Sala przesłuchań to nazwa, która przyjęła się już przy wielu innych pomieszczeniach, które ostatecznie połączył jeden cel oraz dość skromne wyposażenie. Oczywiście, przeznaczenie pokoju w postaci małej, szarej i zimnej klitki, ulokowanej na drugim pokładzie, jest nadzwyczaj jasne - nie tylko nazewnictwo wchodzi tu w grę. Ślady krwi celowo nigdy nie zostały zmazane z tych ścian, nawet jeśli w większości stanowią one krwotoki z nosa, a nie wypruwanie flaków. Na środku tak ponuro wyglądającej sali znajdują się dwa, proste i z pewnością niewygodne krzesła, ustawione naprzeciwko prostego, mocno powyginanego stołu. Wszystko wygląda tak, jak gdyby wielokrotnie zostało używane w sposób, do jakiego przedmioty te z pewnością nie zostały przeznaczone. Jedno jest pewne - piraci przyjaciół tutaj nie trzymają.
Ciemnowłosy, barczysty mężczyzna szedł spokojnym krokiem przez korytarz, mijany co chwilę przez innych członków załogi. W ustach trzymał odpalone cygaro, które najwyraźniej nie przeszkadzało nikomu z obecnych na statku.
- Mam go naprostować? - rzucił niby sam do siebie, choć w rzeczywistości komunikował się z siedzącym pokład wyżej pilotem.
- Oszczędź go, Hawk sama chciała to zrobić - odrzucił rozbawiony Deuce przez komunikator.
- To po gówno tam idę?
- Podobno jest... narwany. Dopilnuj, żeby poczuł się jak ostatnie gówno, zanim szefowa wróci. Siedzi jeszcze na Omedze
Mężczyzna parsknął śmiechem i uruchomił terminal wiszący na ścianie obok zamkniętych drzwi.
- Jasne - odrzucił jeszcze, po czym, po rozpoznaniu jego tożsamości, przeszedł już przez otwarte drzwi, które momentalnie się za nim zamknęły.
Pomieszczenie nie było duże, w dodatku puste, za wyjątkiem dwóch stołków i stołu, z czego do jednego przywiązany był, nieprzytomny mężczyzna.
- Pobudka - warknął Voodoo, łapiąc Boom'a za głowę i uderzając nią o blat stołu.