Wyświetl wiadomość pozafabularnąMedal to odznaczenie przyznawane za wybitne osiągnięcie, a nie "bo mieszczę się w warunkach". Taktyka ci niestety nie dam, gdyż w całej tej misji brałeś udział tylko w jednej prawdziwej walce, a za jedną walkę ten medal nie przysługuje.
Tak jak przejście do grupy piratów nie jest awansem. Awans to przejscie w danej hierarchii na jej wyższy stopień - tutaj Nex zmienił hierarchię na inną, o ile można to tak nazwać. Stał się oddziałem naziemnym, członkiem. Może awansować już na Wraithcie, np. na dowódcę oddziału naziemnego.
Odpowiedź w związku z niepewnością Nexarona nadeszła stosunkowo szybko. Pirat tylko spojrzał po najemniku i, nie przywiązując zbyt wielkiej wagi do jego słów, nieco obojętnym tonem zaczął tłumaczyć:
-
To urządzenie, które dałem ci wcześniej - rzucił, robiąc po tym krótką przerwę, jak gdyby te kilka słów wyjaśniało wszystko. -
Niektórzy takie noszą, inni wolą mieć sam swój omni-klucz. Z tym, że autoryzacja za jego pomocą jest bardziej skomplikowana. Cenimy sobie prywatność - uśmiechnął się pod nosem, stabilizując nieco lot taksówki i skręcając w jedną z uliczek. -
Dostałeś moje, ale zmodyfikowane. W wielkim skrócie zapewnia stuprocentowe bezpieczeństwo, o ile nie znajdziesz kogoś, kto wie jak to działa. A o takich spoza naszych "sfer" jest trudno, bo nie da się zajrzeć mu do bebechów bez autoryzacji jednocześnie nie niszcząc go. Na początku mała szansa, że dostaniesz takie własne, ale masz "numer" do mnie. Jeżeli się zbytnio oddalisz, olejesz, nie będziesz miał drogi kontaktu - cóż, ogłaszasz wtedy publicznie gdzie jesteś. I modlisz się, żebyśmy dotarli do ciebie przed tymi, którym zależy na twoim łbie - po wypowiedzeniu ostatniego zdania, pirat zaniósł się śmiechem, tym samym sprawiając, iż Nexaron nie wiedział jak poważnie ma traktować jego słowa, jak i nieco chaotyczne wytłumaczenia. -
Spoko, póki jesteś ze mną to przeżyjesz. Zapewnię ci to bezpieczeństwo przed wejściem na statek - dodał rozbawiony, wyraźnie nieprzypadkowo wybierając to słówko "przed" wejściem i zaznaczając ten okres czasu.
Następne pytanie najemnika wymagało od pirata przemyślenia odpowiedzi, co było nadzwyczaj widoczne po samym milczeniu, jakie zapadło przez pierwsze kilkadziesiąt sekund. Dopiero po ich upłynięciu postanowił zabrać głos, nieco poważniejszym tonem niż wcześniej.
-
Nie zgrywaj pana złego i zajebistego. Tam każdy może się pochwalić ilością trupów na koncie. Część to piraci, część najemnicy, część dawne Przymierze, które koniec końców skończyło strzelając do swoich byłych towarzyszy - zaczął spokojnym, acz tym razem pozbawionym rozbawienia głosem, wciąż lustrując wzrokiem otoczenie centrum, jakie właśnie przemierzali. -
Może jako najemnik nie potrzebowałeś przyjaciół, rodziny czy kontaktów, ale w momencie, w którym zaczynasz rabować całe statki i atakować pomniejsze kolonie, nagroda za twój łeb się podwaja. Z czasem potraja i cały czas leci w górę. Nie przeżyjesz tak długo celując tak wysoko bez osób, które w razie konieczności nadstawią swoją dupę żeby tylko twojej się nic nie stało. Będziesz pokazywał, że masz w dupie wszystko i wszystkich, to w trakcie walki dostaniesz to samo.
Wyglądało na to, że Voodoo mimo wszystko ma jako takie pojęcie o walce w grupie, wraz z kilkorgiem towarzyszy. Mimo wszystko tego mógł się Dragonbite spodziewać - będąc w załodze statku, naturalnie, iż koniec końców to na tych ludziach trzeba polegać w trakcie misji. Chyba, że wychodzi się na nie samemu, ale to nie zawsze był taki dobry pomysł. Wszystko zależało od własnych ambicji.
W międzyczasie przeszukanie extranetu nie przyniosło Nexaronowi zbyt wielu wyników. Nawet jeżeli odkryto, co wydarzyło się w klubie, to prasa nie zdążyła się o tym dowiedzieć. Lub też o tym napisać. Ostatecznie był środek nocy, najpewniej wiadomości zaczną napływać rano, czasu Nos Astry.
-
Obecnych piratów możesz podzielić na trzy kategorie. Są pozbawione jakiegokolwiek ogarnięcia bandy, których liderów wybiera się przez walki na pięści. W większości to bandy dzikusów, które nie przeżywają zbyt długo ze swoimi wiecznie zachlanymi mordami i gwałceniem lasek ważniejszym niż łupienie statku, którym leciały. To osiedlowi gówniarze bawiący się w piratów. Z takimi nie warto nawet gadać, nichuja cię nie zrozumieją, a to i tak pionki - w walce zawsze idą pierwsi i pierwsi giną. Oprócz nich są też tak zwane partyzanckie wojska. Wiesz, coś jak Przymierze, tylko w formie renegackiej. Piraci jak każdy inni z tym, że często formują się we floty i napieprzają z wojskiem. Jak nudzi cię bycie idealistycznym żołnierzykiem to dla ciebie idealnie. Z tym, że też u nich sztywno jakby kije w dupach mieli.
Prom powoli zniżał swój lot, kierując się w nieznanym Nexaronowi kierunku. Prze wgląd jednak na ślimacze tempo tej taksówki, miało się wrażenie, że lot ten nie ma końca.
-
No i jest grupa, do której należy Wraith. Złoty środek. Grabisz, łupisz, gwałcisz i chlejesz, a przy tym ktoś trzyma cię cały czas w ryzach, żeby ci nie odpierdoliło z tych luksusów - parsknął śmiechem, ponownie sprawdzając omni-klucz w chwili, w której to narzędzie samo się uaktywniło, zwiastując nadejście wiadomości. -
Mamy swoją hierarchię, mamy kapitana. Każdy ma swoje miejsce i zajmuje się określoną rzeczą. A jeśli już mowa o miejscach, to zbliżamy się do naszego docelowego. Już na nas czekają - rzucił tajemniczo, pozwalając, by prom nieco sprawniej zniżał swój pułap, by po kilkunastu sekundach osiąść na małym, nierzucającym się w oko nikomu placyku.
Plac wyglądał na jedno z tych powszechnie występujących na Illium, szemranych miejsc na tyłach budynków, w których każdy prowadził swoje niezbyt legalne interesy a władze udawały, że o niczym takim nie mają pojęcia. Wieżowiec stojący najbliżej tego miejsca wydawał się być martwy - jedynie w kilku oknach położonych na najwyższych piętrach paliły się jasne światła. O tej porze nie było to normalne, lecz przez fakt, iż tak nisko i z tej strony niewidoczne były również żadne hologramy, w miejscu tym było niemal kompletnie ciemno.
Po wyjściu ponownie przywitało ich chłodne, nocne powietrze. Voodoo obszedł taksówkę, uważnie oglądając każdy jej szczegół - powodów tego mogło być wiele, jednakże sam pirat nie wydawał się być skory do wyjaśnień. Ostatecznie mężczyzna oparł się o taksówkę stając tuż obok Dragonbite'a i, nie mówiąc zbyt wiele, czekał. W tej ciemności pierwszy ze zmysłów najemnika, jaki uaktywnił się na nowe bodźce, był słuchem - odgłos nadlatującego pojazdu, który mignął tylko na moment nad ich głowami, powoli zmniejszając pułap. Na moment zakrył pewien fragment gwieździstego nieba. W tej samej chwili wskazał ręką górę sam pirat.
-
Oto nasza taksówka - rzucił, stając niepostrzeżenie za samym najemnikiem. Sekundę później Nexaron poczuł potężne uderzenie w głowę - ostatnia rzecz, jaką był w stanie zarejestrować, nim jego ciało osunęło się na ziemię, a oczy i umysł zalała fala ciemności i mroku. Stojący nad jego nieprzytomnym ciałem pirat bez słowa umieścił niepostrzeżenie wyjęty karabin szturmowy, którego kolba posłużyła mu za broń obuchową, z powrotem na zaczepie magnetycznym, nie spuszczając wzroku z Dragonbite'a, czego rzeczony nie mógł niestety już dostrzec.
-
Witamy w rodzinie - rzucił głośno, jednakże z nutą ironii w głosie, kierując swe słowa do Nexarona. Wyciągając z kieszeni pancerza paczkę papierosów, nieprzejęty tym, co właśnie przed momentem zrobił, skierował swoją uwagę na lądujący tuż obok prom, z którego kilka sekund później wyszedł pierwszy człowiek.
Wyświetl wiadomość pozafabularną