Sykstus Curval
Dość ironiczne, ale jak się okazało jego fałszerz wykonał aż zbyt dobrą robotę. Uznany za osobę przedstawioną w podrobionych dokumentach trafił w to zdecydowanie znacznie gorsze miejsce. Kto wie, być może gdyby nie ukrywał swojej tożsamości podobnie jak Vex i Bleys, dostałby się na znacznie bardziej interesujący pokaz. Zamiast tego utknął na dość nudnej prezentacji. Reprezentant Hehne-Kedar w osobie jakiegoś szeregowego inżyniera, wygłosił krótki referat i zaprezentował liczne schematy, oczywiście jak najbardziej uproszczone, by nie wprawić nieobytego w temacie widza w zdumienie.
Nawet z nich Curval mógł jednak dostrzec dlaczego projekt okrzyknięto następcą obecnie funkcjonującej broni. Zasada działania była podobna jak w popularnych akceleratorach masy, różnica polegała na sposobie rozpędzania pocisku. Zamiast drastycznie obniżać jego masę przed wystrzałem, nabój wprawiano w ruch za sprawą pól magnetycznych. Oczywiście nie były to wszystkie informacje. Cała prezentacja trwała bowiem dobrą godzinę. Mniej więcej w połowie nachylił się w jego stronę siedzący tuż obok salarianin.
- Hej, ty - zagadał początkowo dość speszony. - Wiesz o co chodziło z tymi, których skierowali do innego pomieszczenia?
Wystarczyło urywkowe spojrzenie by dostrzec, że jego czarne jak węgiel, gigantyczne oczy aż lśnią, z pewnością na myśl o jakiejś potencjalnej intrydze.
Kiru Heidr Varah
Początkowo wciąż lekko skonsternowany, rozchmurzył się dopiero słysząc propozycję najemniczki. Bez słowa wszedł do promu i co ta mogła częściowo dostrzec, zamienił ze swoimi towarzyszami kilka zdań, następnie wyskoczył z transportera, zgrabnie lądując przy Kiru. Ta od razu mogła dostrzec na jego plecach Motykę oraz Skorpiona przy udzie. Szczególnie tej drugiej zabawki nie widywano zbyt często poza szeregami OZS. Czy to mogło świadczyć, że...
- Mam lepszy pomysł. Przełożeni chcą mieć na ciebie oko, a ja chcę rozwiązać tą sprawę. Podobno ziemianie określają to upieczeniem dwóch pieczeni na jednym ogniu - trzeba przyznać, że jak na potencjalnego agenta służb specjalnych, ten konkretny salarianin zdawał się być nad wyraz przyjacielski. Oczywiście tego samego nie mógł powiedzieć schwytany zamachowiec, ale przynajmniej Kiru nie doświadczyła tej samej strony tubylca. - Jestem Rainek.
Kończąc posłał szybkie spojrzenie pilotowi promu, a następnie uniósł w górę prawą rękę, zataczając wskazującym palcem w powietrzu kilka okręgów. Ten zareagował natychmiast uruchamiając napęd i już po chwili nieoczekiwana para detektywów została sama w tłumie.
- Skoro jesteś w stanie coś wyczuć to prowadź, będę tuż za tobą.
Bleys Belford i Vexarius Viyo
Wstępne przyjrzenie obecnym w grupie osobom, szybko pozwoliło Vexowi nieco skorygować swoje pierwotne przypuszczenia. Zresztą i uwadze Bleysa nie umknęło, że o ile utworzyły się niewielkie grupy, to zdecydowanie nie na podstawie kryterium rasowego. Jeden człowiek stał nieco z boku w towarzystwie turianina. Potrzebowali dłuższej chwili nim obaj dostrzegli na karku ziemianina tatuażu reprezentującego jego przynależność do Błękitnych Słońc. Mogło to oznaczać, że Hehne-Kedar zarzuciło na potencjalnych klientów znacznie szerszą sieć, nie ograniczając listy odbiorców jedynie do największych graczy pokroju Przymierza lub Hierarchii. Niestety pozostałych ciężej było powiązać z jakimikolwiek organizacjami. Salarianin stał nieco na uboczu, asari od czasu do czasu coś do kogoś mówiła, ale wyraźnie nikogo nie znała. Oprócz tego para turiańska i ludzka, którzy sądząc po wszystkim począwszy od mimiki, a kończąc na sposobie poruszania, można było przypisać do regularnych armii. Tylko dlaczego nie nosili mundurów skoro w teorii reprezentowali takie organizacje?
- Proszę o uwagę - doktor widocznie nie chciał wcześniej przeszkadzać w rozmowach zebranych, ale kiedy dalszą drogę zablokowały im masywne, okrągłe wrota, chyba uznał, że pora przejść do właściwej części pokazu. - Panie i Panowie, z wielką przyjemnością prezentuje wam przyszłość rynku zbrojeniowego.
Kiedy "zasłona" wreszcie ustąpiła, wszyscy mogli dostrzec jak niemal na zawołanie, unosi się masywne ramię, do którego zamocowano coś co zdecydowanie wyglądało jak broń. Wyraźnie różniąca od obecnie znanej, długością dorównująca karabinom snajperskim i jednolicie wąska. Nie licząc szczątkowej kolby i panelu sterującego, wyglądała raczej jak sama lufa, a nie kompletny egzemplarz. Na prośbę doktora wkroczyli do sporej wielkości pomieszczenia zbudowanego na planie koła. Korytarz biegł wzdłuż ścian, natomiast na środku, za szybą umieszczono podnośnik z bronią. Cała sala stanowiła tylko przedsionek, naprzeciw drzwi biegł bowiem długi na przynajmniej kilkadziesiąt metrów tor. Choć sami byli od niego odcięci, wspomniane przedłużenie sali, było połączone z pomieszczeniem po drugiej stronie szyby, widocznie pełniąc rolę obszaru testowego. Trzeba przyznać, że choć z pewnością projekt nie należał do najtańszych, Hehne-Kedar wykonało imponujący kawał roboty tworząc swoją siedzibę na terenie Equilor.
- To co przed sobą widzicie to w pełni sprawny egzemplarz broni ręcznej. Wstępna prezentacja odbędzie się w tym miejscu, dopiero później przejdziemy do drugiego pomieszczenia, gdzie udostępnimy państwu kilka modeli do przetestowania.
Już sama informacja, że nie będzie to tylko kolejny raczej nudnawy pokaz wywołała sporą ekscytację.
- Każda z obecnych tu osób doskonale rozumie jak funkcjonują obecnie powszechne akceleratory masy. O ile z pewnością oszczędne i praktyczne, producenci opancerzenia, do których my również należymy, stopniowo dościgają osiągnięcia tej technologii. Wkrótce powstanie więc zapotrzebowanie na produkt dysponujący znacznie większą siłą ognia.
Widać Hehne-Kedar wymyśliło sobie całkiem zgrabną strategię monopolizacji rynku. Wyeliminować swoją technologią poprzednie rozwiązanie, a następnie powtórzyć to ponownie, skutecznie wzmacniając swoją pozycję.
- Broń magnetyczna, jak sama nazwa wskazuje, wykorzystuje silnie zagęszczone pola magnetyczne, które wprawione w odpowiednie wibracje są w stanie nie tylko rozpędzić pocisk do znacznie większych prędkości, ale może zamiast to tłumaczyć, przejdę do rzeczy.
Podnośnik zareagował na jego słowa, kierując lufę broni w kierunku znajdującej się na przeciwnym końcu tej osobliwej strzelnicy sporej wielkości arkusz blachy. Nie minęła chwila, a karabin rozbłysł charakterystycznym błękitem. Dźwięk wystrzału był niesamowity, zupełnie jakby coś rozerwało na strzępy samą materię. Niebieska smuga popędziła w kierunku celu, chwilę później robiąc w niej zaledwie niewielką dziurkę. Widzowie musieli poczekać dodatkową sekundę nim fizyka dokona dzieła. Tor po którym mknął pocisk zapłonął żywym ogniem, a kiedy fala ciepła dotarła do celu, w arkuszu powstało wgniecenie przypominające uderzenie po kuli służącej do burzenia budynków.
Nie trzeba chyba wspominać, że mina doktora wyrażała czystą dumę.
- Zjawisko, którego byli państwo świadkami nazywamy falą magnetyczną. Pocisk wystrzelony z naszej broni jest dostatecznie szybki, że wywołane przez niego tarcie, doprowadza atomy do na tyle wysokich wibracji, by w rzeczywistości zaczęły płonąć
Taggart wcisnął jeden z przycisków na stojącym tuż obok terminalu i wtedy platforma z blachą podjechała bliżej. Już ze swojego miejsca doskonale widzieli, że kula przeszła na wylot, ale jeszcze bardziej niesamowity był fakt, że cel, w który trafiła miał dobry metr grubości.
- Jakieś pytania?
Wyświetl wiadomość pozafabularną