29 mar 2016, o 19:11
Jakkolwiek przedłużające się posiedzenie pary na jednej z przyszpitalnych ławek mogło zwrócić czyjąś uwagę, to... Nie zwróciło. Po prostu każdy, kto ewentualnie ich mijał, miał swoje własne sprawy i, przede wszystkim, swoje własne tematy do omówienia. Plotki i ploteczki, Riggs i Higoshi nie mogli z nimi konkurować i wyraźnie byli też zbyt mało interesujący, by sami mieli stać się kolejną, szerzącą się w błyskawicznym tempie historyjką. Nie, w rozmowie absolutnie nikt im nie przeszkadzał, w efekcie mogli więc przegadać wszystko, co chcieli, strumień wymienianych słów - mniej lub bardziej grzecznych - przerywając tylko wtedy, gdy na horyzoncie pojawiało się niepożądane towarzystwo. Nieznajomi nigdy jednak nie zatrzymywali się, za każdym razem po prostu szli dalej, w jedną lub w drugą stronę, kolejne zdania mogły więc spokojnie płynąć dalej, by wreszcie doprowadzić dwójkę do jakiegoś konsensusu. Ich drogi miały się chwilowo rozejść, choć cel wciąż pozostawał ten sam.
Elliot
Po chwilowej rezygnacji z towarzystwa Minako, Riggs postanowił zaszyć się w zaciszu własnych, wynajętych na czas imprezy pokoi i spróbować dowiedzieć się, z kim tak naprawdę mają do czynienia. Było to o tyle rozsądne, że skoro nie zamierzali - przynajmniej na razie - zakradać się tam, gdzie być ich nie powinno, własny research był w zasadzie jedynym sposobem na odkrycie, kto tak naprawdę stoi za nazwiskiem Šulić. A Elliot miał przecież kogo pytać - skoro mieli ze sobą jakiś czas wspólnej służby, to łączyło ich także kilku znajomych, z których każdy mógł Chorwata pamiętać.
I rzeczywiście, pamiętali. Po złożeniu kilku obietnic wyjścia na piwo przy kolejnej wizycie na Ziemi bądź Cytadeli, po wymianie licznych, nic niewnoszących, ale jednak niezbędnych uprzejmości, Riggs rzeczywiście się czegoś dowiedział. Czegoś. Bo mimo wszystko nie mógł pozbyć się wrażenia, że to beznadziejnie mało, a ludzka pamięć mogłaby być bardziej efektywna.
Tak czy inaczej, Nikolaia pamiętali niemal wszyscy, których o niego pytał. Porucznik Šulić? Oczywiście, że tak, to był świetny facet. Pomijając już, że specjalista - innych do T przecież nie biorą - to przy tym niezwykle uroczy człowiek. Uśmiechnięty, z ogromnym poczuciem humoru, niezwykle towarzyski. Energiczny, wszędzie było go pełno. Podejmował się każdego zadania, parskając za każdym razem, gdy ktoś sugerował, że coś jest niewykonalne. Ma na koncie masę dodatkowych szkoleń, a plotki głoszą, że rozważano także jego kandydaturę do N. Czy tak było naprawdę? Tego nikt nie wiedział, zresztą - nie miało to większego znaczenia. Po tym, jak Riggs odszedł z regularnej armii, Nikolai służył jeszcze tylko rok. Przeniesiony do rezerwy wskutek wypadku, jakiego doświadczył podczas jednej z operacji, w której uczestniczył, ostatecznie sam zrezygnował ze służby całkowicie. O samym wypadku nikt nie był w stanie powiedzieć nic konkretnego - ot, jakaś awaria na sabotowanym okręcie batariańskich terrorystów, podobno nie było za ciekawie. Cały działający tam zespół został po tym czasowo odsunięty ze służby, by móc się wyleczyć, odbyć rehabilitację. Co dalej? Wróciła połowa. Z pozostałych dwie osoby podobno wróciły na stanowiska czynnych żołnierzy, trzy - w tym Šulić - zrezygnowały z wojska, przyjmując metkę weteranów. O tych ostatnich nikt już nic nie wiedział - pojedyncze wspomnienia wspólnego grillowania, ogólna pewność tego, że żyją. Żadnych szczegółów.
Jeśli chodzi o media - tam też bez fajerwerków. Lokalne źródła podawały, oczywiście, że impreza została przerwana wskutek nieoczekiwanego ataku, nigdzie jednak nie pojawiało się nazwisko Chorwata. Zapewniano o kontrolowaniu sytuacji przez ochronę i oddelegowane do Centrum Olimpijskiego jednostki policji oraz przepraszano za niedogodności. Zapewniano, że rywalizacja zostanie wznowiona gdy tylko winny zostanie ujęty, a wynikłe z tego przedłużenia koszta - czy to wynajmowanych pokojów, czy wyżywienia w kolejnych dniach - pokryje sam ośrodek. Standardowe noty pozbawione szczegółów, okraszone typowymi zdjęciami zgromadzonych w hallu głównym tłumów zdezorientowanych zawodników czy ochroniarza opatrującego przedtem Aiko. Jeśli chodzi o szersze medzia, tam było jeszcze mniej - krótka wzmianka o zamieszaniu podczas V Memoriału Asena, o nieznanym napastniku, jednej ofierze i działaniach ochrony, by sytuację tę załagodzić. Znów bez nazwisk i jakichkolwiek wskazówek.
Nieco lepiej natomiast - jeśli założyć, że wszystko powyższe sukcesem było raczej miernym - miała się rzecz z kanałami komunikacyjnymi ochrony. Gdy Riggs odetchnął już po krótkiej przerwie (znalezienie Aiko na jednym z większych portali społecznościowych nie było trudne, zaś samo wysłane jej zaproszenie do listy znajomych już po kilku krótkich chwilach zostało przyjęte) i postanowił zmierzyć się z problemem od nieco innej strony, to... Odrobina manipulacji, skanowania dostępnych długości fal i przeskakiwania między nimi poskutkowała wstrzeleniem się w odpowiedni ciąg. Prywatny omni-klucz nie zapewniał wprawdzie takiego poziomu maskowania się, jak sprzęt wojskowy, nie radził sobie też najlepiej z oczyszczeniem odbieranego dźwięku, do słuchania którego nie miał stosownych uprawnień, tym niemniej - coś się trafiło, a pojedyncze słowa i zwroty z dużą dozą prawdopodobieństwa można było złożyć w jakiś konkretny obrazek. Słowa były wypowiadane na przemian przez dwa głosy, przy czym jeden, ten udzielający odpowiedzi, można było uznać za należący do ochroniarza, który odprowadzał ich z lasu ponownie do ośrodka.
...status?... znaleźliście?...odmawia... czekamy na... u was?...negocjator... drodze.... sądzicie?...niebezpieczny... nie ma powodu...przyjąłem... kontynuujcie i...
Minako
Podczas, gdy Elliot postanowił zaszyć się w ciszy własnych pokoi, Higoshi nie miała zamiaru tracić czasu, siedzieć i czekać na zmiłowanie. Nie, chodziło przecież o jej siostrę, a to wymagało bardziej bezpośredniej interwencji. Na przykład takiej z omni-ostrzem w roli głównej. Albo z biotyką. Albo w ogóle z jednym i drugim. Gdy więc Riggs oddalił się w kierunku budynku hotelowego, Japonka ruszyła w stronę przeciwną - znów do lasu.
Plan był prosty. Poprzednio wprawdzie nie znaleźli zbiega, ale jednak kierunek obrali chyba nie najgorszy, skoro zaraz potem pojawiła się tam ochrona. Gdzie więc zacząć? Ano dokładnie tam, skąd poprzednio zgarnęli ich ochroniarze. Jak przedtem nie mieli tropu, tak teraz powinno być łatwiej - po przejściu wysłanych na poszukiwania gwardzistów z pewnością pojawiły się widoczne odciski butów, które mogły przynajmniej wskazać jakąś drogę. Słuszną lub nie, ale na początek to był wystarczający punkt zaczepienia.
Mając więc w pamięci, jak łatwo wpadli ostatnio, Higoshi poruszała się nieco ostrożniej i ostatecznie do poprzednio odwiedzonej polanki dotarła w zasadzie nieniepokojona. Minus był tego taki, że po drodze nie wpadła też na żadne dodatkowe wskazówki, ale... Bingo. Były ślady - na pewno ochroniarzy, ale na razie wystarczą. Trochę połamanych gałązek, odbicia podeszew masywnych butów. I wszystkie w jedną stronę. Czy naprawdę trzeba większej zachęty?
Zresztą, los uśmiechnął się do niej także po raz drugi, bo gdy już zaczęła wątpić w to, że podążanie śladami ochrony coś jej da - pozostawiony trop zdawał się zataczać kółko, a jedna z kolejnych polanek wyglądała niemal identycznie jak ta poprzednia - z daleka dobiegły ją głosy. Nieznajome, męskie, ale dość stanowcze, by wzbudzić zainteresowanie. Szczególnie, że w którymś momencie dało się słyszeć coś jakby... poruczniku. Że potem nastąpiło kilka wypowiadanych przez innego mężczyznę, zupełnie niezrozumiałych słów, a potem znowu zwrot nieco bardziej wyraźny. Naprawdę, nic się jej nie stało, dokładnie tak to brzmiało.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że z tego miejsca nie słuchało się najlepiej, a już w ogóle nie dało się nic zobaczyć. Kto rozmawiał? Z kim? Co tam się w ogóle działo... I gdzie w zasadzie? Trzeba było podejść bliżej, by znaleźć odpowiedzi na te pytania. Trzeba było zmniejszyć dystans... Tylko właśnie, z ostrzem w ręce, czy może nieco bardziej przemyślanie? I od której strony? Stąd, prosto przed siebie, czy może nieco staranniej dobierając kierunek, próbując okrążyć potencjalne zgromadzenie?