Na złodzieju czapka gore
Mistrz gry: Rebecca Dagan
Gracz: Sarah Jidong
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Umówienie spotkania okazało się być dziecinnie prostym. Wystarczyło kilka odpowiednich słów puszczonych w sieci extranetu, by kontakt odezwał się sam - i to tak prędko, by nie dać Jidong okazji do zmiany zdania. Choć nigdzie nie padły jasne słowa określające, czym jest oferowany towar, subtelne wzmianki przez tego, kogo trzeba, zostały odczytane najwyraźniej bez najmniejszych problemów.
Wiadomości Sarah otrzymała wiele, nietrudno było jednak spośród sterty śmieci - pisaniny oszołomów o rozwiniętej paranoi, chwytających się każdej, najmniejszej choćby wzmianki zapowiadającej potencjalną aferę - wyłowić tę, która przedstawiała rzeczywistą wartość. Do bólu konkretna, podawała tylko miejsce i czas.
Jōnetsu Technology, 3:00 p.m.
Sam kompleks nie był Sarze obcy i choć z oczywistych względów nigdy go nie odwiedzała, trafiła tam bez trudu. Pojawiając się u bram fabryki, nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie podano jej żadnych nazwisk, nie powiedziano, o kogo powinna pytać. Jej obawy zweryfikował jednak zupełny brak pytań przy wejściu. Strażnik poddał Jidong rutynowej kontroli po czym wpuścił na teren zakładu tak, jakby ciemnowłosa istotnie miała pełne prawo tu przebywać. Wręczając kobiecie stosowną, wyrobioną od ręki przepustkę, skinął lekko głową.
-
Pan Ryuota czeka w sektorze czwartym.
Trudno było przemieszczać się po ośrodku tak rozległym, jak Jōnetsu Technology, nie wiedząc o nim nic ponad to, co wiedzieli wszyscy. Jak wszędzie jednak, także i tu całkiem nieźle sprawdzała się taktyka podążania wraz z tłumem, toteż po kilku niepewnie zadanych pytaniach Sarah wiedziała wreszcie, co zrobić. Wsiadając do jednego z niedużych, opatrzonych logo firmy promów, pozwoliła zawieźć się do docelowego sektora, po drodze z zainteresowaniem obserwując mijaną zabudowę.
A było co oglądać. Teren zakładu tętnił życiem. Chwila obserwacji wystarczyła, by dostrzec, że nikt nie przemieszcza się tu bez celu. Czas musiał być tu rozplanowany co do minuty i żadne odejście od normy nie mogło mieć miejsca. Twarze robotników nie nosiły jednak śladu nadmiernego zmęczenia, nie sposób było też dostrzec na nich niechęci. Trudno oceniać ośrodek po pierwszym spojrzeniu, ale ostrożnie wysunięty wniosek, na jaki Jidong mogła sobie pozwolić, był taki, że rygor nie równał się tu wykorzystywaniu pracownika. Jōnetsu Technology mogło być jednym z nielicznych przykładów odnalezienia złotego środka między maksymalizacją sprawności produkcyjnej a optymalizacją warunków pracy.
Gdy tylko Sarah opuściła prom, ten prędko odleciał w swą stronę, pozostawiając Chinkę przed jednym z hangarów, oznaczonym jako 4.A. Otwarte na oścież wrota pozwalały dostrzec uwijających się wewnątrz pracowników, odzianych w identyczne, szaro-białe uniformy. Skupieni wokół sporego stelażu mającego być może stać się w przyszłości jedną z luksusowych jednostek, na którą stać było jedynie prominentnych obywateli Cytadeli, nie zwracali uwagi na nowo przybyłą. Ostatecznie jedynym powitaniem, jakie jej zaoferowano, pochodziło od mężczyzny, z którym musiała być umówiona.
-
Wybacz, że przyjmuję cię tutaj, ale mamy teraz gorący okres. Poważnie zastanawiam się nad zamieszkaniem w jednym z hangarów - z pewnością zaoszczędziłoby mi to sporo czasu i wysiłku.
Mężczyzna, który jako jedyny zwrócił się ku Sarah, robił dobre wrażenie. Szerokie - nie przesadnie jednak - plecy i ramiona świadczyły o sile, jaką musiał posiadać, zaś noszące wyraźne ślady pracy dłonie nie pozwalały wyobrazić go sobie w innym miejscu, jak tylko w hali produkcyjnej. Trudno było uwierzyć, że mężczyzna ten nie jest szeregowym pracownikiem, a prezesem całkiem nieźle prosperującej instytucji.
-
Kaito Ryuota - przedstawił się, przepraszającym uśmiechem kwitując jednak nie wysunięcie brudnych od smaru dłoni na powitanie. -
Pozwól, że na tym poprzestanę. Jak widzisz... Praca wre.
Oglądając się przez ramię, rzucił jeszcze kilka krótkich instrukcji w kierunku pracowników, po czym wzdychając cicho, ponownie zwrócił się do swego gościa.
-
Zdaje się, że mieliśmy o czymś porozmawiać. Chodźmy więc. Mój gabinet znajduje się na drugim końcu kompleksu, sądzę jednak, że poradzimy sobie i bez niego. Szczerze mówiąc, nie bardzo go lubię. Mogę być prezesem, dyrektorem czy jakkolwiek by to zwał, ale mój świat wciąż jest tutaj. Tu, wśród smaru i ryku maszyn. - Roześmiał się cicho. W tej chwili sprawiał wrażenie stereotypowego, kochanego dziadka.
Ruszając przodem, Ryuota poprowadził Sarę metalowymi, dźwięczącymi przy każdym kroku schodami na okalający halę balkon, z którego rozciągał się doskonały widok na pracujących przy powstającym promie. Dyskutowanie przy barierce nie było jednak najwyraźniej tym, co planował Japończyk, poprowadził bowiem Jidong dalej, wędrówkę kończąc dopiero za progiem jednych z mijanych po lewej drzwi. Pomieszczenie, do którego trafili, było ciasne i pozbawione okien, zaś obecny w jego centrum szeroki blat sugerował, że było to jedno z pomieszczeń projektowych. Uaktywnienie kwadratowego, interaktywnego stołu mogło poskutkować wywołaniem zestawu holograficznych schematów budowanej w dole jednostki.
Kaito jednak pozostawił panel samemu sobie, zajmując za to jedno ze stojących obok krzeseł, drugie wskazując Sarze. Przyglądając się ciemnowłosej uważniej, uśmiechnął się leniwie, przy czym część jego uśmiechu, tak jak przedtem, zginęła pod kryjącą część twarzy maską.