Zerkała kątem oka do stanowiska D Hawan, z czystej ciekawości przyglądając się, jak kobieta pracuje. Z reguły nie było rzeczy, których nie potrafiła załatwić - w ten czy inny sposób, niekiedy różny od planowanego efektu końcowego, jednakże równie skuteczny. Bardziej od jej umiejętności, lub na równi z nimi, Hawkins doceniała jednak transparentność, szczególnie na polach, w których brakowało jej ekspertyzy.
Parsknęła jednak na dźwięk nazwy Mandarynka.
- Pokładam wiarę w każdym twoim robaku, Saiya - odrzuciła lekko, chowając uśmiech za krawędzią trzymanego w dłoni kubka. - Ale lepiej, żeby Mandarynka nie pogubiła się w ich okrętach.
Nie lubiła uciekać się do otwartej walki. Jak na tak impulsywną osobę, przeistoczyła się w kogoś, kto niemalże ze wstrętem patrzył na ryzyko, gdy ponieść miał je okręt lub jej ludzie. Siebie nadal, sporadycznie, lubiła pchać na głęboką wodę, choć nie czuła potrzeby, by przyznawać to przed kimkolwiek.
Kawa była cierpka i gorzka. Odstawiła końcówkę, najbardziej znienawidzoną przez siebie część napoju, na bok, obok podłokietnika. Magnetyczny uchwyt złapał naczynie w swoje objęcia, jak zwykle, gdy przygotowywali się na potencjalne przyśpieszenie, manewry, lub potrzebę operowania w nieważkości. Już samo zostawienie płynu było ryzykiem, ale wolała zaryzykować chluśnięcie odrobiną kawy, niż dopijać resztkę, w której wyczuwała ziarnistą fakturę.
Połączenie nadchodzące było czymś interesującym. Urozmaiceniem w krótkim locie, jaki czekał ich nim połączenie z Quebui stanie się możliwe. Odłożyła rękę na podłokietnik, policzek wspierając na dłoni i skinieniem głowi nakazała kobiecie odtworzenie wiadomości.
Nie była zbyt odkrywcza.
- Przyjmujemy zakłady, czy to kupią? - uśmiechnęła się pod nosem, poprawiając w fotelu i prostując. Założyła nogę na nogę. W pancerzu nie była to poza naturalna, ani nawet szczególnie wygodna, ale wrosła jej w nawyk silniejszy niż jakikolwiek dyskomfort, który szybko przestała odczuwać. - Dajesz.
Była kiedyś na Aite. Biurokracja na planecie nie należała do zestandaryzowanych, a w niektórych częściach planety nawet do obecnych, ale gdy posiadało się broń i było gotowym ją użyć, nie liczyło się, czy powód zdawał się wartościowy dla uciekającego. Musiał wyłącznie liczyć się dla napastnika.
- Ostrze-1, tu Sprawiedliwość Aite, identyfikator okrętowy 301RUED4BAHA. W porcie macierzystym Quebui doszło do przestępstwa popełnionego przez jednego z pasażerów, których przewozicie. Na mocy upoważnienia władz portowych Acropolis Ardens o numerze AA/2137/11 żądamy pełnej kooperacji w prowadzonym w Acropolis Ardens dochodzeniu oraz przekazania nam oskarżonego pasażera celem powrotu na Aite - odpowiedziała, nie siląc się, by w jej beznamiętnym, robotycznym głosie zabrzmiała jakakolwiek emocja. Wypluwała z siebie słowa jedno za drugim, nie dając im możliwości na skomentowanie zdania, póki nie skończy całości. - Jeśli nie zastosujecie się do instrukcji otrzymanych przez władze portowe, nastąpi natychmiastowe unieważnienie waszych pozwoleń na prowadzenie biznesu w obrębie portów należących do Ardens oraz portów zaprzyjaźnionych, a posiadane przez Noże Garlacka kontrakty w obrębie planety zostaną zerwane.
Wzruszyła lekko ramionami, choć nie mogli tego widzieć.
- Będziemy również zobligowani do postępowania z pełną mocą nadanego nam prawa - dodała krótko. - Jesteśmy upoważnieni do odzyskania zbiega z użyciem siły, jeśli zajdzie taka konieczność.