18 paź 2015, o 20:42
Nowy interes szedł świetnie, choć były pewne niedociągnięcia w kilku kwestiach. Hurtowe zamówienia na nowatorskie pancerze, które wychodziły spod ręki Pixie i jak na razie stać na nie było kilka prywatnych firm ochroniarskich, oraz pojedyncze osoby, z których każda miała tupet i wymagania niczym władca galaktyki. Pożal się Boże pępki wszechświata, ale mające kredyty, które tak bardzo potrzebne były do prowadzenia jawnej części biznesu, oraz zapewniały wsparcie dla tej nieoficjalnej działalności.
Wciąż miał sporo problemów jeżeli chodziło o ludzi do pracy. Fakt, zatrudnił jednego człowieka na ochroniarza, bo biznes był podatny na ataki, że nawet nie chciał wspominać o innych nieprzyjemnościach, które tylko czekały na dogodną chwilę, by o sobie przypomnieć. Do tego górnicy z którymi podpisywał umowy, zawalali terminy i nie stawiali się na czas z urobkiem. Jak miał pracować w takich warunkach? Jak miał przetrwać w branży zbrojeniowej przy tak sporej konkurencji i kiedy nie mógł polegać na dostawcach? Nawet ostatnią dostawę surowców do produkcji, musiał odbierać osobiście, bo górnikowi znudziło się operowanie świdrem i wolał strzelać na jakimś zadupiu do zbuntowanych farmerów. Wstyd i hańba.
Nawet nie wiedział, gdzie tak właściwie się znajdowali, ale to musiało być gdzieś w połowie drogi do domu. Prawdopodobnie nie wytrzymałby fizycznie i zasnął za sterami już godziny temu, gdyby nie zmieniał się z Strikerem. Facet wyglądał na zabijakę, a z takimi Strauss nie lubił zawiązywać znajomości, ale zdawał sobie dobrze sprawę, że sam nie jest w stanie wszystkiego załatwić. Potrzebował ludzi takich jak Charles.
- Ile już lecimy godzin? - zapytał przecierając oczy implantami palców. Niechciana pamiątka po jednym z korporacyjnych zadań. W zasadzie to bardziej spytał z chęci zagajenia rozmowy, niż faktycznej potrzeby znania czasu podróży. Nawet gdyby nie patrzał na ekran w kokpicie, gdzie była ta informacja, to doskonale sam się orientował, ile już lecieli. Chciał zagaić rozmowę, by co nieco się dowiedzieć o nowym pracowniku. Bądź co bądź, od tego człowieka miało zależeć życie jego, Emmy i pozostałych osób wplątanych w biznes.
Jak się okazało, dużo czasu na rozmowę im nie dał los, bo jedna z kontrolek wskazywała odebranie wezwania o pomoc. Odebrał transmisję, która nie dość, że miała sporo zakłóceń, to jeszcze była mówiona przez salarianina. Normalnie jak słyszał ich mówienie, to nie był w stanie zrozumieć prawie nic, a co dopiero przy tego rodzaju utrudnieniach. Najbardziej czytelne były dane o pochodzeniu sygnału. Najprawdopodobniej sporym źródłem energii wykrywanym przez czujniki, był reaktor rozbitego statku salarianina. Na dodatek na nieskatalogowanej planecie.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie zrozumiałem nic z przekazu. To wciąż jednak wezwanie o pomoc, a my mamy współrzędne. - galaktyczne prawo wymagało, by jeżeli ma się możliwości, to należało udzielić pomocy rozbitkom. W przypadku braku takich, można było zawiadomić odpowiednie służby, by to one udzieliły pomocy.
Pech chciał jednak, że Konrad to usłyszał i musiał udzielić im pomocy. Nie potrafił inaczej.
- Dobra, Charles. Idź sprawdź ile mamy miejsca w ładowni. Zabierzemy stamtąd tych rozbitków, a jeżeli też da radę to towar jaki przewozili. Z wdzięczności powinni nam dać kredyty za fatygę. - sam nie wiedział dokładnie dlaczego, ale udawał przed swoim pracownikiem, że liczą się dla niego wyłącznie zera i jedynki na koncie. Facet był najemnikiem i pracował dla niego, więc inżynier uznał, że to w pewien sposób powinno zadowolić jego podwładnego. W końcu mężczyzna nie pracował dla niego charytatywnie i w myślach pewnie liczył ile dostanie bonusu do wypłaty. Konrad z drugiej strony liczył ile będzie musiał wydać dodatkowych kredytów na pensję Strikera, oraz jak bardzo budżet ich małego zakładu odczuję brak kilku dodatkowych tysięcy.
Obrał kurs na planetę, gdzie byli potrzebujący pomocy salarianin z załogą, licząc na bezproblemowe rozwiązanie sprawy.
Głupi ty. Tam gdzie się pojawiasz, zawsze są problemy. Problemy, które tak dobrze znasz i musisz rozwiązać. Przekleństwo od którego nie uciekniesz.
Theme Ubiór cywilny
Wszystko co słyszymy jest opinią, a nie faktem.Wszystko co widzimy jest perspektywą, a nie prawdą. - Marek Aureliusz