24 wrz 2014, o 18:53
- Przecież nie powiedziałem, że jesteś rodowitą Brazylijką czyż nie? – uśmiechnął się opróżniając kolejny kieliszek. Musiał przyznać, że Alexis szybko połapała się zarówno w sposobie picia jak i szybkości pochłaniania kolejnych kolejek. Chyba zamówić trzeba będzie zaraz kolejną butelkę. Podobało mu się to. – W Rio można spotkać ludzi nawet o jaśniejszej skórze niż twoja. Nie powiedziałem, że się tam urodziłaś, nie wspomniałem, że twoi rodzice byli Brazylijczykami, ale to nie oznacza, że nie mogliśmy się razem wychować.
Diego nie znosił rozmawiać o swojej przeszłości, nie chciał mówić o tym Iris a co dopiero obcej tyle, co poznanej niedawno kobiecie. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że będzie musiał Lex co nieco przybliżyć, aby nie pogubiła się całkowicie w zeznaniach. Miała rację, Iris mogła wrócić w każdej chwili i zadawać przy okazji niezobowiązujące pytania. Nie pomyślał o tym.
Kolejny kieliszek, cytryna przestała być już kwaśna a smak soli już w ogóle mu nie przeszkadzał. Z każdym kolejnym coraz więcej ziarenek lądowało dookoła na blacie i spodniach Rodrigueza. Czyżby zaczynał być lekko wstawiony? Fakt faktem czuł już przyjemne ciepło wewnątrz organizmu a wieczór tak naprawdę jeszcze na dobre się nie rozpoczął.
- Z pępka się pije wódkę. Zwykłą plebejską wódkę, która potrafi zeszmacić człowieka – chyba i on zaczął powoli odstawać swoim zachowaniem od atmosfery panującej dookoła. Ciężko było stwierdzić, czy to wina swobodnie zachowującej się Lex czy przepysznej tequili. – Tequila to nie jest zwykła wódka. Pierwszy sposób to zamiana soli na cynamon a cytryny na pomarańczę. To, co teraz pijemy do Blanco, sposób, o którym ci mówię nazywa się Oro.
Akurat na tym Rodriguez znał się dużo lepiej niż na winie, z tym, że rzadko kiedy miał okazję pić z kimś tak mocny alkohol. Zazwyczaj kończyło się na kilku lampkach wina lub szampana z Iris, albo jednej szklaneczce whisky w biurze. Dzisiejszy wieczór zdecydowanie przypadł mu do gustu, zwłaszcza ze względu na fakt posiadania mocnego towarzystwa do picia. Musiał przyznać, że w tej kwestii Lex mogłaby uchodzić za latynoskę.
- Drugi sposób… - zaczął nie będąc pewnym czy akurat powinien o tym wspominać czy nie. W końcu wzruszył ramionami i zbliżył się nieco bardziej do, Crimson aby mogła słyszeć, co ten do niej mówi. – Lizana tequila. Powinnaś posmarować moją szyję sokiem z cytryny, wypić kieliszek a potem zlizać cytrynę.
Powiedział to bardziej w ramach ciekawostki niż jakiejś propozycji. Chociaż pewnie gdyby nie fakt, że był z Iris można by było to za takową uznać. Już nie raz sobie powtarzał, że był sobą i nieraz tego po prostu nie kontrolował.
- Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto by się martwił? Proszę cię, widziałaś jego. Spójrz na mnie – zakręcił kieliszkiem zaraz przed swoim nosem i wyprostował się. Nie bez powodu w końcu dawał się uwieczniać na billboardach. – Jeśli chodzi o nas… W sumie nie zastanawiałem się nad tym wcześniej, wolę działać spontanicznie. Ale masz rację, należałoby ustalić pewne oczywiste fakty. Wychowaliśmy się razem w Rio, byłaś moją bliską przyjaciółką straciłem rodziców, to pomogłaś mi wyjść z tego. Brzmi zbyt płaczliwie? Trudno… Och daj spokój, coś się wymyśli jak coś.
Uśmiechnął się i wypił kolejny kieliszek tequili. Smakowała wybornie.
Nie powiedział niczego, nie spodziewał się wcale, że Iris od tak rzuci Rodrigueza tylko dla kilku jego słów. Niemniej coś gdzieś w środku jego olbrzymiej osoby się zagotowało. Spojrzał jedynie swoim wygłodniałym spojrzeniem na osobę radnej. Pieprzony Rodriguez miał naprawdę cholerne szczęście, na które w mniemaniu Howarda wcale nie zasługiwał. Biznesmen tylko pokręcił głową.
- Nie zostawisz go. Jego chciałaby mieć każda, ja to wiem. Nie jestem przystojny jak on, nie mam takiej gadki jak on. Ale uwierz, także potrafię wiele zaoferować.
Stanął tak blisko niej, że mogła poczuć się niekomfortowo. Nie staje się tak blisko kogoś, kogo nie traktuje się z chorym zainteresowaniem. Gdyby mógł pewnie teraz przycisnąłby ją do barierki nie przejmując się niczym. Tak jak zrobiłby to Rodriguez. Dopalił do końca cygaro wyrzucając je przez taras i przez chwilę obserwując jak iskrzący niedopałek leci na sam dół. Ciekawe czy spadnie komuś na głowę?
- Nienawiść? – roześmiał się szczerze. Owszem była między nimi rywalizacja, ale byli także partnerami w biznesie. To, że Diego przedstawiał Howarda, jako tego, który chce mu dorównać wcale nie musiało być całkowitą prawdą. A przynajmniej warto było poznać punkt widzenia z drugiej strony. Tym akurat grubas chciał się chyba koniecznie podzielić, skoro już jej uwaga skupiła się na nim. – Jesteśmy dorośli, mogę czuć do niego urazę, mogę faktycznie toczyć z nim, jak to ujęłaś, niezdrową rywalizację. Próbuję cię ostrzec i naprawdę nie mam w tym żadnego interesu.
Mogłoby się wydawać, że faktycznie mówi szczerze i nie ma w tym żadnych podtekstów nafaszerowanych ukrytą niechęcią do Diega. Ale czy na pewno? Iris musiała to ocenić sama.
- Wspomnisz jeszcze kiedyś moje słowa. Zwłaszcza, kiedy twój ukochany Rodriguez będzie leżał z inną w waszym wspólnym łóżku a ty niespodziewanie wrócisz do domu.
Howard odepchnął się od barierki i przeszedł jeszcze kawałek tam i z powrotem jakby analizując zaistniałą sytuację i napawając się poniekąd obecnością radnej.
- Dobrze, ale nie będę wracał do tego tematu, jeśli odpowiesz mi rzeczowo na jedno pytanie. I obiecuję, jeśli odpowiesz na nie konkretnie dam spokój twojej osobie, która jest naprawdę pociągająca. Wybacz tą uwagę, ale tak jest i zapewne Rodriguez ci to nie raz mówił.
Podreptał jeszcze chwilę tam i z powrotem zdając się zastanawiać nad tym, w jakie słowa ubrać zapowiedziane wcześniej pytanie. W końcu stanął przed samą Iris i siląc się na głębokie spojrzenie w oczy rzekł:
- Co on ma w sobie takiego, czego inny mężczyzna nie mógłby zaoferować? - i kiedy tylko zdecydowała się odpowiedzieć na to pytanie, Howard podał jej swoje ramię i zaoferował odprowadzenie z powrotem do Diega.