Dziewczyna zamarła, przez moment nie wiedząc, co odpowiedzieć. Pytanie z całą pewnością do konkretnych nie należało, nie wiedziała o co mogło czerwonowłosej chodzić. Zerknęła na Reda, ale ten zajęty był już papierosem, którego idąc śladem Hawkins właśnie odpalał i nie patrzył na byłą niewolnicę.
-
Nie wiem? - odparła niepewnie, chyba nie do końca wiedząc na co odpowiada. -
Bo cieszę się, że zostałam wam przydzielona?
Westchnęła i po chwili rozluźniła się, jakby dotarło do niej właśnie to, co mówili i Stadtford, i Hawk. Nie była niewolnicą, na tym pokładzie traktowano ją jak gościa. Biorąc pod uwagę, że Vinnet od początku czekała w ambulatorium, to Leah musiała dostać spodnie od Ryany. A może to był jeden z jej kombinezonów? Góry nie było widać, ukrywała ją sięgająca połowy uda bluza. Nogawki były podwinięte. Wyglądała jak pierwsza lepsza młoda kobieta, której nie chciało się przejmować strojem, wciągnęła więc na siebie cokolwiek. Jakby miała zaraz przykryć się kocem i spędzić resztę dnia pijąc kawę i oglądając vidy. I kto wie, może właśnie taki Stadtford miał dla niej plan na najbliższe kilkanaście godzin.
-
Usiądę - stwierdziła i wróciła na swoje miejsce za stołem. Pożegnała się też z Hawkins, zaciskając dłonie na pustym już kubku po kawie i w milczeniu odprowadziła ją spojrzeniem, nie zatrzymując jej więcej.
Nagranie dołączone do wiadomości Nephietta nie było długie. Po uruchomieniu pojawiła się znajoma twarz Anwyn, choć nieco upiększona przez filtry kamery. Niewiele jednak poprawiała, bo jej urodzie nie dało się zbyt wiele zarzucić. Kadr obejmował ją od pasa w górę, ukazując elegancką, czarną suknię, którą miała na sobie. Na jej twarzy malował się smutek.
Są dni, które napawają nas radością, tak jak wczorajszy. Piękną ceremonię zaślubin i przyjęcie do naszego grona Julii świętowaliście z tą samą radością, co my sami. Taki dzień jednak teraz długo nie nastąpi. Mówię do was, goście i mieszkańcy Trouge, bo chcę, żebyście usłyszeli mnie wszyscy. Sven Ovesen nie żyje.
Zamilkła na moment, w którym z całą pewnością stacja zatrzymała się w szoku i niedowierzaniu. Czekała, aż ucichną okrzyki zdumienia i rozpaczy, które wydarły się z setek gardeł. Musiała z góry założyć, ile będą trwać, bo wpatrywała się w oko kamery przez kilkanaście sekund, by ze stoickim spokojem kontynuować.
Nie przeżył ataku, który miał miejsce w sali konferencyjnej dzisiejszego poranka. Walczyliśmy z raną postrzałową przez kilka godzin, niestety obrażenia były zbyt ciężkie, by dało się mu pomóc. Widząc, że odszedł, cztery z jego żon popełniły samobójstwo. Zostało nas sześć. Próbujemy wykazać siłę dla was i dla siebie nawzajem w tym ciężkim momencie. Próbujemy walczyć z bólem rozrywającym nas od środka.
Opuściła wzrok, przez chwilę patrząc w dół. Po kilku sekundach zastanowienia uniosła go z powrotem w obiektyw kamery.
Będziemy robić, co jesteśmy w stanie, by Trouge było tą samą przystanią, którą było do tej pory. Będziemy dla was tym samym, czym był dla was Sven, choć dorośnięcie do tego, co sobą reprezentował, leży daleko poza naszym zasięgiem. Chcemy tylko, żebyście wiedzieli, dlaczego na następną godzinę na Trouge zapadnie cisza i półmrok. To godzina żałoby dla wspaniałego człowieka, którego po tylu latach straciliśmy. On tę stację stworzył, sprawił, że jest taka, jaka jest i zasługuje na to, by oddać mu szacunek, który mu się należy.
Nagranie się skończyło, ekran zgasł. Przynajmniej w ten sposób Hawkins miała jakiś obraz tego, co ostatecznie wydarzyło się na stacji. Cała wina spadła na nią, ale nie zamierzała się tam więcej pojawić, a i Anwyn mogła wybrać gorsze wyjaśnienie. Co zrobiła z ochroną, która widziała, że nie do końca była to prawdziwa wersja zdarzeń - tego już nie mieli się dowiedzieć, chyba że postanowią wrócić.
Kwatera, w której mieszkał Mouse, nie była zablokowana. Chłopak leżał na swoim łóżku, z dłońmi wyprostowanymi wzdłuż ciała. Na nieobecnej twarzy wciąż błądził mu ten lekki uśmiech, z którym umarł. Nawet teraz, gdy przenieśli go z Trouge i Vinnet zamknęła mu oczy. A może tylko się jej tak wydawało. Obok chłopaka, na krześle, siedział Voodoo. Na dźwięk otwierających się drzwi poderwał zwieszoną głowę, ale z jego poparzonej twarzy trudno było wyczytać emocje.
-
I tak miałem wychodzić - mruknął i powoli podniósł się, spoglądając na Mouse'a jeszcze jeden raz.