Nie mogła się nie roześmiać. Zmieniła zdanie, jeszcze go w takim stanie jednak nie widziała. Poprzednim razem po prostu spędzili wieczór ze sobą, wiedząc, że zaraz się rozstaną na nie wiadomo jak długo i trzeba było się nacieszyć ostatnimi chwilami. Teraz czekał ich cały miesiąc razem, więc Irene tylko obserwowała z kuchennego stołu co Arrow wyczynia na tej kanapie.
- Nie jestem słodka - skrzywiła się. To było jedno określenie, którego w stosunku do swojej osoby chyba nigdy by nie użyła. To znaczy... potrafiła być, jeśli chciała. Ale nie lubiła go. - Rado mi nie powie, czy przekarmiam ciebie. Ewentualnie da mi do zrozumienia że sam jest znowu głodny i przyprowadzi do kuchni. A ty jedz tam te ciastka.
Rozpięta koszula przyciągnęła jej wzrok i przez chwilę Irene tylko przyglądała się mężczyźnie, przesuwając spojrzeniem po srebrnej bliźnie z Shodan i świeżym tatuażu, który odsłonił się, gdy Arrow się położył. Jeszcze się do tych koni nie przyzwyczaiła i pewnie zajmie jej to trochę czasu. Prawdę mówiąc nie wiedziała, co podporucznikowi podoba się w tym, co ona ma na plecach. Mówiła mu, jeszcze na Omedze, że to tylko skutek buntu z nastoletnich czasów. Był ładny i przy niektórych ubraniach - albo bez nich - prezentował się szczególnie efektownie, bo podkreślał łuk jej nagich pleców. Ale nie było w nim absolutnie niczego nadzwyczajnego i gdyby teraz miała opisać go w dwóch słowach, to powiedziałaby nieprzemyślany i drogi. Nie to żeby cena miała wtedy dla niej jakiekolwiek znaczenie.
- Nic - odparła i cicho zsunęła się ze stołu, by bezszelestnie przejść do salonu, przenosząc się na stolik przy kanapie. Cudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, gdy Pan Jestem Porucznikiem Przymierza udowadniał że jest groźny, strzelając z palców w sufit. Musiała zatkać sobie usta dłonią i na moment odwrócić od niego wzrok, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Wyglądało na to, że nie do końca znał każdy jej krok, bo leżąc tak z zamkniętymi oczami nie miał pojęcia, że Irene siadła teraz obok niego i przygląda się mu dokładnie. Tym bardziej, że sprzęt grający zagłuszał teraz każdy jej krok i ewentualne skutki nieostrożności. Ale Irene była w dobrym stanie, więc ani nic nie stłukła, ani się nie potknęła, za to siedziała teraz dosłownie metr od Hearrowa i przesuwała spojrzeniem po jego dziwnej, ogolonej twarzy i odsłoniętej klatce piersiowej.
Czy coś knuła? Oczywiście że tak. Zawsze. Ale teraz jeszcze milczała przez chwilę. Była ciekawa, jak by zareagował, gdyby sięgnął po kolejne ciastko i trafił dłonią na nią. Uśmiechnęła się, przekrzywiając lekko głowę. Znów doszła do wniosku że woli go z brodą, nawet krótką, choć tak przynajmniej nie drapał. Trochę chciała, żeby jego ręka trafiła na jej udo, chciała poczuć ten dotyk, który kilka minut wcześniej czuła na szyi. Ale Hearrow leżał nadal z zamkniętymi oczami i chyba powoli zasypiał przy akompaniamencie muzyki.
A ona nie chciała, żeby teraz zasnął.
Wstała i przeszła do okna, by je zasłonić, po drodze ściągając przez głowę sukienkę i cicho odkładając ją gdzieś na podłogę. Muzyka zagłuszyła jej kroki i szelest materiału. Dopiero kiedy wróciła, postanowiła się wreszcie odezwać.
- Zostałeś tylko ze mną, tak jak chciałeś. Co teraz? - przełożyło kolano nad Arrowem i usiadła na nim, pochylając się, żeby go pocałować. Oparta na jednym łokciu obok jego głowy uśmiechała się lekko. Druga jej dłoń przesuwała się w dół po jego klatce piersiowej. Nie było jej tu za wygodnie, kanapa nie była przeznaczona do horyzontalnych pozycji, ale musiała sobie jakoś radzić.
Cokolwiek planował, chyba mu właśnie ten plan trochę psuła.