W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

[Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

17 paź 2015, o 19:06

Akcja 1 Wyświetl wiadomość pozafabularną
Akcja 2
Działanie gazu łzawiącego: panika zwierząt wewnątrz dymu, modyfikator -30 dla strzelających. Jeden tajny rzut MG 15% co turę.
Tajny rzut MG:
7
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Akcja 3 Tajny rzut MG:
15
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

17 paź 2015, o 20:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

18 paź 2015, o 10:58

A więc Vasir nie myliła się. Części zwierząt rzeczywiście udało się uciec i dotrzeć aż tutaj. To źle? Oczywiście, że tak, dużo lepiej byłoby przecież, gdyby wszystkie zostały pożarte przez szalejącą na dole burzę ognia. Z drugiej strony - przynajmniej nie dali się zaskoczyć. Przynajmniej zadbali o to, by okoliczności znów były po ich stronie. To dawało szanse na przetrwanie, nie? Z pewnością prawdopodobieństwo sukcesu było znacznie większe niż byłoby w przypadku ataku zupełnie nieprzewidzianego.
To zresztą było widać. Gdy tylko pierwsze drapieżniki padły pod zmasowaną ofensywą zespołu, morale... Cóż, trochę wzrosło, przynajmniej w przypadku Sidorchuk. Bo wciąż żyli. To było pocieszające, nie?
W tym momencie nie pozostało więc nic innego, jak kontynuować atak i, w miarę możliwości, pozbyć się agresorów nim ci zdołają sięgnąć ich pazurami czy kłami. Korzystając z przewagi pozycji i trzeźwości umysłu - w przeciwieństwie do zwierząt nie panikowali przecież, przynajmniej nie w takim stopniu, by uniemożliwiało to sprawne działania - mieli szansę podobny sukces osiągnąć. Mieli szansę pozbyć się wrogów bez odnoszenia jakichkolwiek poważniejszych uszczerbków na zdrowiu.
Kolejnym celem Olgi stał się więc jeden z drapieżników na przodzie, ten ranny. Zgodnie z ustaloną przedtem zasadą koncentrowania ognia na jednostkach i jak najszybszego pozbywania się ich jeden po drugim, Rosjanka w zasadzie nawet się nie wahała. Skoro ten tutaj już trochę ucierpiał, a przy tym był pierwszym, który miał szanse rzucić się do bezpośredniego ataku, jasnym było, że to z nim musieli się uporać.
Tym razem krótką chwilę poświęciła na dokładniejsze celowanie. Robiąc użytek z celownika termicznego odczekała na dogodną sytuację i nacisnęła spust, posyłając serię z karabinu w kierunku szarżującego zwierzęcia. Kolejną chwilę poświęciła na przeładowanie broni (kryjąc się przy tym całkowicie za osłaniającą ją stertą gruzu), by wreszcie zakończyć swój atak strzałem wzmocnionym rzezią - albo w kierunku tego samego zwierzęcia, jeśli trzeba by było je dobić, albo też w kierunku innego, równie bliskiego ataku, jeśli poprzedni cel padłby do tego czasu.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

18 paź 2015, o 11:33

Nowoczesny radiator wyższej klasy. Tego było mu trzeba.
Zdobyczna broń z Raitaro miała kopa i była niesamowicie celna, za co porucznik ją ubóstwiał, ale cierpiały na tym jej systemy chłodnicze. Błyskawicznie wypluwane pociski momentalnie nagrzewały akcelerator masy, zużywając pochłaniacz w czasie krótszym niż metaforyczne mrugnięcie oka. Gdy bestie pojawiły się u podłoża schodów, jego karabin odezwał się rytmicznym terkotem, posyłając w ich stronę dwie, w większości celne serie, po czym zasyczał, wypuszczając z boku gorące powietrze. Vex schował się za osłonę i nacisnął przycisk zmiany pochłaniacza, w wyuczonym odruchu sięgając od razu po kolejny.
- Przeładowuję - rzucił krótko przez komunikator, sprawnie montując następny pochłaniacz. Część bestii leżała martwa, ale część wciąż zbliżała się w górę schodów, co stawało się bardzo niebezpieczne. Jego następny ruch zależał od tego w jakim oddaleniu będą się znajdowały kiedy skończy przeładowywać - jeżeli wciąż w zasięgu umożliwiającym oddanie strzału z udziałem celownika i ponowne schowanie się za osłonę, to zamierzał strzelić serią w tego bardziej żywego, który znajdował się bliżej. Jeżeli jednak sytuacja zmusiłaby go do walki w zwarciu, to zamierzał przywitać najbliższego drapieżnika (lub drapieżników) za pomocą własnego pazura, aktywując płonące omni-ostrze.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

18 paź 2015, o 22:05

Zaczęło się. W chwili jak Vergull zauważył pierwsze nadbiegające stwory, cisnął w nich granat łzawiący. Choć rzeczywiście wprawiło to w zakłopotanie drapieżniki, to również zasłoniło pole widzenia drużynie. Mimo wszystko, zmasowany ostrzał tunelu był na tyle duży, że Vallokius nie przejmował się tym zbytnio. Niestety pomimo tak dużej siły ognia, kilku stworom udało się przedrzeć. Kapitan rozszerzył lekko żuwaczki w gniewie, ukazując boczne zęby. Doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Za wszelką cenę trzeba powstrzymać otumanione stwory podczas szalonej szarży. Wiedział czym mogło się to skończyć. Kersan był tego przykładem. Jeśli jeden z tych dużych bydlaków wdarłby się, to nie obyło by się bez strat. Nie mógł do tego dopuścić. Przez krótką chwilę naszła go myśl by już teraz zdetonować ładunki, ale zaniechał tego. Ta fala to dopiero początek. Zamierzał zatem wystrzelić dwie serie z przycelowania. Zresztą tak duży bydlak nie wymagał aż tak precyzyjnego celowania. Wystarczy, że jego masa i wielkość ułatwiała w łatwym celowaniu. Nie mniej, pierwsza seria miała pójść w rannego samca alfa przy ponownym wykorzystaniu Implantu Saggitariusa. Samiec był najbliżej ich pozycji i stanowił największe zagrożenie. Druga zaś seria miałaby pójść w mniejszego drapieżnika, ale tylko jeśli duży padnie pierwszy bądź nie po kontynuowaniu drużynowego ostrzału. Jednakże wszystko zależało od tego czy Vallokius zdąży to zrobić i czy będzie miał czysty strzał. Nie mógł strzelać w walce w zwarciu, a drapieżniki były monstrualnie szybkie. Wszystko więc rozchodziło się od tego kto będzie szybszy. Jeśli stwory tak czy siak wdarłby się, to uruchamia swoje omni-ostrze z zamierzeniem wykonania ciężkich zamaszystych ataków. Pomyśleć, że niby zajęta przez turianów pozycja jest praktycznie nie do zdobycia. Bardzo mylne twierdzenie w tym przypadku.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

20 paź 2015, o 17:19

AKCJA 1 Wyświetl wiadomość pozafabularną
AKCJA 2 Wyświetl wiadomość pozafabularną
AKCJA 3 Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

20 paź 2015, o 19:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Po pełnej napięcia minucie oczekiwania, wreszcie żuwaczki zbrojmistrza otworzyły się, gdy turianin wydał przewidywany komunikat.
- Inicjuję zapłon!
Nie słyszeli eksplozji. Nie było wstrząśnięcia posadami piramidy, nie było skutków ubocznych wybuchu. Konstrukcja była zbyt potężna, a sama natura urządzenia zamocowanego na szczycie drona niecodzienna. Gdyby któryś z nich w tym momencie wyjrzał do tuby, którą poszybował w dół dron, może dostrzegłby małą iskierkę na końcu.
Nie mogli więc zaspokoić swoich oczu, ukazując im widok pożogi. W żadnym jednak wypadku nie zmieniło to ich nastroju.
Huk zrodzony setków metrów w dal, w dole piramidy tak głębokiej, że nie mogli dostrzec nawet jej piętra w połowie konstrukcji, dotarł do ich uszu niemal natychmiast po komunikacie zbrojmistrza.
Huk początkowo ciężko było rozbić na kilka, pojedynczych dźwięków. Zbiorowy ryk płonącej w dole masy toczył się w ich stronę nieustannie, odbijając echem od ścian i rezonując, brzmiąc tak głośno, jak gdyby umierające zwierzęta wrzeszczały im do ucha. Były ich setki. Setki wrzasków dobiegających ze zwierzęcych gardeł, setki jęków i wycia, zlewających się w jeden, potworny huk, którego obecność hełmu nie niwelowała w żaden sposób.

- Osiem sygnatur, z trzeciego piętra poniżej nas! - krzyknęła Vasir, z trudem, mimo komunikatora, wyróżniając się na tle ogólnego hałasu. - Nie, sześć. Dwa rzuciły się na siebie i spadły...
Szybko dostrzegli, o które zwierzęta jej chodziło. Również rycząc, nietknięte pożarem drapieżniki w panice obijały się o ściany próbując wspiąć na ich poziom. Ogień otworzony został natychmiast, przez każdego z członków ekspedycji, a kule trafiły w niektóre ze zwierząt, wywołując ich jeszcze większą furię. Zaraz po tym spowił je dym, wywołany przez rzucenie łzawiącego granatu.
Nie mogli widzieć zamieszania, które powstało wewnątrz. Pozostało im strzelać na oślep, czego, cała szóstka, nie omieszkała robić. Amunicja była nieco mniej cenna obecnie niż ich życie, które posiadali jak na razie głównie dlatego, że zwierzęta były zbyt spanikowane, by zgrabnie przedostać się przez zawalone schody.
Nim dym w pełni opadł, pozbyli się trójki przeciwników, lecz pozostałe bestie wydawały się dochodzić już do siebie. Żadna nie wyglądała na "alfę", wszystkie drapieżniki były bardziej maruderami, zważając na fakt, że noc spędzały tak daleko od gniazda, zaledwie trzy poziomy pod ich wejściem do środka.
Wszystkie jednak skierowały swoje łby wyraźnie w stronę obcych w piramidzie przeciwników, a ich nieartykułowane, gardłowe wrzaski zmieniły się w nieco mniej chaotyczne warknięcia.
Pierwsza do szturmu ruszyła poraniona wcześniej bestia, w którą jako pierwsza wpakowała w swoją serię Olga. Załadowany w niej program amunicji dysrupcyjnej ogłuszył zwierzę, pozwalając Vergullowi na wykończenie go jeszcze zanim zdezorientowane znowuż padło na ziemię.
Niestety, drugie, towarzyszące tamtej bestii zwierzę dreptało jej praktycznie po... łapach. Viyo ledwo skończył przeładowywać swoją broń i podniósł ją, by natychmiast wycelować w drapieżnika, kiedy ten z rykiem odbił się od gruzu i wyskoczył w powietrze, obierając sobie turianina za cel. Nim Vex zdążył uskoczyć, poczuł na sobie ciężar ogromnej, masywnej istoty, a wizja uszkodzonej ręki Kersana stanęła mu przed oczami.
Drapieżnik nie użył jednak swoich zębów - samą swoją siłą i pazurami rozszarpał wierzchnie warstwy napierśnika i prawego naramiennika, wbijając rękę dzierżącą karabin w ziemię. Niedoszłe rany klatki piersiowej zdobyte na Raitaro odezwały się natychmiast, a Viyo nie był w stanie rozróżnić faktycznego bólu od tego, który podpowiadała mu psychika, przypominając odniesione obrażenia zaledwie kilka tygodni temu.
Lądując w ten sposób na ziemi koło medyka, żołnierz mógł tego nie zauważyć. Przed oczami miał ściekającą z ogromnego, silnie uzębionego pyska ślinę drapieżnika zabierającego się do użycia swoich kłów na hełmie porucznika. W ostatniej chwili, spanikowany tym widokiem Taren odpalił swój omni-klucz, wypluwając z niego ognisty ładunek, który objął ciało zwierzęcia płomieniami na ułamek sekundy. Gdyby nie hełmy, wśród zapachu siarki mogliby też poczuć zapach palonego mięsa.
Zwierzę warknęło, zwracając swoją uwagę na medyka w jednej chwili, w drugiej uwalniając Viyo od ciężaru i atakując swojego drugiego napastnika.
Vasir widząc sytuację, natychmiast aktywowała Pole Unicestwienia, omiatając się ciemną, biotyczną poświatą, która wydawałaby się dziwna większości osób, gdyby nie sytuacja, w jakiej się znajdowali i brak zainteresowania takimi rzeczami. Biotyczna powłoka objęła również rzucającego się na medyka drapieżnika, wywołując u niego kolejny ryk, lecz nie powstrzymując od wylądowania na Quirillu, a raczej na jego ręce i głowie.
Villelix w tym momencie oczy utkwione miał nie w zwierzęciu pozornie blisko siebie, lecz temu lecącemu wprost na kapitana. Zachowując zimną krew, przymierzył i wystrzelił w jego stronę salwę, raniąc jego powierzchnię ciała, lecz nie powstrzymując przed skokiem.
Stosując tę samą metodę co pobratymca, bestia powaliła Vallokiusa, prawie miażdżąc mu lewe udo i rozszarpując sporą część napierśnika i nagolennika. Niemal czując jej oddech na swojej twarzy, pomimo hełmu, adrenalina natychmiast zadziałała, wywołując u kapitana natychmiastową chęć zrzucenia z siebie napastnika. Ten jednak ważył zdecydowanie więcej, niż były w stanie poruszyć jego mięśnie.
Nim zwierzę zaatakowało, używając tym razem swoich kłów, pole otaczające Vasir eksplodowało.
Parter zalany został blaskiem, który zdarł z nich niemal połowę ich tarcz. Nim oszołomieni dostrzegli, jaki był w tym cel, bestia atakująca medyka padła z głuchym jękiem na ziemię, zwalając się na jego ramię, a drapieżnik atakujący Vergulla odskoczył. Szukając zagrożenia, które wywołało tę salwę bólu, zwierzę w amoku rzuciło się na pierwszego, widzianego przez niego przeciwnika - zbrojmistrza.
Zbyt słabe i ranne, nie zdołało wyrządzić mu większej krzywdy niż uderzenie nim o ziemię po skoku i kilka, głębszych zadrapań. Gdy, ranne, nie próbowało nawet uciekać, lecz wyrządzić swojemu oprawcy jak najwięcej szkody, pocisk Rzezi wystrzelony przez Olgę wywołał znieruchomienie jego ciała.
Kilka sekund potrzebowali na stwierdzenie, że to koniec tego starcia. Przynajmniej pierwszego. Viyo, czując obolałość i nieszczelność swojego pancerza, wstał, a zaraz za nim podniósł się również Villelix i Vergull. Wszyscy, oszołomieni, w amoku, nie zdawali sobie jeszcze sprawy z powagi swoich ran. Natychmiast zwrócili uwagę na jednego, leżącego członka drużyny.
Taren z trudem, lewą ręką, usiłował zrzucić z siebie martwe zwierzę. Jego prawe ramię zostało przebite na wylot przez długi szpon zwierzęcia, a przednia szybka hełmu niemal całkowicie zarysowana. Jęcząc cicho, przyjął natychmiastową pomoc zbrojmistrza, lecz by wstać, potrzebował do tego jeszcze Viyo.
Wyglądało na to, że z nich wszystkich nie ucierpiały tylko dwie kobiety.
- Więcej ich nadchodzi! - ryknęła Vasir, spoglądając na swój omni-klucz i sondę, która przesyłała jej informację. - Vallokius, trzeba zawalić te schody!
Lekko kulejąc, lecz bez bólu na skutek szoku, Vergull mógł to zrobić. Wiedział jednak, że będą musieli przed wybuchem wyjść na zewnątrz, inaczej jakieś elementy gruzu mogą ich zasypać lub zmiażdżyć.
Wiedział również, że może to być ich jedyna opcja, zważając na to, jak wyszli po pierwszym starciu. Będą potrzebowali czasu na naprawę pancerza i możliwe opatrzenie ran, czego, biorąc pod uwagę choćby stan Tarena, trzymającego się za intensywnie krwawiącą rękę, raczej nie mogą załatwić w kilka sekund na polu walki.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

22 paź 2015, o 18:13

Nawet nie próbowała poskładać obrazów w jedną całość. Teraz, podczas walki, po prostu robiła. Wybierała kolejne ofiary, regularnie naciskała spust karabinu, szukała kolejnego celu, strzelała... I tak dalej. Nie myślała i to był plus, czyż nie? To, że w środku wydarzeń, widząc z jednej strony nadchodzące bestie, z drugiej - walczących, a potem rannych sojuszników, nie miała czasu na psychologiczne analizy. Że strach został wyparty przez buzującą w jej krwi adrenalinę, że choć na kilka chwil stała się dokładnie tym, kogo chciano w niej widzieć - twardą, gotową na wszystko wojowniczką, weteranką służby w ziemskich siłach bezpieczeństwa, godną reprezentantką SOC. Na te kilka chwil, nie musząc zmagać się z własnym niepokojem, biorąc nerwy w karby i biorąc na swe barki rolę członkini zespołu, zaczęła czuć się... Nieźle. Dobrze. Nie bezpiecznie, ale... Tak, jak gdyby wszystko było pod kontrolą. Jak gdyby wszystko, co się działo, było częścią planu - wystarczyło się go trzymać, by osiągnąć sukces.
Oczywiście, tak nie było. Gdy tylko padło ostatnie zwierzę, Sidorchuk odetchnęła cicho i podniosła się z klęku. Widok rannych turian był w tym momencie najwyraźniejszym znakiem, że wcale nie poszło im tak dobrze, jak by mogło, ale...
- Nie - rzuciła bez wahania w odpowiedzi na ponaglenia Widma. Tak, zdawała sobie sprawę, że potrzebują czasu. Że uszkodzenia pancerza trzeba załatać a rany opatrzyć. Ale zawalenie schodów teraz byłoby... Bez sensu? Może nie do końca, ale z pewnością byłoby pewnym marnotrawstwem. - Kapitanie, z wysadzeniem schodów powinniśmy zaczekać do chwili, kiedy poza pozbyciem się przejścia będziemy mogli pozbyć się też części drapieżników. Na odpowiednią okazję na pewno nie będziemy czekać długo, do tego czasu wasze obrażenia powinien zabezpieczyć medi-żel.
Czy propozycja Olgi wymagała zwlekania do ostatniej chwili? Trochę tak. Gdyby jednak udało im się pogrzebać choć część uciekającego stada pod gruzami, z pewnością byłoby to większym sukcesem niż zwyczajne odcięcie drogi na zapas.
Poprawiając ułożenie karabinu w dłoniach, z napięciem przyglądała się zespołowi. Ostatecznie decyzja miała być ich wspólna lub wręcz - tylko Vallokiusa. Rosjanka wypowiedziała swoje zdanie i tyle, nie mogła zrobić nic więcej.
Przestępując z nogi na nogę, niespokojnie obejrzała się ku ścieżce, którą zbliżać miały się kolejne drapieżniki. W przypadku ras myślących ciała martwych pobratymców podziałałby może jako pewne ostrzeżenie i spowolniłyby impet ataku, ale... To były zwierzęta. Stado spanikowanych, rozdrażnionych drapieżników. Liczenie na to, że widok trupów w jakikolwiek sposób podziała na korzyść wielogatunkowego zespołu byłoby głupotą.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

22 paź 2015, o 19:26

Vex oblizał niespodziewanie spierzchnięte usta, gdy do jego uszu doszedł ryk setek gardeł. Jedna rzecz była pewna: bomba Kuriusa działała. I drapieżnikom wyraźnie się to nie podobało. Wycie umierających bestii mieszało się z wystrzałami karabinów szturmowych, a ogień wydobywający się z wielu luf rzucał szybkie jak mgnienie oka cienie na spękane płyty korytarza. Pierwsza seria, druga seria, myśl o zainwestowaniu w nowocześniejszy moduł chłodzący, przeładowanie...
Porucznik po raz drugi nie docenił prędkości skoczków. Wychylając się zza osłony, żeby sprawdzić czy zdąży strzelić po raz kolejny, sądził, że będzie miał czas na dobycie omni-ostrza. Sądził, że nawet jeżeli pomyli się co do tempa bestii, to zdąży się obronić.
Źle sądził.
Ciężar bestii przewalił go na plecy, a odgłos darcia metalu wstrząsnął bardziej niż sam cios. Niespodziewanie jego pole widzenia ograniczyło się do makabrycznego pyska najeżonego setką ostrych kłów i śliny tryskającej na wizjer hełmu. Rany, niemożliwe do rozróżnienia od świeżych blizn, zapiekły do żywego, ale w obliczu nagłego skoku adrenaliny i nieuchronnej śmierci, Vex nawet tego nie poczuł. Podczas chwili nie dłuższej niż uderzenie serca, przez jego głowę przemknęło tysiąc myśli: że jednak mógł pożegnać się z siostrą, że nie zostanie Widmem, że nie wypije nigdy więcej drinka, że się nie zestarzeje. Że umrze w tej piramidzie, na zapomnianej przez duchy planecie w opuszczonej galaktyce.
W swoim najczarniejszym momencie, gdy życie przelatuje przed oczami, ludzie odnajdują coś, co ich napędza. Coś co zmusza ich do dalszej walki.
Vex z przekleństwem na ustach zaparł się wolnym przedramieniem o gardziel stwora, zdeterminowany, by nie dopuścić ostrych zębisk do swojej twarzy. Nie zamierzał tanio sprzedać swojej skóry.
Niespodziewany wizg rozgrzanej plazmy i ryk bólu stwora wdarł się do jego zawężonej świadomości. Bestia zeskoczyła z niego, a ból w klatce piersiowej zelżał. W pierwszym odruchu sięgnął po swój karabin i przetoczył się na bok, by wystrzelić nową serię z ziemi, ale nim zdążył to uczynić, świat eksplodował biotyczną energią. A potem walka się zakończyła.
- Szlag by to, zasmakowały w turiańskim mięsie - zaklął porucznik pod nosem, podnosząc się na nogi. W głowie mu szumiało od adrenaliny i obrażeń, a umysł z opóźnieniem zarejestrował syk nieszczelnego pancerza. Bez namysłu pomógł Tarenowi wstać, zarzucając sobie jego zdrowe ramię za swój kark. Okrzyk Vasir podziałał jak uderzenie biczem.
- Zbyt duże ryzyko! - odkrzyknął na słowa Olgi, siłą woli zmuszając się do przeanalizowania jej pomysłu. Adrenalina i ryk bestii skutecznie to utrudniały. Podtrzymując medyka zaczął wycofywać się do wyjścia, o ile Vallokius nie wydał innego rozkazu. Taren uratował mu skórę. - I niepotrzebne! Te bestie, które przeżyją pożogę, przez długi czas nie wrócą do gniazda, nawet jeżeli my do niego zejdziemy! Dym i swąd spalonych krewniaków będzie trzymał je z daleka, więc najprawdopodobniej zostaną na środkowych piętrach, a my będziemy bezpieczni!
Wolną ręką sięgnął po porcję omni-żelu, żeby w drodze spryskać nim swój napierśnik i medyka - głównie te miejsca, które są nieszczelne, zanim trująca atmosfera ich wykończy.
- Ale detonator wymaga tylko jednej osoby do użycia - dodał wymownie. Jeżeli chcieli czekać na ostatnią chwilę do wysadzenia, nie musieli robić tego grupowo. Ranni mogli się taktycznie przegrupować na z góry upatrzone pozycje w przyczółku.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

22 paź 2015, o 23:00

Najgorszy scenariusz się spełnił. Przez chwilę wydawało się, że sytuacja była pod kontrolą, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Vallokius dobrze wiedział, że jeśli bestię przedrą się to nie będą mieli żadnych szans. Starał się nie dopuścić za wszelką cenę do takiej sytuacji, ale na próżno. Pomimo przyjętej taktyki, dobrej defensywy i ulokowanej pozycji, nie przeszkodziło to drapieżnikom w dostaniu się na górę. Widok pędzących stworzeń wywołała u Vallokiusa strach. Nie był to jednak strach o własne życie. Swoje już dawno zarezerwował dla poświęcenia się dla innych. Bał się konsekwencji tego co zaraz się stanie. Poczuł jakby ktoś wbił mu igłę w mózg powodując chwilowy ból połączony ze zmęczeniem. Czarne myśli zebrały się jego w umyśle, ale ten zachował mimo wszystko zimną krew. Zdążywszy zabić jednego z drapieżników, w gniewie i grobowej ciszy mógł tylko spojrzeć na będącego już w powietrzu stworzenia. Dopiero wtedy zadał sobie osobiste pytanie. Zawiódł? Ta chwilowa konsternacja szybko została przerwana gdy uderzył o kamienną posadzkę, czując na sobie ogromny ciężar. Jego wizjer zaświecił się na czerwono ostrzegając o niebezpieczeństwie. Poczuł niemiłosierny ból, a część pancerza została rozerwana niczym papier. Adrenalina uderzyła w niego natychmiastowo po raz pierwszy sprawiając, że ryknął. Dysząc niemiłosiernie spojrzał w pysk bestii, siłując się z nią w celu zrzucenia jej z siebie. Dawno nie czuł takich negatywnych emocji. Jednakże pomimo beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazł, nie powstrzymało go to by wykrzesać z siebie gniew, a także walkę o przeżycie. Nie spodziewał się takiej reakcji od siebie. Musiał żyć by ochronić drużynę. Nie liczyło się teraz nic innego. Nie było tu miejsca na słabość i zwątpienia. Każda taktyka ma swoje luki, każda obrona jest do złamania. Wiedział o tym, ale mało kiedy to doświadczył osobiście. Teraz był już pewny. Nie ma czegoś takiego jak obrona absolutna. Jest tylko żelazna wola i chęć przeżycia. To czyniło silnym każdego. Właśnie wtedy jak na zawołanie ujrzał jak czarny blask miotnął jego napastnika, zrzucając go z siebie. Z cichym syknięciem, podniósł głowę, zerkając gdzie była bestia. Jednak tak szybko jak została zrzucona, tak szybko została powalona przez pocisk kumulacyjny. Vergull jęknął, łapiąc się ręką za nogę i powoli podnosząc się z ziemi, biorąc do ręki swój karabin. Natychmiastowo ocenił w jakim stanie była reszta drużyny, a widok Tarena jeszcze bardziej go zdenerwowała. Był zły, cholernie zły na siebie. Nie powinno do tego w ogóle dojść. Był za mało ostrożny i konsekwentny w działaniach. Teraz drugi turianin płacił krwią za jego błędy. Musiał czym prędzej zostać opatrzony. Krzyki członków drużyny docierały do niego nad wyraz wyraźnie. Tak jakby wszystkie zmysły nastawiły się do tego by słuchać. Co dalej? Jakie rozkazy? Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Nawet dowódca taki jak on musiał przyznać się do porażki i schować dumę głęboko do kieszeni. Następnym razem nie będzie żadnych błędów.
- Granat łzawiący do tunelu! - krzyknął, wskazując na tunel, sam wyjmując przy tym swój granat zapalający - Wycofujemy się do przyczółka! Użyć granatów łzawiących i zapalających do dywersji! - mówiąc to, począł się czym prędzej wycofywać. Cisnął granat w między czasie niedaleko zejścia na niższe piętro, ale bardziej od strony drugiego korytarza niż tym którym się wycofywali. Nie miał czasu na analizę tego czy jego przypuszczenia były trafne. Należało się tego przekonać. Wycofując się, Vallokius był bardziej z tyłu przy ścianie by obserwować ruchy drapieżników i ochraniając niosącego Tarena. Był gotów do wystrzelenia serii korzystając ponownie z implantu Saggitarius jeśli bestie pomimo gazu i ognia pobiegną w stronę wycofującego się oddziału. Następnie na Kamuflażu taktycznym, chciał wytłumić wydobywane przez siebie ciepło by zmylić stworzenia i czym prędzej dołączyć do wycofującego się oddziału. Może dzięki temu z impetem wbiją się w ścianę. Dopiero jak już znajdą się w bezpiecznej strefie, zdetonuje ładunki.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

25 paź 2015, o 15:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną Widząc przerażenie na twarzy Tarena, skrytej za siatką pęknięć szyby jego hełmu, Vallokius wiedział, że zwlekanie proponowane przez Olgę nie wchodzi w grę. Nie mogli podejmować większego ryzyka. Vasir szybko odczytała to z jego twarzy i skinęła głową, oszczędzając sobie otwarte sprzeciwianie się planowi Sidorchuk.
Nie doznała żadnych obrażeń od samego początku, lecz rozumiała doskonale sytuację turian. Nie wypowiedziała więc ani jednego słowa, dobywając jedynie granatu łzawiącego, gdy Vallokius przekazał swój rozkaz. Nie wycofała się do tyłu, lecz ruszyła o krok naprzód, stając najbliżej zawalonych schodów ze wszystkich członków oddziału.
Przyjęła pozycję i wycelowała swój karabin w stronę, z której dobiegał ryk nadbiegających drapieżników, czekając, aż wszyscy pozostali, ranni, znajdą się dostatecznie blisko wyjścia.
To właśnie ona jako pierwsza dostrzegła chmarę małych, młodych drapieżników i oznajmiła to Vallokiusowi, krzycząc "Kontakt na schodach!" i rzucając tam swój granat łzawiący. Zaraz po tym, również i granat dowódcy pomknął w dziurę między gruzem. Asari z wolna zaczęła cofać się w stronę wyjścia, kiedy w tym czasie Taren, podtrzymujący go Vex i zbrojmistrz, wychodzili właśnie przez dziurę w ścianie piramidy. Tuż przed nimi, do tyłu posuwał się kapitan i Olga, a kilka kroków naprzód - Tela, której karabin chwilę później zatrajkotał, a seria pocisków przeszyła pierwszego, małego drapieżnika, który rzucił się w ich stronę.
- DETONUJ! - ryknęła, rzucając się przez wyjście, gdy w przejściu pojawiła się pierwsza, duża bestia.
Całość tych kilku sekund przed detonacją ładunków wydawała się być spowita mgłą. Kurius, słysząc krzyk o detonacji, rzucił się jeszcze szybciej w dół, mało nie przewracając siebie, Tarena i Viyo na schodkach piramidy. Sidorchuk również poczuła niesamowitą chęć by skoczyć i zaryzykować złamanie kręgosłupa przy upadku, a nie rany szarpane od drapieżników. Najwyraźniej tylko Vasir, będąca najbliżej zwierząt, postanowiła wcielić taki śmiał plan w życie - praktycznie wyleciała przez dziurę w ścianie piramidy, odbijając się od dwóch schodów i spowijając biotyczną mgłą. Wytwarzając pole efektu masy wokół siebie, spowolniła swój lot na tyle, by odbić się już rękami, a nie głową od powierzchni schodka i wylądować poziom niżej na stopach.
W tym czasie właśnie Vallokius detonował swoje ładunki.
Wstrząs, huk, ryk rozdzieranych eksplozją bestii - wszystko to niemal rozdarło bębenki w ich uszach, sprawiając, że wszystko wydawało się dawać surrealistyczne wrażenie. Podłoże pod nimi trzęsło się, gdy rozdzierana od środka piramida stawiała zaciekły opór. Z dziury w jej poszyciu wydobywały się kłęby czarnego dymu, pomieszanego z pyłem i gruzem. Gdyby zatrzymali się choćby na sekundę, chcąc spojrzeć na efekt swojej pracy, dostrzegliby nawet fragmenty ciał, bądź jednego ciała, pod postacią zielonej brei przelewającej się przez przejście.
Ale nie mieli na to czasu. Gnając ile sił w nogach, gonieni przez czas, odniesione już rany oraz strach, wręcz nieostrożnie przedarli się przez bagniste pole, z nieustannym poczuciem zagrożenia. Jak gdyby to nawet nie drapieżniki zostawione w tyle, ale samo otoczenie, same opary i bajora miały zaraz ich pochłonąć.
Jako pierwsi do drzwi przyczółka dotarli Vexarius, słabnący z minuty na minutę Taren, oraz Villelix. Zbrojmistrz szybko otworzył drzwi i wciągnął do środka towarzysza, by chwilę później, ostrożnie ułożyć go na ziemi.
Quirill sam sięgnął ku swojemu hełmowi, lecz Kurius natychmiast go powstrzymał. Czekał, aż w module powietrze zostanie oczyszczone. Złożył broń obok i odczekał kilka sekund, nim krótkie piknięcie i zmiana koloru panelu na ścianie na zielony potwierdziły, że może przejść do działania.
Zdjął ostrożnie zniszczony hełm Tarena, ukazując jego przerażoną i wykrzywioną w bólu twarz. Quirill prawdopodobnie byłby w stanie pomóc sobie lepiej, niż mógł pomóc mu Villelix, lecz szok, zatrucie i ciężka rana z pewnością uniemożliwiały mu działanie.
- Zdejmij tę rękawicę, medi-żel nie wystarczy - warknęła Vasir, klękając na ziemi obok Quirilla i sięgając do jego medpacka. Natychmiast wyjęła z niego dwie strzykawki, jedna ze środkiem znieczulającym, druga z środkiem wspomagającym usuwanie toksyn z krwi, których Quirill musiał nabrać obecnie całą masę.
Niezbyt bawiąc się w bycie ostrożnym, wbiła jedną igłę po drugiej, nie zważając na jęknięcia medyka.
- To nie kawał mięsa - warknął zbrojmistrz, obserwując jej mało delikatne poczyniania.
- Podaj jego zestaw, musi tam mieć coś do zasklepiania rany. - zbyła go, patrząc na medyka, który skinął głową w potwierdzeniu.
Zbrojmistrz podał jej zestaw, z którego wyciągnęła ów zestaw. Oczywiście, zszywanie ran za pomocą igły i nici przeszło już dawno do lamusa. Po sprawnym oczyszczeniu rany, coś, co można porównać do zszywacza biurowego o medycznym zastosowaniu, znalazło się w jej dłoni.
Przez ten cały czas stojący za nią Viyo i Vallokius mieli czas na zdjęcie własnych części pancerza i ocenienie obrażeń. Viyo nie dostrzegł żadnych, głębokich ran, lecz ból w klatce piersiowej sugerował mu złamane, lub bliskie temu dwa żebra. Pancerz dało się zasklepić omni-żelem tak, by wytrzymał ich powrót do piramidy.
Vallokius również posiadał nadszarpniętą powłokę napierśnika i nagolennika, lecz rany były płytkie, możliwe do zasklepienia medi-żelem. Inną kwestią było bolące udo - to przyjęło na siebie niemal cały ciężar drapieżnika i tylko cudem nie złamała się pod nim kość. Obu turianom przez myśl przeszło wykorzystanie zastrzyku przeciwbólowego dla uśmierzenia.
Tymczasem gdy Viyo stanął za kończącą robotę Vasir, dostrzegł coś niepokojącego - na jej lewym barku widniały dwie, małe dziury, których nie dostrzegłby, gdyby nie fakt, że sączyła się z nich jasnozielona substancja.
W tej samej chwili asari wstała, rzucając swój karabin na stół pod ścianą. Pozwoliła zbrojmistrzowi zająć się będącym na skraju przytomności Quirillem oraz sobą, a sama udała się w najdalszy kąt pomieszczenia i zabrała za odpinanie swojego napierśnika.
Syknęła niedosłyszalnie, sięgając do tyłu i zdejmując go z lekkim oporem. W jej ubraniu dziury były nieco większe, a zielonkawa substancja mieszała się z jej krwią.
W szale nagłej ucieczki z piramidy, nikt nie zauważył, jak na plecy znajdującej się z tyłu Vasir wskoczył mniejszy drapieżnik, uczepiając się jej szczęką. Nie zauważyli również jej złapania zwierzęcia i ciśnięcia go w bok, gdyż kobieta nie wydała z siebie ani jednego krzyku. A nawet jeśli, to łatwo zniknął on pośród ogólnego ryku napastników.
- Zobaczymy ile warta będzie jego szczepionka - powiedziała tylko, jeśli natrafiła na spojrzenie kogokolwiek z ich drużyny. Nałożyła porcję medi-żelu na małe ranki i odwróciła się w ich stronę, przenosząc wzrok na leżącego na ziemi Quirilla. - Nie może z nami tam wrócić. Nawet jeśli środki zaczną działać i będzie w pełni przytomny, nie zda się na nic z tą ręką. Nie możemy go też zabrać na Huntera, musi tu zostać. - zauważyła, opierając się o ścianę. Jej hełm spoczął na stole obok jej napierśnika i broni. Po chwili uaktywniła omni-klucz, by omni-żelem zasklepić małe dziurki w powierzchni jej pancerza.
- Jeśli wejdziemy do piramidy, stracimy komunikację również z przyczułkiem. Nie będzie nas mógł poinformować, jeśli coś będzie nie tak - zaprotestował Villellix, siadając na ziemi, jak gdyby nagle przytłoczony całą sytuacją, gdy adrenalina zaczęła opadać. - Ktoś powinien zostać z nim.
Widać było, iż miał na myśli siebie, lecz nie chciał wypowiadać tej myśli na głos, by nikt nie pomyślał, że robi to ze strachu przed powrotem do piramidy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

28 paź 2015, o 19:48

Szczęście uśmiechnęło się do nich po raz kolejny, na swój specyficzny, oszczędny sposób. Szalony bieg w dół piramidy, a potem przez bagna mógł zakończyć się tragicznie, ale jakoś udało się im dotrzeć do bezpiecznego przytułku. Kiedy tylko śluza oznajmiła z sykiem wyrównanie ciśnienia i zapełnienie przedziału atmosferą zdatną do oddychania, Vex wszedł wraz z innymi do środka i czym prędzej zwolnił zatrzaski hełmu. Wewnętrzne filtry środowiskowe pancerza na krótką metę dawały sobie radę z toksycznym powietrzem AZ-99 dostającym się do środka przez niewielkie dziury, ale adrenalina mogła skutecznie maskować efekty zatrucia. Nie warto było kusić losu.
- Blisko. Za blisko - mruknął pod nosem, ściągając hełm. Przez chwilę przyglądał się powoli zasychającym śladom śliny drapieżnika, który go powalił, na nieprzezroczystym wizjerze.
Widząc, że Quirill trafił pod opiekę Vasir i Kuriusa, odsunął się od nich na kawałek, stawiając hełm obraz swój karabin na najbliższym biurku. Odpinając własne zatrzaski naramienników i napierśnika, obserwował zabiegi asari oraz stan medyka. Rana lekarza wyglądała paskudnie i ciężko było stwierdzić czy największe zagrożenie już minęło, czy dopiero miało nadejść.
- Będziesz mógł się chwalić nie lada blizną, doktorku - rzucił pomimo tego, odpinając napierśnik i ściągając go z cichym syknięciem bólu. Płytę pancerza dorzucił na rosnący stos na blacie. - Kobiety lubią blizny.
Oględziny własnych ran okazały się dużo bardziej pozytywne. Żebra bolały jakby potrącił go skycar, ale pazury nie przedostały się przez warstwę kinetycznej wyściółki. Porucznik wywołał omni-klucz i przez chwilę kontemplował przycisk aplikacji medi-żelu, ale ostatecznie go zignorował. Jeżeli ból zacznie ograniczać jego mobilność, wtedy środek znieczulający może okazać się niezbędny, ale do tego czasu wolał się wstrzymać. Przynajmniej dopóki nie upewni się, że nie ma złamanych żeber.
Gdy podniósł wzrok, Vasir akurat odwróciła się tyłem i jego spojrzenie napotkało jad sączący się z nieszczelności jej pancerza. Asari była jednak najwyraźniej świadoma ran, więc tylko w milczeniu obserwował ją, gdy się wycofała, by zająć się swoimi ranami. Po chwili oderwał wzrok i przeniósł go po kolei na Vergulla, Kuriusa oraz w końcu na Quirilla.
Na duchy, zdecydowanie za blisko.
- Nadal siedem na dziesięć? - zapytał retorycznie asari po jej słowach, krzywiąc się w ponurym uśmiechu. Również sięgnął po swój uszkodzony pancerz, żeby zacząć uzupełniać ślady po pazurach omni-żelem i zająć czymś niespokojne myśli.
Na dole prawdopodobnie wszystko płonęło, więc mieli chwilę wytchnienia. Na propozycję Kuriusa nie odpowiedział, w ciszy przysłuchując się dyskusji. Ich następne zejście będzie już w całkowicie nieznane tereny, które - pomimo bomby - mogły nadal być bardzo niebezpieczne. Nie pogardziłby dodatkowym karabinem po swojej stronie, bo każda dodatkowa osoba w ich zespole mogła decydować o życiu lub śmierci, ale zbrojmistrz też miał rację; Quirill nie byłby w stanie zareagować, gdyby coś przydarzyło się pod ich nieobecność. I ktoś powinien nadzorować jego stan.
Ciężki wybór, ryzykować cały zespół czy życie jednostki.
Dobrze, że chociaż raz to nie on musiał go podjąć.
- Możemy odczekać z decyzją do najbliższego świtu - zaproponował cicho, nie podnosząc wzroku znad zasklepiającego się omni-żelu. - Zobaczymy czy stan Quirilla się poprawi i czy jad nie rozłoży Vasir.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

29 paź 2015, o 11:33

Gdy jej propozycja została odrzucona, ani myślała się sprzeczać - tym bardziej, że rozumiała argumenty pozostałych na równi ze swoimi. Skinęła więc tylko głową w milczeniu i w kolejnej chwili poddała się już... Właściwie czemu? Określenie kolejnych zdarzeń mało honorową ucieczką może i byłoby trafne, ale w równie dużej mierze niesprawiedliwe. Poza tym podobne pojęcie nijak nie oddawało chaosu, jaki miał miejsce już przed i tym bardziej po detonacji. Szczerze mówiąc, nie było chyba żadnych słów, którymi zobrazować można by było to, co się stało.
Wycofując się w raz z innymi w najszybszym tempie, na jakie mogli sobie pozwolić, oszalała dokładnie w tej samej chwili, co i reszta. Oczywiście, było to szaleństwo ograniczone i niemanifestowane zanadto, tym niemniej fakt pojawienia się myśli, by tak po prostu wyskoczyć z piramidy, nie bacząc na konsekwencje, była przerażająca. W końcu nie posiadała zdolności Teli i jej szanse na oszczędzenie swojego kręgosłupa byłyby takie... pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, nie więcej. I chyba właśnie ten rachunek powstrzymał ją - coraz bardziej panikującą - od podobnie nierozsądnego postępku. Zgon wprawdzie oszczędziłby jej dalszych atrakcji, mimo tego jednak nie umiała się przekonać do słuszności samobójstwa. Życie było cenne, cholernie cenne i nic nie mogło tego zmienić.
Film urwał jej się gdzieś podczas szaleńczej galopady, odzyskała go dopiero w przyczółku. Wpadając doń zdyszana, zdjęła hełm gdy tylko nie groziło to nierozsądnym narażaniem się na zatrucie - to jest dokładnie wtedy, gdy powietrze było już stosownie oczyszczone - i, oddychając ciężko, powoli uświadomiła sobie, że... Dali radę? Lepiej, gorzej (cóż, umówmy się - raczej gorzej), ale przynajmniej żyli. Bogowie, za jakie grzechy.
Kaszlnąwszy cicho uniosła wreszcie spojrzenie na pozostałych. Na medyka, który - Los miał naprawdę przezabawne poczucie humoru - właśnie teraz, kiedy najbardziej było potrzeba, nie mógł skorzystać ze swej wiedzy. Na Vasir, która przedtem nijak nie dała po sobie poznać, że ucierpiała - ale zielona wydzielina widoczna na jej ciele wyraźnie świadczyła o tym, że padła ofiarą jak i reszta.
Reszta poza Olgą. W tej chwili Rosjanka poczuła zupełnie bezpodstawne wyrzuty sumienia, jak gdyby brak obrażeń uczynił z niej odmieńca. Kogoś tu nie pasującego.
Chrząknąwszy cicho przypięła wreszcie karabin do pancerza, odłożyła zdjęty hełm i spojrzała na Kuriusa. Bardzo, naprawdę bardzo kusiło ją, by zgłosić się na ochotnika - i nie, nie z żadnego tam bohaterstwa czy współczucia, a po prostu tchórzostwa. Wiecie, Sidorchuk żyła w przekonaniu, że tu byłoby bezpieczniej. Co z tego, że byłaby tu sama z rannym, że otoczenie wokół modułu wciąż byłoby tak samo niegościnne jak i przedtem? To objętego okowami strachu mózgu dziewczyny nie dochodziła żadna inna myśl poza tym, że pozostanie tu zwiększałoby jej szanse na przetrwanie.
Nie wyrwała się jednak, niczego nie zaproponowała, skinęła natomiast głową na propozycję Viyo.
- Tak będzie najlepiej - przyznała cicho. - Teraz i tak nie możemy tam wrócić, a decydowanie pod wpływem emocji nigdy się nie sprawdza. - Odetchnęła cicho. Nie ulegało wątpliwości, że teraz rozsądek i obiektywność musiałyby się nieźle naszarpać, by zająć w dyskusji dominującą pozycję.
Odpinając powoli ciężkie rękawice odłożyła je w ślad za hełmem i ponownie zerknęła na rannego. Bardzo chciała usłyszeć, czego powinni spodziewać się po działaniu szczepionki. Bo to przecież nigdy nie było tak, że aplikujesz sobie środek - i już, po sprawie, nawet nie zauważasz choroby. Oczywiście, tak byłoby najlepiej, ale w większości przypadków wszystko sprowadzało się po prostu do lżejszego przejścia schorzenia. Czyż nie było to - jeszcze dawno, dawno temu - jednym z głównych argumentów ziemskiego ruchu antyszczepionkowców? Pomijając już mnogość teorii wyssanych z palca, wskazywanie obecności choroby pomimo przyjęcia zabezpieczenia było jednym z bardziej rozsądnych twierdzeń w ówczesnej dyskusji. A teraz, tutaj... Trudno było nie zastanawiać się, jak może to wyglądać w przypadku jadu drapieżników.
Oczywiście, Olga o nic takiego jednak nie zapytała. Medyk był ranny - i to wymuszało pozostawienie go w spokoju. Zresztą, i tak mieli się przekonać, tak? Jak będzie przebiegał proces zatrucia po szczepionce, kiedy nastąpi (od razu? z opóźnieniem?) i czym się skończy, tego wszystkiego mieli dowiedzieć się zapewne już niebawem.
Oferując swą pomoc przy pozbywaniu się pancerza każdemu z rannych, który podobnego wsparcia by potrzebował (nawet, jeśli potrzeby tej nie wyraziłby bezpośrednio - gotowa była pomóc choćby i po to, by nie narażać poszkodowanych na dodatkowe podrażnienia odniesionych ran), ostatecznie z sapnięciem opadła na podłogę modułu i opierając plecy o ścianę zamknęła oczy na chwilę. To był kolejny dobry moment na to, by wysłać jakąś wiadomość do swych bliskich, Oldze jednak wciąż - a może jeszcze bardziej, niż przedtem - brakowało stosownych słów.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

30 paź 2015, o 00:11

Całość następnych wydarzeń wydarzyła się na tyle szybko, że Vallokius sam stracił rachubę czasu. Taktyczny odwrót, bo tak można było to nazwać, został sprawnie przeprowadzony. Tylko przedwczesne detonowanie ładunków nim bezpiecznie wszyscy się znaleźli na zewnątrz, sprawił niemałe zamieszanie. Choć Vergull doskonale wiedział, że tak należało uczynić. Krzyk widma zadziałał natychmiastowo by ładunki zostały zdetonowane. Po naciśnięciu zapalnika o mało co nie stracił równowagi by nie spaść ze schodów. Wstrząs, kurz i podmuch powietrza był na tyle silny, że nie mógł nawet spojrzeć co się za nim działo. Jednakże dostrzegł po chwili lecącą nad nim Vasir, która tylko dzięki biotyce nie złamała sobie karku spadając na bruk. Jej brawura choć bardzo ryzykowna i niepotrzebna, uratowała ich. Co więcej, zapewniła, że nie musieli walczyć jeszcze ze stworami na schodach. Strach pomyśleć jakie straty by ponieśli gdyby walka przeniosła się jeszcze tutaj. Przynajmniej mieli świadomość, że mogli iść dalej bez przeszkód do przyczółka. Pomimo, że drapieżniki mogły zostać pod gruzami, to należało wciąż zachować czujność. Nie wiadomo bowiem było czy wstrząs nie otworzył jakiś innych ukrytych przejść z piramidy. Dlatego kapitan nie zwlekając, podniósł się na nogi, kontynuując schodzenie na dół. Oczywiście sam przy tym pomagając reszcie jeśli trzeba było. Tylko przemarsz przez bagna obył się bez żadnych niespodzianek. Nie dość, że musieli obserwować tyły, to jeszcze drogę po której szli by nie wpaść w pułapkę. Utknięcie na bagnach byłoby katastrofalne w skutkach, ale o tyle dobrze, że wędrówkę mieli już opanowaną bądź mieli po prostu znowu szczęście. Po znalezieniu się już w centrum badawczym, Vallokius pierwsze co zrobił to zdjął hełm, rzucając go na ziemię i pomógł bezpiecznie położyć Tarena na ziemi. Wpatrywał się przez wizjer jak jego kompan cierpiał, zadręczając się iż to z jego winy to wszystko zostało spowodowane. Gdyby za wczas po detonacji bomby zapalającej kazał się wycofać do wyjścia, zdetonował w porę ładunki, nie doszłoby do takiej sytuacji. Widząc jak tamten sam chciał zdjąć hełm bądź nawet zaradzić na swój fatalny stan, powstrzymał go również bez słowa. Uścisnął mocno jego rękę, starając się w jakiś sposób zapanować nad jego emocjami, które zapewne targały nim niesamowicie. Pilnował by z bólu nie wierzgał się ani nie nadwyrężał już sił. Kątem oka zerknął jak Vasir od razu zabrała się za jego opatrywanie. Nic nie odpowiedział na ten czyn ani też na komentarz Villelixa. Spojrzał raz jeszcze na swojego rannego kompana, po czym jak zostały mu podane odpowiednie leki, puścił jego rękę, dotykając jego ramienia. Chciał by Taren wiedział, że nic mu nie będzie. Chciał w to wierzyć jak najmocniej, ale nie był tego pewny. Pozostało mu tylko liczyć na to, że antidotum zadziała. Tylko to się teraz liczyło. Gdy Vasir zajęła się w pełni zaleczeniem Tarena, Vallokius wstał, biorąc swój hełm z ziemi. Odszedł na bok by móc pogrążyć się w swoich mrocznych myślach. Nie zajął się z początku sprawdzaniem swojego zdrowia oraz przeglądem ekwipunku. Musiał upewnić się, iż żaden drapieżnik jeśli rzeczywiście wydostał się na zewnątrz, nie podążył za nimi aż tutaj. Przeszukał na szybko jakiegoś środka o silnym zapachu bądź cokolwiek co pomogłoby ukryć zapach krwi i jadu. W tym samym czasie, wywołał Demrilla.
- Hunter, potrzebuje natychmiastowego skanu termograficznego dookoła piramidy oraz przyczółka. Dajcie znać jeśli coś dostrzeżcie - nie miał czasu wtajemniczać podkomendnego w sprawozdanie z przebiegu misji w piramidzie. Wiedział doskonale co miało się wydarzyć po detonacji bomby zapalającej oraz po wycofaniu się do przyczółka. Tym bardziej jeśli kapitan nie wspomniał nic na temat ewakuacji. Ich zadanie nie zostało jeszcze wykonane. To było zrozumiałe. Nie mniej, kontynuował szukanie czegoś co pomogłoby mu ukryć zapach. Jeśli coś takiego rzeczywiście by znalazł, należało to czym prędzej wykorzystać. Jednak wpierw zadbał o siebie. Zużył swój medi-żel by ból mu już nie dokuczał, a omni-żelu tyle na ile uzna to za stosowne. Trzeba było pilnować by jego pancerz, choć już uszkodzony, wciąż nadawał się do funkcjonowania w ciężkich warunkach planety. Usłyszawszy zaś po chwili rzucone propozycje i sugestie, odpowiedział stanowczo.
- Zostajemy tutaj do świtu. Przenieście bezpiecznie Tarena do wewnątrz przyczółka. Sprawdźcie swój ekwipunek by jutro niczego nie brakowało przed ponownym wyruszeniem do piramidy - dopiero po tym jak już medyk został przeniesiony, podszedł bliżej Vexariusa i Villelixa - Musimy przeczyścić na zewnątrz przed wejściem w jakiś sposób nasz zapach wymieszany z krwią oraz jadem, który może naprowadzić drapieżniki aż tutaj - odparł po chwili - Choć coś czuję, że na to może być już za późno - nie ukrywał niezadowolenia z tego faktu. Już wcześniej powinni o tym pomyśleć. Niestety nie można było przewidzieć wszystkiego i to było najgorsze - Jeśli drapieżniki namierzyły nasz zapach, to w nocy przyjdą tutaj. Musimy być przygotowani na atak. Jeśli skan termograficzny wykaże czystkę na mapie, przygotujemy na zewnątrz jeszcze pułapki z tego co mamy - pogrążył się ponownie w myślach. Dopiero teraz od dłuższego czasu mógł wreszcie szponem podrapać się po płacie czołowym. Jego twarz pokazywała złość i zmęczenie, a Vergull tak jak to normalnie w jego przypadku bywa, nie starał się tego nawet ukrywać pod maską żelaznej dyscypliny.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

2 lis 2015, o 15:05

Tajny rzut MG:
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

2 lis 2015, o 15:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną Usta Vasir zadrżały, jak gdyby za moment na jej twarzy miał pojawić się jej zwyczajny, ironiczny uśmieszek - lecz tego Viyo się nie doczekał. Syknęła za to cicho, prostując plecy i ściągając łopatki do siebie.
- Dalej siedem - odpowiedziała takim tonem, że turianin nie wiedział, czy żartuje, czy mówi w pełni serio.
Zbrojmistrz za to w tym czasie pomógł ułożyć Tarena wgłąb przyczółka. Medyk wciąż był na granicy przytomności, więc trzeba go było przenieść - ułożyli go względnie wygodnie pod ścianą, z dala od wejścia. Koło stojącej obok lady Teli.
- Przesyłam skan - potwierdzenie od Demrilla przyszło natychmiast, a jego głos, chociaż odsiany z większości emocji przez komunikator, wciąż wyrażał zaniepokojenie. Desan nie zadał jednak żadnych pytań, nie chcąc marnować czasu kapitana. - Potwierdzam trzy sygnatury w pobliżu piramidy. Jeden mały drapieżnik schodzi od północnego wejścia, drugi, duży, zbiega w kierunku 2 modułu. Trzecia, duża sygnatura jest bardzo rozogniona... Wygląda na to, że zwierzę płonie. Porusza się chaotycznie w dół piramidy, możliwe, że spada...
Chociaż żadna z kropek na mapce nie znajdowała się blisko modułu, wyjście na zewnątrz było bardzo ryzykowne. Nie mieli też pewności, czy zwierzęta będą w ogóle na tyle sprytne i zwinne, by wyjść w nocy i ich poszukać. Vallokius wiedział jednak, że istnieje na to bardzo duża szansa.
- Przyjdą. - cicho odezwała się Vasir, patrząc na omni-klucz Vergulla, na którym wyświetlała się holograficzna mapa terenu. - Ile mamy? Godzinę przed zmierzchem? W nocy wszystkie drapieżniki, jakie tylko zostały w tej cholernej piramidzie, wydostaną się na zewnątrz. Te schody nie mogły być ich jedynym przejściem, widzieliście, że wysypywali się lawinami z piramidy w nocy. Skaczą cholernie dobrze, zawalone jedno przejście wcale nie musi być przeszkodą. Te ściany nie są gładkie.
Asari postąpiła o krok naprzód w stronę kapitana, wciąż patrząc na skan przesłany przez Demrilla.
- W dzień ryzyko, że któreś ze zwierząt spadnie lub zostanie przywołane przez jęk ocalałego drapieżnika i natrafi na nas w ich gnieździe, jest zbyt duże. W nocy wszystkie żywe uciekną. Mają to już zaprogramowane w głowie, wyjść i zapolować, żeby przeżyć. To godzinne okno to nasza najlepsza szansa, w nocy nie opuścimy tego modułu. O ile w ogóle przeżyjemy. A rankiem wrócą do środka piramidy, dym już opadnie, przestaną być roztrzęsione, zaadaptują się do nowej sytuacji. Musimy działać teraz.
Wydawała się być zdecydowaną. Wiedziała jaka jest sytuacja z medykiem, tego nie można było jej zarzucić. Niemniej, sięgnęła po napierśnik i z wolna zaczęła go zakładać.
- Ten jeden młody koło nas nie jest przeszkodą. Drugiego może zdołamy wyminąć. Wystarczy, że dotrzemy do tuby. Nasze pancerze wytrzymają wysoką temperaturę wewnątrz gniazda. Na linach możemy zaczekać, aż niedobitki spłoną. Będziemy mieć całą noc na zbadanie niższych poziomów, a ranek i powrót zwierząt przeczekamy znowu w tubie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

4 lis 2015, o 17:47

- Na to już za późno. Nawet jeżeli mielibyśmy czas, nie mamy środków by wyeliminować nasz zapach - odparł porucznik na słowa Vergulla, kiedy ten wspomniał o potencjalnych problemach. Wzruszył ramionami i zaraz tego pożałował, kiedy żebra odezwały się bólem. - Moglibyśmy rozrzucić dookoła granaty łzawiące, licząc że opary i osad zmylą powonienie drapieżników, ale nie mamy ich zbyt dużo i szczerze mówiąc wolałbym zachować je na potyczki wewnątrz piramidy. Nie mówiąc już o tym, że te bestie nie kierują się tylko zapachem - dodał, kończąc łatanie napierśnika. Ocenił swoją naprawę i wyłączył omni-narzędzie, odkładając pancerz na blat, a samemu podnosząc się z krzesła. Kiedy Vasir zaczęła opowiadać, on podszedł do zapasów i uzupełnił z nich swój stracony pochłaniacz ciepła.
- Chcesz tam wrócić już teraz? - powtórzył za kobietą, kiedy ta objaśniła swój pomysł, tonem jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał. Już zdążył się oswoić z myślą, że przez kilka godzin będą względnie bezpieczni we wnętrzu modułu, więc idea szybkiego powrotu do środka piramidy była jak wiadro zimnej wody na głowę zasypiającego. Obrócił w palcach pochłaniacz ciepła i zmełł w ustach przekleństwo, bo pomimo własnych oporów, wiedział, że asari ma rację. Nie będą mieli lepszej okazji niż teraz; stwory nie zbliżą się do ognia, dym zamaskuje ich zapach, a gorąco sygnaturę cieplną.
- Taren i Kurius i tak muszą zostać - przypomniał, wracając do biurka. Przesunął palcami po swoim napierśniku, po czym z cichym przekleństwem, również zaczął go nakładać. Psie, żołnierskie życie.
- Zapachu nie wyeliminujemy, ale może gdyby ustawić systemy atmosfery na utrzymywanie niższej temperatury, udałoby się zmylić pozostałe zmysły drapieżników. Jeżeli Kurius i Taren nie ruszaliby się za bardzo po module i zachowali ciszę, być może uwaga bestii skupiłaby się na innych mieszkańcach AZ-99.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vergull Vallokius
Awatar użytkownika
Posty: 254
Rejestracja: 30 cze 2013, o 00:06
Miano: Vergull Vallokius
Wiek: 37
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Wojskowy
Postać główna: William Kraiven
Lokalizacja: Karath
Status: Ex-kapitan 10. Oddziału Specjalnego / Kapitan jednostki Zwiadowczo-Uderzeniowej
Kredyty: 56.550
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

5 lis 2015, o 13:24

Na słowa Viyo, Vergull rozszerzył lekko żuwaczki wyrażając niezadowolenie, ale po chwili ułożył je normalnie, zadając kolejne pytanie - A gdybyśmy użyli płynu łatwopalnego na drzwiach modułu? - kapitan liczył się z tym, że gdyby płyn w jakiś sposób się zapalił to zadziałałby niczym wabik na drapieżniki, ale też odstraszał je od wyważenia drzwi. Płyn również może mógłby w jakiś sposób ukryć zapach? Nie wiedział, ale osobiście wolał znać jego jak i Kuriusa zdanie na ten temat. Nie mniej, w tym samym momencie dało się usłyszeć komunikat od Demrilla. Sam zaś usłyszawszy to co przekazał jego podkomendny, skupił się teraz na tym co było ważniejsze. Włączył swój omni-klucz i wyświetlił przed sobą małą holograficzną mapę terenu. W miarę jak śledził to co się działo na zewnątrz, zastanawiał się nad dalszymi poczynaniami. Jak Vasir słusznie oceniła, to była kwestia czasu zanim drapieżniki tutaj się zjawią. Tak samo jej argumentacja odnośnie dalszego działania była trafna, ale to było zbyt duże ryzyko. Logicznie rzecz mówiąc zaproponowany przez nią plan był dobry. Jednakże nie można było ocenić czy rzeczywiście zwierzaki będą przestrzegać swojego harmonogramu dnia po tym co się wydarzyło w ich legowisku. Tym samym czy wyjście z piramidy dla nich nie było właśnie ową tubą bądź innym nieznanym im wyłomem. Kolejną rzeczą, która nie przemawiała na tego typu działania, było zostawianie za sobą dwójki turian. Kilka drapieżników już wyszło na zewnątrz, ale nie wiadomo było czy to resztki z tych co zdążyły się przedostać nim kapitan wysadził tunel. Zatem prawdopodobieństwo, iż drapieżniki tutaj dotrą było zbyt duże. Raz, że mogą namierzyć ich zapachem, a dwa z powodu ciepła jaki mogą namierzyć przez moduł. Vallokiusowi ciężko było stwierdzić czy powłoka modułu była w stanie zasłonić ów wydobywane ciepło. Nawet jeśli Kurius obniżył by temperaturę i wyłączył resztę modułu zachowując tylko te potrzebne urządzenia do podtrzymywania zdrowia Tarena oraz do zapewniania przypływu powietrza. To była niebezpieczna gra, a od tego zależało teraz życie jego oddziału. Nie zamierzał również przerywać misji. To nie było w jego stylu. Musiał podjąć decyzje i zrobił to już teraz bez wahania. Wywołał raz jeszcze Demrilla, przesyłając mu kolejne wytyczne.
- Hunter, śledźcie cały czas sytuację na zewnątrz piramidy. Jeśli zauważycie iż drapieżniki będą zmierzać w stronę modułu i zaczną go oblegać, zarządzicie natychmiastową ewakuację i zapewnicie wsparcie znajdującym się tam członkom drużyny. Zabraniam jednak lądowania na planecie. Szybka ewakuacja i powrót na orbitę. Reszta zmierza do piramidy by dokończyć zadanie - spojrzał po drużynie zachowując powagę po wygłoszonej przez siebie decyzji. Dbał o życie wszystkich, ale w tym przypadku musiał postawić na kimś wyższy priorytet bezpieczeństwa. Wszakże ci, którzy pójdą do piramidy, mogą już nigdy nie wydostać się z planety jeśli sytuacja na zewnątrz stanie się niebezpieczna i będzie wymagała reakcji Huntera. Misja samobójcza, ale od początku wiedzieli, że ich sytuacja w ogóle się nie poprawi, a jedynie pogorszy. Mogli tylko próbować zmieniać jej przebieg. Spojrzał z początku na Vasir, ale tylko przez chwilę. Była widmem. Wiedziała co musi zrobić. Przynajmniej zdawał sobie z tego sprawę choć jak było naprawdę to już mógł tylko się domyślać. Następnie na Vexariusa. Był żołnierzem Hierarchii, dumnym synem Palavenu. Nie spodziewał się od niego usłyszeć chęci zostania w module. Jednak gdyby tak właśnie było, nie winiłby go za to. Przynajmniej nie musiałby się martwić o zapewnienie mu bezpieczeństwa. Na koniec jego wzrok skupił się dłużej na Oldze. Nie wiedział co mogła kobieta w tej chwili czuć. Była człowiekiem. W jego odczuciu istotą krnąbrną i nierozważną. Mimo to, po raz pierwszy w życiu docenił wkład przedstawiciela jej rasy.
- Nie zmuszam cię byś poszła z powrotem do piramidy. Zrobiłaś już dużo dla naszej sprawy, ale to twoja decyzja co teraz uczynisz - dał jej wybór. Mogła zostać tutaj i liczyć na ewakuację gdyby sprawy nabrały nieciekawego obrotu bądź udać się z nim do piramidy. Cokolwiek reszta by nie postanowiła, należało się przygotować do wyjścia. Tym samym należało uzupełnić pochłaniacze, wziąć miny zbliżeniowe, a także płyn łatwopalny. Jego użyteczność z pewnością znajdzie zastosowanie. Czy to za chwilę za aprobatą Viyo bądź Kuriusa, czy też później już w samej piramidzie. Jeden granat łzawiący na drzwiach by w jakiś sposób ukryć zapach musiał wystarczyć.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek BONUSY: 20% zniżki przy zakupach [implant] | Raz podczas walki auto.sukces podczas testu na trafienie [implant]
Olga Sidorchuk
Awatar użytkownika
Posty: 147
Rejestracja: 8 sty 2014, o 19:04
Miano: Olga Sidorchuk
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: służbistka SOC, pion Nadzwyczajnego Reagowania
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 18.570

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

5 lis 2015, o 18:02

Uniosła głowę wsłuchując się w monolog Teli. Jeszcze przez dobrą chwilę uparcie trwała przy swym przekonaniu, że powinni zaczekać do rana - a jeśli szczepionka nie powstrzyma jadu krążącego w żyłach Vasir? jeśli ranni będą potrzebowali pomocy, której, będąc w piramidzie, nie będą mogli im udzielić? jeśli wypędzone przez ogień drapieżniki zaatakują ich z zaskoczenia, gdzieś, gdzie nie będą mieli przewagi pozycji? - to jednak nie mogło nie zachwiać się w obliczu rzeczowych argumentów. Nie ulegało wątpliwości, że ogień w piramidzie i zamęt działały na ich korzyść. Spanikowane drapieżniki nie są w stanie koordynować swych ataków - do czego w innych okolicznościach najpewniej byłyby zdolne - ale to przecież nie potrwa długo. Prędzej czy później ogień wygaśnie, wszystko się ustabilizuje i znów będą w punkcie wyjścia.
- Może rzeczywiście powinniśmy wrócić od razu - przyznała więc wreszcie, powoli kiwając głową. - Zabezpieczyliśmy moduł, jeśli pozostanie zamknięty to wbrew naszym obawom może okazać się miejscem bezpiecznym. Jeśli, jak mówi Viyo, Kurius i Taren nie zwrócą na siebie większej uwagi, może faktycznie nie ma potrzeby tu zostawać.
Odetchnęła cicho, by drgnąć nieco przy propozycji Vergulla. To, że nie skrzywiła się w tej chwili z niezadowoleniem, wynikało zarówno ze zmęczenia, jak i swoistej indoktrynacji, którą przeszła podczas lat służby - swoje zdanie trzymaj dla siebie, przynajmniej dopóki nie odrzesz go z niepotrzebnych emocji.
- Nie - powiedziała więc spokojnie i potrząsnęła głową. - To nie jest dobry pomysł. Zakładając, że nie chcemy, by ranni zaczadzieli, musielibyśmy w jakiś sposób oblać tylko zewnętrzną część drzwi - a wtedy nie da się tego bezpiecznie zapalić. Poza tym rozniecanie ognia w tym przypadku jest wsadzaniem kija w mrowisko. Drapieżniki się zbiegną, oni... - Ruchem głowy wskazała turian. - ...zostaną zamknięci w środku bez jakiegokolwiek pola manewru, gdyby coś zaczęło się dziać. A przecież nie ma pewności, że zwierzęta zaniechają ataku. Może i są inteligentne, ale nie zawsze myślą tak, jak my. - Wzruszyła lekko ramionami. - W zasadzie mało kiedy ich spojrzenie na świat pokrywa się z naszym. W każdym razie, pomysł porucznika Viyo wydaje się być bardziej odpowiednim. Zapachów rzeczywiście nie ukryjemy, ale i tak czuć nas z kilometra. Cały teren badawczy jest jednym wielkim dowodem naszej obecności, co samo w sobie może zmylić zwierzęta. Wiedzą już, że tu byliśmy, ale jeśli nie odświeżymy zapachów, to może nie podchwycą tropu. To znaczy... - Sapnęła cicho, czując, że trochę zaplątała się w słowach. - Chodzi mi o to, że najsilniejszą woń zostawimy my sami. Nasze kombinezony, chemikalia, cokolwiek. Jeśli Taren i Kurius pozostaną w środku modułu, zwierzęta mogą uznać ich zapachy za starsze, związane z wcześniejszą, nie aktualną obecnością w tym miejscu. Tym bardziej, jeśli dodatkowo obniżymy temperaturę - jest szansa, że naprawdę da się je oszukać.
Potem zaś przyszły słowa Vallokiusa. Propozycja, która... Nie ukrywajmy, godziła w jej dumę. Czym innym jest samodzielne zastanawianie się nad własnym tchórzostwem, czym innym natomiast sugestia ze strony kogokolwiek innego. Jeśli zaś coś podobnego pada ze strony dowódcy, w dodatku w obecności świadków, reszty zespołu, trudno to znieść ze stoickim spokojem. Cóż, Sidorchuk tego nie potrafiła.
Wstając z ziemi, sięgnęła po rękawice i bez słowa zapięła je ponownie na dłoniach. Zgarnęła także hełm, nie zakładając go jednak jeszcze w tej chwili.
- To nie jest tylko wasza sprawa - stwierdziła krótko i zdecydowanie bardziej oschle, niż tolerowały zasady rozmowy z przełożonym, choćby i tymczasowym. - Nie pracuję dla Hierarchii, kapitanie. Zostałam najęta w konkretnym celu, nie wypełniłam jeszcze swojego zlecenia. Jestem równorzędnym członkiem zespołu z każdym z tu obecnych. Idę do piramidy razem z resztą, jeśli nie rozkażesz inaczej.
Mogła mówić więcej. Bardzo kusiło ją, by to zrobić. By całą frustrację wyrzucić z siebie w niepotrzebnym, podszytym urazą i niesmakiem monologu. Nie zrobiła tego. To nie był dobry moment na zaognianie sytuacji w zespole. Teraz bardziej niż kiedykolwiek przedtem powinni współdziałać, a nie rozchodzić się na jakieś wewnętrzne obozy.
so much grenade!

ObrazekObrazek
75% na odrzucenie przy walce wrecz
+ 10% do obrażeń w walce wrecz
- 10% zmniejszony koszt użycia mocy
+ 10% celności broni przy użyciu celownika (+ 2 PA)
- 20% cen w sklepach

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Karath] AZ-99

6 lis 2015, o 07:19

Porucznik w ciszy wysłuchał słów Vergulla i odpowiedzi Olgi, zapinając ostrożnie zaczepy napierśnika na obolałej klatce piersiowej. Kiedy obie części pancerza złączyły się z sykiem wypełnianych nieszczelności, poruszył na próbę ramionami. Medi-żel powoli zaczynał działać.
- Sidorchuk ma rację, kapitanie – dodał, sięgając po naramiennik. – Moglibyśmy rozlać dookoła płyn łatwopalny, ale bez podpalania, a jedynie dla jego ostrego zapachu. Blokowanie drzwi jest niepotrzebne – drapieżniki i tak nie skupią się wyłącznie na jednym wejściu. Wszyscy widzieliśmy vida z poprzedniej ekspedycji.Groźne zwierzęta atakowały jak… cóż, zwierzęta. W tle filmu z wytatuowanym człowiekiem było słychać jak bestie próbują dostać się do środka ze wszystkich stron: przez drzwi, przez ściany, przez sufit. Skrobanie pazurów po metalu rozchodziło się echem po module, nie tylko od strony głównego wejścia.
Gdy kapitan zaczął spoglądać na kolejnych członków ekspedycji, Vex wytrzymał jego wzrok. Obydwaj byli turianami, znali więc niepisane zasady żołnierskiego obowiązku.
- Samobójcza misja nabiera nowego znaczenia. Jeżeli Hunter odbierze Kuriusa i Tarena, niewykluczone, że nie starczy mu paliwa na ponowne zejście później. Po nas – rzucił na głos, gdy Vergull wyraził swoją uwagę pod adresem Sidorchuk, a ta bojowo oznajmiła swoją gotowość. Sam był świadomy tego faktu, ale wolał się nad nim nie zastanawiać. Dla własnego bezpieczeństwa.
Podniósł karabin i zważył go w rękach; ludzka kobieta byłaby dobrym turianinem.
- Ja też się piszę. Nie darowałbym sobie, gdyby Vasir zmieniła swoje „siedem” na „dziesięć” i nie byłoby mnie w pobliżu, żeby to usłyszeć.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Galaktyka”