Przygotowania Irene do całego skoku, jak zwykli mawiać złodzieje między sobą, nie trwały wcale długo. Podobnie zresztą jak i to, co miał do zrobienia Veus. Kiedy kobieta tylko przekroczyła próg pośrodku wspólnej części już rozłożona była część specjalistycznego sprzętu, przy którym turianin teraz coś dłubał. Interesującym natomiast było jak szybko udało mu się skombinować wspomnianą przez Francuzkę kamerę, która leżała teraz zaraz obok jego nogi. Gaux rzucił tylko znad laptopa przelotnym spojrzeniem na kobietę, po czym uśmiechnął się do siebie. Potem zgodnie z jej prośbą zasunął do końca suwak na plecach i nie przestając się uśmiechać usiadł z powrotem przy wyświetlaczu.
-
Lubię nawiązania do klasyki – mruknął otwierając małe, obite skórą pudełeczko leżące na stole. W środku znajdowało się coś na kształt bardzo małej słuchawki. –
Będzie mi w ten sposób łatwiej się z tobą komunikować, poza tym takie gadżety są fajne.
Na widok Tłumiciela jedynie otworzył szerzej oczy jakby nie mógł wyjść trochę z podziwu, a trochę z zaskoczenia. Zważył broń w ręce, po czym przyłożył ją do kamery zastanawiając się jak to wszystko ma w środku upchnąć.
-
Ale wiesz, Śliczna, że nie chcemy go mordować? Nie jestem zabójcą tylko złodziejem – powiedział otwierając górną klapę od kamery, co swoją drogą poszło mu bardzo sprawnie. Chwilę grzebał przy kablach trochę je przestawiając a trochę wyjmując podzespoły, które najwyraźniej nie były tam aż tak niezbędne. Wreszcie w środku znalazło się na tyle miejsca, żeby włożyć tam pistolet i w razie czego sprawnie go wyjąć. –
Może być?
Otrzymawszy potwierdzenie złożył kamerę z powrotem i uruchomił ją prezentując Francuzce całe działanie sprzętu. Sam sprawdził kalibrację obrazu i dźwięku, po czym zadowolony z rezultatu swoich działań po krótce wytłumaczył, który przycisk, do czego służy. –
To w zasadzie samo działa, zresztą wiesz, ona będzie latać za tobą wszędzie, więc przy okazji i ja będę miał wgląd na całą sytuację. Żeby było zabawniej wmontowałem ci pod spodem przycisk autodestrukcji, tak na wszelki wypadek. Tylko najpierw wyjmij ze środka swoją zabawkę.
Po tych słowach Veus ogarnął trochę bałagan, który powstał wokół niego i na przestrzeni miejsca, w którym się obecnie znajdowali. W końcu lepiej, żeby jakaś nadgorliwa pokojówka niczego nie znalazła. Wszystko pochował do dwóch walizek i zamknął je w szafie. Znając reputację hotelu i dbanie o gości nie można było się spodziewać, aby tam ktoś czegoś szukał. Co innego jakby byli na Omedze, Ilium rządziło się innymi prawami.
-
A teraz pokaż ten omni-klucz – zrobił obok siebie miejsce dla Irene i uruchamiając własne narzędzie przy przedramieniu szybko i sprawnie uwinął się z tym jej. –
Poważnie robiłaś cokolwiek z tym dziadostwem, co tam masz? I nawet cię nie złapali… No, kto by pomyślał.
Na chwilę jeszcze zamilknął sprawdzając czy aby wszystko na pewno się zgadza, po czym wstał.
-
Gotowe, tutaj masz wizytówkę i identyfikator – powiedział podając jej kilka ładnie oprawionych plastikowych blaszek. –
Nie patrz tak, chyba nie myślałaś, że działamy bez twojego zdjęcia.
Zgarnął po drodze laptopa i ruszył w kierunku drzwi czekając na Irene.
Do gabinetu Rodrigueza z hotelu nie było wcale daleko, aczkolwiek należało stwierdzić, że aby się tutaj dostać trzeba było wcześniej znać to miejsce. Cóż, Veus znał. Zatrzymał się promem niedaleko, na parkingu tak, aby nie wzbudzać jakiś podejrzeń, po czym wstał i pomógł Irene wysiąść z pojazdu. Swoją drogą w środku było nieco ciaśniej niż ostatnio, głównie ze względu na różnego rodzaju aparaturę, którą Francuzka nawet gdyby chciała nie potrafiłaby zidentyfikować. Całość natomiast wyglądała bardzo poważnie i zapewne miała czemuś służyć przy tej kradzieży.
-
Gdyby działo się coś poważnego nie próbuj za wszelką cenę grać tam sama. Może wydać ci się miły, szarmancki, może nawet atrakcyjny. Uważaj na siebie no i powodzenia. Jesteśmy w kontakcie – powiedział jeszcze na koniec poklepując palcem ucho, wracając do promu i zostawiając Irene samą, z tą lewitującą kamerą, na środku ulicy.
Przed drzwiami do gabinetu rzeczywiście stało dwóch krogan, których miny nie były zbyt zachęcające do prowadzenia z nimi kulturalnej rozmowy na poziomie, ale zapewne nie po to tam byli. Wyglądać wyglądali i raczej nikt nie pchałby się do środka w celu zrobienia Rodriguezowi krzywdy bez wcześniejszego upewnienia się, że tych dwóch nie stanowi żadnego zagrożenia.
Droga była prosta, a cel jasno określony. Wystarczyło podejść do drzwi i wejść do środka, gdzie przy biurku już siedziała urocza, blond asystentka biznesmena.
Wyświetl wiadomość pozafabularną