Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nie do końca był przekonany o tym, aby wiedział, co robi. Po prostu działał instynktownie a to był już jakiś plus tej całej sytuacji. Wydawało mu się, że zabrał od Natalie wszystkie potrzebne rzeczy, jakie ewentualnie mogłyby im się przydać. Nie brał tego za dużo, raczej tylko wszystko, co niezbędne, chociaż z drugiej strony nie miał pojęcia jak to wszystko się potoczy.
Standardowy plan Hearrowa obejmował wyruszenie teraz (skoro było około południa), ale jedynie na kilka godzin. Nie chciał zostawać w wyższych partiach na noc, zwłaszcza, że zdawał sobie sprawę z faktu, że pogoda bywa w takich miejscach jak to bardzo zdradliwa. Mimo wszystko trzeba było brać wszelkie możliwości pod uwagę, dlatego gdy tylko przytroczył namiot do końskich juków westchnął ciężko i spojrzał na Irene. Nie chodziło mu wcześniej o zwykłe martwienie się czy coś w tym stylu. Po prostu wiedział, że na górze będzie się orientował dużo lepiej w tym, co trzeba robić, a Francuzka zwyczajnie… przeszkadzałaby. Za to, gdy tylko Hearrow dowiedział się, że Bart jest miejscowym ratownikiem górskim, sytuacja diametralnie się zmieniła.
Marshall zamyślił się na moment próbując przeanalizować wszystkie za i przeciw. Z jednej strony dobrze byłoby mieć kogoś na miejscu, kogoś, kto zna góry i w razie czego będzie mógł ich pokierować, ale też fakt, że chłopak mógł zostać w bazie i stamtąd przekazywać im wszelkie niezbędne informacje też wydawał się całkiem sensowny.
- Niech jedzie z nami – powiedział wreszcie dochodząc do wniosku, że jeden więcej doświadczony alpinista przyda się bardziej. Zwłaszcza, że Irene chyba nie bardzo podzielała jego pomysł powrotu na dół w razie co. Pokręcił głową. – Skoro zna góry tym lepiej. Chciałbym tylko, żebyś miał stałe połączenie ze swoją bazą. Powiedz, o której wyruszamy i gdzie idziemy, w razie gdyby… - zamilknął na moment i spojrzał na Francuzkę, po czym dodał do Barta: - Sam wiesz jak to jest.
On wiedział i podejrzewał, że chłopak też doskonale wie. Zresztą, co do tego nie było żadnej dyskusji.
- Bart, będziesz nawigatorem. Masz mi mówić wszystko, co wiesz o danej przełęczy, górze, czy zboczu. Mam nadzieję, że w omni-kluczu masz mapy a w głowie jeszcze więcej – zrównał się z chłopakiem i choć jego ton teraz wyraźnie uwydatnił jego przynależność, nie było w tym niczego nieprzyjemnego. Ot, kolejne przyzwyczajenie. Nie było czasu na sentymenty i uprzejmości, skoro nie można było póki co zgłosić zaginięcia to podporucznik naprawdę planował wziąć sprawy w swoje ręce. Tak, jak to robił jeszcze kilka lat temu. – Wszelkie pomysły gdzie mogła się udać. O czym ci mówiła, może gdzieś chciała wejść sama. Wszystko. Więc skoro już jedziesz z nami to pewnie masz jakiś plan, od czego możemy zacząć.
Więc jeśli tylko chłopak pokierował ich w odpowiednią stronę Hearrow zbliżył się do Irene sprawdzając przy okazji uważnie wszystko, co Francuzka miała przy sobie (i przy koniu).
- Chyba jestem nieprzyjemny – mruknął poprawiając gogle. Tyłek jeszcze trochę go pobolewał po wczorajszej jeździe i sądził, że w miarę upływu minut ten ból się nasili, ale nie narzekał. Spojrzał na słońce, które przyjemnie świeciło nad nimi. Było tak spokojnie i beztrosko, że aż nie chciało się wierzyć, że coś jest nie tak.