Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

17 kwie 2016, o 23:44

Pokręcił głową przecząco - w końcu sprawa brunetki była bardzo istotna, dla filmu jak i ich sytuacji teraz, należało więc rozwiać wątpliwości.
- Jednak przeżyła. Dlatego się kłócili, chyba.
Teraz, jak widać było, szok majora opuścił. Zaginiona, uznana za zmarłą kobieta jego życia nie powiadomiła go o tak nieistotnym fakcie, jakim było jej ożywienie przez Przymierze i wcielenie do sekcji szpiegowskiej, wszystko w największej tajemnicy. Nie mógł o tym wiedzieć - wszak był tylko majorem, nazwisko pozwalało mu na załatwianie problemów niesamowitą kondycją fizyczną i umiejętnościami, jak i światłym umysłem.
- Wolę nie ryzykować, że zobaczę je w pierwszym etapie - odrzucił, tym razem faktycznie lekko rozbawiony, jak i obrzydzony tą wizją. Już na jej wspomnienie o dziwce vorcha jego brwi zawędrowały jeszcze wyżej, w wyrazie rosnącego szoku. - Ale nie wątpię, że straciłaś okazję życia.
Obserwował dość obojętnie postępujące na ekranie sceny. Brunetka wreszcie została uwolniona ze swojego koszmarnego kombinezonu, co samo w sobie musiało w aktorce wywołać ekstazę jeszcze zanim wielkie, żylaste dłonie majora dotknęły jej ciała.
Kolejny, równie mały jak poprzedni łyk bourbonu. Nie tylko Irene czuła wpływ alkoholu, choć Nazir również nie dawał tego po sobie za bardzo poznać. Gdy oparła się o niego, ponownie objął ją ramieniem, jak gdyby sytuacja przed chwilą nie miała miejsca, a oni po prostu poprawili się nieco w swoich pozycjach, po czym wrócili do poprzedniego ułożenia.
- Za bardzo się tym przejmujesz - odpowiedział tylko dość swobodnie, odwracając z trudem spojrzenie od niezwykle romantycznych i intensywnych scen, które wciąż trwały. Znajdująca się przy jej ramieniu dłoń złapała kończące się mniej więcej na tym poziomie rude kosmyki, bawiąc się nimi od niechcenia. - Jak na moje poznałem cię od lepszej strony. Minus porwanie.
Kąciki jego ust, wzorem brwi wcześniej, uniosły się ku górze w półuśmiechu, gdy Khouri odwrócił spojrzenie, powracając nim do ekranu. Uśmiech nieco się poszerzył gdy zaproponowała założenie sukienki, ale kiwnął tylko głową, potwierdzając Thessię jako następny punkt na ich liście.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 kwie 2016, o 01:06

- Wygląda nieźle jak na topielicę - do tej pory podziwiała inwencję twórczą scenarzysty, który uznał że zatopienie załogi statku kosmicznego jest doskonałym pomysłem na hit stulecia. Trochę się zastanawiała, co ją podkusiło, żeby wczoraj wybrać ten vid. Po samym tytule mogła się przecież spodziewać co najmniej dziwnych rzeczy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że to zostało nakręcone całkowicie na poważnie. Magia kina.
- Jak mnie najdzie chęć na vorcha, to się z nią na pewno skontaktuję - odparła. - Zupełnie nie wiem, co masz do tej pięknej rasy. Uśmiech od ucha do ucha, czego chcieć więcej?
W czasie miłosnych uniesień majora i jego kobiety, gdzieś z oddali dobiegł dźwięk wybuchu. W porządku, czyli kończyła się chwila spokoju, za długo w vidzie nic się nie działo, konieczne było obudzenie widza, który na pewno w tym momencie był rozleniwiony za bardzo. Więcej akcji, więcej pościgów, więcej ognia i miażdżypaszczy. Irene nie wierzyła, że ta jedna, z której wnętrzności Lane się wydostał, to był koniec. Dwójce na ekranie to jednak nie przeszkadzało. Westchnęła z rezygnacją.
- Lepszej? - zaśmiała się krótko. - No nie wiem. Ale nie podobało ci się porwanie? Jak dla mnie było w porządku, zawsze to coś nowego - wciąż uśmiechała się lekko. - Nieczęsto mężczyźni mi proponują na pierwszej randce przestrzelenie kolan, a potem ściągają ze mnie trupa. Całkiem ciekawe doświadczenie. W sumie nie skończyło się tak źle.
Myślami nie szła dalej, odsuwając od siebie wszystko, co działo się po zejściu z pokładu. Przypomniała sobie, jak Khouri zareagował na jej wzmiankę o pirackiej przeszłości wtedy, gdy pierwszy raz przyszedł do jej celi. Wtedy był dla niej tylko porywaczem, choć wolała rozmawiać z nim, niż ze śliniącym się na jej widok Rogerem. Asteroida była odległa, nie istniała, stała się koszmarem z którego się obudziła i mogła o nim zapomnieć. Chciała zapomnieć. Nawet się jej to udawało. Cała reszta działa się tu, na Crescencie, i tego nie musiała się już bać.
Ktoś na ekranie uciekał, choć już nie wiedziała kto to. Pewnie przeciwnicy majora, których wykurzyła eksplozja. A może oni właśnie do niej biegli? Zmarszczyła brwi i sięgnęła po szklankę, ale ta była pusta. Spojrzała pytająco na Nazira, po czym zmieniła cel i podniosła ze stołu paczkę papierosów. Odpaliła jednego i przyciągnęła do siebie popielniczkę. Teraz nie będzie nakładać sukienki, tylko z powrotem pancerz. I karabin na plecy. Zaciągnęła się głęboko, odchylając głowę do tyłu i opierając ją o ramię Khouriego, a strużka dymu wypuszczona z jej płuc powędrowała pod sufit. Nie patrzyła już na vid, i tak był beznadziejny.
- Kim jest twoja kuzynka? - spytała, krążąc myślami wokół Thessii, bo wizyta tam była miłą wizją.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 kwie 2016, o 01:32

Scena przykuwała uwagę choćby odległymi wybuchami, które zagłuszały emocjonującą muzykę, która towarzyszyła uniesieniom bohaterów. Ujęcia kamery sprytnie ukazywały ich nagość bez narażania możliwych, młodych odbiorców na zgorszenie lub niepotrzebne szczegóły - vid w końcu oznaczony był kategorią poziom niższą niż ta, której twórczość przeznaczona była dla dojrzałych twórców. Mogli oglądać to nastolatkowie, według twórców tych oznaczeń niezaznajomieni jeszcze do końca z biologią i seksem, ale za to przyzwyczajeni do karkołomnych wyczynów z bronią w ręku i pocisków rozrywających ciała oponentów głównego bohatera.
- Podobało mi się to, co z porwania wynikło, ale samo w sobie niespecjalnie - odrzekł, obracając szklankę w dłoni, choć nie zwracając więcej uwagi na alkohol, niż było to potrzebne żeby przypadkowo go nie wylać. - Mi podobało się już od momentu ściągania z ciebie trupa. Adamo był jak wrzód na dupie.
Włoch, choć niegdyś temat kłopotliwy, teraz wywoływał ironiczny śmiech u Khouriego, który był sprawcą jego nagłej i niespodziewanej śmierci. Wyglądało na to, że powoli myśli Nazira przestają krążyć po nieprzyjemnych rejonach i wracają na umożliwiający im relaks przed bitwą tor. W końcu to ich czekało nazajutrz, już za niewiele więcej niż jedenaście godzin. Bitwa. I możliwa śmierć, choć o tym raczej żadne z tej dwójki nie chciało teraz myśleć.
Romantyczna scena wreszcie dobiegała końca, ale mężczyzna już wcześniej stracił zainteresowanie. Teraz spoglądał na bourbon, oceniając jego kolor, a gdy Irene wyciągnęła z paczki papierosów fajkę, puścił jej warkocza by również po nią sięgnąć. Zdecydowanie pomagało to uspokoić skołatane nerwy, przynajmniej dla większości osób. Smak paczki nie był wybitny, choć były one mocne i pewnie paląc je non stop musiał do niego przywyknąć. Podsunął papierosa pod trzymaną przez nią zapalniczkę, by zapaliła również jego, po czym wetknął go sobie do ust. Głowa opadła mu na szczyt oparcia kanapy, a wzrok przeniósł na sufit, również niezainteresowany dalszymi przygodami majora Lane'a. Wypuścił dym z płuc chwilę po jego wciągnięciu do ich wnętrza.
- Ostatnio kiedy ją widziałem jeszcze tkwiła w buntowniczej fazie. To nastolatka - wzruszył ramionami, niechcący przy tym trącając jej opartą o niego głowę. - Raz chce tak, raz inaczej. Raz do gangu, raz do najemników, byleby nie w ślady ojca.
Przetoczył wymownie wzrokiem po suficie - albo po prostu po nim przesunął spojrzeniem, w końcu z jej perspektywy i przez sposób, w który leżał, ciężko było to ocenić.
- Była dla mnie kiedyś jak młodsza siostra. Dawno temu.
Zmarszczył brwi, otrząsając się zanim zdążył ponownie zanurzyć się we wspomnieniach.
- Jeszcze w Egipcie - podsumował "dawno temu", podkreślając, iż faktycznie musiało to być spory kawał czasu od teraz. - Ostatnio widziałem ją przed asteroidą. Nie wiem, co robi teraz.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 kwie 2016, o 10:58

Nastolatka? Irene spodziewała się, że kuzynka Nazira będzie mniej-więcej w jego wieku, co najwyżej w jej. Wyobrażała sobie ją w Przymierzu, albo zajmującą się jakimiś badaniami, czy czymś równie niebezpiecznym, skoro lubiła pakować się w kłopoty. Teraz jednak okazywało się, że dziewczyna była znacznie młodsza od Irene i wyraźnie nie miała poukładanego życia - przynajmniej dwa lata temu.
- Od tamtej pory nie miałeś z nią kontaktu? - spytała. - Może z tego wyrosła. Niektórzy wyrastają.
Dym znów zaczął zbierać się chmurą pod sufitem, powoli, ale mało skutecznie wciągany przez klimatyzację. Irene obserwowała tworzące się z niego wzory i co jakiś czas dokładała kolejną strużkę dymu. Fakt, papierosy nie były smaczne, ale po alkoholu odpowiadały jej każde.
- Kim jest jej ojciec? - wnioskując po planach dziewczyny, zapewne kimś ze spokojnym i porządnym życiem. Potrafiła zrozumieć, jak takie nastawienie mogło zniechęcać, może nawet lepiej niż Khouri. W końcu na nią też czekało życie na poziomie, z którego zrezygnowała na rzecz innych wartości. I nie żałowała.
- Masz dużą rodzinę, tak w ogóle? - spytała jeszcze. Służba musiała go od niej odciągnąć. Nie pytała o żonę, choć w tej chwili myśli powędrowały w jej kierunku. I w kierunku ewentualnych dzieci. Czy Nazir miał dzieci? Nie, raczej nie, przecież wspomniałby o nich przynajmniej raz, pewnie chciałby do nich wrócić, zamiast lecieć na Thessię, pewnie nie żyłby na statku i nie godziłby się na takie przydziały. To było głupie przypuszczenie i Irene szybko odsunęła je od siebie, uznając za idiotyczne.
Zerknęła w stronę ekranu. Lane znów znajdował się na pustyni, tym razem ze swoją kobietą, więc może nie przegapiła do końca paszczy miażdżypaszczy. Była ciekawa, czy tym razem poradzi sobie z nią tak samo, jak z poprzednią, wyprostowała się więc nieco. Nazir nie zwrócił uwagi na znaczące spojrzenie, które mu rzuciła, więc uzupełniła sobie szklankę sama i uniosła ją do ust. Miała wrażenie, że teraz wszystko już smakuje bourbonem, łącznie z papierosem i orzeszkami.
- Zastanawiam się, co robi moja kuzynka - liczyła na to, że Alice nie było na Stingu, że zajmowała się swoimi sprawami gdzieś indziej. - Ona ma akurat nie po kolei w głowie, chociaż nie spodziewałam się tego kiedy poleciałam w Alpy w odwiedziny. Spotkałam ją pierwszy raz od kilku lat, czterech czy pięciu i nie sądziłam, że wyrośnie na takie głupie stworzenie.
Ukryła gorycz, która cisnęła się jej do głosu, choć faktu, że Alice dobrowolnie uciekła z Houndem, nadal nie potrafiła zrozumieć. I wciąż była przekonana, że w rankingu kuzynek ta nazirowa wygrywa pod każdym względem. Nie darzyła jej już sympatią, a poczucie obowiązku umierało w niej wyjątkowo szybko - tak samo było w tym przypadku.
- A co z klubami na Thessii? Co w nich jest takiego ciekawego? - obróciła się nieco w stronę Nazira. - Bywa w nich w ogóle ktoś poza asari? Jakoś nigdy nie myślałam tak o tej planecie, wszędzie mówią o jej historycznym znaczeniu, o świątyniach i muzeach.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

18 kwie 2016, o 22:35

Przytaknął, unosząc szklankę do ust i, nim wziął kolejnego łyka alkoholu, zawiesił wzrok na zawartości naczynia, oceniając jego ilość. Może po prostu już powoli jego wpływ na ciało mężczyzny zaczynał wykraczać poza przyjemne uczucie ciepła w przełyku. A może lubił kontemplować grę świateł wewnątrz cieczy o kolorze pasującej nieco do koloru drewna.
- Może wyrosła - zgodził się tylko, wreszcie spijając odrobinę. Nagle zaczął oszczędzać, choć poza bourbonem zostało im jeszcze trochę pozostawionego przez Rogera alkoholu.
- Nieudanym przedsiębiorcą, przynajmniej do czasu - w jednym zdaniu podsumował ojca jego kuzynki. - Przeprowadzili się kilka lat temu na Thessię, gdzie wstrzelił się w niszę klubów zatrudniających wyłącznie nie-asari. Dla nas nic specjalnego, ale one zwariowały na tym punkcie. Coś tam było z niechęcią do łączenia się w pary między sobą, nie wiem.
Odetchnął, wpatrując się w ekran, choć nie przywiązując zbyt wielkiej wagi do tego, co wyczyniał teraz major Lane. Prawdopodobnie było to bardzo heroiczne i dumne, a on przy tym mentalnie cierpiał ponieważ nosił psychiczne rany.
- Chciałby, żeby Shani przejęła jego samozwańcze imperium, a ona roztrwoniła jedną trzecią jego pieniędzy gdy dał jej do nich dostęp.
Jego usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu, prawdopodobnie dotyczącym naiwności ojca wspomnianej Shani, a nie jej samej, która po prostu wykorzystała sytuację, nie chcąc iść w przedsiębiorcze ślady swojego ojca. Khouri przeniósł swój wzrok na siedzącą obok Irene, gdy jej pytanie o jego rodzinę oderwało go od pozbawionego znaczenia wpatrywania się w następne sceny drugiej części przygód bohaterskiego żołnierza.
- Dużą. Ale nie utrzymuję z nimi kontaktu, pewnie zdążyła się już powiększyć albo zmaleć odkąd ostatni raz byłem w Aleksandrii.
Nie wydawał się być zbyt przejęty faktem możliwego ukruszenia się jego rodziny w wyniku wypadków czy też naturalnych śmierci. Nie mógł być mocno przywiązany do jej dalszej części i pozostałego kuzynostwa, może z wyjątkami, których Vertigo nie zdołało dostrzec. Słuchał w zamyśleniu jej słów odnośnie własnej kuzynki, kiwając przy tym głową.
- Dawno ją widziałaś? Może zmądrzała. - powtórzył po niej wcześniejsze pytanie, uśmiechając się lekko. Na inne niż Przymierze tematy rozmawiało mu się zdecydowanie lepiej i napięcie powoli go opuszczało, za sprawą niezobowiązującej rozmowy, alkoholu i jej bliskości.
Gdy tylko temat powrócił do klubów na Thessii, znów napił się alkoholu. Wcześniej obserwował, jak nalewała go sobie sama, jakby nie zwracając na to większej uwagi przez własne zamyślenie. Dopiero teraz powoli wybudzał się i wracał świadomością do obecnej chwili na nieco dłużej, niż wymagało od niego odpowiedzenie na jej pytania.
- Głównie asari, ale znajdziesz sporo turian czy salarian. Nie znalazłem tam tylko obskurnych pubów rodem z Omegi, choć pewnie gdzieś na przedmieściach takie są - odrzekł, wspominając te nieco milsze chwile z własnego życia, jakimi były lokalne punkty rozrywki na planecie asari. - Sporo z nich ma jakieś oryginalne, boskie nazwy i odwołania do ich mitologii. Pierwszy klub z fontannami, posągami i iluminacjami rodem z muzeum cię zachwyci. Piąty przestanie robić wrażenie. Naprawdę mają świra na punkcie swojej religii.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

18 kwie 2016, o 23:38

Uśmiechnęła się lekko. Cóż, ważne żeby znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli to sieć klubów opierająca się na rasizmie. Ale biorąc pod uwagę, że cała Thessia była niebieska, zapewne dla wszystkich stawało się to miłą odmianą po całym dniu mijania identycznych twarzy. Tak, Irene wiedziała, że asari się rozróżniają doskonale, tak samo jak rozróżniali się ludzie, ale mimo wszystko dla niej były wszystkie takie same. Jak dla większości galaktyki zapewne. Wszystkie błękitne, wszystkie zabójczo szczupłe i piękne. Ciekawa była, kto w tych klubach tańczy. Ludzkie kobiety, drellki czy turianki? Te ostatnie chyba nie zniżały się do tego rodzaju zajęć.
- To nie za dobrze - zaśmiała się. Może powinna zachować powagę, w końcu roztrwanianie rodzinnego majątku nie było niczym chwalebnym, ale za bardzo się jej to z kimś kojarzyło. W końcu jej były mąż po niespodziewanym rozstaniu został raczej bankrutem, a jej z tych pieniędzy też nic nie zostało. Część poszła na dostosowanie i utrzymanie Harpii, resztę sprzeniewierzyła na jakieś nieistotne pierdoły, hazard i rozrywki. Jak ptak wypuszczony z klatki, który dostaje świra przez nagłe uczucie wolności. Nie była dobra w oszczędzaniu.
- Niedawno. I mam nadzieję - wydawało się, że Khouri nie wiąże wspomnianej kuzynki Irene z tą, o której mówiła przedtem. Może nie załapał, że chodziło o tę, która prawdopodobnie była na statku Hounda, a ona nie zamierzała o tym przypominać. Nazir zaczął się rozluźniać, a ona chciała spędzić ten wieczór spokojnie, więc zasada była prosta, nie rozmawiali o trzech rzeczach: o piratach, o Przymierzu i o niczym, co miało związek z dniem jutrzejszym. To nie było łatwe, ale było możliwe, a ona miała wprawę. Unikanie niewygodnych tematów było wygodne, jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało.
- Naprawdę? A to nie zakrawa o jakąś profanację? Myślałam że religii nie łączy się z klubami z półnagimi tancerkami i wodospadami alkoholu. Ale może to tak działa tylko na Ziemi i jeśli tak, to znacznie bardziej mi się podoba podejście asari.
Zaciągnęła się znów, bo zorientowała się, że papieros jej gaśnie i przez chwilę oglądała, jak major Lane i jego czarnowłosa duszą kolejną miażdżypaszczę o kamień, przyciągając ją do niego długim, grubym łańcuchem, który wzięli nie wiadomo skąd. Może leżał sobie na pustyni, to się zdarza, zupełnie naturalnie. Groza trwała kilka minut, ale wkrótce bestia padła martwa. Kto by się spodziewał?
- Salarianina też nigdy nie spotkałam - rzuciła. - Rozmawiałam z jednym, powiedzmy, pośrednio, z jakimś szalonym naukowcem na Omedze, ale nie spotkałam żadnego osobiście. Generalnie całe życie spędziłam głównie w ludzkim towarzystwie. Jednego turianina znałam dobrze - nie wspomniała skąd, bo znów wkroczyłaby na temat tabu. - I w sumie w czasie mojej krótkiej współpracy z Handlarzem moją bezpośrednią przełożoną była asari, ale... sam wiesz - wzruszyła ramionami i dopaliła papierosa do końca, by zgasić go w popielniczce. Ułożyła się wygodniej, podciągając nogi pod siebie i opierając głowę o wgłębienie w ramieniu Nazira.
- Swoją drogą, ostatnio jak odwiedziłam taki luksusowy klub, na Illium akurat, to załapałam się na rytualny mord - uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę z tego, że nie ma powodu, by jej wierzyć, tak samo jak w bomby atomowe i całą resztę historii. A teraz przecież akurat mówiła prawdę. Zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno nie robiła czegoś nie tak, że lądowała w takich sytuacjach. Ale nie, to naprawdę działo się samo. - Na Thessii nie mają takich krwiożerczych rozrywek, nie?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

19 kwie 2016, o 12:13

Uniósł do ust również zapomnianego papierosa, zaciągając się tytoniowym dymem i odklejając na moment od oparcia kanapy, sięgając do popielniczki, do której strzepnął nagromadzony przez ten czas popiół z jego końcówki. Opadł później z powrotem, znowu ją obejmując, gdy siedziała przy nim. Wyciągała go powoli z zamyślenia, jego uścisk był jakby nieco bardziej świadomy - nie odczuwała go jakby po prostu odłożył w ten sposób rękę z braku miejsca.
- Ile masz tych kuzynek? Też masz drugą rodzinę, czy to ta sama, o której mówiłaś wcześniej? - zreflektował się teraz, z pewnym opóźnieniem. Mówił dość swobodnie, przynajmniej biorąc pod uwagę to, na jaki temat powoli wchodzili. Dla niego Hound nie był aż tak stresującym przeżyciem jak dla Irene. Wręcz przeciwnie - pozwalał mu nie myśleć o własnej służbie i następnym przydziale. Był jak odskocznia, przysługa dla znajomej, czy kimkolwiek w jego oczach Irene dla niego była. Sądząc po jego zachowaniu, kimś więcej niż po prostu dobrą znajomą od tygodnia, kimś bliższym, ale w obecnej chwili mieli pierwszy raz tak długi czas na zwykłą, przyjazną rozmowę. W ten właśnie wieczór, z jednym epizodem, który nie był zbyt przyjemny, ale koniec końców się skończył.
- Na Ziemi też znajdziesz takich, co łączą wierzenia i rozrywkę. Pewnie u asari są i tacy, i tacy. Czy raczej takie - odrzucił, w pół spalonego papierosa gasząc o dno przysuniętej do krawędzi stołu popielniczki i wrzucając go do środka. - Chociaż podobno to ludzie są najbardziej zróżnicowaną rasą w galaktyce, a już my jesteśmy w tych kwestiach głównie zaściankowi.
Uniósł szklankę do ust, upijając łyk, by przenieść ją do drugiej ręki - lewej, kiedy ona siedziała oparta o prawą. Znów powrócił do wystających z jej warkocza, rudych końcówek, podświadomie się nimi bawiąc.
- Nie widziałaś zbyt wielu obcych w swoim życiu, co? - uśmiechnął się, wnioskując to po tym, co teraz mu mówiła. - Za to o jeden więcej wybuch nuklearny niż ja. Zazdroszczę.
Ciężko było nie doszukać się ironii w jego głosie - w końcu detonacja broni jądrowej nieopodal miejsca przebywania nie była koniecznie wspaniałym doświadczeniem, które z chęcią ciepło przywitałby w swoim życiu. Tak czy inaczej, odwrócił wzrok od ekranu i kolejnego zwycięstwa nad, już martwą, miażdżypaszczą. Obrócił się w jej stronę, napotykając jej włosy przed twarzą. Uśmiechnął się lekko, czego z obecnej perspektywy nie mogła zobaczyć, po czym nachylił i pocałował ją w czubek głowy.
- Odkąd uciekłaś z Ziemi nie miałaś pewnie zbyt wiele czasu na relaks - zauważył rozbawiony, gładząc jej włosy i obserwując, jak układają się na jej głowie, w dole splątane w warkoczu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

19 kwie 2016, o 14:49

Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, która była trudniejsza, niż się wydawało. Dziwnie było mówić o rodzinie, z którą od lat nie miała kontaktu i nie zamierzała mieć. Zresztą nigdy nie była z nią blisko, nawet jeszcze na Ziemi. Już wtedy miała swój świat, swoich znajomych i lepsze rozrywki niż rodzinne obiadki. Nawet matki miała dość, co dopiero dalszej rodziny, kuzynów i ciotek i innych dziwnych ludzi.
- Sporo - odrzekła wymijająco, na temat wielkości rodziny nie mówiąc nic. Zresztą dla nich była już martwa, dzięki Hamesowi i zaaranżowanym przez niego wypadku w porcie kosmicznym we Francji. Pewnie nawet urządzili jej piękny pogrzeb, pochowali pustą trumnę przy przejmującym akompaniamencie kwartetu smyczkowego. Matka lubiła takie przedstawienia. Może nawet płakała. - Ale mówię o tej samej. Wyrosła na idiotkę, ale najwyraźniej ma to po matce.
Jej zdanie na temat Alice mocno się zmieniło przez kilka spędzonych w Alpach dni i nie potrafiła tego ukryć. Zresztą nawet nie próbowała, bo nie rozmawiała z nikim, kto starałby się ją bronić. Nazir nie znał dziewczyny i nie miał wyjścia, jak uwierzyć Irene na słowo. Poza tym o nikim innym nie wypowiadała się w tak kategorycznie negatywny sposób, nawet o Houndzie. Alice zwyczajnie była skrajnie głupia i sympatia, którą Irene ją darzyła, zmieniła się w pogardę. Co nie znaczyło, że chciała, by jej kuzynka zginęła na Stingu.
- Możesz zazdrościć, było super - mruknęła. - Wylądowałam na dnie morza w zatopionym jachcie z radną Fel, inżynierem z syndromem boga i turianinem w złotych kąpielówkach. Przynajmniej towarzystwo było doborowe - uśmiechnęła się z rozbawieniem, wspominając swoją ówczesną panikę i pogodzenie się ze śmiercią. Wystarczyły hektolitry wody nad głową i przestawała wierzyć w swoje szczęście. - Nic nie działało, nawet omni-klucze, więc wszystko co miałam, to strój kąpielowy ze sznurków - zerknęła na ekran, na którym dwójka znalazła oazę i teraz brunetka półnago zanurzała się w wodzie, a Lane w tym czasie sam zszywał sobie sikającą krwią dziurę w udzie. Irene skinęła głową w jego kierunku. - On poradziłby sobie lepiej.
Czując pocałunek na czubku głowy zerknęła na Nazira krótko. Chwilami był dla niej wyjątkowo czuły i czasem miała wrażenie, że czuje się za nią w jakiś sposób odpowiedzialny. Może czuł się lepiej, kiedy wiedział, że jest bezpieczna, już albo jeszcze. A może nadal przemawiały przez niego wyrzuty sumienia.
- Nie bardzo - zaśmiała się. - Ale relaks niekoniecznie jest moją ulubioną formą spędzania wolnego czasu. Wolę jak coś się dzieje. Może tylko bez wiszącego nad głową prawdopodobieństwa utraty życia, tym już się zmęczyłam. Chociaż raz chciałabym martwić się czymś prostszym, na przykład podartą bluzką, albo SOCem, albo czymś równie nieważnym.
Napiła się bourbonu, z przyjemnością czując gorąco rozpływające się po klatce piersiowej. Było jej już ciepło i dobrze. Przeszła chwila kryzysu, Khouri z powrotem obejmował ją świadomie, plecy chwilowo nie bolały, major Lane zaszył sobie nogę a brunetka postanowiła ubrać się ponownie. Uniosła wzrok na Nazira.
- Jak się czujesz? - pytała głównie o plecy, ale też ogólnie o całą resztę. Był poharatany gorzej, niż ona.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

19 kwie 2016, o 17:11

Uniósł wysoko brwi słysząc w skrócie przygodę związaną z wybuchem bomby nuklearnej. Radna Fel? Zlecenie dla Handlarza Cieni. Prawdopodobnie wysnuł wnioski, że Dubois była tam żeby radną szpiegować i zdobywać informacje dla handlarza. Pływanie na wczasach w sznurkowym stroju kąpielowym akurat tam, gdzie odpoczywała również ludzka radna nie mogło być zbiegiem okoliczności. W każdym bądź razie, na pewno szansa na to była niesamowicie mała.
- On poradziłby sobie głęboko pod wodą nie mając niczego poza rurką wystarczająco długą, żeby wydostała się na powierzchnię i zapewniła mu dostęp do powietrza. Znalazłby ją gdzieś w mule - zgodził się rozbawiony, spoglądając na scenki rodzajowe postępujące jedna po drugiej, wszystkie z udziałem majora Lane'a. - Jest tak waleczny, że pokonałby nawet ciśnienie rozsadzające mu płuca.
Mężczyzna kiwał głową w potwierdzeniu własnych słów, patrząc na zszywanie się przez bohatera z lekkim politowaniem - a może dotyczyło ono bardziej półnagiej brunetki, która nie mogła się doczekać, aż Lane skończy. Oczywiście gdy to już zrobił, spojrzał lekceważąco na swoją świeżo zaszytą ranę i rozebrał się w trzy sekundy, wskakując żwawo do wody, w swej męskości nie odczuwając bólu.
- Dobrze - podsumował swoje samopoczucie niemal tak lekceważąco, jak zrobił to major, choć mniej ostentacyjnie. Odwrócił wzrok od namiętnej sceny do szklanki i jej zawartości, której znów kilka łyków upił. - A ty? Jak plecy i siniaki?
Ostatnio w końcu nie smarował jej rany, bo nie było potrzeba - zasklepiła już się, choć wciąż mogła boleć bez działania medi-żelu lub środków przeciwbólowych.
- Dasz sobie radę jutro? - dodał po chwili wahania, nie będąc pewnym, czy może poruszać ten temat, czy atmosfera wokół nich znowu się zepsuje. Tym razem przez jej ponure myśli.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

19 kwie 2016, o 23:15

Poruszyła się lekko, jakby chciała sprawdzić czy rany albo siniaki nie krępują jej ruchów i opuściła wzrok na ślad po uderzeniu bicza na ramieniu. Opuchlizna już zeszła i teraz miała tam tylko czerwoną szramę. Miała nadzieję, że przynajmniej tam nie zostanie blizna, tak, jak mówił wcześniej Khouri. W przeciwieństwie do rany na plecach, o tej prawie zapomniała. A siniaki? Były, wyglądały okropnie, ale nie przeszkadzały jej w funkcjonowaniu. Nawet biodro przestało boleć i mogła oddychać swobodnie, bez ucisku w żebrach.
- O plecach staram się nie myśleć - odparła, upijając łyka ze szklanki. - A siniaki znikną. Przestały już boleć w każdym razie.
Od rana nie patrzyła w lustro. Miło by było spojrzeć na swoje odbicie i zorientować się, że krwiak na policzku zniknął magicznie w kilka godzin. Ale wiedziała, że tak nie jest i przypomniała sobie, że teraz splecione w warkocz włosy nie zasłaniały go przed wzrokiem Nazira. Z jakiegoś powodu wolała, kiedy mogła go ukrywać chociaż w ten sposób.
- Tak - odpowiedziała krótko i wróciła do oglądania vidu. Nie widziała alternatywy, zresztą ona radziła sobie zawsze. Może potem się rozsypywała, kiedy była sama, pozwalała sobie na słabość gdy nikt jej nie widział, ale przed światem niezmiennie była pewna siebie i beztroska. Co się mogło nie udać? Przecież jej udawało się wszystko i tym razem miało nie być inaczej.
Nie wiedziała, o co Khouri pytał. Mógł mieć na myśli tylko jej fizyczny stan, który był coraz lepszy i skoro poradziła sobie w zaglądaniu w najgłębsze zakamarki maszynowni, poradzi sobie w bieganiu z karabinem. Jeśli chodziło mu o psychiczny, to tym bardziej Irene nie przyznałaby się, że cokolwiek może być nie tak. Bardzo starała się nie dać po sobie poznać, że temat się jej nie podobał, więc nie spięła się, ale nie kontynuowała tej rozmowy - to powinno dać mu coś do zrozumienia. Nie dzisiaj, nie teraz.
Przełożyła szklankę do drugiej dłoni, a wolną rękę od strony Nazira oparła o jego nogę i przesunęła nią nieznacznie po szwie spodni z boku jego uda. Odwrócić uwagę od niewygodnego tematu, tak zawsze było najłatwiej. Uniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się lekko, chwilowo ignorując vid, w którym znów nic się nie działo. Pustynia, pustynia, oaza, pustynia. I chyba trochę zaczynało się jej kręcić w głowie, może przez to że wciąż jeszcze była osłabiona po asteroidzie, a alkohol działał tak samo mocno.
- Co zrobiłeś z moją książką? - spytała. - Schowałeś ją gdzieś tylko po to, żebym nie mogła jej zabrać? Jeśli chcesz, żebym tu została, wystarczy że mnie jakoś przekonasz - jej uśmiech poszerzył się nieco. Myśli pędziły strasznie szybko, od Hounda, przez milion innych rzeczy, w końcu po łóżko należące przedtem do Adamo i w którym nie potrafiła zasnąć. O nim też postanowiła wspomnieć. - Poza tym, nie to żebym od razu narzekała, ale kapitańska część sypialna jest znacznie wygodniejsza. To trochę niesprawiedliwe.
Przeniosła spojrzenie z powrotem na ekran i przez moment nie odzywała się, patrząc jak statek Przymierza ratuje Lane'a z pustyni. Zabrali ich na pokład i major od razu przejął dowodzenie. Może to był jego okręt, ciężko było stwierdzić.
- Chociaż to spora zmiana, nie sądzisz? - odezwała się cicho. Może od tego kręcenia w głowie zebrało się jej na odrobinę szczerości. - Tydzień temu jeszcze mnie nie znałeś. Nadal mnie nie znasz właściwie, a tyle dla mnie ryzykujesz, to bez sensu. Mógłbyś mnie odstawić na pierwszej lepszej cywilizowanej planecie i powiedzieć radź sobie sama. A ja bym sobie poradziła. Hamesa już nie ma, Hound by mnie nie znalazł. Jestem beznadziejnym technikiem i muszę się nauczyć drugie tyle, co wiem. Prościej by było znaleźć sobie kogoś, kto lepiej zna się na rzeczy i nie władowuje ci się w nocy do łóżka, bo nie może zasnąć.
Zorientowała się, że protestuje tylko dlatego, że przez pytanie Khouriego jutrzejszy dzień naprawdę zaczął ją przerażać, więc zamilkła. Nie chciała wyznań, nie chciała obietnic, po prostu nie rozumiała. Jej osoba faktycznie przynosiła Nazirowi póki co same problemy, od dobrych kilku lat. Naprawdę łatwiej by mu było odsunąć te problemy od siebie i spędzić przerwę między przydziałami w przyjemniejszy sposób, niż polowanie na najemników.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

20 kwie 2016, o 22:28

Kiwnął głową z odrobiną ulgi wymalowaną na twarzy - fakt, że nie była już cała obolała z pewnością musiał poprawić mu nastrój jeszcze bardziej. Przy smarowaniu jej siniaków miał dobrą okazję się im przyjrzeć, w dodatku więcej niż raz, pamiętał więc, że nie wyglądały dobrze - nie na jej skórze. Podobne urazy często musiał widywać u siebie, ale nie robiły na nim takiego wrażenia. Zresztą nawet dla Irene, tak nieprzyzwyczajonej do doznawania żadnych poważnych urazów, mogących zostawić blizny, widok też był szokujący. Nie pasował do idealnie gładkiej skóry i jasnej karnacji.
Nie kontynuował tematu, łapiąc aluzję, którą mu przesłała. Nie chciała rozmawiać na ten temat ani powracać myślami do niego tak, jak to bywało w jego przypadku z Przymierzem. Szanował jej decyzję, milcząc wraz z nią i oglądając vid, jakby nagle stał się ciekawszy niż wcześniej. Jego dłoń co jakiś czas powracała do ust wraz z trzymaną szklanką, a on upijał łyka alkoholu, którego zostało mu w niej niewiele gdy odezwała się ponownie. Uśmiechnął się lekko, jeszcze nie odwracając wzroku od obrazu, gdy poczuł na swoim ciele jej rękę. Dopił zawartość naczynia w dwóch łykach i odstawił ją na blat.
- Schowałem, chcesz zabrać? - odrzucił swobodnie, nie ruszając się jednak z miejsca. Ostatecznie o to grali między innymi w kwazara i mogła czuć się zobligowana do wzięcia jej. Nazir chyba jednak zapomniał o całym zakładzie. Sięgnął wolną już dłonią ku jej, łapiąc ją i splatając ich palce. - Wygodniejsza, kapitańska kajuta cię nie przekonuje?
Uśmiechnął się nieco szerzej, przenosząc na nią spojrzenie. Oparł się trochę wygodniej, poprawiając nieco - pod materiałem koszulki wciąż były nieosłonięte, choć przygojone już plecy. Na pewno zasklepione medi-żelem.
Myślał chwilę nad odpowiedzią na jej następne pytania, czy raczej poruszone kwestie. Westchnął cicho, choć nie z rozczarowaniem czy innym, negatywnym wydźwiękiem. Ot, wypuścił powietrze z ust.
- Mam wrażenie, że po asteroidzie znam cię lepiej niż kogokolwiek innego po tygodniu - wzruszył ramionami. - Gdybym chciał wywalić cię na najbliższej planecie to bym to zrobił. I nie oferowałbym ci posady technika, gdyby chodziło mi o te nocne władowywanie się do łóżka, choć też mi się podoba. - kąciki jego ust ponownie podjechały ku górze. Nie wyjaśnił jednak dokładnie swoich pobudek - nie patrzył również w jej stronę, niezainteresowany oglądając vid, choć jego myśli na pewno nie krążyły wokół tego, co działo się na ścianie naprzeciw.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

20 kwie 2016, o 23:57

- Tylko pytam - wzruszyła ramionami. - Kiedyś będę musiała ją dokończyć, wiesz?
Ostatnia próba czytania została jej brutalnie przerwana, kiedy Khouri stwierdził, że czas na przerwę i pozwolił jej pójść do kokpitu. Wolała układ, który mieli teraz, umożliwiający jej swobodne poruszanie się po pokładzie. Czasem zapominała o tym, że była więźniem tylko i wyłącznie z woli Hamesa, a teraz, jak go już nie było, Nazir nie miał powodu by nagle zamknąć ją z powrotem. Początek ich znajomości był dość niefortunny i jednak trochę rzutował na to, co wyczyniała podświadomość Irene, nagle nie wiadomo skąd wzbudzając dziwne lęki i niepokoje.
Opuściła wzrok na ich splecione dłonie i przez chwilę przyglądała się im, uśmiechając się lekko.
- Gdyby same wygody mnie przekonywały, zostałabym na Ziemi - odparła. Sypiała w gorszych miejscach, w obskurnych hotelach, w transportach publicznych i na podłodze. Dopóki miała coś, co jej to rekompensowało, była w stanie znieść wiele. W objęciach mężczyzny zasypiało się jej doskonale, przynajmniej dopóki nie zaczynał jej dusić i bez skrupułów pozwoliłaby sobie na tę przyjemność, gdyby nie bała się, że to nazirowe trzymanie jej kurczowo przy sobie przejdzie na pozostałe aspekty życia.
Nieważne. Nie myśleć o tym.
Uniosła na niego wzrok, słuchając wyjaśnienia, choć nadal nie wyglądała na przekonaną. To, co przeżyła na asteroidzie, było spełnieniem jej najgorszych lęków i całkowicie ją złamało. A już na pewno tworzyło drzwi, które do tej pory pozostawały zamknięte. Może i Khouri miał rację, może widział ją już w każdym możliwym stanie psychicznym i fizycznym, w masce i bez niej, potrzebującą bliskości i wzdrygającą się w niechęci na myśl o jego dotyku, roześmianą, wściekłą i zrezygnowaną. Może to, co mówił, miało jakiś sens.
- Sama ją sobie zaoferowałam, ty się tylko zgodziłeś - mruknęła, podkreślając ten drobny szczegół. I to było jedyne, co w tej chwili miała do powiedzenia, więc przez kilka minut znów milczała, próbując nie zastanawiać się więcej, nie kombinować, tylko zwyczajnie oglądać vid. A to nie było trudne, bo zmącone alkoholem myśli bez problemu dawały się sprowadzać na inne tory. Ciekawsze. Jak chociażby ciepło jego dłoni i krzywizny ramienia, o które się opierała.
- W sumie jestem w stanie uwierzyć, że ci się podobało, kiedy weszłam pod kołdrę to objąłeś mnie tak, że ledwo miałam jak oddychać - rzuciła, a do jej głosu wróciła beztroska. Proszę, jak procenty ułatwiały życie. - Czyli podsumowując, technik gwałcący więźniów nie jest w porządku, ale jak przystawia się do kapitana, to już jest okej? - w jej oczach błysnęło rozbawienie. - Jeszcze jakieś ciekawe zasady funkcjonowania na pokładzie? Może jest więcej rzeczy, o których powinnam wiedzieć, jak na przykład nie wyjadać z zapasów egipskich potraw, nie zostawiać szczotki w twojej łazience, albo... nie wiem... nie nosić jedzenia do kokpitu? - uśmiechnęła się w końcu. - Nie włączać więcej słabych vidów?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

22 kwie 2016, o 13:00

Kiwnął głową, zbywając ją ostentacyjnie, gdy wspomniała o dokończeniu książki. W końcu to nie był jego problem - sama ją tu zostawiła, prawda? On po prostu sprzątając zgarnął też turiańskie romansidła, przynajmniej sądząc po zakrwawionej okładce. Równie dobrze mógł książkę wyrzucić i pewnie to by zrobił gdyby nie fakt, że nie była jego. Niektóre posklejane kartki dało się otworzyć, ale nie wyglądało to jakoś wybitnie.
- No to nie przyjmowałbym oferty - poprawił się dość obojętnie, nie przywiązując takiej uwagi jak ona do sposobu, w jaki sformułował zdanie wyrażające jego myśl.
- No i zależy jaki technik. Ten nie wchodzi mi do łóżka podczas pracy, tylko po tym, gdy ją wykona - dodał, komentując jej słowa, również rozbawiony. Nie wspomniał jednak o duszeniu jej przez sen - ot, przytulił ją trochę za mocno, nie będąc tego do końca świadom, więc prawdopodobnie o tym nawet nie pamiętał. I nic dziwnego, był wtedy dość zaspany.
- Możesz jeść co chcesz. Włączać nie - zaśmiał się głośno, zerkając dla efektu w tym momencie na akcję na ścianie naprzeciw. Vid docierał już mniej więcej do końcówki, więc przyszedł czas na odpowiednie dramaty i momenty zwątpienia w siebie bohatera. Brunetka okazała się być poczwórną agentką i zostawiła go na pastwę losu, lecz bardzo z tego powodu cierpiała, dlatego też robiąc to z bólem odwróciła wzrok, patrząc nostalgicznie w dal, gdy major krzyczał za nią, by natychmiast do niego wróciła, nie wierząc, że nigdy go nie kochała. - Słuchaj poleceń Isis gdyby krzyczała, że inaczej statek się rozleci i będzie dobrze. Nie ma tu zasad jak na wojskowych okrętach - wzruszył ramionami, niedbale zahaczając o temat Przymierza, ale wciąż daleką kwestię od jego oddziałów. - Ubierać też nie musisz się przepisowo tak długo, jak nie zaczniesz mnie rozpraszać.
Uśmiechnął się półgębkiem, nie precyzując jaki typ ubioru miał na myśli. Wyplątał swoje palce z uścisku tylko po to, by musnąć nimi wierzch jej dłoni i zataczać na niej kółka w automatycznym ruchu, gdy w tym czasie wydawał się oglądać przygody majora i słuchać jego jakże ambitnych mów końcowych - którejś z kolei. Pogodził się już z faktem opuszczenia go przez brunetkę i zachęcał swoich kompanów do przyłączenia się do jego misji zabicia największej miażdżypaszczy, o jakiej słyszano w legendach, zamieszkującej podziemia Tuchanki. Matki wszystkich innych, którą major planował upolować z powodu personalnej zemsty, która dwójce oglądających dość nieuważnie umknęła razem z jej powodem. Gdzieś w międzyczasie ktoś złożył mu kondolencje ze względu na jakąś Tiffany - możliwe, że była jedną z biegających wokół majora przez cały film kobiet, z Przymierza bądź nie. Tak czy inaczej umarła, wywołując pragnienie zemsty na majorze, który przekonany był, że zabicie największej z miażdżypaszcz, zgodnie z mitami, zabije wszystkie inne.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

22 kwie 2016, o 18:31

Czyli generalnie mogła robić co tylko chciała, a jej obowiązki ograniczały się do systematycznego sprawdzania, czy wszystko działa i montowaniu ulepszeń, które wymyśli sobie SI. Jeśli wszystko będzie robić dokładnie, konieczność jakichkolwiek napraw będzie sporadyczna. Żyć nie umierać. Nie pomyślała w tej chwili o tym, że statek może zostać poważnie uszkodzony przy starciu ze Stingiem. W jej wyobraźni polegało to na ataku ze strony Isis i szybkim abordażu ich dwójki. Prosto do kajuty Hounda i z powrotem. A potem na Thessię.
- Przepisowo? - powtórzyła, unosząc brwi. - A jest w ogóle jakieś przepisowo?
Jej życie na statku ograniczało się w obu przypadkach do skrajnie nieprzepisowych ubiorów. Na Harpii chodziła tak, jak chciała, nikt się nie przejmował tym, czy miała na sobie wygodne spodnie, czy sukienkę i buty na obcasie, bo akurat schodziła z pokładu. Wiadomo, w tym drugim przypadku przyciągała więcej spojrzeń, choć wszyscy znali się tam dobrze i byli przyzwyczajeni. U Hounda nosiła to, co chciał, więc bywało różnie. Teraz nie mieszkała na jednostce wojskowej, tylko na prywatnym statku, Nazir podkreślił to kilkukrotnie, więc jakikolwiek dress code byłby chyba tylko i wyłącznie jego wymysłem.
- Ta część jest chyba jeszcze gorsza niż poprzednia - jęknęła po kilkunastu minutach przyglądania się z niedowierzaniem temu, co Lane wyczyniał na ekranie. - Myślałam, że to przynajmniej będzie śmieszne, ale jest zwyczajnie tak głupie, że aż ciężko w to uwierzyć. Jakby scenariusz wymyślał sześciolatek, albo jakby rzucili kilkoma kostkami i na tej podstawie stworzyli całość. Umrę tu.
Polowanie na największą miażdżypaszczę wszechświata sprawiło, że Irene zsunęła się nieco po oparciu, wzdychając ostentacyjnie. Oboje wiedzieli, że to ona wybrała vid, więc wyłączenie go teraz byłoby ostatecznym przyznaniem się do błędu. W życiu chyba nic gorszego nie oglądała, poza kilkoma razami gdy zabłądziła w te dziwniejsze rejony extranetu. Dotrwanie do końca wydawało się teraz przeszkodą nie do pokonania. Może dlatego w przeciwieństwie do Khouriego nie odstawiła swojej szklanki, ale uzupełniła ją... i po chwili też drugą. Nazir sobie bourbonu nie dolał, ale jej chyba nie odmówi, prawda?
Upiła jednego łyka, ale po chwili też drugiego, trzeciego i czwartego, nie ograniczając się już tym, czy wypada, czy niekoniecznie. Im więcej wypiła, tym słabsze były jej hamulce, w każdym możliwym aspekcie. A jutro nadciągało nieubłaganie. Odetchnęła głęboko, gdy alkohol rozlał się ciepłem po jej klatce piersiowej i przymknęła na moment oczy, by skupić się na opuszkach palców Khouriego, przesuwających się po jej dłoni. Lubiła ten dotyk, choć wciąż jeszcze był dla niej stosunkowo nowy.
- To był błąd, przyznaję - złamała się w końcu. - Nie chcę tego już oglądać, gorszego gówna świat nie widział. Wyłączmy to, błagam. Możemy to dopić i pójść spać.
Poczekała, aż Khouri zatrzyma vid i wyłączy ekran, a jeśli on tego nie zrobił, zajęła się tym sama. Po prostu nie była w stanie tego już znieść, nawet z zamkniętymi oczami bohaterskie okrzyki majora zaczęły przyprawiać ją o mdłości. W kajucie zrobiło się znacznie ciemniej, ale nie poczuła potrzeby włączenia światła. A cisza była błoga.
Uniosła w końcu wzrok na Nazira, uśmiechając się lekko.
- Co w takim razie cię rozprasza? - spytała. - Nie chcę w przyszłości popełnić tego karygodnego błędu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

24 kwie 2016, o 02:02

Skinął głową z ociąganiem, ale nie rozwinął tego, jaki panował tu wcześniej, lub może nawet i teraz według niego dress code. Adamo nosił wystrojony,w swojej świetnej kamizelce i rzemykach na chudym nadgarstku, z pewnością nie pasował więc do ubranego niemal wojskowo Nazira. Możliwe, że miał na myśli mundury Cerberusa, które musiał przecież znaleźć razem z resztą wyposażenia należącej do terrorystycznej organizacji fregaty. Nie uściślił, zamiast tego obserwując wydarzenia postępujące na ekranie i przygotowania do ostatecznej bitwy. Nie miało być tak prosto - major Lane i jego zdolni towarzysze musieli najpierw matkę wszystkich miażdżypaszcz przywołać, gdyż spoczywała ona głęboko pod ziemią w swoim gnieździe, w którym składała jaja, z których z kolei rodziły się jej dzieci, a również podwładni. W końcu była królową, jak nazywał ją bohaterski mężczyzna.
- Możesz sobie pogratulować wybrania takiego vidu na wieczór - parsknął śmiechem, wytykając jej decyzję, o której musiała pomyśleć gdy już z początku chciała się poddać. Gdy jednak nie wytrzymała, jego uśmiech się poszerzył, a kąciki ust zawędrowały ku górze. - Spokojnie.
Musiał zauważyć jej nagłe przyspieszenie tempa picia. Gdy sięgała, by nalać sobie drugą porcję alkoholu, jego dłoń wystrzeliła do butelki natychmiast, ubiegając ją. Złapał za naczynie i wlał więcej bourbonu do swojej szklanki, by potem dolać resztkę, zaledwie połowę objętości do jej naczynia.
- Nie da się na trzeźwo. Następnym razem zastanowisz się dłużej nad wybraniem vidu - odrzucił, siląc się na karcący głos, do którego przekradła się jednak ironia. Upił kilka łyków, przenosząc na nią wzrok. Droczył się, nie wyłączając kontynuacji przygód majora Lane'a aż do momentu, w którym sama uniosła rękę by to zrobić. Wtedy sprawnie wyłączył ekran, urywając w połowie ryk wyłaniającej się z podziemi bestii.
Kolejne kilka łyków i odłożył szklankę na blat, by mieć wolne ręce. Widać było po nim wpływ alkoholu - znów stał się, kurwa milutki, a przynajmniej jego mina tak mogła jej się kojarzyć. Od czasów asteroidy przecież miły był cały czas.
- Hm. Sukienki na pewno - odrzucił udając obojętność, jednocześnie wsuwając rękę pod jej kolana i unosząc je nieco, obracając ją o dziewięćdziesiąt stopni tak, że teraz jej nogi leżały na jego, w poprzek. Odchrząknął, przyjmując na twarzy poważny, surowy wyraz. Zmarszczył brwi, wydął nieco usta, przez co wyglądał niemal zupełnie inaczej. - Dama pod żadnym pozorem nie powinna nosić sukienek ani spodni odkrywających jej uda. To domena prostytutek i kobiet lekkich obyczajów - rzekł surowo i ostro, choć łatwo było rozpoznać, że przedrzeźnia kogoś innego, a nie wygłasza własnej opinii.
- Mój ojciec uwielbiał tradycje. Dla niego nawet Adamo ubierałby się jak kurwa, chętnie opowiedziałby ci o tym, co jest zbyt wyzywające - wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. Odruchowo spojrzał na ekran, ale ten był wygaszony, więc skupił wzrok na szklance, po którą znów sięgnął by się napić.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

24 kwie 2016, o 02:38

Pokręciła głową, przyglądając się niewielkiej ilości złocistego płynu w szklance. Nie lubiła, kiedy ktoś ją ograniczał, nawet w tak błahych sprawach jak to, czy może pić więcej, czy powinna przystopować. Sama potrafiła zdecydować, kiedy należy przestać i to nie było teraz, w przeciwieństwie do tego, co sądził Khouri.
- Nie, następnym razem ty wybierasz - poinformowała go i uniosła szklankę do ust, na złość jemu wypijając kolejnego łyka. Szkoda w sumie, że bourbon już się kończył. Smakował jej. To, że nie była wybredna w przypadku takich alkoholi, to inna sprawa. Jedynie wino musiała mieć dobre, jej ulubione niestety przekraczało jej fundusze odkąd wyniosła się z Francji. Dlatego też zwykle je kradła.
Pozwoliła się obrócić, jednocześnie opierając się wygodniej ramieniem o kanapę i utkwiła wzrok w twarzy Nazira. Kolejne jego słowa szybko pozwoliły jej zapomnieć o chwilowym niezadowoleniu, głównie dlatego, że w swoim obecnym (lekko nietrzeźwym) stanie nie potrafiła skupić się na niczym zbyt długo. W jej oczach błysnęło rozbawienie, które po poważnej przemowie dotyczącej właściwego stroju przerodziło się w szeroki uśmiech.
- To przykra sprawa, bo tylko takie mam - odparła. - Butów na wysokim obcasie też pewnie nie wolno? I co z dekoltem? Spore ograniczenia - uniosła brwi. - Ale rozumiem, że te suknie, które noszą wszystkie asari na Illium, te z odkrytym brzuchem, są całkowicie przyzwoite i nie wywołują zgorszenia?
Nie mówiła całkowitej prawdy, miała jedną, która sięgała kolan, ale ta z kolei była krwistoczerwona, a jej krój i przylegający materiał podkreślał każdą krzywiznę ciała. To rozpraszało rozmówcę na tyle, że potrafiła osiągnąć to, czego chciała. Byłaby głupia, gdyby nie korzystała z tej znaczącej przewagi, jaką dawał jej wygląd. Może dlatego niewiele jej ubrań nadawało się na codzienne życie na pokładzie - w końcu ostatnimi czasy plątała się po klubach i kasynach, na noc wracając do hotelu, tylko po to, by pójść spać. Dawniej, gdy bawiła się jeszcze we włamywanie do mieszkań na Omedze, miała wygodne kombinezony, z których ostał się jej tylko jeden. Nosiła go teraz pod pancerz. Doszła do wniosku, że będzie musiała rozbudować garderobę, skoro już miała gdzie to wszystko trzymać.
- Adamo? To pewnie przez te sznurki na szyi i rękach, robiące za biżuterię - stwierdziła. Przypomniała sobie z jakim podekscytowaniem Roger patrzył na nią, kiedy pierwszy raz przyniósł jej śniadanie i nie mogła się powstrzymać od krótkiego parsknięcia śmiechem. To był niezwykły człowiek. Jednocześnie żałosny i przekonany o swojej doskonałości. Biorąc pod uwagę, że pracował dla Hamesa, nie dla Nazira, Irene nie widziała już niczego złego w odstrzeleniu mu głowy. - Mi generalnie dość często zdarza się robić rzeczy, które nie przystoją damie, więc sukienki odsłaniające uda raczej nie są tu największym problemem.
Uniosła szklankę do góry w geście przypominającym toast i szybko dopiła zawartość do końca. Nie miała na myśli tego, bardziej chodziło jej o lepkie ręce, na które nie miała wpływu. Czasem to było silniejsze od niej, lubiła towarzyszącą temu ekscytację. No i zwyczajnie tak było prościej, niż zastanawiać się, czy ją na coś stać, czy nie.
- Kim był twój ojciec? - może odpowiedź będzie przyjemniejsza od tej, jaką miała Irene na to samo pytanie. Pamiętała jego reakcję i postanowiła do tego nie wracać. Zresztą dla niej ojciec nic nie znaczył. Ot, był, kiedyś, dawno temu, nigdy go nie poznała, więc nie było o czym mówić.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

24 kwie 2016, o 12:41

Przytaknął, przystępując na jen propozycję wyboru vidu przez niego w przyszłości. Teraz łatwo było takie decyzje podejmować, dopiero w momencie, w którym faktycznie trzeba było wybrać pozycję z listy na ogół człowiek nie wiedział, na co się zdecydować. Tak czy siak, jutrzejszego dnia raczej nie będą mieli okazji do pooglądania czegoś przy alkoholu i wieczornej relaksacji, ale myślenie o tym nie mogło należeć do przyjemnych. Zarówno dla niej jak i jego. Nie drążył tematu.
- Buty na obcasie na statku kosmicznym to ryzykowanie skręcenia kostki za każdym razem, gdy cokolwiek przeszkodzi nam w locie - pokręcił głową, marszcząc brwi gdy wyobrażał sobie niepraktyczność takiego zastosowania. Raczej nigdy w życiu sam szpilek nie miał okazji nosić, mógł więc tylko działać wyobraźnią i przeczuciem, że byłoby to porównywalne do chodzenia na szczudłach po pokładzie. Równie niestabilne i niebezpieczne z punktu widzenia osoby postronnej. - A co do tych asari, to zawsze mam wrażenie, że one opierają sobie ręce na brzuchu. Jak służące. Może się zakrywają.
Zastanowił się na chwilę, nie zdając sobie sprawy z tego, że w zależności od poziomu upojenia, jego słowa mogły nie mieć większego sensu ogólnie, albo po prostu dla Irene. Upił kolejny łyk bourbonu zamiast kontynuowania podjętego tematu niebieskich przedstawicielek innej rasy. Zresztą, mówiła teraz o rzeczach według niego znacznie ciekawszych.
- Na przykład jakich? - uśmiechnął się półgębkiem, przesuwając ręką wzdłuż jej uda. Była w tym momencie najciekawszym elementem otoczenia, więc patrzył cały czas na nią. Odchylił się tylko nieco do tyłu, opierając wygodniej o oparcie sofy. Jego głowa opadła na wezgłówek, a sam przetoczył wzrokiem po suficie, wypuszczając powietrze z ust i starając się jak najprościej określić słowami swojego ojca.
- Restrykcyjnym człowiekiem - odrzekł dość obojętnie, sącząc bourbon w przerwie między słowami. - Ma swoją firmę budowlaną w Aleksandrii, a teraz też Kairze. Nic ciekawego - dodał. Pomyślał w tej samej chwili o czymś wyraźnie zabawnym, bo uśmiech na jego ustach się poszerzył. - Nie wychyla się poza Ziemię, nie musisz się bać, ze kiedykolwiek go spotkasz.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

24 kwie 2016, o 14:11

Porównanie asari do służących dla niej było całkowicie niezrozumiałe, ale też nie kontynuowała tego tematu. Zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że Nazir za nimi nie przepadał, a przynajmniej nie fascynowały go tak, jak fascynowały większość ludzkich mężczyzn. W butach na obcasie z kolei też nie chodziła po pokładzie, właśnie z tego powodu, o którym mówił, choć była już do nich na tyle przyzwyczajona, by móc swobodnie biegać. Ale nosiła je tylko ze względu na to, jak wyglądały w nich nogi, więc w codziennym życiu wygoda była dla niej jednak ważniejsza.
- Na przykład... - zawahała się na moment, zastanawiając się nad podzieleniem się z Nazirem swoimi ulubionymi rozrywkami. Od dawna nie spotkała nikogo, kto patrzyłby na to przychylnie i mimo, że z nim się dogadywała, nie wiedziała czy powinna testować jego poczucie odpowiedzialności i praworządność. Może gdyby jednak mimo wszystko nie był z Przymierza, może wtedy byłoby prościej. Opuściła wzrok na dłoń przesuwającą się po jej udzie i przez chwilę przyglądała się jej. Nad czym ona się tak właściwie zastanawiała? Nie biegała, mordując i gwałcąc, tylko raz na jakiś czas zdarzało się jej przywłaszczyć cudzą rzecz. Albo cudze kredyty. W galaktyce dało się znaleźć gorszych ludzi, i to wielu, jak chociażby Weston Hames, podczas gdy Irene była tylko sporadycznie złodziejką.
- Kiedy uciekłam ze Stinga, wylądowałam na Omedze - odezwała się w końcu, wciąż uśmiechając się lekko. Mimo nawiązania do jutra, to pozostawało w miarę odległą przyszłością, a Irene teraz wspominała. Dziwnie było rozmawiać z kimś, kto dzięki danym zebranym przez Hamesa wiedział o niej praktycznie wszystko i nie musiała na bieżąco wymyślać historii ze swojego życia, tylko we właściwy sposób opowiadać prawdziwą. - Nie miałam prawie nic, serio, to co teraz ze sobą wszędzie targam to jest największy dobytek jaki uzbierałam od lat - zaśmiała się i przeniosła wzrok z dłoni Nazira na jego twarz. - Musiałam za coś żyć, a że wybór ofert pracy nie był zbyt szeroki, a ja niekoniecznie chciałam wylądować w lateksowym stroju na podeście nad barem, to sobie znalazłam alternatywę. Ludzie są bardzo nieostrożni, ci pijani w Zaświatach w szczególności - wzruszyła ramionami i uniosła lewą rękę do karku Khouriego, by przesunąć po nim paznokciami. Jej wzrok był trochę nieobecny, zamyślony, ale wciąż uśmiechała się. Nie dookreśliła konkretnie, ale podejrzewała, że Nazir doskonale wie, o czym mówi.
Czas przeszły, kiedy mówił o ojcu, sprawił że Irene doszła do wniosku, że ten nie żyje. Teraz jednak opowiadał o nim w teraźniejszym, więc trochę zgłupiała. Ale postanowiła nie dopytywać o szczegóły, choć pytanie "to on żyje w końcu, czy nie" miała już na końcu języka. Skinęła głową.
- Tym lepiej dla niego, uniknie zgorszenia - odparła, nieudolnie siląc się na poważną minę. Alkohol znacznie poprawił jej humor i zupełnie zapomniała o tym, co czekało na nich jutro. - Czego w takim razie jeszcze dama nie powinna robić? Palić, zapewne. Ani pić. I przeklinać. I pracować w męskich zawodach.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

24 kwie 2016, o 15:41

Słuchał jej odpowiedzi, palcami zataczając bezmyślnie na jej udzie koła. Zastanawiał się nad czymś intensywnie, ale ciężko było stwierdzić, czy coś go trapi, czy analizuje jej słowa czy po prostu jego umysł po alkoholu kontempluje złożoność wszechświata. Siedział, wpatrując się w brązowawy napój wewnątrz szklanki i obracając naczyniem tak, że unosił się i opadał, uderzając o jej ścianki, w których był zamknięty.
- Więc lubisz sobie przywłaszczać różne rzeczy - uśmiechnął się szelmowsko, co chyba rozwiało jej wątpliwości co do jego pożądliwości. Nie wyglądało na to, by miał wiele przeciwko jej nietypowemu hobby. - Damie więc nie przystoi chyba kraść. Ani walczyć o swoje, to rola mężczyzn. Ojciec dostałby zawału.
Zaśmiał się nieco ochryple - zaschło mu w gardle, co szybko naprawił upijając kolejne łyki. Alkohol został już na samym dnie, zaledwie łyczek lub dwa. Został im tylko pitny miód i piwa z zasobów Rogera, ale czekały w mesie na przyszłe wieczory. Dziś upijanie się w trupa byłoby niemądre, choć mogli o tym zapomnieć, unikając powracaniem myślami do jutrzejszego poranka. Nie tylko kac będzie nieprzyjemny.
- Przeklinać na pewno nie, nie przystoi. Na szczęście nie był aż tak staromodny jak dziadek, jego własny ojciec. On nie wierzył w ogóle, że kobiety powinny pracować. Ich miejsce jest w domu, którym powinny się zajmować tak jak rodziną, którą stworzą - dodał ironicznie, nie wyrażając swojej aprobaty tak ostrym poglądom. - Moja matka się z nim nie zgadzała. Non stop się o to kłócili, ale miała zbyt miękkie serce żeby go zostawić. W rodzinie był jak czarna owca, a teraz każdemu go brakuje.
Westchnął, wracając do trybu przeszłego i nie zdając sobie sprawy z tego, jakich słów i czasu używa do wypowiadania się na temat własnego ojca. W lekko przytępionym alkoholem umyśle wszystko miało sens i było w końcu zrozumiałe.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

24 kwie 2016, o 16:57

W odpowiedzi na jego słowa na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, którego nie potrafiła już powstrzymać. Naprawdę spodziewała się teraz wywodu na temat tego, dlaczego tak nie powinno się robić, dlaczego powinna znaleźć sobie inne hobby, albo przynajmniej karcącego spojrzenia. Tymczasem Nazir zaśmiał się tylko i wydawał się nie przywiązywać do tego szczególnej wagi. Jeśli lubiła go wcześniej, to teraz polubiła go trzy razy bardziej i nawet swojego zadowolenia nie próbowała ukrywać. Póki co to, co działo się odkąd opuścili asteroidę, rekompensowało jej wszystkie szkody na ciele i umyśle.
Splotła ręce na szyi Nazira i podciągnęła się, przesiadając się bezpośrednio na jego kolana. Słuchała jego opowieści o rodzinie, przyglądając mu się z lekko przekrzywioną głową. Połowa jej włosów wyplątała się z warkocza i teraz nie dawał on takiego skutku, jakiego od niego oczekiwała, musiała więc odgarnąć luźne kosmyki z twarzy. Nie powiedziała na głos tego, co przeszło jej przez myśl. Od zajmowania się rodziną ona uciekła, między innymi dlatego, że takiej stworzyć nie mogła, ale Khouri nie musiał tego wiedzieć.
Zresztą to nie było istotne, Irene o swojej rodzinie nie opowiadała, ale zawsze chętnie słuchała jak robi to ktoś inny. Lubiła poznawać ludzi, nawet na podstawie czyjejś opowieści.
- Co się z nim dzieje teraz? - spytała w końcu, zupełnie już nie wiedząc, czy ojciec Nazira żyje, czy nie, a dziwnie było zagłębiać się w tę historię bez znajomości tego podstawowego faktu. W międzyczasie zbliżyła się do jego zamyślonego profilu i przesunęła ustami wzdłuż linii szorstkiej szczęki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że właśnie go rozprasza. Ale teraz nie pracował, prawda? Czyli mogła.
Krążący w jej żyłach alkohol dawał się już we znaki, zwłaszcza że wciąż jeszcze była osłabiona po asteroidzie. Może dlatego skupienie się na rozmowie było dla niej tak ciężkim zadaniem. Jej myśli raz krążyły po rodzinie Nazira, którą z każdą opowieścią poznawała coraz lepiej, raz koncentrowały się na ciepłej dłoni, przesuwającej się po jej nodze, raz przypominały o czekającym Houndzie, a czasem orientowała się, że powinna wziąć prysznic po godzinach spędzonych w maszynowni.
Kaca się nie bała, ale faktycznie przynoszenie kolejnej butelki do kajuty nie było już teraz dobrym pomysłem. Nie wiedziała ile mieli czasu, nie pilnowała godziny. Może faktycznie powinni już położyć się spać, żeby jutro przygotować się lepiej.
- Mocno konserwatywne podejście, powinieneś się cieszyć, że nie urodziłeś się kobietą - parsknęła śmiechem. - Masz jakieś siostry?
Jej ręka nieświadomie powędrowała do brzegu jego koszulki i wsunęła się pod spód, tylko po to, by zorientować się, że tam tkwi bandaż, o którym zdążyła zapomnieć. Westchnęła cicho i tylko oparła dłoń na jego klatce piersiowej, sama prostując się nieco. Chyba ten opatrunek właśnie trochę ją otrzeźwił, przypominając o walce z Cayne'm i o tym, że Hound też się tak po prostu nie podda. Potem zorientowała się, że miała o tym nie myśleć, więc przestała. Względnie. Zamrugała i przeniosła spojrzenie na drzwi od łazienki.
- Powinnam wziąć prysznic - mruknęła i z powrotem zerknęła na Khouriego. - I powinniśmy pójść do łóżka - nie mówiła o spaniu celowo. A może zupełnie przypadkiem. W sumie nie było jeszcze tak późno, ale nie wiedziała ile czasu minie, zanim faktycznie odeśpi asteroidę. - Schowałeś moją książkę żebym nie mogła jej zabrać, więc pewnie zostanę na noc w wygodnej kajucie kapitańskiej. Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony.
Uniosła brwi w udawanym niezadowoleniu i wyciągnęła rękę spod jego koszulki, szykując się do wstania. Chciała wziąć prysznic, przebrać się i zwyczajnie wejść do łóżka. Dotyk chłodnej pościeli na skórze w tej chwili stał się jej marzeniem numer jeden. Kręciło się jej lekko w głowie i czuła słabość w nogach, powinna więc zasnąć zanim wytrzeźwieje i wróci jej cały strach przed jutrzejszym dniem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”