Nathaniel przemierzał korytarze w dość szybkim tempie. Jeśli został wezwany w trybie pilnym do Ambasady, to coś było na rzeczy. Nie wiedział czy ten major jest jakimś znajomym jego rodziny, czy też chce od niego czegoś innego. Cholera to było dziwne. Ale cóż poradzić. Służba, nie drużba.
Kiedy już wyszedł z Okręgu Zakera ruszył prosto do Prezydium i już po chwili mógł znów podziwiać jego piękno. Co jak co, ale niektórzy Urzędnicy z innych planet, na pewno oddaliby wiele by tu pracować. A czy on by chciał? No cóż. Nathaniel był takim typem człowieka, że lepiej czuł się w terenie niż za biurkiem. Chyba miał więcej genów dziadka, które przeszły na stryja Garrego, niż tych należących do ojca. Taki los.
Po chwili już znajdował się pod Ambasadami Ludzkości. Były całkiem duże, choć widać, że jeszcze się rozwijają. Przepuścił w przejściu jakiegoś mężczyznę i wszedł. W środku było kilku dyplomatów i petentów, jednak kobieta za kontuarem była wolna. Black więc bez zbędnego marudzenia podszedł do niej.
- Witam. Porucznik Nathaniel Black. Flota Przymierza. Zostałem tu wezwany przez Majora Adama Donovana. - powiedział stonowanym, lekko chłodnym tonem. Szare oczy były utkwione w ognistorudej kobiecie.
Wyświetl wiadomość pozafabularną