtąd prawie nie wychodziłam.
Reszty pozwoliła mu się domyślać. Nie zamierzała opisywać aklimatyzacji i opowiadać, jak błądziła myślami poza swoim ciałem, kiedy nie miała wpływu na to, co się z nim działo. Nie planowała mówić, że się do tego w końcu przyzwyczaiła i nauczyła się obojętności, w której miała już zresztą wprawę wyniesioną jeszcze z Francji. Podniosła nogi z podłogi i przyciągnęła je za kolana do siebie, nadal i niezmiennie przyglądając się kotu.
-
Nadia doprowadziła mnie do porządku, kiedy wyszłam z tego magazynka. Nie byłam wtedy w najlepszym stanie. A potem Hound... - jego imię dziwnie smakowało i trochę wybiło ją z wątku. -
Hound pozwolił jej przychodzić do mnie i spędziłyśmy razem trochę czasu przez te kilka miesięcy, zresztą prawie nikt inny nie chciał tam ze mną rozmawiać - wzruszyła ramionami. Było jej coraz ciężej, z chwili na chwilę czuła się coraz gorzej, wróciły wspomnienia których nie chciała już ruszać. -
Uciekłam jak tylko miałam okazję, ale czekanie na nią trwało... za długo.
Dopiero wtedy utkwiła spojrzenie w podporuczniku. Było zmęczone i pełne bólu. Opowiadanie o sobie czegokolwiek było dla niej trudne, nie wspominając już o takich rzeczach.
-
Ukradłam jej pancerz - dodała jeszcze, trochę bez sensu, ale wydało się jej logicznym dopowiedzeniem odnośnie komentarza, który Nadia rzuciła na koniec. -
Nawet nie wiedziałam, że należy do niej.