21 sie 2015, o 18:39
Nexaron Dragonbite
Gdy tylko Asaia opuściła gabinet, jej miejsce zajęła jedna z pielęgniarek. Nawet nie próbując nawiązywać jakiejkolwiek rozmowy, prędko (ale też dokładnie) uprzątnęła metalowy stoliczek, na którym składowane były przyrządy do pobierania próbek - igły, puste probówki czy gaziki do późniejszych opatrunków - i opuściła salę równie szybko, jak się w niej pojawiła. Nie oznaczało to jednak jeszcze końca odwiedzin - kolejnym gościem okazała się być ochroniarz wydelegowana do nadzoru nad biotykiem. Krytycznym spojrzeniem oceniając pozycję, w jakiej pozostawiony był Dragonbite, gotowa była najwyraźniej zmienić ułożenie pacjenta, gdy... Powstrzymał ją przeczący ruch głowy widocznej jeszcze za drzwiami pielęgniarki.
- Proszę go na razie tak zostawić. Po punkcji mogą go boleć plecy, niech więc leży na boku.
Ochroniarz skinęła głową ze zrozumieniem i w następnym momencie opuściła salę, pozostawiając Nexarona samego.
Skrępowany, miał kilka chwil na to, by zapoznać się ze swym stanem. Pulsujący ból w plecach, w miejscu wprowadzenia igły, rzeczywiście zaczynał być wyczuwalny, jednak wskutek podanego znieczulenia - na razie pozostawał znośny. Być może dzięki przeciwbólowym lekom Dragonbite nie odczuwał też żadnych innych skutków ubocznych - przynajmniej na razie. Właściwie czuł się całkiem nieźle, jeśli tylko pominąć dyskomfort związany bezpośrednio z niewygodnym ułożeniem na łóżku.
Po takiej szybkiej ocenie własnego samopoczucia, mógł też rozejrzeć się po sali. Stolik z przyrządami medycznymi został przez pielęgniarkę wyprowadzony i teraz pomieszczenie prezentowało się standardowo - jedno łóżko (bo, zgodnie z wcześniejszymi słowami Eldorana, mieli do czynienia z jedynką), stojąca nieopodal szafka nocna, na parapecie dwie soczyście zielone rośliny w donicach, nieopodal okna drugie drzwi, najpewniej prowadzące do przyległej do sali łazienki. Z kolei w drzwiach prowadzących na korytarz widniało małe okienko i to właśnie przez nie Nexaron mógł dostrzec szerokie plecy ochroniarza - mężczyzny. Poza tym jeszcze kratka wentylacyjna u sufitu, przy łóżku - przycisk alarmowy wzywający pielęgniarkę, przycisk code blue, zamknięty teraz zawór z tlenem, stojak na kroplówki, obecnie pusty. Norma, wyposażenie takie samo, jak w każdej innej sali.
Asaia Cassi
Po zebrania wskazanych przez Eldorana próbek nic nie stało na przeszkodzie, by Asaia powróciła do laboratorium, a tym samym - do swego obecnego, bezpośredniego przełożonego. Pozostawiając Nexarona pod opieką (jeśli można było tak to nazwać) ochroniarzy, nieniepokojona pokonała kolejne szpitalne korytarze, następnie łącznik na drugim piętrze i wreszcie przekroczyła próg zajmowanej przez salarianina pracowni.
Ten zaś już na nią czekał.
- Próbki. Bardzo dobrze. - Cassi zdążyła zauważyć, że podczas jej nieobecności Jaredra zdążył uprzątnąć już swe stanowisko z dotychczas badanych próbek (te znalazły się na powrót w obecnych w laboratorium lodówkach) oraz na rozciągniętym na jednej ze ścian ekranie (Cassi nie zauważyła go przedtem, co sugerowało, że podkładka pod obrazy na co dzień była zwinięta i ukryta w listwie pod sufitem) wyświetlić kilka sugestywnych obrazów.
Pierwsza ilustracja była trójwymiarowym modelem chemicznym Haielivu - o czym świadczył zresztą podpis schematu. Barwny model obracał się, umożliwiając obejrzenie go ze wszystkich stron, co dla chemików było zapewne niezwykle ważne, samej Asaii nie robiło jednak większej różnicy. Czysty schemat pierwiastkowy, choćby i najlepszej jakości, niewiele jej mówił.
Bardziej znajomo wyglądały kolejne obrazy. Większą część tablicy zajmowały zdjęcia półkul mózgowych oraz rdzenia kręgowego z rezonansu magnetycznego. Inne prezentowały także obwodowy układ nerwowy z uwidocznionymi kontrastem grudkami piezo, jeszcze inne zaś były powiększonymi, mikroskopowymi obrazami preparatów odpowiedzialnego za biotykę pierwiastka. Ostatni, niezbyt duży fragment ekranu zajmowały tabelaryczne zestawienia wyników przeróżnych badań - w tym, jak zauważyła Asaia, szczegółowej analizy biochemicznej płynu mózgowo-rdzeniowego, podstawowych badań krwi oraz elektrochemicznych testów samych fragmentów pobranego z ciałą pacjenta piezo. Wszystkie te dane z pewnością mogłyby coś asari powiedzieć, kobieta potrzebowałaby jednak czasu na to, by dokładnie je przeanalizować. Ocena całego tego zbioru wiedzy medycznej byłaby ponadto o tyle trudniejsza, że na ten moment nie było go z czym porównać - widoczne dokumenty niewątpliwie miały swoją wartość, trudno byłoby wyciągnąć jednak jakiekolwiek wnioski nie mając jakiegokolwiek odniesienia.
Jedna rzecz jednak nie wymagała dalszych pytań. W rogu każdego ze zdjęć i każdego arkusza z tabelami widniał dobrze znana Asaii sygnatura. Hlv-1.
- Zobaczmy, zobaczmy. - Z namysłu wyrwał ją głos Eldorana. Salarianin był widocznie gotów do natychmiastowych badań otrzymanych próbek.