- Tak myślisz? – przesunął palcem subtelnie po jej kolanie i nieco wyżej. Przecież powiedział jej wyraźnie, wtedy na promenadzie, że jest jedyną kobietą, dla której mógłby się zmienić. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że przy niej zachowuje się nieco inaczej niż zwykle i to tak sam z siebie. Ale nie zastanawiał się czy to przypadkiem może prowadzić do czegoś naprawdę poważnego i póki co wolał tego nie robić.
No to całe szczęście, że nie miała zamiaru pytać go o jego partnerki, bo to mogłoby się niezbyt miło skończyć. Swoją drogą był pełen podziwu dla Iris, że zdecydowała się mu zaufać nawet ze względu na to, jaką reputacją cieszył się. Ta bardzo często sama go wyprzedzała i po pewnym czasie Diego już nie musiał nawet polować na jakieś nieświadome duszyczki, one same wręcz się do niego garnęły. Czy to ze względu na sławę, na kredyty czy zwyczajnie na chęć doświadczenia na własnej skórze czy niektóre plotki są prawdziwe. Ciekawe jak wiele z nich teraz chodziło rozczarowanych…
Rodriguez tylko pokręcił głową.
- To też by nie było nic nowego. Powiedzmy, że dostawałem różne, naprawdę bardzo różne propozycje.
W to również wolał się nie zagłębiać, zwłaszcza, że parę dość niemiłych zdarzeń nasunęło mu się na myśl. Żyli w takich czasach, że to nie było ani dziwne, ani gorszące, ale dla takich ludzi jak Diego zwyczajnie nie do ogarnięcia. Spojrzał na Iris i przesunął subtelnie wzrokiem tu i ówdzie. Serio? Byli mężczyźni, którzy świadomie z czegoś takiego rezygnowali? Ponownie zamknął oczy, bo zbliżała się dłońmi do miejsc, które zwyczajnie budziły niektóre Rodriguezowie demony. Nie chciał jej przerywać, dlatego starał się je trzymać na wodzy, ale nie wszystko było tak do końca pod kontrolą. A zwłaszcza lekkie drżenie mięśni pod delikatnymi palcami Iris.
- W takim wieku myślałem, że już się rezygnuje z takich ma… marzeń – powiedzmy, że jego palce przestały już swobodnie spoczywać na kolanach radnej i delikatnie poruszały po skórze. Musiała mu wybaczyć, że od czasu do czasu zahaczał również prawie o udo.
Wysłuchał jej z tym charakterystycznym półuśmiechem na twarzy. Diego nie był ani zbyt wysoki, ani odpowiedzialny, już wcale nie wspominając o jego podejściu do wojskowości. Dziwił się, jakim cudem Iris w ogóle zwróciła na niego uwagę.
- W ogóle moja osoba nie pasuje do tego opisu – zaśmiał się szczerze. A przynajmniej próbował ukryć po tą maską, znów te same myśli dotyczące interesów na boku. Zasługiwała na prawdę, ale on nie mógł jej tego dać. Jeszcze nie teraz. – Mój ideał?
No to teraz ona musiała mu wybaczyć dłuższą chwilę milczenia, bo Rodriguez tak naprawdę nigdy się nad tym faktem nie zastanawiał. Miał co prawda jakiś tam wyrobiony kanon, którego się trzymał wybierając kobiety pod względem atrakcyjności, niemniej nigdy nie zagłębiał się w charakter.
- Blondynka, to przede wszystkim. Szczupła, ale nie za chuda. Musi być bardzo kobieca, delikatna, ale z charakterkiem. Nie lubię ugrzecznionych głuptasek. Miałem takich… Nie ważne – zdążył się opamiętać. Zmarszczył na chwilę brwi zastanawiając się jeszcze przez moment. – Taka, która będzie chciała o mnie dbać i nie mieć dość spędzania czasu w sypialni.
Tak, to było bardzo w stylu Diega i nie należało wcale się do tego przyczepiać.
- Dobrze, skoro już jesteśmy przy tym, to moje kolejne pytanie brzmi – zawahał się przez moment próbując ubrać swoją myśl w odpowiednie słowa. – Co takiego we mnie widziałaś, że teraz jesteśmy tutaj razem?