Było coś błogiego w dystansie, który nabrali względem układu Baldr - coś zupełnie niedotyczącego samego faktu ich przetrwania, który im zapewnił. Złe wiadomości zawsze były łatwiej przyswajalne za pomocą omni-klucza i extranetu. Holograficzny ekran nadawał im odpowiedniego odrealnienia, niemal równając je z fikcją. Coś, co wydarzyło się na Mindoirze, równie dobrze mogło wydarzyć się na końcu świata i nawet sieć Przekaźników Masy nie potrafiła zespoić Hawkins ze świadomością tego, jak mało brakowało.
Jedynie dreszcz, który nie opuszczał jej karku, stanowił tego ciągłe zapewnienie.
Nie była pewna, czy to, co się stało, było do końca złe. Jakaś naturalna cząstka jej jako istoty ludzkiej automatycznie odebrała wieści jako szokujące, zatrważające - eksplozja na skalę, której nie było od dawna, precedens w historii, który mógł zapoczątkować efekt lawinowy. Ale jednocześnie ta inna warstwa jej świadomości mieszała dreszcz strachu z zastrzykiem adrenaliny, z drobną iskrą ekscytacji. Czymś nowym, czymś innym. Wyzwaniem, zmianą porządku na świecie, cholera, czymkolwiek, co zmieniało dzisiejszy dzień i obiecywało inne jutro.
Im dłużej nad tym myślała, tym mniej była w stanie dostrzec proporcje obu tych emocji, manifestujących się jej gęsią skórką.
Zignorowała wiadomości, tak, jak zignorowała swoje przemyślenia. Dostrzeżenie znajomej twarzy na omni-kluczu naprowadziło jej myśli na konkretne tory, rzucając wszystko inne na dalszy plan.
Lub do innej szufladki.
- Stadtford. - jej głos w przeraźliwie cichej przestrzeni kajuty nie wydawał się należeć do niej, więc odchrząknęła, zmuszając ciało do podążenia drogą, którą już parł do przodu umysł. - Powiedziałabym, że było blisko, ale jeszcze nie musisz szukać dla siebie nowej łajby do żerowania.
Uśmiechnęła się lekko, opadając na miękkie posłanie łóżka i przysiadając na jego krawędzi. Mogła odebrać to połączenie gdziekolwiek indziej, ale przywykła już do robienia tego w ten sposób. Jej prywatna przestrzeń była dzielona na pracę, prysznic lub sen, a całą resztę wolnego czasu spędzała w innych częściach fregaty.
- Gdybyśmy potrafili rozpierdalać Przekaźniki to zakładam, że żadne z nas już nigdy nie musiałoby pracować. Ale nie ma tak lekko - westchnęła. - Wojna oznacza albo przesyt zleceń, albo ich niedobór, nic pomiędzy. Liczę na to pierwsze.
Zerknęła w bok, na inne okno wyświetlacza, podświadomie przeglądając kolejne, krzykliwe tytuły wiadomości. Nie dało się ukryć, że nadciągały zmiany - mogła tylko mieć nadzieję na to, że potraktują ich łaskawie. Wojna nie sprawiała, że nagle nie będzie statków, które można było ograbić, ale rząd Terminusa - czymkolwiek był, mógł nie przymykać oka na ich działalność. Szczególnie, że operowali w dużej mierze właśnie w tych systemach. Więcej statków wojskowych zawsze oznaczało problemy, choć, z drugiej strony, wojna wymagała zasobów, a to oznaczało też więcej transportowców.
Jak zawsze, moneta miała dwie strony, a oni mieli wkrótce dowiedzieć się, która z nich jest brudna.
- Powiedz, że udało ci się coś złapać - poprosiła, marszcząc brwi.