Mol nie spodziewał się tego dnia żadnego nietypowego zadania. Udało mu się wniknąć w jeden z gangów Omegi i teraz musiał działać by udowodnić swoją przydatność i lojalność. Czekało go więc dzisiaj kolejne zlecenie, z tą różnicą, że tym razem miał pracować z bezpośrednio z szefem. Była to jego szansa na zrobienie dobrego "pierwszego wrażenia" na Kroganinie. Cudów się nie spodziewał, przede wszystkim chciał zaś uniknąć wkurzenia swojego zwierzchnika. O zasadach raczył mu zresztą przypomnieć sam Krogul, który uraczył go małym wykładem, gdy znaleźli się już w Fenixie. Mol, z charakterystycznym dla siebie opanowaniem, pokiwał głową na znak zrozumienia. Nie wchodzić w słowo i w dupę, powinno pójść łatwo. Szczególnie, że sam Saerth nie był jakoś szczególnie gadatliwy. Planował w spokoju przesiedzieć na uboczu, słuchając szczegółów ich małej misji i pilnując by nikt nieproszony się do nich nie zbliżył.
Następnie zaś ruszył za swoim zwierzchnikiem, trzymając się mniej więcej krok za nim, nieco z lewej strony. Przywiązywał do takich detali sporą uwagę, by przypadkiem nie urazić (i nie wkurzyć) tych, którzy byli ponad nim. Ku swojemu zaskoczeniu dostrzegł dwójkę Quarian, z których to jednego znał i to całkiem dobrze. Poznali się jeszcze na Cytadeli, kiedy Mol pracował w SOC. Czyżby jednak wtedy pomylił się co do oceny ów jegomościa, który wówczas oskarżony był przez jakiegoś Volusa o kradzież? Cóż, nie było sensu tego teraz roztrząsać, nie mniej Drell zapamiętał sobie tę uwagę. Poczekał aż Kroganin zakończy wymianę formalności i powitań, po czym ukłonił się bardzo delikatnie na znak powitania.
-Dawno się nie widzieliśmy Skax`Lilan nar Tonbay - przywitał się ze znaną mu twarzą, starając się poprawnie wymówić jego pełne miano, które to kiedyś zdołał przyswoić. Sposób budowania imion i nazwisk u innych ras przez pewien czas go ciekawił, głównie powody dla których wyglądało to tak, a nie inaczej.
Zaraz jednak "wycofał się z dyskusji", stając nieco na uboczu i dzieląc swoją uwagę miedzy dyskusję, jaka się miała wywiązać, a ich otoczenie, które to, niby przypadkowo, lustrował.