-
Wiesz... W tym wszystkim, w naszej Pielgrzymce, najtrudniejsze wydaje mi się właśnie uświadomienie sobie, co jest na tyle cenne, aby było godne. Szukamy przecież czegoś ważnego, pożytecznego, bardzo często odrzucając rzeczy, które też mogą pomóc Flotylli i naszej społeczności, bo bardzo chcemy czegoś... Wielkiego. Spektakularnego - urwała myśl, spoglądając na reakcje Skaxa co wymusiło na niej nieznaczne zadarcie głowy. Nieświadomie, bawiła się dłonią Quarianina. Oplatała jego dłoń swoją, splatała ich palce jakby były grubym warkoczem, delikatnie muskała i gładziła, a dotyk, choć przez grubą barierę pancerza, pobudzał propriocepcję, jakby skóra tuliła się do skóry.
Nie wydawała się zawstydzona tym, gdyby Skax
przyłapał ją na niespodziewanej z jej strony czułości.
-
Tylko jedną. Od serca - przytaknęła, zbliżając się do Quarianina, jakby to, co miała mu do powiedzenia, powinno trafić tylko do jego uszu. I nikt inny nie miał prawa usłyszeć jej słow.
-
Zaufaj sobie, Skax - oparła na nowo czoło o jego ramię, uciekając przed jego oczyma w reakcji i emocjach, które zaczynał niesłychanie łatwo odczytywać z jej twarzy.
Związane i spętany mężczyzna z tatuażem na twarzy wciąż, nadal, patrzył się na Krogula z niezłomnym uporem. Mol wyczuł, jak spina się cały, gdy wypełniał rozkaz kroganina - przez zaciśnięte zęby, uciekał syk. Był gotowy, wiedział, co się stanie, być może dlatego mógł się przygotować na ból i nie zatracić w fali, która szarpnęła jego ciałem już po pierwszej kości.
Po charakterystycznym chrupnięciu, słychać było kolejne. Człowiek zgiął się, nagle, oddech stał się przyspieszony, jego szaleńcze bicie serca przypominało złapanego ptaka, który za wszelką cenę pragnął wolności. Może i Omega go ukształtowała, jednak był tylko człowiekiem.
Z krwi i kości.
A te, właśnie miał łamane.
-
Pieprz się! - warczał głośno, choć głos mu się zaczynał łamać. On sam już w niczym nie przypominał hardego siebie, siedział skulony, nie miał siły podnieść głowy, a ślina i krew skapywała pod jego nogi.
-
Jestem Omega - wymamrotał pod nosem, ale dość wyraźnie.
-
Tamten drugi to Sigma. Zapłacili nam, aby dostarczyć tę quariankę żywą, choć nieprzytomną do doku - dodał, po chwili zawahania recytując numer, który nie trudno było powiązać z jednym z prywatnych hangarów. Wystarczyło wiedzieć komu i ile zapłacić, aby zadokować na stacji i mieć zapewniony brak zainteresowania ze strony obstawionych ludźmi Arii celników portowych.
Zaera podniosła głowę, tak, jak Skax przyglądając się nagraniom, które wyświetlił drell.
-
Znam ją - szepnęła, pochylając się bardziej do przodu i prosząc, aby Mol przewinął. Kobieca sylwetka z częściowo zasłoniętym tatuażem, przeszła na wprost kamery.
-
Była w klinice raz, może dwa. Zgłosiła się z paskudną raną na nodze, ale udało się nam ją uratować. Nie pamiętam, czy się przedstawiała - przywołała wspomnienia, dzieląc się ze Skaxem i Molem informacjami.
Próbował się szarpać, gryźć i kopać, ale Boyos spodziewał się takich sztuczek; bez trudu zablokował mężczyznę, posyłając jego czaszkę na bliskie spotkanie z twardą podłogą. Musiało mu zaszumieć w głowie, wzrok, który podniósł, aby ponownie spojrzeć na kroganina, był przytłumiony. Nieobecny.
-
Chuje! - mielił jęzorem, wypuszczając przekleństwa niczym salwę z karabinu maszynowego. Pluł jadem, nie dając wiary jego słowom, ale w momencie, w którym kroganin mocniej szarpnął jego noga i coś bez dwóch zdań strzeliło, jęknął głośno, od razu zmieniając śpiewkę.
-
Przestań! Powiem, wszystko powiem! - obiecywał, gotów błagać, aby Boyos go puścił. I jeżeli faktycznie kroganin zabrał łapską, odetchnął.
- Z
apłaciła nam za przyprowadzenie nieprzytomnej, ale żywej quarianki niejaka Len'ir Saos.
Wtem, wszystkie światła zgasły. Otuliła ich ciemność, miejscami rozpraszana przez awaryjne zasilanie.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry@Skax @Krogul MacBeth @Mol @Boyos
Deadline 22/07 włącznie