14 mar 2016, o 15:39
Były trzy rzeczy, z których Tarczansky był znany. Pierwsza. Był szczery, do bólu, zawsze, w każdej okoliczności dla osoby na każdym stanowisku. Zgodnie z jego przekonaniem, że wszyscy ludzie są równi wobec jego osądów, nie patrzył na osoby, patrzył na ich charaktery i ich czyny. Przecież wiele stanowisk można było w tych czasach zdobyć pod przysłowiowym biurkiem. Druga. Najczęściej w najmniej oczekiwanym momencie można od niego usłyszeć jakiś niewybredny żart. A trzecia. Jest święcie przekonany o tym, że w jego fachu nie ma lepszego od niego. Po prostu tak jest i nie uznaje innej możliwości. Jego zawodowa pewność siebie jest uzasadniona chociażby tym, że znalazł się dość wysoko w hierarchii MJS. Był liderem załogi, dowodził statkiem, zrzucano na niego najcięższe zadania. Teraz praca dla Rady. Jego Curriculum Vitae jest bardzo dobrze i jest tego świadom, że po prostu zajebisty. Nic dodać, nic ująć.
Temat Cegły i Scootera był dla niego dość problematyczny. Co prawda, każdy chyba wiedział o potwornej katastrofie na Pinie, a poza tym...Jeszcze nie podpisywał żadnych dokumentów, które zmuszały go do milczenia. Miał to zrobić dopiero jutro. Jakby nie patrzeć, puszczenie odrobiny pary z ust nie musiało go kosztować kolejnej nagany. Wszak prawo/nakaz nie działało wstecz. A zresztą, nawet jeśli, to o tej sprawie rozmawiał z żołnierzami Przymierza. Jakby nie patrzeć, będącymi zainteresowanymi.
-Kilka godzin temu wygrzewałem dupsko na luksusowym jachcie, w okolicznościach ciepłego, tropikalnego klimatu. Piłem piwko, poznałem rudowłosą, cycatą babeczkę z zajebistym tyłkiem. Później zobaczyłem Radną Fel w bikini i turianina, który miał zajebiste złote gacie, od samego Armaniego. Szpan w chuj. Mówię wam, jeden z lepszych wyjazdów integracyjnych jaki miałem. Serio. Nie miałem planu się schlać, tylko założyć lansiarskie ciemne okulary i obserwować łanie wędrujące po plaży, a później co jakiś czas zerkać na biust pierwszej damy galaktyki i rudowłosej pracownicy administracji. Wszystko szlag trafił przez pierdoloną falę tsunami, zmyło nas, ale jak widać żyję. A Cegła się najebał i go do tej pory nie znaleźli...Scooter chciał robić pornosy w damskiej szatni, ale on też...No cóż...Przynajmniej mamy za co pić.-Zgarnął butelkę cały zestaw z lady i podziękował skinieniem głowy oberżyście. Dziarskim krokiem ruszył w stronę stolika żołdaków. Jakby nie patrzeć, dzięki Dagan, nabrał o nich lepszego zdania. Wcześniej, wszystkich żołnierzy miał za istoty z kijem w dupie, nie mającym własnego zdania, osobowości, z wypranymi mózgami przez wojskową doktrynę, dyscyplinę, a tu proszę. Same osobliwości. Nawet ta Morrigan wydawała się być całkiem w porządku babką. A koledzy Dagan. O nich jeszcze nie miał żadnego zdania.
Kiedy drzwi otworzyły się przed potworem, inżynier znajdował się już na wysokości miejsca zajmowanego przez Przymierze. Odłożył swoje fanty na stole, o których zastosowaniu nawet jego techniczne wykształcony umysł nie miał zielonego pojęcia. Wiedział jedynie do czego służy ta butelka, nakrętka i szklanka. To mu wystarczyło. Już dawno zapomniał o luksusach jakie dostarczało mu jego dawne życie, gdzie mógł kąpać się w kredytach. Był teraz prostym człowiekiem. Lubiącym dobry, średnio wysmażony stek, dobre piwo i cheerleaderki występujące na meczach koszykówki. Więcej do szczęścia nie było mu trzeba. Pojawienie się istoty nieznanego mu do tej pory gatunku, doprowadziło go do pewnej konkluzji, spojrzawszy kilkukrotnie na Dagan, na yahga, to znowu na Dagan, skrzywił usta w złośliwym uśmieszku i nachylił się nad panią chorąży.
-Nie mówiłaś, że robisz zlot absolwentów z Twojego liceum...-Odrobina złośliwości poprawia humor. Zawsze. Zadając po cichu to pytanie, miał nadzieję, że to kilkuoki dziad niezidentyfikowanej płci raczej tego nie usłyszał i nie zrobi mu krzywdy. Nie słysząc żadnego sprzeciwu, jakby nigdy nic, zasiadł na krześle.
Troska kobiety czynu była ujmująca. Matt oczywiście doceniał chęć pomocy, lecz gdyby sam mógł coś w tej materii zrobić, na pewno nie wracałby z Piny. Niestety, musiał kiblować tutaj dopóki szefostwo nie zadecyduje, że trzeba ruszyć dupę w troki i wykonać kolejny, bardzo ważny dyplomatyczny lot od którego zależy stabilność polityczna całej Drogi Mlecznej. Uśmiechnął się tylko i rzucił.
-Waszych już jest tam z tysiąc, do tego pomoc humanitarna...Co za dużo, to niezdrowo.-Cholernie ogromny ruch ma ten lokal. Przyciąga naprawdę ciekawe osoby. Pojawienie się kolejnej nie było niczym dziwnym, dopóki nie zagadał potwora i jakby nigdy nic zaczął opowiadać mu o zleceniu. Wiedział, dlaczego Yahg nie lubił odbierać zleceń w cztery oczy. To było dość trudne, w końcu musiałaby resztę zamknąć, a to mogło być ciut problematyczne. Tak sądził, ale kolejny głupi komentarz zostawił dla siebie. Dopiero w momencie, gdy poczuł wzrok Aarona na sobie, poczuł lekki dyskomfort. Miał się napić, odprężyć się, zapomnieć o doczesnym świecie. Miał prosty zamiar, dać w palnik tak mocno, aby urwał mu się film. A tu lipa. Jakiś łepek na niego patrzy i zadaje głupie pytania. Oczywiście, że Matthew nie pracował w ExoGeni. To nawet nie jego branża. Co za ciul, aż się prosił o to, aby mu odpowiedzieć, na co nie musiał długo czekać. Po chwili milczenia, twarz Matthewa przybrała wyraz, jakby od razu poznał jegomościa (co było jedynie złudzeniem, bowiem mechatronik kompletnie gościa nie kojarzył).
-Czekaj...Chyba Cię kojarzę. Jak pięć lat temu jak byłem w jakimś rezerwacie Indian...To Ty zapieprzałeś w takim fikuśnym pióropuszu i polowałeś na blade twarze w kowbojskich kapeluszach. Dobrze kojarzę?-No głupie pytanie wymagało głupiej odpowiedzi. Tak.
THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR
Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%