Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mogli spekulować o celach, historii i przyszłości zaginionej kobiety, lecz jak na razie nic poza tym. Nie mieli zbyt wielu informacji - nazwisko pilota, nazwa statku, dok, do którego zawinął. Nawet nie wiedzieli, czy uciekinierka posługuje się fałszywym imieniem, czy też swoim własnym. Czy nawiązała kontakt z kimkolwiek spoza doku? Może wystarczyło zarazić jakiegoś turianina, który następnie przeniósł wirusa do miasta?
I najważniejsze - czy wciąż tutaj była?
Wyobrażenie o decyzjach podjętych na AZ-99 jako bezcelowych pojawiło się szybko, ale tak naprawdę nie mogli wiedzieć, czy gdyby poparli w pełni generała to wynik tego byłby jeszcze gorszy niż obecnie. Wojna wciąż nie była tak oczywista - nie przy politykach, których celem będzie jej uniknięcie. Nie wszyscy pragnęli rozlewu krwi, jak Valokarr.
Vasir przeniosła spojrzenie na nadlatującą taksówkę, choć nie przestała go słuchać.
-
Lyesię odwiedzają rocznie tysiące turystów. Statków będą dziesiątki, jeśli nie setki - westchnęła, wchodząc do środka pojazdu, który automatycznie otworzył przed nią drzwi. Posunęła się na siedzenie dalej, robiąc miejsce dla Viyo, za którym drzwi zamknęły się po kilku sekundach.
Prom zadrżał, unosząc się, by zawieźć ich do wyznaczonej przez Telę lokacji. Mieli kolejną chwilę - kobieta oparła głowę o wezgłówek fotela, wbijając wzrok w wyłożony skórą sufit taksówki.
-
Pamiętam, że pilotkę zabito z karabinu snajperskiego. Mam wrażenie, że ta dziewczyna nie jest taka bezbronna. Zresztą, te promy wewnątrz piramidy... Nie były takie banalnie proste w obsłudze, nie tak, jak wybranie punktu docelowego w autopilocie. Dlaczego nie wybrała Ziemi? Tam chyba łatwiej znaleźć Przymierze niż w ambasadzie na obcej planecie.
Taksówka się zatrzymała przy podobnym postoju jak ten w sektorze A. Tym razem jednak od razu odczuli różnicę - wystarczyło otworzyć drzwi.
Pierwszą parę turian dostrzegli siedzącą na ziemi przed wejściem do doku, przy którym stała uzbrojona asari. Kobieta i mężczyzna - po korytarzu biegała mała turianka, która również okazała się być z nimi spokrewniona tuż po tym, jak wyminęła Telę i Vexa, wbiegając na siedzącą na ziemi parę ze śmiechem.
Oczywiście, tylko jej było do śmiechu.
Kolejni, uzbrojeni funkcjonariusze przechadzali się korytarzem bądź pilnowali śluz - żadnym z nich nie był jednak turianin. Vex minął co najmniej kilku swoich pobratymców, czekających i znużonych, aż zostaną wpuszczeni na własne statki. Niektórzy próbowali pertraktować z ochroną, ale ta pozostawała niewzruszona.
Błagam, mam dwójkę dzieci...
Jestem zupełnie zdrowa, nie widzicie, do cholery?!
Vasir milczała, a jej wzrok przesuwał się po kolejnych śluzach i wyświetlanych nad nimi numerkach. Szukała odpowiedniego doku i starała się przy tym nie patrzeć na przetrzymywane osoby. Jakiś salarianin wyciągnął z kabury broń w momencie, w którym go mijali i natychmiast został spacyfikowany przez dzielącą go od statku asari.
Stanęli przed numerkiem siedemnaście, naprzeciw ludzkiego mężczyzny.
-
Chcemy porozmawiać z załogą - zaczęła Tela, na co mężczyzna zmierzył ich dwójkę spojrzeniem, zatrzymując wzrok na symbolu Widma wymalowanym na pancerzu asari i uruchomił omni-klucz.
-
Wszystkie statki zostały zablokowane, niektórych awanturników nie wpuszczamy nawet do doków, więc załatwcie to szybko - mruknął niezbyt przychylnie, odsuwając się z drogi i otwierając śluzę.
Weszli do niemal identycznego doku jak ten, w którym stała Chimera, z tą różnicą, że na jej miejscu znajdowała się Rocinante.
Na ścieżkach otaczających statek porozrzucane były pudła, a śluza prowadząca do jego wewnątrz stała otwarta. Ruszyli w jej stronę, przechodząc dobre kilka metrów, niż z wnętrza wysunęła się osoba.
Był to ludzki mężczyzna.
-
Czego tu chcecie? - rzucił dość głośno, również ruszając, lecz niespiesznym krokiem, w ich stronę. Wyglądał na zaskoczonego.
-
Jesteś właścicielem tego statku? - warknęła Vasir, a porucznik dostrzegł, że jej cierpliwość skończyła się jeszcze zanim obcy mężczyzna wyszedł ze statku.
-
Tajest, właśnie! George jestem, a wy...?
-
Od jak dawna?
Przystanął, wyciągając dłonie z kieszeni brudnej, skórzanej kurtki, która musiała widzieć lata swojej świetności dawno temu.
-
No... No niedawna. Dopiero co ją kupiłem. Okazja jak cholera! Babka kompletnie nie wiedziała co gada, opchnęła to cacko za pięćdziesiąt tysięcy kredytów, dacie wiarę?
Zadumał się, spoglądając po stojącym w doku statku. Vasir odwróciła głowę w kierunku Viyo, a przez szybkę pancerza dostrzegł jej wzrok.
-
To będzie... Flash. Tak, tak myślę! Nie byłem pewien, ale już jestem. Warty z dziesięć razy tyle, mógłbym sprzedać dla zysku, ale zawsze chciałem...
Gadanina mężczyzny wydawała się być coraz cichsza, albo to oboje przestawali zwracać na niego uwagę. Asari dłonie zacisnęła w pięści. Oczywiście, nie mogli spodziewać się, że od razu ją znajdą, ale i tak mogło to wywołać irytację.
-
Jak wyglądała? Kobieta, która sprzedała ci statek? Gdzie poszła?
George uniósł obie ręce do góry - Vex dostrzegł, że ubrudzone są czymś, co wyglądało na smar.
-
Co to za wywiad? Nie wiem, no. Ładna była nawet. Niska, drobna. Podbiegła do mnie jak do najlepszego przyjaciela. Gdzie poszła, skąd mam wiedzieć? Dziwnie się zachowywała, chyba była pod wpływem czegoś.
Wzruszył ramionami, podchodząc do jednej ze skrzyń i łapiąc za uchwyty. Wziął wdech po czym, z wyraźnym wysiłkiem, podniósł ją i odwrócił się do nich tyłem, ruszając na statek.
W tym momencie dłoń asari powędrowała do tyłu - do uczepionego karabinu.