Asaia
Doktor Cassi więcej wyciągnąć nie mogła od Desmonda, bo zamknął oczy i szeptem powtórzył tylko słowo Pandora. Siostra Edward też przez chwilę się nie pojawiała, choć pewnie spieszyła się, jak tylko mogła. Na dodatek odgłosy strzelaniny nie wróżyły najlepiej i kilka rannych osób w pomieszczeniu, zaniepokoiło się nie na żarty tym wszystkim. Na szczęście obecna w sali asari, zaczęła wszystkich uspokajać, co polepszyło ciut sytuację. Widać po nich było, że wciąż się bali, ale przynajmniej nie panikowali. Asaia wyszła do przedsionka i zobaczyła stojących przy drzwiach ochroniarzy z bronią w gotowości, którzy tylko wyglądali zza szyby w drzwiach, by zobaczyć co też się tam działo.
Wszyscy ranni jak tylko zobaczyli, że mają wyjść, to prawie natychmiast zareagowali i przeszli przez drzwi do gabinetu zabiegowego.
Co do pytania, które padło z ust lekarki, jeden z ochroniarzy wziął za skierowane do niego i już brał się za odpowiedź. Na prywatna rozmowę można by liczyć, gdyby miała ubrany hełm, lub chociaż nikogo nie było w poczekalni.
-
To z barykady. Chyba znowu atakują. - wyjrzał przez okno trochę na bok i momentalnie chwycił pewniej broń -
Ktoś idzie! Dwie osoby od strony wraku!
Aephax
Zmierzając w stronę "szpitala", koroner biegł trzymając za ramię drellkę, która niefortunnie osłabła. Już wcześniej widać było, że słaniała się na nogach, ale jakoś wciąż mogła chodzić i każdy uznawał, że wszystko z nią w porządku.
Rozglądając się po drodze ostatnim, co koroner mógł zobaczyć zanim wciągnięto go do środka punktu opatrunkowego, było wybiegające z innego budynku Widmo, które chwile wcześniej nawoływało do niego i reszty, w komunikatorze.
Asaia i Aephax
Jak tylko drzwi się otworzyły, obaj ochroniarze pilnujący wejścia wepchnęli zarówno jego jak i wpół przytomną drellkę do poczekalni, zamykając od razu drzwi. Choć miała hełm na głowie, to nie trzeba było być geniuszem by zrozumieć, że nie jest z nią ciekawie. Przez chwilę też jeden z uzbrojonych mierzył do przybyszów z karabinu, ale jak dotarło do niego, że nie ma do czynienia z wrogiem, to zaprzestał tego. Schował swojego Windykatora i pomógł Aephaxowi z Ajia, prowadząc ją do sali chorych. W pobliżu było wolne łóżko, więc można było je wykorzystać. Co prawda potem pościel i reszta będą się nadawały do prania, ale kogo to obchodziło? Turianina? Wolne żarty.
Faerie
Obojętnie, czy Nache się tego spodziewała, czy też nie, jej słowa wywołały spore oburzenie wśród obecnych. Wyglądało to, jakby urządzono tam konkurs na najlepsze obelgi, jakie można było skierować pod adresem asari, łączone z udowadnianiem jej, jak małą posiada wiedzę i jak wielką ignorancją dysponuje.
Wszystko to przerwała strzelanina, która w niesamowity sposób sprawiła, że w kantynie zapanowała cisza i prawie wszyscy na raz chwycili co też mieli pod ręką, chowając się za stołami czy barem.
Tylko trzy osoby mogły przeczyć zdaniu jakie miała o tych naukowcach, bo jako jedyne mierzyły w stronę drzwi ze swoich pistoletów, choć zadbały o odpowiednia osłonę. Jedną z tych osób był jej wcześniejszy przedmówca.
Gotowa do akcji, próbowała się porozumieć z pozostałymi, ale jej nie odpowiadali. Nie, żeby były problemy z komunikacją, po prostu jej nie odpowiadali. Na zewnątrz widziała jedynie, jak dwójka z SOC odchodziła od wraku, wchodząc szybko do "małego szpitala" i tyle. Znowu była na zewnątrz, znowu mokła i znowu zmierzała ku barykadzie.
W wejściu budynku administracyjnego, pojawił się znany jej już sierżant, który pierwsze co to wziął ją na cel ze swojego karabinu, ale odpuścił sobie mierzenie do niej, jak rozpoznał Widmo.
Ruszył przodem do barykady, szybko straciwszy zainteresowanie Faerie i poszedł sprawdzić co się tam działo.
Co zobaczyła agentka wywiadu? Zobaczyła kolejnego trupa od obrońców, nad którym klęczał obecny szef ochrony i trzymał się za głowę. Ktoś odrąbał denatowi głowę, która leżała tuż obok ciała, z którego lała się krew. Na ziemi znaleźć też można było karabin snajperski, z którym podróżowała quarianka, ale jej samej już nie.
-
Ani jednej błyskawicy. Tym razem zrobili to po cichu. - skomentował całość sierżant James, który wstał od trupa i zaczął się rozglądać za czymkolwiek, co dałoby mu jakieś odpowiedzi. -
Dobra, słuchajcie. Pilnujcie miejsc w których jesteście. Nie ruszajcie się stamtąd i meldujcie o wszystkim, co zobaczycie. Mamy jedną osobę martwą i jedna zaginioną, bądźcie więc czujni. Po kolei potwierdzić przyjecie rozkazów.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąTas otrzymuje ode mnie status MIA, do czasu aż się nie odnajdzie.
Ajia w nagrodę za nieobecność otrzymuje -10 do wszystkich rzutów na atak.
Ajia i Aephax. Jeżeli planujecie dalej nieobecność, to zostańcie tam, gdzie jesteście.
Deadline 48h