Tu trafiają rzeczy zapomniane i nieaktualne, jak dawne ogłoszenia czy zasady, które już dawno przestały obowiązywać.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

17 wrz 2014, o 21:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną Obrazek Faza lotu
Dzień 1
“People aren't rational. We're not thinking machines, we're - we're feeling machines that happen to think.” Sekcje statku warte uwagi
  • [td=505][b]POKŁAD 2[/b] [list][*] Centrum Informacji Bojowych [b]Gaston Sanghi[/b], [b]Winford Thoran[/b] [*] Centrum nawigacyjne [*] Centrum komunikacyjne [*] Kokpit [b]Vilmaya Mikheva[/b], [color=#008080]Dione[/color] [*] Śluza [*]Kajuta kapitana
[/td]
[td=505]POKŁAD 1
  • Stacja medyczna
  • Laboratorium naukowe
    Beldias Vashe
  • Mesa
    Garret Caldera Rosette Cayne
  • Kajuty
  • Łazienki
[/td]
[td=505]POKŁAD 0
  • Maszynownia
    Keneth Lien
  • Zbrojownia
  • Hangar
    Tobias Scofield, Lillian Zemke
[/td][/table][/i][/size][/list]

Najświeższe informacje
  • Dione: Kapitan Sanghi pragnął przekazać kilka wiadomości od reszty członków załogi, którzy potrzebują pomocy. Poniżej znajduje się lista.

    Beldias Vashe: Ochotnik potrzebny w laboratorium. Najlepiej sprawdzi się vorch, szybkie zdolności regeneracyjne w razie wypadków. Ktoś sprawny również zda egzamin. Nie do końca bezpieczne substancje.
    Keneth Lien: Dopiero wystartowaliśmy, ale jeśli w tym cyrku znajduje się ktoś mający jakieś pojęcie o technice, to trochę do zrobienia się znajdzie. Czekam w maszynowni.
    Lillian Zemke: Jak zwykle ktoś wywalił wszystkie moje rzeczy w hangarze. Jest tego trochę, przydałaby się pomoc z transportem i uporządkowaniem tego. Może być przy filiżance kawy, o ile Vil nie wychlała już całej.
    Rosette Cayne: Czy jest tu ktoś, kto może nam ugotować coś lepszego niż te syntetyczne, proteinowe gówna? Część mojego wyposażenia to jedzenie.
    • - Garret Caldera: On it.
    [/i][/size]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

18 wrz 2014, o 09:43

Obudziła się wcześnie. Nawet będąc skrajnie wyczerpaną, nigdy nie spała długo. Zwykłe przyzwyczajenie kazało jej wstawać wcześnie - tak jak na Asterii, gdy pomagała rodzicom wśród upraw i tak jak na Cronosie, gdzie jeśli nie wstała sama, to zwlekano ją siłą. I to nie tak, że była przez to niewyspaną. Nawet teraz, kładąc się przecież skrajnie wyczerpaną, po wczesnej pobudce nie czuła się źle. Szczerze mówiąc, czuła się nad podziw dobrze.
Chrząknęła cicho, wypełzając spod kołdry, którą musiała okryć się w jednym z sennych odruchów. Ziewnęła szeroko, przeciągnęła się leniwie i... Nie, to nie był hotel. Nie, to nie były wakacje. Rozwierając zesztywniałą, przez całą noc zaciśniętą na naboju dłoń, schowała pocisk do kieszeni (obiecując sobie, że znajdzie dla niej łańcuszek i w wolnej chwili przerobi go na wisiorek) i uaktywniła omni-klucz. Skoro już się obudziła, najwyższy czas na coś się przydać.
Spośród kilku krótkich komunikatów bez trudu znalazła jeden, wobec którego mogła się sprawdzić, tylko że... Wszczepka. Nie mogła pozbyć się od wrażenia konieczności dalszych ćwiczeń. Nie chciała zejść na obcą planetę mogąc pochwalić się opanowaniem - choćby i perfekcyjnym - jedynie podstaw. Chciała mieć pewność, że nawet w warunkach stresowych będzie w stanie zapanować nad Kestrelem... Nad sobą. Gotowanie - bo właśnie to było zadaniem, którego zamierzała podjąć się Jaana - musiało więc poczekać. Ritavuori szczerze tego żałowała - miło by było w końcu spożytkować umiejętności, jakich nabyła w tym krótkim czasie ośmiu lat danych jej na rodzinnej planecie - ale były w końcu jakieś priorytety.
Na śniadanie zjadła więc to, co zostało jej z kolacji - nie zamierzała iść do mesy, bo tam szczególnie trudno byłoby jej oprzeć się pokusie narzucenia fartuszka kucharki i udowodnienia, że mając lat szesnaście i tak nie miała na pokładzie kulinarnej konkurencji. Zdecydowała się jednak podziałać najpierw ze swoim umysłem i nie zamierzała dać sobie szansy na zmianę zdania.
Dotarłszy do laboratorium, nie stanęła na progu, tak jak poprzednio, lecz od razu weszła dalej, odszukując wzrokiem salariańskiego naukowca.
- Dzień dobry. - Kultura wymagała najpierw się przywitać, więc się witała. - Chciałabym... - odetchnęła głęboko. Panowanie nad wszczepką okazało się stosunkowo proste, wciąż jednak nie mogła pozbyć się pewnego niepokoju. - Chciałabym popracować jeszcze ze wszczepką.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

18 wrz 2014, o 12:32

Dawno nie przywitał z taką radością momentu swojego przebudzenia. Może chodziło o to, że w ostatnim czasie przeleżał już zbyt długo, ewentalnie o fakt, że wreszcie ponownie znalazł się w przestrzeni. Zamiast rozstrząsać ten niewątpliwy dylemat, jego uwaga powędrowała w zgoła innym kierunku. Podobnie jak prawdopodobnie u całej reszty wszczepka była tematem rozmyślań pilota przez jakieś 80% czasu. Nawet jeśli jego kontrola nad implantem była zaskakująca, wciąż brakowało mu tej pewności, która może plynąć tylko z faktycznego doświadczenia, a nie jednego sukcesu. Przez pierwsze pięć minut po prostu siedział i przeskakiwał między trybami - odbierał, nadawał, segregował. Skupiał się na subtelnych rzeczach, nie interesowały go podstawowe zastosowania, ale szczegóły, rzeczy które inni mogli pominąć. Badał jak daleki jest jego zasięg i jak może go powiększyć, sprawdzał czy przy odpowiednim skupieniu może wychwycić coś więcej, coś czego nie powinien zobaczyć? Emocje nie były tak czyste jak byśmy chcieli, na wzór złośliwego kodu niczym rzep czepiający się podstawowych algorytmów. Dopiero ta świadomość i nagłe burczenie w brzuchu sprawiło, że uznał poranne ćwiczenia za zakończone. Chwilę później spacerował już w kierunku mesy, jednocześnie aktywując omni-klucz i wysyłając powiadomienie do Kenetha, że zejdzie do niego jak tylko wrzuci coś na ząb.

W pomieszczeniu do którego trafił zastał dwie osoby, co było idealne dla jego małego eksperymentu. Całe to rozmyślanie na temat dodatkowego przekazu przy używaniu wszczepki, zmusiło go do zmiany podejścia. Zanim zacznie szpiegować innych, wolał upewnić się, że nikt w odpowiedzi nie zagląda do jego głowy. W tym celu potrzebował ścian, ba potrzebował murów. Wpierw wyłączył użądzenie, a nastepnie spojrzał na Rosette wyobrażając ją sobie w możliwie najbardziej niemoralnej pozie.
- Czołem załoga - rzucił z typowym dla siebie uśmiechem, kontynuując swoje podchody.
Nie wiedział czy jego logika była właściwa, ale to co właśnie robił powinno wysłać sygnał, który łagodnie ujmując ciężko było zignorować, przy czym ponieważ wyłączył nadawanie, nikt nie powinien patrzeć na niego mocno zgorszony. Wciągając swoją proteinową maź z zadziwiającym apetytem uznał wreszcie, że pora na lekką asymilację.
- Hej Garret, szybkie pytanie - skinął głową na mężczyznę chcąc zwrócić jego uwagę. - Wydajesz się być całkiem niezły w kontrolowaniu tej całej maszynerii - wypowiadając ostatnie słowa, postukał kciukiem w głowę, jakby dając do zrozumienia o czym mówi. - Jaki masz sekret?
Najlepiej było walnąć prosto z mostu. Zawsze istniała szansa, że ofiara takiego "ataku" od razu sie wycofa, ale wolał żyć z tym ryzykiem niż bawić w jakieś bezsensowne podchody.
- Podczas kalibracji nawet nasz szacowny doktor spanikował przy Jaanie, ale ty nie, to mi coś mówi - King z wolna odchylił się na swoim krześle i pokręcił głową. - Nie żebym nie rozumiał, w koloniach nie ma miejsca dla mięczaków.
Pewnie, że ostatnie zdanie miało na celu znalezienie wspólnego gruntu. Z tego co czytał w jego aktach, facet i tak przeszedł przez znacznie większe piekło. Koniec końców niezbyt zachęcający standard życia był jednak wspólnym mianownikiem wszystkich nowozakładanych ludzkich osiedli. Nowy początek mawiali, a potem zostawiali cię na środku nieznanej planety ze śrubokrętem w ręku. Gdyby nie to, że właśnie wciągał swój proteinowy kleik, pewnie by splunął.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

18 wrz 2014, o 20:01

Całe czuwanie vorchowi wyszło dość... średnio. Jak bardzo się starał, jak wielkim doświadczeniem w ów dziedzinie mógł się pochwalić to nie dało by się ukryć, że przez ostatnie 2 godziny odpoczynku nie było by zbyt trudne wepchnięcie mu sztyletu do nosa. Otwierając szeroko swoje czerwone oczęta, Pyrak ziewnął okrutnie i, strzelając głośno kręgami, zaczął zbierać swoje zabawki z podłogi, których ku jego dość popieprzonemu poczuciu zawodu nie miał okazji użyć.
- Może kiedy indziej. - Powiedział sam do siebie chowając tasak za pazuchę. Po zabezpieczeniu ów podręcznego przyrządu każdej gospodyni domowej, jeżeli ów gospodarstwo znajduje w najczarniejszym zadupiu galaktyki, kompletnie instynktownie i prawie bez żadnej kontroli jego dłoń po wędrowała za szyję, tam gdzie znajdować się miał ów wszczep. Pyrak go czuł. Jego tam nie powinno być i co jakiś czas musiał siłować się z wewnętrznym głosikiem w jego głowie każący mu usunąć to coś z siebie... a potem zarżnąć salarianina i przerobić go na podro...
- Cholera jasna. - Pyrak przerwał sam sobie w swoich makabrycznych rozmyśleniach. - Pyrak musieć zjeść w końcu coś normalnego, bo Pyrak faktycznie kogoś poszlachtuje. - Burknął sobie pod nosem, gdy wkład swój pistolet do kabury.

W miarę świeży i wypoczęty, z gnatem w kaburze i pustym brzuszkiem, Pyrak wkroczył do kantyny. Patrząc na ów kosmiczną kakę Pyrak prawie puścił pawia.
- Misja warta kupa kredyty. - Burknął zgryźliwie. - Z droga technologia... - Vorch po miział łyżeczką nieco ów breje. - A nie ma nawet mniej lub bardziej konkretnego żarcia. - Pyrak pieprznął pięścią w stół, a talerzyk z proteinowym szajsem wywalił się robiąc niezbyt znaczący bałaganik. Vorch odszedł od stołu, wciąż wspominając ekscesy po ostatnim posiłku i ruszył do wyjścia zastanawiając się trochę skąd wziąć coś lepszego do jedzenia. Jego pierwszym instynktem była stacja medyczna, a konkretniej kostnica. Jednak wtedy uderzył go fakt, że misja dopiero co się zaczęła i nikt nie zdążył się jeszcze przekręcić. Potem pomyślał czy czasem szef kuchni nie trzyma czegoś lepszego dla siebie, jednak prośba do załogi o kogoś kto wie co nieco o gotowaniu szybko usunęła taką myśl z jego głowy. Jedyne na co miał pomysł, to znalezienie sobie jakiegoś zajęcia do chwili, aż znajdzie coś lepszego do jedzenia. A w związku, że robota w maszynowni została już zajęta przez jednego z tych śmiesznych ludzików, kolejna wizyta u salarianina mogła by się skończyć w tej sytuacji dość nieprzyjemnie... dla salarianina, nie dla vorcha... i fakt, że zamiast robić za królika doświadczalnego w laboratorium Pyrak wolałby odgryźć swoją własną nogę sprawiło, że zostało mu tylko pomaganie w porządkowaniu jakiegoś dziadostwa w hangarze.

- Cześć. - Zarzucił do Lillian Zemke Pyrak wchodząc z niekrytym brakiem entuzjazmu do hangaru, pociągając leniwie nosem. - Pyrak przyjść pomóc z bałagan. - Rzucił rozglądając się po ów bajzlu, z którym przez kolejne parę godzin miał się zaraz zacząć użerać.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

22 wrz 2014, o 09:32

Jaana Salarianin krzątał się w najlepsze po laboratorium w chwili, w której podeszła do niego Jaana. Nie wyglądał na zbyt zdziwionego, nawet jeśli jego umysł pozostawał dla niej nieprzenikniony w tej chwili.
- Podobnie jak wcześniej. Rozluźnij się. Masz sporo czasu - poinstruował ją, kierując do jednego z łóżek i pozwalając jej położyć się na nim.
Podobnie jak za poprzednim razem, salarianin uaktywnił się w tle, jednocześnie pozwalając, by jego ciało zajęło się czymś innym. Był niczym obiekt kontrolny, na którym Jaana mogła testować swoje umiejętności. Po wejściu w błogi stan medytacji, spróbowała po raz pierwszy.

Jaana - zaawansowany < 40
0

Niestety, i tym razem wszczepka pozostała poza kontrolą Marjaany, która nie była w stanie odnaleźć rozwiązania dla swojego problemu. Im bardziej się starała, tym większą miała świadomość wymykania się jej z rąk kontroli nad Kestrelem.
Mogła podjąć jeszcze jedną próbę, lub dać spokój na dziś i zająć się czymś innym - to zależało już od niej.
Peter Mesa, jak zwykle, skąpana była w nieco większej ilości światła, przy znacznie bardziej przyjaznej atmosferze. Długi stół zajmowała jak na razie tylko Rosette, siedząca przy nim na krześle z kubkiem parującej kawy w ręku. O blat mini-kuchennego fragmentu sekcji opierał się za to Caldera. W prowizorycznej kuchence robiła się potrawa, o czym świadczyły stopniowo rozchodzące się wokół urządzenia zapachy.
Żadne z dwójki nie wyglądało na zgorszone. Nie ukazywało oznak odczytania myśli Petera, co mogło go utwierdzić w kwestii całkowitej kontroli nad wszczepką.
Mimo tego, po włączeniu się "do obiegu", nie był w stanie odczytać uczuć któregoś z dwójki. Każde się ukrywało, wysyłając jedynie szczątkowe informacje, które mógł odebrać Kestrel w mózgu Kinga.
Cayne uśmiechnęła się do nowoprzybyłego w geście powitania, Caldera jednak ograniczył się do skinięcia głową, jednocześnie pochłonięty robieniem sobie kawy. Kobieta zaprosiła Petera do zajęcia miejsca obok niej.
- To nie kwestia paniki. Raczej nerwowości - odrzucił dość obojętnym głosem, wyciągając kubek z parującą zawartością w postaci ciemnego płynu z wnętrza ekspresu do kawy. - Vashe ma wszczepkę najdłużej, ale to też najbardziej nerwowy członek naszego zespołu. To ta sama sytuacja w przypadku Kestrela.
- Mógłbyś rzucić kilka konkretów. Jak temperament ma coś wspólnego z urządzeniem? - włączyła się do rozmowy blondynka, wyciągając się nieco wygodniej w swoim krześle i wlepiając w Calderę zaciekawiony wzrok.
- Skoro ktoś jest nerwowy normalnie, to czemu nie może przez wszczepkę? Ona siedzi nam w głowach i udaje, że zawsze tam była. Wylej kroplę kawy w laboratorium i Vashe wywali cię w akompaniamencie wrzasków. Niewiele potrzeba do jego reakcji. Pewnie dlatego Jaana tak łatwo wyprowadziła go z równowagi.
Wzruszył ramionami, odkładając na moment kubek na blat i zerkając na w połowie gotowe leczo.
- Beldias zawsze opisywał to jako odruch. - odezwała się ponownie Rosette, ściskając w dłoniach kubek z powoli stygnącą kawą. - Jeden mózg informuje resztę, że pompuje do ciała takie i takie związki, wywołując taki i taki nastrój. Reszta odruchowo zaczyna robić to samo. Ciężko nad tym panować. - Westchnęła cicho, upijając pierwszy łyk i przenosząc wzrok na siedzącego obok Petera. - Mógłbyś już sobie to proteinowe gówno odpuścić, zaraz dostaniemy coś nieco bardziej zjadliwego. - parsknęła śmiechem, wskazując wymownie na Calderę.
- Ale w międzyczasie pogadajmy sobie o uczuciach - dodał ironicznie mężczyzna, samemu sącząc z wolna mocną kawę.
- To jest ciekawe. Na przykład kalibracja... Też mieliście te wizje? - spytała Cayne nieco ciszej, choć nie było ku temu powodu.
- Taa. Projekcje twojej własnej głowy, nie?
- Nie wiem... - kobieta mocniej ścisnęła kubek z gorącym napojem, a na jej skórze Peter dostrzegł gęsią skórkę. Caldera uniósł brwi, patrząc w jej stronę. - Były... dziwne. Obce. Nie przypominam sobie niczego takiego.
Wypuściła powietrze z ust po chwili oczekiwania, wbijając zamyślony wzrok w zawartość trzymanego przez nią naczynia.
- Ze snami jest podobnie - odrzucił po kilku sekundach Caldera, lecz nie wydawał się być zbyt przekonany co do tego.
Pyrak Hangar, do którego wkroczył vorcha, skąpany był w półmroku. Tuziny skrzyń ustawiono pod ścianami by nie zajmowały tak wiele miejsca na środku pomieszczenia, stąd przysłaniały blask wielu świateł. Dwójka ludzi od razu rzuciła się vorchowi w oczy - majstrujący przy pojeździe naziemnym technik, niewysoki mężczyzna o stosunkowo chuderlawej sylwetce, oraz stojąca znacznie bliżej wyjścia Lillian, którą Pyrak miał już okazję poznać. Stała przy jednym ze stosów skrzyń z datapadem w ręku.
- Pyrak. - bardziej stwierdzenie niż pytanie wydobyło się z ust kobiety w formie przywitania. - Myślałam, że zwerbował cię już Beldias do swoich eksperymentów - uśmiechnęła się wręcz przyjaźnie do vorcha, odwracając się w kierunku skrzyń. - Potrzebuję pomocy z tymi trzema. Dasz radę wziąć ze dwie na raz? Jakoś dociągnę do winy trzecią.
Skrzynie nie były zbyt duże, ustawione jedna na drugiej bez problemu mogły być objęte rękoma vorcha. Mimo wszystko, okazały się strasznie ciężkie. Tak naprawdę, naprawdę straszliwie ciężkie.
Pyrak zachwiał się prostując, a niemal natychmiast poczuł protesty własnych rąk.
- Preferuję fizyczne książki, a nie stosy datapadów czy terminali. Na takich wyrosłam. Wszystko to tyczy się protean i starożytnych imperiów ogólnie. Ciężko było wygrzebać te tomy, niektóre niestety były do znalezienia tylko wirtualnie. - westchnęła ostentacyjnie, chwytając jedną, ostatnią ze skrzyń z łatwością. Albo była lżejsza od reszty, albo Zemke była znacznie silniejsza niż na to wyglądała.
- Na pewno sobie poradzisz? Możemy spróbować wziąć to razem, lub na dwa kursy... - zaczęła, marszcząc nieco brwi przy patrzeniu na obciążonego vorcha.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

22 wrz 2014, o 11:47

Nie zamierzała się przemęczać, uparcie trenować aż mózg wypłynie jej uszami. Nie wychodziło? Przyjdzie następnego dnia, może wtedy będzie lepiej. W końcu mieli trochę czasu, nie musiała aż tak się terroryzować. Z westchnieniem wstała więc z łóżka, podziękowała salarianinowi za chwilę uwagi, zapewniła, że przyjdzie jutro i... Jak wiatr pomknęła do mesy. Za późno na śniadanie? Może zrobić drugie. Albo obiad. Co kto sobie życzył!
- Eee... Cześć. - Jako najmłodsza w ekipie, nie bardzo wiedziała, jak się witać. Z Peterem to wyszło jakoś tak... normalnie, że przeszła na ty. Ale tu było znacznie więcej ludzi, mających jakąś tam pozycję, obowiązki, renomę. Jak miała się do nich tak naprawdę odzywać?
Przystanęła nieopodal zgromadzonych, spoglądając to na Garreta, to na Rosette.
- Widziałam ogłoszenie, że... no... Potrzebujecie kogoś, kto umie gotować. Ja umiem. To jedna z niewielu rzeczy, które zdążyłam wynieść z domu - wydusiła wreszcie z siebie i uśmiechnęła się blado. - Posiłki na miarę pięciu gwiazdek to może nie będą, ale... - Wzruszyła lekko ramionami. Akurat tego, że umie przyrządzić coś lepszego niż posiłki syntetyczne, była pewna.
A swoją drogą, skoro był tu jeszcze King... Załogi nie chciała pytać, bo nie zamierzała wychodzić na tragicznie głupią, ale z drugiej strony, gdy każde wpadnie już w jakieś swoje zajęcia, mogła nie mieć okazji Petera złapać. Ostatecznie więc postanowiła zaryzykować osądzenie jej jako nieuka i wyciągnęła z kieszeni znaleziony nabój, pokazując go zebranym.
- Wiesz, co to jest? - pytanie zadała właściwie w kierunku Kinga, ale nie szeptała niekulturalnie i ostatecznie spojrzała także na pozostałych. - Znalazłam w szafce. Wygląda jak jakiś nabój, ale... Nie spotkałam żadnej broni, do której by pasował.
Nie miała pojęcia, o czym zebrani rozmawiali przed jej nadejściem. Wcięła się w ich dyskusję w chwili, w której nie dane było jej już czegokolwiek usłyszeć.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

22 wrz 2014, o 12:29

Musiał przyznać, że w pierwszej kolejności nie podejrzewał pozostałych członków załogi o bycie tak rozmownymi. Jakby nie patrzeć był najemnikiem, a to rzadko wzbudza zaufanie. Może chodziło o nadmiar kawy? Z tego co widział wszyscy żłopią ją na litry. Problem polegał na tym, że w tym tempie za jakieś 48 godzin ten magiczny stan będzie już tylko wspomnieniem. We flocie to zawsze był towar luksusowy, do którego dostęp mieli jedynie oficerowie albo osoby pełniące długie, czasem całodniowe wachty. Inaczej bardziej szkodziła niż pomagała - odwodnienie, zaburzenia koncentracji, bezsenność i tym podobne nieprzyjemności. Na szczęście King nigdy jej nie potrzebował. Nie żeby traktował swoje ciało jak świątynie, ale jakikolwiek nawyk był w jego odczuciu w najlepszym przypadku żałosny. Sam jeden miał, w końcu nikt nie jest doskonały. Jego ulubioną używką była adrenalia, co ma ten plus, że ludzkie ciało samo ją wytwarzało. Nie obawiał się więc toczenia piany z pyska bo nagle w kieszeniach zabrakło ulubionego specyfiku.
- Śmieszna sprawa zdać sobie sprawę, że tym co kontrolujemy w najmniejszym stopniu jest nasze własne ciało - kontynuował pochłanianie papki niewzruszony uwagą Rosette.
Widocznie jego mały eksperment okazał się fiaskiem, więc na pocieszenie mógł chociaż poruszyć kilka bzdurnie filozoficznych aspektów marnej, ludzkiej egzystencji. Jakby nie było śmieszna sprawa. Jesteśmy opanowani tak wielką manią odkrywania nowych rzeczy, że przestajemy naprawdę poznawać to co już mamy. Był ciekaw jak wiele czasu minie nim człowiek zrozumie jak w ogóle działa mózg. Bez tego takie projekty jak chociażby Kestrel bywały mocno nieprzewidywalne. Ich głowy nie mają włączników, każdy sam musi wypracować odpowiedni poziom kontroli. Problem polega na tym, że 95% naszej populacji nie przeszkadza bycie pasażerem. Dla biotyków nie była to kwestia wyboru, kontrola jest koniecznością. Spytaj kogoś jak aktywować odpowiednie partie układu nerwowego, a spojrzy na ciebie jak na idiotę. Potem spytaj go czy panuje nad swoim ciałem, a usłyszysz jedynie potwierdzenie. Co za absurd.
- Tak czy siak to ma sens, wpadając w gniew tracisz kontrolę nad wszystkim, wliczając w to mózgownicę - uśmiechnął się ponuro kończąc swój posiłek. W rzeczywistości w ten sposób nie nastroiły go tyle wyciągnięte właśnie wnioski, a pytanie dotyczące wizji. Tych nie rozumiał i choć wmawiał sobie, że lepiej było po prostu potraktować je równie poważnie jak zjazd po odpowiednio mocnych dragach, z jakiegoś powodu nie mógł odpuścić.
Na szczęście z konieczności zwierzania pozostałym, wybawiła go Jaana, która przybyła na miejsce oferując swoją pomoc w kuchni. Dobrze, że nie postanowiła zaszyć się w kajucie na cały lot. Kto jak kto, ale ona naprawdę mogła skorzystać z odrobiny towarzystwa. To co zaskoczyło go jednak jeszcze bardziej, było jej małe znalezisko.
- Patrzcie, patrzcie. Jeszcze nie dolecieliśmy do celu, a ty już wykopujesz antyki - zerkał to na nią, to na łuskę początkowo nie wiedząc w ogóle gdzie zacząć. - Tak, masz rację to nabój. Zanim ludzie odkryli pola efektu masy broń palna działała nieco inaczej. Pociski były znacznie bardziej złożone. Wypełnione odpowiednimi substancjami, a nie po prostu odcinane z bloku jak obecnie. Słyszałaś o prochu? Właśnie on znajdował się w środku. W trakcie wystrzału dochodziło do niewielkiej ekplozji, która rozpędzała nabój. Oczywiście z tego już nie postrzelasz, ale jak na mój gust to fajna pamiątka, więc lepiej nie spuszczaj jej z oka.
Ciekawe kto zostawił tu coś takiego? To nie tylko oryginalny wisiorek, kolekcjonerzy mogliby nawet za to zapłacić. Galaktyka jest pełna kretynów, którzy lubią wydawać kredyty na mniej interesujące rupiecie, więc czemu nie?
- Dobra, miło się gadało, ale zdaje się, że w maszynowni potrzeba rąk do pracy, a wolałbym żeby ten piękny okręt nie zaliczył stopa na środku trasy. Raczej nie mamy co liczyć na wsparcie techniczne jeśli do tego dojdzie - dołożył wszelkich starań by uśmiech, którym pożegnał resztę wyglądał odpowiednio radośnie, a potem powędrował do wyjścia, by ostatecznie wylądować w sercu samego okrętu. Ahhh dźwięk pracującej maszynerii zawsze błyskawicznie nastrajał go w ten właściwy sposób.
- Podobno ktoś potrzebował tu pomocy? - Rozejrzał się, szukając Kenetha, a w wypadku gdyby go nie znalazł, szybko zapuścił żurawia w każdy zakamarek. Nie żeby czegoś szukał, zwyczajnie chciał wiedzieć czym leci.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

22 wrz 2014, o 18:55

Vorch syknął z lekkim obrzydzeniem. Sama myśl zabawy w "pomoc naukową" budziła w nim nieprzyjemne odruchy.
- Powiedzmy, że Pyrak nie za bardzo być w nastrój by widzieć się z salarian. - Wyrzucił z siebie wzdychając rzucając swoim spojrzeniem na te wszystkie skrzynie. - A przynajmniej nie w takich okolicznościach jakich by chciał. - Dodał tym razem szeptem patrząc sobie tak na podłogę, wydając groteskowy dźwięk będący połączeniem plaśnięcia i szczęku zębów. Sama myśl o takim delikatesie wypełniał jego umysł niemile widzianymi w ów towarzystwie pokusami.

Pyrak stanął na dwoma skrzyniami i zmierzył obie z osobna swoim ciekawskim spojrzeniem. Nie uważał siebie za jakoś szczególnie silnego, jednak po powierzchownych oględzinach skrzynek nie powinno było być zbyt wielkim problemem.
- No co poradzić. - Westchnął obejmując dwie skrzynki i chwytają je pewnie zaczął się z nimi siłować. Jednak gdy te oderwały się ledwo kilka centymetrów od podłoża do Pyraka dotarł ich ciężar. Pod jego wpływem jego żyły się napięły świecąc delikatnie na czerwono. Pod wpływem ciężaru vorch wyszczerzył gniewnie swoje kły.

Książki. W dobie nowoczesnej technologii, ludzie nadal bawili się w marnowanie tyle materiału grzewczego na tworzenie książek o tak żałosnych możliwościach zapisu. Pyrak, mimo szukania wiedzy z różnych źródeł, nigdy się nie mógł do nich przekonać.
- Eh śmieszniej by być gdyby człowiek wolał też kamienne płyty. - Zażartował vorch wypuszczając ciężko powietrze z ust. - My vorcha woleć przekazywać wiedza ustnie i elektronicznie. Prościej.

Coś czuł, że lepiej nie próbować kozaczyć i brać obu skrzyń na raz. Z resztą nigdzie mu się nie spieszyło, więc nie było problemu, by rozłożyć to na dwie raty.
- Jak się człowiek nigdzie nie śpieszyć to można. - Rzucił obojętnie. - Z resztą Pyrak jeszcze upuścić i będzie musieć sprzątać. Pyrak nie lubić sprzątać. - Rzucił zarechotawszy sobie pod nosem.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

23 wrz 2014, o 20:58

Jaana & Peter Spostrzeżenie Petera spotkało się jedynie z przytaknięciem ze strony Rosette, jak gdyby przyjmującej to jako zakończenie tego tematu. W tej samej chwili pojawiła się w mesie Jaana, ponownie z lekkim brakiem pewności siebie, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie.
- Mi wystarczy cokolwiek. I tak będzie lepsze od potrawy Caldery. - zaśmiała się głośno, na co Garret zareagował wymierzając w jej stronę dłoń trzymającą kubek.
- Nie moja wina, że nie lubisz lecza. To podstawa - odrzucił natychmiast, kręcąc głową z politowaniem w wyraźnie ostentacyjnym geście.
- Chyba według twoich norm żywieniowych... No proszę, kula? - Cayne niezbyt płynnie zmieniła temat, zobaczywszy znalezisko Jaany, która potrzebowała pomocy z jego identyfikacją. Westchnęła przeciągle. - Czy tylko u mnie w szafce nie było nic?
- Wybrałaś sobie feralną szafkę. - wzruszył ramionami Caldera. Pożegnawszy się równie oszczędnym co przy powitaniu skinieniem głowy, ukierunkowanym na Petera, przeniósł swój wzrok na Marjaanę. - Więc, mojego obiadu pewnie nikt nie zje. Cayne zabrała ze sobą trochę mniej syntetycznego żarcia i składników, jakieś pomysły na potrawy? - odsunął się od jednej z szafek, co mogło wskazywać na to, że to w niej ukryto część składników spożywczych, z których Ritavuori mogła skorzystać.

Peter Dojście do maszynowni nie zajęło mu zbyt wiele czasu, odnalezienie w niej technika było inną kwestią. Maszynownia była zagracona, nawet na oczywiste normy na statkach kosmicznych. W niektórych miejscach walały się kable, w innych narzędzia. King nie miał poczucia, że znalazł się w tak ogromnym pomieszczeniu, jakim pomieszczenie techniczne było. Dopiero po chwili usłyszał huk spadających rzeczy i przekleństwo - kierując się alejkami między panelami i urządzeniami, dostrzegł wreszcie japończyka, którego szukał.
Mrucząc pod nosem przekleństwa, usiłował ułożyć do kupy część zawalających podłogę przedmiotów, zwrócony tyłem do Kinga. Dopiero po jego odezwaniu się dostrzegł jego obecność.
- I to jakiej - warknął pod nosem, prostując się i odwracając w kierunku Petera. - Choć nie miałem na myśli sprzątania tu. Nie wiem, jak można zostawić po sobie taki syf - dodał po chwili, oglądając się na nieco normalniej wyglądający teren w promieniu kilku metrów od niego, z którym zdołał sobie już poradzić. - Chciałem przyjść, obadać, przeprowadzić rutynowe kontrole i co? I okazało się, że statek wygląda może zajebiście z zewnątrz, ale maszynownia to jedno, wielkie gówno. Mam wrażenie, że ktoś go składał nie myśląc o tym, jak później mam tu pracować.
Westchnął z ironią, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Na cholerę mi bycie inżynierem, kiedy muszę tu sprzątać, żeby w ogóle móc pracować? Nienawidzę gnoju. Wszystko poustawiane na dziko, kto to projektował... - rzucił już bardziej do siebie, pod nosem, niż w kierunku Kinga. Dopiero po chwili odchrząknął, jak gdyby zdając sobie ponownie sprawę z jego obecności i zmienił ton na nieco mniej podburzony. - Nie zdążyliśmy nawet wykonać kontroli systemów innych niż podstawowe. Jeszcze się pluli, że musimy startować tu i teraz, że statek jest sprawdzony. Jak sprawdzali go ci sami ludzie, którzy projektowali dostęp do jego systemów, to spisuję testament - mruknął, ocierając drobne krople potu z czoła rękawem dłoni. - Podstawa działa. Lecimy i polecimy, ale nie zabieram się do pracy nad czymkolwiek innym póki nie będę miał ogarniętego miejsca pracy. Czytałem, że jesteś technikiem, ta? Możesz się tym zająć. Albo mi pomóc, cokolwiek. I tak to nie ja powinienem to robić, tylko ten głąb Scofield, ale woli się pobawić nowym samochodem - prychnął, odwracając się bokiem do Kinga i zlustrował krytycznym wzrokiem ślad na jednym ze stanowisk, który łudząco przypominał odbicie mokrego od spodu kubka, które zdążyło już wyschnąć.
Pyrak Lillian najwyraźniej nie przeszkadzało stanie w miejscu i trzymanie tego pudła, co niemal potwierdziło przypuszczenia o małej jego wadze. Wzruszyła ramionami na jego słowa, przestępując z nogi na nogę, wciąż czekając aż ruszy z nią do windy.
- Nic nie zastąpi siedzenia nad książką. Może jestem wychowana w zbyt starym stylu - odrzuciła jedynie stosunkowo obojętnym głosem, przynajmniej w stosunku do tego tematu. Przeniosła wzrok na moment w kierunku pojazdu, zza którego dobiegł dziwnego rodzaju huk, odbijający się echem od ścian hangaru, lecz szybko wróciła spojrzeniem w kierunku vorcha. - Sprzątanie bywa uspokajające. W twoim przypadku pewnie by się to przydało. Nie chciałabym być z tobą połączona kiedy wpadasz w ten swój szał - rzuciła jedynie i, odwróciwszy się do niego tyłem, ruszyła w krótką drogę do windy.
- Dlaczego ta podróż musi potrwać tak długo? Mam wrażenie, że urodziłam się do misji jak ta - westchnęła głośno, łokciem stukając w panel otwierający drzwi przywołanej na dół windy. - Proteańskie archiwa! I to jak strzeżone, jak trudno dostępne... Wątpię, żeby to był przypadek. To nie mógł być przypadek! Pomyśl, co mogą tylko w sobie chować, skoro tak ciężko jest wydostać z nich cokolwiek... - kontynuowała rozmarzonym głosem, wchodząc do windy wraz z bardziej obciążonym Pyrakiem, który, choć porzuciwszy jedną ze skrzyń, zaczął już czuć poddane wysiłkowi ręce. - Technologie? Militaria? Coś, czego przeciętny proteanin nie mógł wiedzieć ot tak? A może najbardziej wartościowe informacje odnośnie ich kultury? Nie, to wątpliwe... - winda zatrzymała się poziom wyżej, a Lillian niemal natychmiast, wciąż trajkocząc, ruszyła korytarzem w kierunku kajut. - Może więcej informacji o innych rasach? Badanych przez nich, w pełni samodzielnych...? Och! Dione!
Nagłe przerwanie przez nią monologu wywołane było stojącą na środku korytarza niebieskowłosą. Syntetyk patrzył się na wprost swym typowym, nieobecnym wzrokiem, nie zareagował jednak na okrzyk Collins. - Masz może dla mnie artykuły, o które prosiłam? Próbowałam sama się do nich dostać, ale najwyraźniej przeciętny zjadacz chleba nie ma na co liczyć w takiej kwestii...
Syntetyczne ciało ani drgnęło, na moment jedynie skupiając swój wzrok na dwójce stojącej przed nią.
- Przepraszam, niski priorytet zadania. Polecono mi skupić się na przygotowaniach do odlotu - odrzuciła spokojnym i standardowo wyzutym z emocji głosem, pozwalając, by jej wzrok znów się rozmył.
Zemke w tym czasie odwróciła się do Pyraka i, bez ostrzeżenia, wpakowała mu swoje pudło na jego skrzynkę. Vorcha odczuł to dość... boleśnie. Z szokiem zauważył, że wcale, ale to wcale trzymana przez kobietę skrzynka nie ważyła tyle, co piórko.
- Moja kwatera to ta obok, jeśli nie chcesz czekać to możesz je już tam zanieść i skoczymy po resztę - przeniosła swoje skupienie na stojącą przed nią, lecz wyraźnie ją ignorującą syntetyczkę. - No dobrze, ale już odlecieliśmy, prawda? Możesz to zrobić teraz? Dla ciebie to pewnie kwestia minuty...
- Nie teraz. Za czterdzieści siedem minut dostarczę ci dane. - padła natychmiast odpowiedź i ciało zajmowane przez SI ruszyło przed siebie, kierując się do windy.
Zemke zmarszczyła brwi, obserwując, jak Dione powoli ją wymija i rusza w swoją drogę. Skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej i wydęła usta, jak gdyby obrażona.
- To już nawet SI nie ma dla mnie czasu, naprawdę? Co ona może mieć tak ważnego, że szukanie głupich artykułów nie może jej zająć któregoś tam procesu...
Po raz kolejny tego dnia westchnęła i ruszyła zrezygnowana w kierunku kajut, by dopilnować, że skrzynie znajdą się na swoim miejscu. - No, to wracamy po jeszcze jedną i to by było na tyle. - uśmiechnęła się, ponownie zaskakując przyjaźnią w stosunku do Pyraka, który był powodem stworzonego przez nią zamieszania jeszcze kilka godzin temu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

25 wrz 2014, o 11:25

- Bah. - Burknął vorch ruszając za nią ze skrzynką w łapach. - Raczej nic nie zastąpić dobra opowieść. Jak Pyrak być mały to bardzo lubić słuchać opowieści łowców. - Przez ułamek sekundy Pyrak poczuł nostalgie o tych jakże urokliwych wieczorach przy ognisku, gdy łowcy wymieniali ze sobą informacje o okolicy w formie niezwykle interesujących opowieści i bajek. Temat dość szybko zszedł na dość poważny problem, który jak się okazało nikt nie wziął pod uwagę kiedy zapraszano Pyraka do tego eksperymentu. Vorch zachichotał ponuro wpatrując się wciąż w stojącą przed nim kobietę.
- Lepiej dla człowiek, żeby Pyrak nie miał powody do złoszczenia się. Chociaż z drugiej strony Pyrak nawet ciekawy jak Krwawy Szał vorcha wyglądał by u ludziów. - Rzucił półżartem, półserio rechocząc serdecznie. - Ciekawe czy też się zaczynacie świecić.

Pyrak westchnął głęboko kiedy w końcu dość jednostronna rozmowa zeszła na tor protean i samej misji. Widać, że był to jej konik, bo zaczęła o tym trajkotać jak najęta. Gdyby vorch tylko mógł to wzruszył by ramionami, jednak tym razem musiał ograniczyć się do westchnięcia i przewracania oczyma.
- Było by śmiesznie, gdyby tam być coś starego i złego. - Zarzucił, chcąc nieco zmienić tok ów dyskusji. - Może jakiś antyczny stwór, może jeden z Pożeraczy Światów. Kto wie hehe. - Vorch odniósł się do jednej z wiele starych bajek przekazywanych sobie przez najstarszych członków jego rasy. Były one jednak tak głupie, że mówiąc to Pyrak nie był w stanie pohamować się od chichotu.

Gdy na horyzoncie pojawiła się ów intrygująca maszyna Pyrak nie mógł się oprzeć chęci wpatrywania się w nią. To o czym człowiek z nią rozmawiał nie wiele go interesowało. Co by Pyrak dał by móc pogrzebać w czymś takim. Jego rozmyślenia zostały nagle przerwane przez nagłe szarpnięcie w jego ramionach. Najwyraźniej jego ładunek zwiększył się dwukrotnie. Vorch sapnął wyraźnie chybocząc się na lewo i prawo, próbując złapać równowagę. Już stojąc w miarę prosto spojrzał w stronę syntetyka, który kierował się w swoją stronę. Pyrak wręcz instynktownie chciał zaspokoić swoją ciekawość i ruszyć dyskretnie wraz za nią. Jednak zważywszy na to, że miał tu robotę do wykonania i prawdopodobnie z tym wszczepem w sobie raczej trudno było by mu się skradać za kimkolwiek. To też w chwili gdy kobieta była zajęta naburmuszaniem się na robota Pyrak załączył paluszkiem na swoim Omni kluczu wezwanie do swojej sondy z poleceniem by dyskretnie śledziła syntetyka.

Pyrak doniósł skrzynki do miejsca przeznaczenia i spoglądając w stronę w którą odszedł syntetyk podrapał się za uchem. Ten krótki moment rozmyślań nad tym co ona ma zamiar robić został przerwany przez subtelne burknięcie z jego własnego brzuszka.
- Ojoj. Pyrak dalej głodny. - Westchnął sobie noskiem. - No nic. Pyrak żreć potem. - Nie dając się złamać ochocie na jakieś świeże mięsko Pyrak wziął dupę w troki i ruszył za kobietą po ostatnią skrzynkę.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

25 wrz 2014, o 19:06

Omiatając wzrokiem pomieszczenie, które uchodziło za maszynownie Peter nie był w stanie powstrzymać przeciągłego westchnienia, dającego upust jego niewypowiedzianemu rozczarowaniu na widok tego co właśnie obserwował. King mógł sprawiać wrażenie lekkoducha, który wszystko ma gdzieś pomiędzy parą pośladków, ale tak naprawdę nie znosił burdelu i dlatego zawsze utrzymywał wokół siebie porządek. Widocznie ktoś tutaj wyznawał inną filozofię.
- Zgadza się, technikiem, nie sprzątaczką - wzruszył ramionami po raz już chyba setny w trakcie ostatnich kilku dni i zazgrzytał zębami. - No ale jeśli mamy tu pracować to nic nie poradze, trzeba jechać z koksem.
Popisując się znajomością przedpotopowych zwrotów - bo kto do cholery wiedział w dzisiejszych czasach czym jest koks? - pochylił swoje szacowne jestestwo i chwycił dwa klucze. Następnie wyprostował sylwetkę, podrzucając jednocześnie oba i chwytając ponownie. Popisy, żarty i sztuczki cyrkowe przecież muszą być.
- Rozchmurz się Bud i podstaw jakąś skrzynkę z narzędziami, zaczniemy od nich, potem ogarniemy przewody. Chwila, moment i pokład będzie błyszczeć.
Złapał oba klucze jedną ręką i w swoim stylu "klepnął" Japończyka w ramie, omal nie pozbawiając go całkowicie równowagi. Prawdę powiedziawszy to liczył, że to jego psioczenie było tylko pokazówką. Ot próba nieudolnego pokazania jakim to jest wiecznie niezadowolonym z niczego burakiem. Skoro ktoś zbudował ten okręt, musiał być w stanie wejść w każdy zakamarek, a skoro konstruktorom się udało, to czemu im by nie miało? Nie żeby korytarze serwisowe kiedykolwiek oferowały zbyt wiele przestrzeni, ale skoro on mógł przeciskać się nimi w świętej pamięci Nomadzie, to jakiś azjatycki kurdupel może i tutaj.
- W międzyczasie możesz mi powiedzieć co to cudo ma pod maską. Nie miałem okazji przejrzeć specyfikacji, a bez tego może być trochę ciężko - Peter bynajmniej nie planował się ociągać, więc porozrzucane narzędzia znikały z podłogi w zadziwiającym tempie. - Załatwimy to szybko, a jeszcze odhaczymy kontrolę podstawowych systemów. Niech przynajmniej napęd i podtrzymywanie życia nie nawalą. W przypadku reszty, zawsze można jakoś łatać, zakładając, że nagle nie brakuje tlenu.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

26 wrz 2014, o 10:05

Gdy tylko trafił się temat, którym mogła się zająć, Jaana potrafiła zapomnieć o całym świecie - szczególnie wtedy, gdy był to temat znacznie przyjemniejszy od laboratoriów, eksperymentów czy walki (tak, dziewczyna nadal nie przepadała za jakąkolwiek agresją, choć gdy przychodziło co do czego, musząc trzymać w dłoniach broń zamiast widelca chyba nie cierpiała aż tak bardzo). Gotowanie przypominało jej te kilka szczęśliwych lat, jakie zdążyła spędzić w domu, u boku rodziców. Życie w koloniach rolniczych nie było lekkim i zapewne nie aż tak przyjemnym jak stosunkowo beztroska egzystencja w mieście, Jaana jednak wiele by dała, by wrócić na Asterię.
Tymczasem zajrzała do wskazanej przez Garreta szafki, by zorientować się, co ma do dyspozycji. Jakieś mięso? Ser? Przyprawy? Mrożone warzywa? Wszystko było ważne, jeśli miała wymyślić coś nie tyle zjadliwego, co po prostu dobrego. Zajmując się więc przeglądem zawartości szafki, jednocześnie przypominała sobie wszystko to, czego uczyła ją matka. Była świetną kucharką, Jaana nie dorastała jej do pięt. Ale coś umiała. Minimum, dzięki któremu można było się w miarę smacznie wyżywić.
- Mogłabym zrobić chyba jakąś zapiekankę... - mruknęła ni to do Caldery, ni to do siebie, nurkując w szafce. - Albo może jakiś makaron w sosie... - Wszystko zależało od tego, jaki ostateczny efekt przyniesie przeszukanie szafki, w każdym razie, Jaana była skłonna postawić tym razem na kuchnię włoską. Och, jasne, ona jej tak nie nazywała - nie była we Włoszech, a geografia Ziemi była jej bardziej niż obca - tym niemniej wspominane dania faktycznie do tego działu należały.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

28 wrz 2014, o 19:28

Pyrak Kajuta, do której wszedł Pyrak, a zajmowana przez Lillian, pozornie nie wyróżniała się niczym od pozostałych. Mimo wszystko bez problemu rozpoznał jej kąt - najbardziej zawalony, z otwartymi szafkami, z których wypadały przedmioty z powodu braku miejsca. Położywszy dwie, z trudem doniesione skrzynie, wracał do korytarza i stanął w drzwiach naprzeciw idącej do niego Zemke.
- Możesz sam skoczyć po drugą skrzynię? Zacznę wypakowywać już te i zaoszczędzę trochę czasu - posłała w jego kierunku uśmiech i zręcznie prześlizgnęła się przez próg.
Pyrak, posławszy wcześniej sondę za Dione, nie miał więc nic innego do roboty jak skoczyć z powrotem do hangaru.
Na korytarzu nie było już syntetyka, jak i nikogo innego. Przywołał więc windę i bez problemu, sprawnie przedostał się na ostatni pokład. I tutaj niewiele się zmieniło - Tobiasa nie było już widać, gdyż stał za pojazdem, po drugiej stronie hangaru, lecz o jego obecności świadczyły odgłosy pracy.
Skrzynia czekała na swoim miejscu, aż Pyrak ją weźmie w swoje ręce. Okazała się być równie ciężka co poprzednia, co tłumaczyło problemy, jakie vorcha miał przy próbie podniesienia obu naraz. Ruszył w drogę powrotną krokiem nieco chwiejnym, z uwagi na fakt, iż jego ręce nie zdążyły jeszcze odpocząć po dźwiganiu poprzedniego ładunku.
Oczekiwanie na zjazd windy tym razem się dłużyło, choć gdy wreszcie otworzyły się drzwi, w środku nie było nikogo. Radząc sobie z wciśnięciem odpowiedniej opcji w panelu, Pyrak rozkazał metalowej puszce na ruszenie z powrotem, na wyższy poziom. Od razu przed sobą dostrzegł zajętego czytaniem danych na datapadzie Winforda. Niestety, on nie zauważył jego. Obciążony vorcha nie zdążył zrobić uniku i poczuł uderzenie pędzącego na oślep, czarnoskórego nawigatora. Ceną zachowania równowagi było upadnięcie na ziemię skrzyni.
- Przepraszam - rzucił tylko dość obojętnie nawigator i ruszył dalej, ignorując bałagan, jaki zrobił.
Skrzynia pod wpływem zderzenia z ziemią otworzyła się, a z wnętrza wysypała się część zawartości. W głównej mierze Pyrak nie znalazł tam nic ciekawego - ot, znowu datapady, dezodorant, nieznane mu elementy, niewyglądające na posiadające jakąkolwiek wartość. Jego uwagę natomiast po chwili przejęła jedna rzecz - małe urządzenie, którego przeznaczenia domyślił się w momencie wzięcia go do ręki. Nieraz widywał reklamowane Wzmacniacze mocy do pistoletów, nie dane mu było jednak w obecnej chwili takiego posiadać. Wyglądał na dopiero co kupiony - w doskonałym stanie, niepoturbowany również przez upadek skrzyni. Kusił vorcha, który musiał jednak pamiętać o tym, że jego ewentualna kradzież mogła zostać dostrzeżona, nawet w tym momencie, choć nikogo na korytarzach nie było po zniknięciu Winforda w windzie. Decyzja należała jednak do niego.
Peter Lien przytaknął na słowa Petera, choć nie wyglądał na tak przekonanego. Mimo wszystko, od razu powrócił do roboty, którą było nieco mniej godne jego zawodu sprzątanie.
- Niewiele ciekawego. Nie jest to cud techniki, ale dorzucili nam parę rzeczy żebyśmy nie czuli się jak podróżując w cywilu - wzruszył ramionami, przerzucając sobie przez ramię fragment ze sterty części o bliżej nieokreślonym przeznaczeniu, który wylądował na stosie "rzeczy niepotrzebnych". Na szczęście Peter nie znajdował się w polu rażenia. - Standardowo silnik fuzyjny, pancerz na jeden strzał i dwa działka GARDIAN do względnej obrony. Przynajmniej wrzucili nam porządny reaktor fuzyjny, nie musimy się martwić o brak energii. A było blisko gdy widziałem tonę sprzętu, którą wnosili tu dla doktora - dodał po chwili, nie precyzując, czy chodzi mu o Garreta, czy Beldiasa - oboje pasowali do tego tytułu.
King za to, po ogarnięciu porozrzucanych w okolicy narzędzi, powoli ruszał nieco wgłąb pomieszczenia, by ostatecznie zająć się podłogą w miejscu nieco odgrodzonym przez panel sterowania od siedzącego w kącie Kenetha.
- Systemy podstawowe już sprawdziłem. W teorii wszystko to zrobiła Dione, ale w takich kwestiach tylko idiota zaufa innej osobie. Wolę mieć pewność, że wiem na czym stoję - dobiegł Petera głos Liena, nieco zagłuszany przez nagły huk przerzucanych, metalowych elementów.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Po kilku minutach przerzucania śmieci ze sterty na stertę, do rąk Petera trafił zestaw dwóch, idealnej jakości płyt wykonanych z, wnioskując po ich ciemnoszarej barwie, wolframu. King szybko wydobył z pamięci kilka informacji na ten temat - bardzo elastyczny i łatwy w obróbce, a przy odrobinie węgla zamieniał się z ciągliwego w twardy i kruchy. Mógł go wykorzystać na wiele sposobów, a płytki były łatwe do przechowania w jego szafce.
Następny czas upłynął dwójce na rozmowie. King stracił poczucie czasu, z czasem jednak coraz trudniej było mu się prostować. Maszynownia nie była mała, ale za to mocno zawalona niepotrzebnymi śmieciami. Po kilku godzinach udało mu się zmienić ten chaos w dwie, większe sterty przeróżnego śmiecia, które w głównej mierze były do wyrzucenia. Podobnie zrobił też Lien.
- No, jak dla mnie to tyle. Jestem cholernie głodny - odezwał się, lustrując wzrokiem ich dzieło. Na omni-kluczach obu jawił się komunikat o zaproszeniu na jedzenie, wysłanym przez Cayne, co było dobrym znakiem dla Petera, świadomego jej sceptycyzmu względem gotowania Caldery. - Czas na obiad - dodał po chwili, jednocześnie uruchamiając swój komunikator i wstukując wiadomość.
Jaana Cayne praktycznie położyła się na stole, wyciągając szyję by zerknąć na otworzoną przez Jaanę szafkę - a raczej sprawdzić, jak wygląda jej wnętrze.
- Makaron w sosie brzmi dobrze! - rzuciła natychmiast, powodując u Caldery parsknięcie śmiechem - zapewne na własną potrawę.
Ritavuori znalazła w środku potrzebny jej makaron i kilka, przeróżnych rodzai sosów w proszku. Ser, zioła, bolognese, słodko-kwaśny - mogła wybierać w kuchniach świata ściśniętych w postaci zmielonych warzyw działających pod wpływem wody. Caldera wskazał jej również kompaktową zamrażarkę, w której znalazła typowo ziemskie przysmaki - przywiezione oczywiście przez Rosette. Oprócz mięsa, zamrożone i nafaszerowane chemikaliami by utrzymały jak najlepszą świeżość i smak warzywa również trafiły w jej ręce. Wciąż jednak było to lepsze niż proteinowa papka.
Jaana miała sporo czasu na swoją własną magię. Towarzysząca im dwójka osób nieustannie prowadziła rozmowę, wplatając dziewczynę do niej - po godzinie nie czuła się już tak niezręcznie jak na samym początku. Mesa wypełniona była śmiechem Rosette i cudownymi zapachami, które szybko przyciągnęły do mesy Winforda. Małomówny, skusił się jednakże na leczo, do którego jedzenia zabrali się wraz z Garretem. Pozostało go jeszcze na kilka porcji, Cayne jednakże czekała wytrwale aż Jaana skończy gotowanie obiadu - gdy nareszcie się to dokonało, Ritavuori dostrzegła w oczach kobiety błysk.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

28 wrz 2014, o 20:34

Sprzątanie było równie mozolne, jak za każdym razem kiedy człowiek się go podejmuje. Wiedział, że jak galaktyka długa i szeroka, można znaleźć wśród jej mieszkańców skrzywienie na każdą okazję, ale był niemal całkowicie pewien braku w tej grupie radości płynącej z porządków. Co jest zasranym paradoksem, bo nikt nie lubi żyć w syfie. Ewentualnie właśnie dlatego tak wielu samozwańczych filozofów nazywa świat mrocznym miejscem, bo czasem trzeba robić to na co nie ma się ochoty. Naprawdę, niektórzy powinni czasem po prostu zamknąć mordę.
Informacje przekazywane mu przez Kenetha nie były zbyt przydatne, ale może wynikało to z faktu, że nie był nawet w małym stopniu tak doświadczonym technikiem za jakiego się uważał. Dobry inżynier ma w dupie listę systemów. Dla niego ważna informacja to taka, że kiedy przy nagłym wytracaniu prędkości wszyscy srają po gaciach odmawiając pacierz, to nic więcej jak tylko niewielka fluktuacja energii wywołana chwilowym przegrzaniem systemów chłodzenia. To po prost coś więcej niż praca. Okręt jest jak żywa istota. Możemy wiedzieć co siedzi w naszych bebechach, ale z jakiegoś powodu King potrafi miotać ludźmi kiwając palcem, o czym pozostali mogą tylko pomarzyć. Kiedy tak wiele układów współpracuje ze sobą w pozornej symbiozie, cała masa nieoczekiwanych rzeczy tylko czeka na swój moment.
- Dzięki za informacje. Dla pewności rozejrze się jeszcze w okolicy. Jak sam mówiłeś, pewne rzeczy lepiej sprawdzić samodzielnie - tłumiąc swoje przemyślenia, dorzucił do wypowiedzi nawet uśmiech.
Prawda była taka, że zwyczajnie nie miał apetytu na okrętowe przetwory. Wcześniej pochłonął ich dość by starczyło na zaś, a jeśli Jaana okaże się nagle garnkowym cudotwórcą, cóż, każdy ma czasem pecha. Dodatkowo ten okręt był chyba pełen idiotów, którzy lubią rozrzucać tu i tam cenne przedmioty. Materiały ukryte w kieszeniach spodni były tego najlepszym dowodem.
- Idź śmiało, zaraz do was dołącze - spławił technika i dopóki ten nie zniknął z pola widzenia, udawał, że jeszcze coś przestawia, układa, jak zwał tak zwał.
Zostając w maszynowni sam, zabrał się do prawdziwej pracy. Podstawowa maszyneria nie napawała go obawami, więc spokojnie ją pominął, ale systemy statku wciąż były dla niego tajemnicą, czego zbytnio nie lubił. Między algorytmami kalibracyjnymi uzbrojenia, a awioniką zupełnie nieświadomie błądził dość długo, by ostatecznie dotrzeć do kajuty kiedy wszyscy smacznie już spali. Niedługo potem sam padł jak zabity.

O dziwo wcale nie przeszkodziło mu to jednak we wstaniu jako jeden z pierwszych. Początkowo planował wrócić do maszynowni i kontynuować swoją robótkę dla Kenetha, ale skoro wczoraj zaczął grzebać w mózgu okrętu, równie dobrze mógł pójść dalej tą drogą. Bez dłuższego zastanowienia powędrował pomóc Dione, oczywiście przy okazji nawiedzając mesę.
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

29 wrz 2014, o 14:28

Gdy wpadła w wir pracy, trudno byłoby ją od roboty oderwać, dobrze więc, że nikt nie próbował. Działanie w kuchni nie przeszkadzało jej, oczywiście, w rozmowie - gotując makaron, krojąc drobno warzywa czy przyrządzając sos całkiem naturalnie poddała się dyskusji z pozostałą obecną w mesie dwójką, dziwiąc się przy tym, że mogła wcześniej bać się kontaktu z załogą. Osiem lat zaszczucia i brak jako takiej edukacji w dziedzinie kontaktów międzyludzkich sprawiały, że obawiała się na zapas - zupełnie niepotrzebnie. Gdy wreszcie kuchenne czary-mary zostało dokonane i na stole pojawiły się talerze z porcją makaronu obficie zalanego sosem dla każdego chętnego na degustację, Jaana padła na krzesło wymęczona (bo gotowanie naprawdę zmęczyć potrafi!), ale zadowolona. Zdaje się, że przyrządzenie obiadu to świetna droga na wkupienie się w łaski załogi. Zajadając swoją porcję, co i raz zerkała na swych towarzyszy, a widok zadowolenia na twarzy Cayne był w tym momencie naprawdę bezcenny. Gdy wieczorem umościła się w łóżku, jeszcze przez chwilę spoglądając w sufit, Ritavuori mogła z czystym sercem przyznać, że przyszłość wcale nie wygląda tak źle, jak wyglądała na początku.

Kolejny dzień zaczęła podobnie jak poprzedni - wstając wcześnie (choć i tak później niż poprzednio) i mknąc do laboratorium. Tym razem nie bała się tego, co ją czeka, za to zmagała się z rosnącą z każdą chwilą determinacją. Przecież musiała się kiedyś nauczyć! To nie może być tak trudne, po prostu... Przegapiała coś ważnego, jakąś wskazówkę, jakąś oczywistą podpowiedź, jak panować nad wszczepką, jak się nią posługiwać. I choć miała jeszcze trochę czasu na to, by odkryć to, czego na razie nie dostrzegała, to ona chciała już, teraz. Własna bezsilność doprowadzała ją do szewskiej pasji.
Gdy więc ponownie stanęła na progu laboratorium, witając się z salarianinem, na jej twarzyczce odmalowany był wyraz zacięcia. Nie to, żeby planowała tu zakwitnąć i uparcie ćwiczyć, ale... Musiała próbować. Nie katować się próbami, ale po prostu ćwiczyć. Kiedyś wyjdzie, nie?
Tak jak poprzedniego dnia, tak i teraz na pracę nad sobą i pozyskaną wszczepką zamierzała poświęcić tylko część dnia, resztę czasu przeznaczając na kolejną pracę. Z kim? Jasne, że z Calderą. Po wczorajszym urzędowaniu w mesie poza nim i Cayne nie umiała sobie wyobrazić lepszego towarzystwa, w którym mogłaby spędzić dzień.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

29 wrz 2014, o 19:05

- Ale bajzel. - Pyrak gwizdnął przeciągle omiatając ściany kajuty swym wzrokiem. Niczym dziecko w sklepie z zabawkami rzucał ciekawie okiem na wszystkie intrygujące szafeczki, które nieszczególnie skutecznie zamknięte kusiły vorcha. - Coś Pyrak się zdawać, że przydała by się mała inwentaryzacja, bo magazynek być chyba przepełniony. - Pyrak odstawił skrzynki na miejsce i zaczął skąpo ocierać o siebie swoimi dłońmi. - Chociaż nie. Pyrak mieć przynieść ostatnia skrzynka. Eh, peszek. - Pyrak nadął policzki i z nieco zawiedzioną miną ruszył w stronę windy.

- Nie przeszkadzać sobie. - Rzucił vorch mijając kobietę. Z dłońmi założonymi za głową maszerował sobie, podgwizdując sobie melodykę, którą nasłuchał się jeszcze na Cytadeli w jednej z wielu niezwykle wolnych wind.

W hangarze było bardzo przyjemnie. Gdyby miał być tak miło pusty, prócz Tobiasa kręcącego coś za tą niezwykle seksowną maszyną, przez całą drogę to nie miał by nic przeciwko, gdyby tu się wprowadzić ze swojej zapyziałej kajuty. Pyrak zmierzył hangar wzrokiem z lewa na prawo, z góry i pokiwał głową z uśmieszkiem na ustach.
- Fajna miejscówa. - Burknął sobie pod nosem. - Gdyby tylko nie kręcić się tu tyle głupich ludźów.

Uzbrojony w ostatnią skrzynkę, która jak się okazało, nie chciała pójść na łatwiznę vorchowi. Ta też swoje ważyła, no ale co poradzić.
- Jeszcze ta i jedzonko. - Zarechotał podnosząc skrzynkę, wypuszczając ciężko powietrze z ust. - No malutka, choć do wujka. - Pyrak pod wpływem nowego ciężaru wyszczerzył kły i z dość kwaśną miną ruszył w stronę windy. Sama elewator nie stanowił większego wyzwania dla jego niezwykle zręcznej stópki. Vorch nieco chwiejąc się w posadach, z obiema dłońmi zajętymi przez skrzyneczkę, wydał polecenie wstukując je nogą w interfejsie windy.

Tak sobie idąc względnie beztrosko, jak to vorch, z pakunkiem w rąsiach w stronę jego przeznaczenia rzucona mu została kłoda pod nogi na jego drodze życia, by ten nie myślał że mu za miło. Przez głupiego człowieka Pyrakowy skrzyneczka rozpieprzyła się po podłodze. Już Pyrak miał fuknąć na niego, już miał mu pogrozić szponiastym palcem, jednak ów szkodnik wyszedł mu z poza zasięgu satysfakcjonującego opieprzu.
- Głupi, czarny ludź. - Syknął złośliwie wpatrując się o maluteńki burdelik jaki mu się tu stworzył. Kupa różnorakiego gówna rozsypała się po podłodze i żadne nawet nie próbowało zaciekawić Pyraka.
- Co my tu mamy. - Pyrak przykucnął i zaczął wyłapywać śmieci ze skrzynki jedno po drugim. - Śmieci, śmieci, co to ma być?, śmieci, śmieci, śmie... uuu a to co?

Pyrak dostrzegł bardzo interesujący przedmiocik, który od razu zgarnął całą jego uwagę.
- Hej maleńka. - Szepnął delikatnie wyciągając dłoń by ów urządzonko chwycić. - A co taka ślicznotka robić na taka podłoga? - Pyrak w dość specyficzny sposób zaczął masować znalezisko palcami. Z chwilą gdy koniuszki palcu zetknęły się tym to już wiedział z czym ma do czynienia. "Pyrak zawsze chcieć takie." - Zachichotał rozglądając się na lewo i prawo za wścibskimi oczyma. Przez bardzo krótko chwilkę Pyrak zastanawiał się co z tym zrobić. Z jednej strony głupio tak okradać w pierwszym dniu. Jednak z drugiej znalezisko było nadzwyczaj kuszące. "A pierdolić." - Pyrak wzruszył ramionami wsuwając ów "cosik" do kieszeni. "Najwyżej Pyrak powie, że znalazł na podłodze."

Po oddaniu skrzynki do miejsca przeznaczenia głód po raz kolejny zaczął doskwierać vorchowi. Pyrak bardzo nie chciał o tym myśleć, przez cały dzień wypierając się tego czego pragnął jego brzusio. Jednak wszystko ma swój koniec, a w szczególności post u vorcha.
- Pyrak chcę jeeeeść. - Jęknął sunąc wolnym krokiem w stronę mesy. Żarcie tam było paskudne, ale co poradzić? Jeść coś trzeba.

Kolejny dzień zaczął się podobnie - vorch próbował czuwać nocą, wyczekując czegokolwiek, przysnął sobie na ostatnie parę godzin, rano czuł się jak gówno... głodne gówno. Strzelając sobie kośćmi kręgosłupa Pyrak szedł sobie powolutku w stronę mesy, przeglądając sobie w Omni-kluczu zabawy na dziś jak również zbierał dane, które zdobyła dla niego jego sonda.
- Ciekawe gdzie się ona teraz rozbija... O robota w maszynowni wolna. - Vorch przyspieszył nieco swój marsz. Kto wie czy znowu ktoś mu tak fajnego przydziału nie zwędzi z pod nosa. - Ale wpierw jedzonko. - Kolejny posiłek nie był zbyt ciekawą perspektywą, ale ostatecznie lepsze to niż nic.
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

30 wrz 2014, o 15:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Faza lotu
Dzień 2
Peter Poprzedniego dnia, Lien przytaknął na słowa mężczyzny, pozostawiając go samego w maszynowni, sam na sam z systemami. Sprawdzenie podstawowej funkcjonalności statku, wraz z jego ogólnymi specyfikacjami, zajęło Peterowi trochę czasu, jednakże, poza spokojem wywołanym świadomością o wszystkim, co potrzebne, nie przyniosło mu wiele. Wszystkie dane prezentowały się okazale - nie było problemów z jego uprawnieniami do przeglądania tego. Systemy pracowały w normie i nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. King mógł położyć się spać, świadom tego, iż następny dzień ma przynieść kolejną pracę.

Drugi dzień lotu mężczyzna rozpoczął jako jeden z pierwszych. W jego kajucie Cayne, opatulona kilkoma kocami, spała w najlepsze. Jedynie Mikhevy, już (a może wciąż?) obecnej na swoim stanowisku, w jej posłaniu nie było.
Mesa była pusta. Cisza na całym pokładzie przerywana była jedynie uspokajającym rytmem pracującej w tle maszynerii, do którego każdy załogant z czasem się przyzwyczajał. Mimo wszystko, po przejściu na pokład drugi i wejściu do Centrum Informacji Bojowych, Kinga przywitała nieco większa ilość ludzi, oraz sporadyczne, urywane rozmowy.
Obecni w środku ludzie w postaci kapitana i nawigatora stali w lekkim odosobnieniu od obecnego przy jednym ze stanowisk syntetyka. Prowadzona przez nich rozmowa nie wydawała się, mimo wszystko, dotyczyć obecności Dione - urwała się jednak po podejściu do kapitana Petera.
- Wcześnie wstałeś - zauważył Sanghi, unosząc lekko brwi. Czarnoskóry mężczyzna stojący obok, widząc nadejście jednego z załogantów, jedynie odwrócił się do własnego stanowiska i zajął pracą nad bliżej nieokreślonym zagadnieniem. - Dione już czeka - westchnął lekko, zerkając na syntetyczkę, niezdającą sobie sprawy z ich rozmowy na jej temat.
- Holtz, ze swoim strachem przed w pełni autonomicznym syntetykiem, pozbawił ją możliwości wykonywania decyzji. Ma uprawnienia, ale potrzebuje mojej autoryzacji - kontynuował, nie czekając, aż King spyta o swoją rolę w tej pracy. - Stwierdziła, że nasze skanery są przestarzałe i wymagają modernizacji. Potrzebuję technika, który mógłby mieć na nią oko. - mówiąc to, jak gdyby zorientował się, jak źle to zabrzmiało i odchrząknął, nie dając jednak poznać po wyrazie własnej twarzy, że tak jest. - To SI, zdolna kierować tym statkiem jak marionetką. Skoro nawet jej własny twórca jej nie ufa, ja tym bardziej nie zamierzam. Udzieliłem autoryzacji tobie, będziesz podpięty do systemów. Jeśli zobaczysz cokolwiek dziwnego w jej zachowaniu, wyrwij jej wtyczkę.
Posługując się przenośnią na koniec swej wypowiedzi, Gaston skinął głową jak gdyby w akcencie kończącym i oderwał wzrok od stojącego przed nim mężczyzny.
Po podejściu do syntetyka, ten uniósł głowę i przeniósł spojrzenie na nowego gościa. King mógłby przysiąc, że wyraz twarzy Dione był niemalże wymowny. Wiedział jednak, że to nie prawda. Jej mimika obejmowała stałą, ograniczoną liczbę kombinacji.
- Ulepszenie skanerów dalekiego zasięgu jest zalecane przez brak szczegółowych informacji odnośnie układu 6303 Mrigashirsha - wyjaśniła niemal od razu, bez względu na to, czy King zadał pytanie, czy też nie. Najwyraźniej została poinstruowana by coś takiego zrobić. - Możemy zacząć?
W chwili, w której to Dione i Peter otrzymali uprawnienia pozwalające im błądzić po wszystkich systemach statku, syntetyk niemal natychmiast pogrążył się w wirtualnym świecie. Obserwujący jej działania z boku King widział, które podzespoły znajdują się w polu jej manewru, które modyfikuje, a które nie. Mimo jej szybkich reakcji, wciąż było to zadanie czasochłonne, toteż mężczyzna mógł spożytkować część czasu na swój sposób - mając dostęp do wszystkich informacji odnośnie statku pod ręką, choć przez ograniczony czas.
Jaana Ponownie jak poprzedniego dnia, Ritavuori zaczęła spędzanie swojego wolnego czasu od laboratorium. Salarianina tym razem w nim nie było - dziewczyna znalazła go, oczywiście na chodzie mimo wczesnej pory, w przedsionku między centrum medycznym a jego pracownią, gdzie kalibrował aparatury przy znajdujących się tam łóżkach. Oczywiście pozwolono jej na pozostanie w ciszy, z lekko wyczuwalnymi falami obecnego niedaleko umysłu zajętego pracą Beldiasa.
Stan medytacji przyszedł tym razem szybciej. Z większą determinacją, mózg Jaany pracował, usiłując rozwikłać dręczącą go zagadkę - pogodzić jeden ze swych elementów z resztą, niczym skłócone rodzeństwo, z którego jedno odmawia posłuszeństwa.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Tym razem się udało. Marjaana niemal mogła sobie wyobrazić tę komiczną, zapalającą się nad jej głową żarówkę. Czuła się jak po rozwiązaniu zagadki, której odpowiedź miała przez cały czas tuż przed jej nosem. Bojąc się natychmiastowego zapomnienia rozwiązania, przećwiczyła to kilka razy - wyczuwając te zmiany, umysł Vashe nieco wzmocnił swój sygnał, jak gdyby w odpowiedzi. Nareszcie była w stanie to zrobić.
Następnym, co Jaana uznała za swoje zadanie, było udanie się do centrum medycznego. Bez względu na to, czy obrała drogę przez łączący je z laboratorium przedsionek w postaci sali operacyjnej, czy zwykły korytarz, wreszcie trafiła na miejsce. Większość ze znajdujących się tu łóżek zawalona była opakowaniami i większymi pudełkami. Szafki ustawione rzędem przy ścianach pozostały otwarte. Przy jednej kupce przedmiotów stał Garret.
Mężczyzna uniósł wzrok w chwili, w której drzwi otworzyły się z sykiem i stanęła w nich znana mu dziewczyna. Przywitał ją uśmiechem.
- No proszę, ta, która ukradła mi danie dnia swoim makaronem - parsknął śmiechem, powracając do przerzucania odpowiednich pakunków, które zdążył podzielić już sobie na cztery sterty. - Już myślałem, że po gotowaniu pójdziesz pomóc sprzątać Lienowi, o ile nie ogarnął się do tej pory. Lepiej dla mnie, że wolisz pomagać tutaj - wyprostował się, przeciągając i sięgnął po proteinowego batona, których na szafce przy łóżku leżało sześć. - Zaopatrzenie medyczne przyszło w osobnych paczkach, ale przy ładowaniu tego na pokład każdy wszystko pomieszał. Ostatecznie adrenalina wylądowała koło tabletek na zgagę. Łatwe zadanie, ale cholernie czasochłonne. Trzeba to jakoś posegregować.
Chętny był, by pokazać Jaanie, co na jakie kupki trzeba odkładać, a później do których szafek wpakować. Niektóre leki wymagały odpakowania, inne trzeba było schować do lodówek. Mimo wszystko, Caldera nie pytał jej, czy wie, gdzie powinno się co znajdować. Ritavuori ze swoich niezbyt miłych doświadczeń kojarzyła, jak wyglądało to na różnego zastosowania salach. Mimo wszystko, wśród przedmiotów nie znalazła narządów chirurgicznych. Pyrak Dzień Pyraka zaczął się od wiadomości na komunikatorze i sterczącej nad nim, połyskującej sondy, wydającej z siebie na tyle ciche bipnięcia, by to nie one były przyczyną jego przebudzenia się. Wiadomość niejako sprawiła, że vorch poczuł się nieswojo - czyżby to Lillian zorientowała się, że zabrał jej modyfikacje? Jak się jednakże okazało, nadawcą była Dione.
  • Twoja sonda towarzyszyła mi całą noc. Sugeruję sprawdzenie jej oprogramowania, może to być usterka.
Po zaspokojeniu swojego głodu, vorcha udał się do maszynowni, w której to po poprzednim dniu panował względny porządek. Mimo wszystko, pod ścianami wciąż znajdowały się dwie, sporawe kupy głównie bezużytecznych części, choć znaleziony przez Pyraka mężczyzna okazał się nie zwracać na nie największej uwagi.
- Vorcha technik? - odezwał się na przywitanie, marszcząc przy tym brwi. Jego omni-klucz był aktywny, tak jak i panel, przy którym stał i, najwyraźniej, majstrował. - Przynajmniej ktoś się zgłosił. Kapitan polecił ciebie i Kinga, coś w tym musi być. - westchnął cicho, spuszczając wzrok ponownie na aktywne na własnej ręce, połyskujące na pomarańczowo urządzenie. - Jest kilka rzeczy do zrobienia. Główne systemy zostały już sprawdzone, zostało jeszcze zaglądnięcie w resztę, co może być trochę nudne. I rutynowy objazd statku. Na razie usterki nie ma, ale może zawsze pojawić się jakaś przez uszkodzenie mechaniczne. Podzielimy się, po prostu powiedz mi co wolisz załatwić. - powrócił spojrzeniem w kierunku Pyraka, najwyraźniej oczekując szybkiej decyzji.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Pyrak
Awatar użytkownika
Posty: 331
Rejestracja: 7 gru 2012, o 21:15
Miano: Pyrak
Wiek: 7
Klasa: Inżynier
Rasa: Vorch
Zawód: Szabrownik/Konstruktor
Lokalizacja: Fadeless
Kredyty: 6.875

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

30 wrz 2014, o 18:20

Pyrak nadął nieco policzki widząc, że jego zaufany towarzysz-rzyszka-coś nie przyniósł mu nic ciekawego.
- Co to ma być? - Pyrak z niedowierzaniem spojrzał w Omni klucz. - Nawet jednego pliku video?! - Vorch jęknął spoglądając sondzie prosto w oko.
- Bip bibibip bibibip. - Odpowiedziała mu drwiąco sonda nie robiąc sobie nic z jego groźnych słów. Pyrak chwycił pewnie ją obiema dłońmi i nieco przybliżył ją nieco do swojej twarzy.
- Głupia Kulka. Eh gdyby Pyrak tylko znaleźć w końcu jakieś porządne SI na wzór... - Sonda najwyraźniej poczuła się urażona, jeżeli w ogóle to było możliwe. Zamiast "wybipać" kolejną odpowiedź, która zrozumieć potrafił tylko Pyrak, mechaniczny twór wystrzelił drobne wyładowanie elenktyczne prosto w oko vorcha.
- Ała! - Jęknął Pyrak odrzucając sondę i chwytając się za obolałą twarz. - Ty mała... - Warcząc groźnie pod nosem spojrzał nieruszonym okiem prosto na latającą kule, która zdawała się nadzwyczaj rozentuzjazmowana swoim wybrykiem. - Bardzo śmieszne! - Burknął.

Maszynownia jak maszynownia - pełna słodkich i pięknych maszyn aż proszących się, żeby vorch sobie w nich pogrzebać. Mijając kolejne na drodze do kolejnego cyca, który mu przydzieli kolejnego, pasjonującego questa, Pyrak nie mógł się powstrzymać od zębatego uśmiechu.
- Przyjemności potem. - Skarcił sam siebie, by choć trochę się skupić. W tym momencie dostrzegł intrygująco kupę w zasadzie niczego tak sobie leżącej i nic nie robiącej. Od razu ona go zainteresowała , zważywszy na to jakie fajne frykasy znalazł wczoraj.

Oczywiste było, że kolejny człek na tym statku najwyraźniej pierwszy raz w życiu widział vorcha. I jak zawsze musiał wypalić odpowiednio głupie pytanie w stylu "Jesteś vorchem?". Pyraka czasem to drażniło, ale wtedy zwykle zdawał sobie sprawę, że w podobny sposób sam traktuje nie-vorchów.
- Chciało by się quariana, co? - Z założonymi dłońmi na biodrach, vorch pokiwał z politowaniem głową patrząc na pana Lien. - Widać my być dziś na siebie skazani. - Pyrak zarechotał parszywie, patrząc mu na ręce. - No to w co się dziś bawimy?

Po krótkim zastanowieniu postanowił wybrać obchód. W ten sposób legalnie można było sobie się kręcić jak smród po gaciach i, udając że się coś sprawdza, wypatrując jakiś szabrów. "Pyrak geniusz".
- Hmm. - Vorch mruknął masując się po brodzie, udając wielkie zastanowienie. - Pyrak chyba wybrać obchód. Pyrak bardzo zainteresowany żeby zobaczyć wasza piękna maszyneria. - Zełgał.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Battle Theme - Bloodlust Theme I wish I could invoke some better part of me. I know I'm s'posed to be all "the one", but I have too much fun killing everyone! Obrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

1 paź 2014, o 08:03

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Peter King
Awatar użytkownika
Posty: 708
Rejestracja: 27 lut 2013, o 23:05
Wiek: 33
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Człowiek renesansu
Lokalizacja: Illium
Status: Freelancer, ex-sierżant Przymierza. Cerberus go nie lubi, bo ukradł im statek. Uważany za zmarłego.
Kredyty: 35.877
Medals:

Re: [PRZESTRZEŃ KOSMICZNA] Endeavour

2 paź 2014, o 10:16

Kolejny dzień przyniósł kolejną szansę na wczucie się w rytm z jakim pracował cały Endeavour. Choć może brzmieć to jak jakaś fanaberia rodem z prehistorycznej epoki ziemskiego romantyzmu, dla Kinga sprawy miały się nieco inaczej. Pilot operował na instynkcie, uzupełniając nim luki w opanowanej teorii i przeszkoleniu. Z tego powodu wychwytywał takie subtelności. Czytal ludzi, podobnie jak całą otaczająco go elektronikę. Czasem dźwięk modułu chłodzenia mówił więcej niż komunikat wyświetlany na pulpicie. Wszystko posiadało fasadę, za którą usilnie skrywało prawdę i o ile zawsze można podobnie jak większość całkowicie to zignorować, lepiej nieco się wysilić, dowiadując rzeczy, o jakich istnieniu nawet nie pomyślano.
Centrum operacyjne okręt było idealnym do tego miejscem. To właśnie tu podejmowane są wszystkie decyzje na pokładzie. Można zaobserwować jak reaguje kapitan i jak wyglądają inni w jego obecności. Lojalność bywa tak ulotną rzeczą, że King nie mógł doliczyć się przypadków buntu pierwszego oficera, czy innego wysokiego rangą członka załogi. Nie żeby miał zaraz wybierać stronę, ale popłaca być po prostu zorientowanym.
- Czasem mi się zdarza kapitanie - odparł w zasadzie mimowolnie tytułując Gastona. Ku jego niezadowoleniu, dekada spędzona w armii wbiła mu pewne rzeczy zbyt głęboko do głowy, by miał od tak o nich zapomnieć. - Bez obaw, będę miał na nią oko.
Nieufność wobec Dione niezbyt go zdziwiła. W tej części galaktyki nikt zbytnio nie przepadał za rzeczami, których nie rozumie. Podobnie sprawa miała się z potencjalnie owładniętym pragnieniem wymordowania orgnicznego życia syntetykiem. Biedna zielonowłosa znajdowała się gdzieś pomiędzy tymi dwoma biegunami co zbytnio nie pomagało. Peter wciąż nie wyrobił sobie opinii w tym temacie, więc póki co go ciekawiła, a jak przystało na chorobliwie ciekawską osobę, musiał rzucić okiem na to i owo. Ulepszenie kolejnego kluczowego systemu brzmiało jak piękny pretekst, ostatecznie skaner to sprzęt, jego oprogramowanie może być oczywiście ulepszone, ale skala nie jest zbyt porażająca, by zaraz robić z tego priorytet. Z drugiej strony skoro nie lecieli z nadświetlną, ewentalne odczyty nie byłyby w żaden sposób zakłócane, co tworzyło jakiś sensowny argument. Koniec końców King kolejny raz nie mógł jednoznacznie zdecydować.
Wchodząc do systemów postanowił więc nieco zaszaleć. W pierwszej kolejności skopiował sygnaturę Dione, w ten sposób mógł śledzić terminal, z którego korzystała, a nie co faktycznie robiła. Jakby nie patrzeć był teraz na jej terenie i nie łudził się, że ma tu jakąkolwiek przewagę. Następnie zabezpieczył wszystkie systemy poza nawigacyjnym tak by potencjalnie syntetyk nie miał do nich dostępu. Sforsowanie ich nie powinno być dla niej problemem, ale celem było tu raczej uzyskanie informacji, że w ogóle usiłuje wyjść poza programy, którymi planowała się zająć. Kiedy już skończył wrócił do swojego zadania z poprzedniego wieczora, czyli prześwietlania każdego potencjalnie ryzykownego systemu, z tą jednak różnicą, że wzbogacając swoje poszukiwania o sygnaturę Dione. W ten sposób powinien być w stanie przynajmniej ocenić rozmiar wprowadzanych przez nią modyfikacji.
Nie żeby szukał czegoś niepokojącego. Skoro mają być z nią w polu, wolał raczej nie znaleźć niczego i przekazać szczęśliwe nowiny reszcie załogi, tak by przestali dla odmiany srać po gaciach na jej widok.
Przy okazji postanowił trochę pogrzebać jej w głowie. Otworzył kolejne okno komunikacyjne bezpośrednio z zabawką Holtza i wysłał prosty komentarz: profil - Cayne. Nasza mała Rosette to jedyna osoba, do której Dione zwraca się po imieniu i pilota interesowało dlaczego. Był więc ciekaw czy podrzuci mu coś poza znanym mu już życiorysem. No i dodatkowo jeśli będzie miała więcej rzeczy do roboty, większa szansa, że opuści nieco gardę, ułatwiając Peterowi jego małe szpiegowanie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
You called down the thunder, now reap the whirlwind.ObrazekObrazek[center]Theme Obrazek Voice Obrazek Outfit Obrazek Armor Obrazek NPC Obrazek GG: 7393255[/center][/size] Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Archiwum”