Wyświetl wiadomość pozafabularną
Przelot przez przekaźnik był bardzo długi i bardzo męczący - głównie z powodu swojej nudy. W międzyczasie zarówno turiańskie dziecko, jak i ludzka pani doktor, rozbudzili się i zostali zaznajomieni z sytuacją, czy to przez porucznika, czy też asari. Obydwoje z szokiem przygotowywali się na zobaczenie Cytadeli po raz pierwszy w swoim życiu - co jak co, ale akurat ta, gwieździsta stacja robiła wrażenie. Rozpościerające się na zewnątrz sektory okręgów rozjarzone były
pomarańczowym blaskiem, gdy cała konstrukcja dryfowała pośród pięknych obłoków Mgławicy. Cały ten obraz sprawiał, że Foster i Mat przyklejeni byli do wizjerów gdy tylko statek opuścił korytarz Przekaźnika Masy.
-
Zostaniecie zabrani przez osoby, którym można ufać - odezwała się wreszcie asari, gdy prom uzyskał bez problemów pozwolenie na wylądowanie w doku. Zdjęła swój hełm, na moment porażając Lindsay i Mata swoim niecodziennym wyglądem. Wydawała się nie zwracać na to uwagi. Odwróciła wzrok w ich stronę dopiero po chwili. -
Możecie zostać w kontakcie z porucznikiem, jeśli wszyscy macie na to ochotę.
Osobiście wzruszyła ramionami. Wiedziała, że nie wzbudza zbyt wielkiego zaufania swoim chłodem, a Vex, choćby jako pobratymiec Mata, mógł mieć nieco inną opinię w ich oczach. Jeśli sam porucznik wyraził na to zgodę, kontakt do niego miały otrzymać dwie asari, które przywitały ich w doku.
Vasir skinęła im głową. Dwie, niebieskie kobiety w strojach komandosek i w tatuażach wymalowanych na twarzy zamieniły kilka słów z Telą na boku, gdy porucznik i pozostała dwójka wytaszczyli się z promu. Następnie znowu kiwnęły sobie na pożegnanie i komandoski, z, co Vex dostrzegł, gdy te się odwróciły, karabinami zamocowanymi na zaczepie magnetycznym na plecach, ruszyły przyspieszonym tempem, eskortując Lindsay trzymającą za rękę turiańskie dziecko.
Mat na moment zwolnił, odwracając się i obdarzając Vexa ostatnim, niepewnym spojrzeniem, nim minęli kontrolę SOC i zniknęli mu z oczu.
-
Będą bezpieczni - rzuciła Vasir, jak gdyby odpowiadając na niepewność lub pytanie Vexariusa, którego ten nigdy nie zadał. -
Powinniśmy udać się do wieży Cytadeli na spotkanie z Radą.
Tymi słowami, poprowadziła go w stronę kontroli SOC.
Bycie znowu na Cytadeli było z pewnością nietypowym przeżyciem. Wnętrza wydawały się zbyt jasne i czyste, a obojętne twarze funkcjonariuszy... nie na miejscu. Chciało się myśleć - jak mogą być tak cholernie spokojni? Logika jednak szybko odpowiadała na to niewysłowione pytanie - żyli w pięknej niepewności.
Po rutynowej kontroli, w czasie trwania której pozwolono im zachować broń i nie skomentowano stanu ich pancerzy, przepuszczono ich dalej, a asari udała się do pierwszego napotkanego wzrokiem promu szybkiej kolei.
Podróż do Wieży była zaskakująco krótka, nie mieli nawet wielkiej okazji porozmawiać. Asari dumała lub grzebała w omni-kluczu, najwyraźniej lubiąc zapracować się na tyle, by nie musieć dumać przez cały ten czas.
-
Zanim wejdziemy do środka - odezwała się po raz kolejny, po pewnym czasie, stając przed zamkniętymi drzwiami. Minęli już piękne drzewa o liściach różowej barwy, przeszli obok sztucznie hodowanego trawniku, lecz nie poszli dalej - ku otwartemu dla szerszej publiczności podium, lecz w zamian za to przystanęli przed jednym z bocznych pomieszczeń atrium. -
Jeśli chcesz zrezygnować i wrócić na teren Hierarchii, najwyższy czas o tym zdecydować. Później możesz nie mieć czasu na tłumaczenia się dowódcom.