Nie powiedział już nic więcej czując, że wcale nie musi tego robić. Iris zdawała się doskonale widzieć, jak dobrze w towarzystwie innej kobiety bawi się Rodriguez i chociaż nie było w tym niczego zdrożnego, to każdy inny mężczyzna w ten sposób nie rozmawia z inną kobietą. Widocznie faktycznie musieli się znać od dawna, czyż nie?
Howard podprowadził ją do baru a zapach cytryny zmieszany z aromatem uwalniającej się od dwójki siedzącej przy barze tequili od razu mógł zaatakować nozdrza. Diego podniósł się ze stołka i stanął jak na dżentelmena przystało naprzeciwko Howarda wciąż nieznacznie uśmiechając się do Iris.
- Proszę Rodriguez, jest uparta, masz szczęście. Pani Crimson… - ukłonił się i zniknął w tłumie, zapewne niesiony kolejnymi pilnymi sprawami zajmowania się swoimi damami do towarzystwa. Fakt, że zapamiętał nazwisko Lex wcale nie wróżył niczego dobrego. Diego tylko odprowadził go wzrokiem, po czym przeniósł spojrzenie na Iris. Może troszeczkę zbyt zamglone spojrzenie, chyba było dość alkoholu jak na dzisiejszy wieczór.
- Jak się bawiłaś? - zapytał wskazując jej stołek między sobą a Lex, tak, aby nie czuła się odizolowana siadając gdzie indziej. – Wyglądał na zadowolonego aż nazbyt. Naprawdę sprawdziłby się, jako poduszka na moje miecze…
Muzyka faktycznie cicho pobrzmiewała wśród gwary przetaczającej się przez główną salę person. Co chwila ktoś zerkał w ich stronę i jakby dłużej zawieszając spojrzenie już nie tylko na Rodriguezie i Iris, ale zdecydowanie na Alexis. Pewnie zastanawiając się, co taka kobieta jak ona robi w ich towarzystwie i czuje się tutaj całkiem swobodnie. Diego z kolei przyglądał się przez moment pustej butelce a potem kolorowi własnego garnituru. Mrugnął oczami.
- Iris, zamówić ci coś? Wino? Drinka? Może naszą tequilę, dobra była – uśmiechnął się od ucha do ucha błagając w duchu wszystkich bogów galaktyki, aby radna nie miała do niego pretensji o ten malutki stan upojenia. Nie można było powiedzieć, że Diego był upity. Raczej zdrowo muśnięty alkoholem na tyle, że przeszła mu ochota na mordowanie Howarda. W każdym razie Rodriguez doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje dookoła i poza lekko zamglonym spojrzeniem i naturalnie zapachem tequili nie sposób było się zorientować, że cokolwiek tutaj przed chwilą pili. – Lex, a ty? Coś jeszcze sobie życzysz mocniejszego?