Diego odwrócił mimowolnie głowę w stronę drzwi, dźwięczny głosik, który padł niemal od progu zmusił go do subtelnego, aczkolwiek niezbyt widocznego uśmiechu. Dopiero po chwili jego wzrok zatrzymał się na Iris i zapewne miny obu panów były bardzo do siebie podobne. I o ile Rodriguez mógł się opanować w miarę szybko o tyle nie można się było tego spodziewać po jego gościu. Wiedział, że przyjdzie, zjawi się w tym swoim wspaniałym stylu, ale tego, co zobaczył nie spodziewał się zupełnie. Zaciągnął się tylko cygarem odbierając od niej datapad.
- Dziękuję – i w zasadzie nie powiedział niczego więcej, bo Howard już raczył Iris swoim dżentelmeńskim stylem nico podobnym do tego Diega, a jednak tak bardzo się różniącym. Rodriguez nie przerywał tej całej uroczej scenki czując się jakby w ogóle przestał istnieć, kiedy biznesmen zdawał się całkowicie być pochłonięty osobą radnej.
- Ależ nie przeszkadza pani, w zasadzie to cieszę się, że zastałem was razem. Dziś wieczorem organizuję małe przyjęcie, może pani się zjawić z osobą towarzyszącą. I wcale nie musi to być ten tutaj siedzący.
Żart Howarda, z którego on sam zaczął się śmiać Diego skwitował jedynie charakterystycznym półuśmiechem. Zostawił Iris pole do popisu, zdając sobie sprawę z tego, że ona o wiele lepiej skomentuje każde wypowiadane przez Howarda zdanie. Więc wstał tylko zwalniając miejsce na fotelu przy barku i wskazując je Iris. Howard natomiast powrócił na miejsce na kanapie z uśmiechem, który chyba miał być tym z serii uwodzicielskich.
Diego zrobił parę kroków w stronę barku, wyciągnął trzeci kieliszek i nalał do niego koniaku podając Iris. Coś wydawało mu się, że zabawi tutaj trochę więcej czasu niż chciała. Rodriguez tylko przysiadł na podłokietniku od fotela, na którym siedziała radna i przyglądał się całej rozmowie z boku w razie czego wtrącając swoje trzy grosze.
-Byłbym zaszczycony, mój apartament jest urządzony w nieco innym guście niż ten, w którym pani gości, on –wskazał na Diega
- nie ma smaku do takich rzeczy. Przyznaj się Rodriguez.
Diego przełknął kolejny łyk alkoholu wciąż nie pozbywając się z twarzy tego dobrze do niego pasującego półuśmiechu. Mógł się spodziewać, że Howard będzie gdzieś pomiędzy żartami próbował w jakiś sposób mu dogryźć. Brazylijczyk jednak zdawał się tym zupełnie nie przejmować, chociaż w środku aż go skręcało, aby ukrócić te nieporadne komentarze.
- Masz rację Howard, nie znam się na dekorowaniu kompletnie.
- Ha widzisz, trzeba było panią Fel od razu przyprowadzić do mnie. Bo widzi pani – zwrócił się z powrotem do Iris.
– Rodriguez jedyne, na czym się zna to interesy. Owszem w tym idzie mu świetnie. Ale w innych rzeczach już tak dobrze się nie odnajduje. Pije średni alkohol, pali przeciętne cygara, ubiera w zwyczajne garnitury. No nie jest tak Rodriguez?
Zarechotał na koniec, znów podkreślając to, że w jego mniemaniu był to doskonały żart. Diego z cierpliwością i nieudawanym rozbawieniem słuchał tego, co Howard ma do powiedzenia. Nie komentował, zresztą nie trzeba było. Biznesmen wydawał się doskonal wiedzieć wszystko o Brazylijczyku nawet lepiej niż on sam. I pewnie wszystkie te słowa puściłby mimo uszu, gdyby nie to, czym Howard uraczył ich w tej chwili:
- A przepraszam, jak mogłem zapomnieć! Przecież Diego jest nie tylko wspaniałym biznesmenem. Naprawdę bardzo dobrze prowadzi mi się z nim interesy. To także wspaniały uwodziciel!
No tak, Rodriguez mógł się domyśleć, że prędzej czy później Howard i to wywlecze na wierzch. Nie martwił się tym, co pomyśli sobie Iris, doskonale znał jej zdanie na ten temat. Z tym, że gruby inwestor zdawał się być na fali, a czując za plecami swoich ochroniarzy wcale nie zwalniał zarówno swoich myśli jak i języka.
- Opowiadał już pani, jak kiedyś uwiódł moją żonę? To była historia, co nie Rodriguez? Twoja koronkowa akcja, do dziś nie zapomnę jak zastałem was w mojej sypialni. – znów roześmiał się na całe gardło, a Diego jedynie zacisnął mocniej zęby, powtarzając sobie w głowie, że to nic takiego i nie da za wszelką cenę się wyprowadzić z równowagi.
– W sumie wyświadczył mi tylko przysługę. Powinienem ci Rodriguez podziękować za uwolnienie od tej jędzy.
Siedział tak jeszcze przez moment i chyba dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Diego już nie będzie chciał w tej chwili prowadzić z nim rozmowy na temat jego prośby. Po chwili wstał.
- Dobrze, nic tu po mnie więcej. Widzimy się wieczorem u mnie, pani Fel… - chwycił jej dłoń i ucałował, po czym podał rękę Diego.
– Rodriguez…
Po czym odwrócił się i ruszył w towarzystwie Diega aż do samych drzwi, gdzie pożegnał się jeszcze raz. Brazylijczyk jeszcze upewnił się u Nicole, że nie ma więcej żadnych spotkań, zwolnił ją do domu i wrócił do gabinetu. Jak tylko drzwi się za nim zamknęły Diego odetchnął głośno.