Mijały kolejne sekundy. System, który tak bardzo chciał obejść Tarrith nie reagował na żadne komendy. Próba jakiejkolwiek zmiany parametrów pracy silników nie działała. Łaskawość komputera pokładowego właśnie się skończyła. Kurs był jednoznaczny, lecieli wprost na Wemmer Pan i nic oraz nikt nie mógł im pomóc. A na pewno nie świadomość tego, że w ich towarzystwie lecą trzy myśliwce gotowe do ich zestrzelenia. Gdyby tylko salarianin poinformował wcześniej o awarii, może losy tego lotu poszłyby inaczej, jednak w tej chwili musieli liczyć się z tym, że już niedługo mogą zamienić się w wielką kulę ognia. Pociski załadowane do myśliwców miały za zadanie zniwelowanie szczątek spadających na ziemię. Miały ich doszczętnie spalić i zamienić w nic więcej jak w chmurę popiołu rozniesioną przez wiatr po okolicy portu.
Półtorej minuty do uderzenia w Wemmer Pan.
Salarianin już zorientował się, że nie jest wstanie nic zrobić. Mógł jedynie obserwować parametry lotu i czekać, przygotować się na uderzenie. Świadomość bezradności była chyba bardzo dotkliwa, szczególnie dla salarian, których jedynym celem w życiu było działanie, osiąganie kolejnych kamieni milowych, przełamywanie konwencji, innowacyjność. Poczucie, że już nic nie może się zmienić, musiało być bardzo bolesne dla weterana wojennego, dla Widma…Dla tak zasłużonej postaci.
W wieży kontroli lotów nadal trwała burza mózgów. Obmyślano różne scenariusze, teraz jednak po zauważeniu zmiany kursu na największy sztuczny zbiornik wodny w okolicy, zaczęto rozpatrywać opcję, że oni jednak nie chcą doprowadzić do katastrofy. Co prawda, ryzyko wciąż istniało, ale w tej sytuacji, powinno się dać wiarę pilotowi, który w końcu w obliczu nadchodzącej katastrofy, próbował zrobić wszystko, by uniknąć kolizji z ogromnym frachtowcem. Nieskutecznie, to fakt, ale to usprawiedliwiało poniekąd tą brak komunikacji między Tarrithem, a wieżą kontroli.
-
Przyjąłem, Fairlady…Natychmiast bierzemy się za ewakuację Wemmer Pan.-Tarrith po zakończeniu procedury, mającej uchronić go przed śmiercią przy uderzeniu, czyli zapięciu pasów i zajęciu bezpiecznej pozycji na fotelu, mógł zauważyć przez okno jak znajdujące się na płycie portu małe, świecące różnokolorowymi światłami punkciki zaczęły się przemieszczać, a jeszcze inne, gdzieś dalej, znajdowały się zdecydowanie bliżej jeziora.
Wemmer Pan kilkanaście lat temu zostało powiększone i pogłębione, w związku ze zwiększonym zainteresowaniem mieszkańców tym miejscem. Codziennie, tysiące rodzin przychodziło tutaj odpocząć po ciężkim dniu pracy. Grillować, żeglować, łowić ryby. Teraz ich spokój ducha i sielanka została zakłócona informacją, że statek kosmiczny pędzi prosto w ich miejsce odpoczynku.
Czterdzieści pięć sekund do uderzenia
Czas płynął nieubłaganie. Teren w okolicach jeziora został już prawie w całości oczyszczony z cywili, chociaż w tak krótkim czasie było niemożliwe wyprowadzenie wszystkich poza teren zagrożenia. Bezradność władz w tym momencie również była zauważalna, w okolicy pojawiły się VTOL-e służb porządkowych, straży pożarnej, policji i pogotowia, ale również, nieco wyżej dało się zauważyć lokalne media, żądne sensacji, którym na pewno było to wydarzenie. W końcu nie na co dzień widuje się statek pędzący prosto w wodę. Nexaron odzyskiwał powoli władzę nad porażonym przez prąd ciałem, w ostatniej też chwili zorientował się, że statek zmienił kurs i już pod nieco łagodniejszym kątem zmierza w kierunku potężnego zbiornika wodnego. Co prawda, w jego głowie na pewno zrodziło się pytanie dlaczego właśnie musiało się tak stać i zdał sobie sprawę z tego, że jego życie prawdopodobnie skończy się w tym miejscu. Jednak najemniczy zawód nie pozwalał mu się poddać z tak błahego powodu. Był wojownikiem, jego zawodem była walka o swoje życie, a marzeniem każdego wojownika była śmierć na polu bitwy, a nie w tak kompromitujących okolicznościach. Z pewnością też przed oczyma pirata mignęły wszystkie ważniejsze momenty jego życia, wszystkie wykorzystane i niewykorzystane szanse oraz rzeczy, które w trakcie swojego żywota mógł utracić. Pole efektu masy tworzące się w trakcie szarży na pewno nie uchroniłoby go przed uderzeniem. Jedyne co przyszło mu teraz do głowy, to zajęcie miejsca na fotelu i zapięcie pasów. Fakt posiadania pancerza również działał na jego korzyść.
Dziesięć sekund do uderzenia
Tarrith zauważył, że cały panel sterowania zgasł, w kabinie zapanował półmrok. Zasilanie zniknęło na całym pokładzie. To oczywiste, że teraz właśnie dochodziło do najbardziej widowiskowego momentu przed uderzeniem. Do rozładowania kondensatora. Na zewnątrz wyglądało to tak, jakby sam Thor zrzucił na ten obiekt miliony błyskawic, jakby cała Fairlady została tym obiektem. Tysiące wyładowań rozchodziło się po poszyciu statku, przeskakując do znajdujących się w pobliżu linii trakcji elektrycznej, w stronę wyższych drzew , a te najsilniejsze uderzały wprost w ziemię, w okolice zebranych na brzegu ratowników i innych osób, mających posprzątać cały bałagan związany z katastrofą. Tafla wody zbliżała się z zawrotną prędkością. Salarianin mógł wywnioskować, że przy tym kącie natarcia, podejście nie będzie należało do najłagodniejszych. Istniało zaledwie kilka procent szans na to, że przeżyją. Sekundę przed przed oczami zauważył Sur’kesh. Swoją ojczyznę, tuż chwilę później zobaczyli…
Mrok, wszech obecny mrok…
-
Obudźcie się do cholery! Nie możecie przecież tyle spać!-Usłyszeli stłumiony, męski głos. Nieznajomy. Brzmiał na młodego, ludzkiego mężczyznę. Zdenerwowanego, zmęczonego. Można było odnieść wrażenie, że siedział z nimi cały czas. Nexaron mógł poczuć potworny ból żeber i prawej ręki. Czuł, jakby ktoś mu je wyrwał i z tą samą brutalną siłą wstawił na miejsce. Szczególnie potęgowany był przy każdym głębszym oddechu. Tarrith natychmiast poczuł, a raczej nie czuł swojej lewej nogi. W wyniku uderzenia w wodę, kadłub statku zmiażdżył jego kończynę, na szczęście w wyniku natychmiastowo przeprowadzonej operacji rekonstrukcji, została ona przywrócona do stanu wizualnej użyteczności. Gorzej z jej motoryką, która została wspomagana niezbyt zaawansowanym, raczej przestarzałym rozwiązaniem częściowego egzoszkieletu. W końcu nikt nie będzie inwestował w istotę, która prawie doprowadziła do ogromnej katastrofy. Nexaron miał nieco więcej szczęścia. Co prawda, nadal był połamany i czuł się fatalnie, ale jego operacje nie były tak szeroko zakrojone, jak w przypadku Tarritha, który w końcu znajdował się na dziobie statku.
Otwierając leniwie oczy, nie widzieli zbyt wyraźnie. Nie byli wstanie określić ile czasu znajdowali się w śpiączce. Nie mogli sobie przypomnieć nic poza momentem uderzenia. Mrok był tak powszechny, że aż przerażający. Niemniej jednak towarzyszący im potworny ból ciała oznajmiał im o tym, że żyją. A to chyba dobra nowina. Po środku mogli zauważyć sylwetkę, siedzącą chyba na stołku. Chwilę później, kiedy wzrok powoli się wyostrzał, zauważali coraz więcej szczegółów. Ciemne włosy, okulary, płaszcz. Był ich pracodawcą, to on stał biernie za tym zamieszaniem, za tym całym zajściem. Dan jednak nigdy nie zostawiał swoich ludzi i na pewno nie pozwoli na to, aby salarianin i człowiek trafili w ręce policji i agencji do spraw wypadków powietrznych, którzy mieli już przygotowane zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Po raz pierwszy mogli zobaczyć swojego pracodawcę. Jakby nie patrzeć, było to jakieś osiągnięcie. W tym samym czasie rzucił on torbę podróżną na stolik stojący między łóżkami.
-
Nie ma czasu, jak się kapną, że się obudziliście to macie przesrane. Musicie się zmywać.-W torbie znajdowały się ubrania dla dwójki. Dan miał już przygotowany dalszy plan działania, a okres ich śpiączki poświęcił na zbieranie informacji o tajemniczym projekcie Microlight Technologies. Uznał, że ta dwójka będzie konieczna do rozwiązania tej tajemnicy, postanowił ich ratować.
-
Wiem, że macie mnóstwo pytań i na pewno nie za bardzo chce się wam ruszać, ale lepiej, aby wam się zachciało. Mamy pięć minut do obchodu.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąPrzepraszam za zwłokę, nie przewidziałem tego, że weekend może być u mnie tak pełen wydarzeń wszelakich...W każdym razie, post macie i wracamy do normalnego tempa. Może nawet pomyślimy o jakiś deadline'ach, ale najpierw musimy chyba usystematyzować nasze posty, o.