30 mar 2016, o 19:41
Po krótkiej przemowie wszyscy zaczęli się ładować do ciasnej kapsuły, zakładając wcześniej na głowę szczelne hełmy. Mark zabrał się za sprawdzanie stanu kapsuły, co zajęło mu kilka minut. W tym czasie wszyscy zajęli swoje miejsca, do których się przypięli, a sam pojazd, czy raczej kontener również zamknięto szczelnie. Jednego jednak był pewien Wilson, a mianowicie tego, że kapsuła posiadała kompensatory inercji, bo niczego nie poczuł przy opuszczeniu hangaru. Cole nie przyglądał się wcale obrazowi z monitorów jakie miał przed sobą ich pilot, bo najpewniej puls by mu skoczył. Wszak co jakiś czas uderzały w nich jakieś drobne odłamki skał i choć wciąż wszyscy żyli, to nie było to wcale przyjemne. Lot trwał przynajmniej jakieś dziesięć minut i przez ten czas nic znaczącego się nie wydarzyło, przynajmniej do momentu kiedy byli już blisko okrętu i wydać go było na monitorach. Po stanie tej łodzi było widać, że stoczyła nie lada bitwę i bynajmniej nie wyszła z tego zwycięsko. Uszkodzenia były znaczące i nie można ich było zignorować.
Lądowanie jakie zapewnił im Jorrick, trudno było nazwać doskonałym, ale udało mu się nie zabić nikogo, a to już można było uznać za sukces. Opuszczenie kapsuły poszło im wszystkim sprawnie, a za dyrygowanie zabrał się sierżant, przy zgodzie kapitana i porucznik. Według dokumentów to był specjalista, więc nie warto było mu przeszkadzać, kiedy działał.
- Oczywiście sierżancie. Prowadźcie. - odezwał się dowódca operacji, po czym udał się z drugą grupą. Cole nie zdawał sobie sprawy z tego, że mogą istnieć kanały techniczne zainstalowane tuż przy silnikach statku, do póki nie przeszedł przez jeden z nich. Zawsze mu się wydawało, że montuje się je na burtach. Jakimże był on ignorantem, jeżeli chodziło o budowę krążowników.
Eliminacja batarian nie stanowiła z początku problemów. Przynajmniej do momentu, kiedy pierwszy z nich się nie zorientowali, że mają towarzystwo. Wielu się naigrywało ze zdolności bojowych szeregowych batarian ich przeszkolenia i wyposażenia, ale to wciąż byli morderczy przeciwnicy w walce jeden na jednego. Nieszczęście poczuć to na własnej skórze miał Warton, który starcia nie przeżył. Cole zdawał sobie sprawę z tego, że będą straty, ale nie zmieniało to faktu, że nie przyjął tego z obojętnością, a potem miało nie być lepiej.
Szybko się okazało, że pozostali batarianie na okręcie wiedzą i skończyły się podchody. Teraz celem było jak najszybsze dostanie się na mostek.
- Kable. - będąc na miejscu czterookich, którzy wiedzieliby o blokowaniu transmisji, lub chociaż byliby przygotowani na taką możliwość, to sam skorzystałby z tej drogi dla informacji. Kompletnie jednak o tym nie pomyślał, bo to były systemy łączności awaryjnej, a nie główne. Pomysłowe karaczany.
Po drodze zostali zatrzymani z powodu strzelaniny i wtedy dostał pierwszą informację o próbie kontaktu poza okręt, a tuż przed przełamaniem obrony i dostaniem się na mostek, wraz z drugą drużyną, przyszła do nich wiadomość o sukcesie synów Khar’shan i przesłaniu informacji na fregaty patrolowe. Stało się, ale byłoby gorzej, gdyby to powiodło się prędzej. Gorszą informacją była wieść o kolejnym zabitym i jednym poważnie rannym.
- Trudno Laia. Teraz to jest bez znaczenia. Wchodzimy. - po tych słowach wszyscy szturmowcy wlali się na mostek i zabezpieczyli go, zatrzymując sześciu techników, którzy się poddali.
Kapitan obserwował jak każda z kluczowych osób podbiega do swoich stanowisk i zabiera się za diagnostykę poszczególnych systemów. Wszyscy wiedzieli co robić i to robili, a on stał po środku pomieszczenia i ze spuszczoną głową, zamkniętymi oczami, oraz rękoma za plecami słuchał wszystkiego mieli mu do powiedzenia inżynier, uzbrojenie, oraz sensoryka. Do tego wszystkiego doszedł sierżant pytający o to, co zrobić z zatrzymanymi. Najprościej byłoby ich zabić, ale najprostsze rozwiązania nie zawsze były tymi najlepszymi.
- Obezwładnić, unieruchomić i pozbawić omni. - powiedział nawet na chwilę nie zmieniając pozycji w jakiej stał. Wciąż myślał nad najlepszym rozwiązaniem na ucieczkę Odina - Zostają tutaj. Dwóch ludzi ich pilnuje i robi za ochronę mostka. Oddeleguj też kogoś by zajął się rannym w ambulatorium. Calriusem. - przypomniał sobie jego imię, lub może nazwisko - Reszta niech przeszuka okręt w poszukiwaniu pozostałych batarian. Mogliśmy kogoś przeoczyć.
Tyle tylko miał do powiedzenia swojemu sierżantowi, bo dla starszego oficera zaczynała się bitwa.
- Podnieść osłony. Sternik. - odezwał się podnosząc głowę i patrząc przed siebie na monitory z informacjami czytelnymi z miejsca w którym stał - Widziałeś na starych widach, jak samochód potrąca pieszego? Jesteś kierowcą samochodu, zrób mi wypadek. Kurs na C6 i lecisz na tego po lewej. Pełny ciąg. Chroń naszą bakburtę.
Może odrobinę przesadzał z tym porównaniem, ale mimo wszystko to wciąż miał przed sobą fregaty, które były jednostkami o klasę mniejszymi niż krążownik, nawet mimo uszkodzeń. Co zaś tyczyło się manewru jaki wybrał, to uznał go w tej sytuacji za najlepszy z możliwych. Nie wystawiał na ostrzał burt, a bakburta była najbardziej chroniona z racji jej największego uszkodzenia.
- Uzbrojenie. O opinię proszę. Co będzie lepsze na fregatę Hegemonii z aktywnymi tarczami; atak z dział Thanix, czy ostrzał z laserów GARDIAN? Warianty z strzelaniem precyzyjnym, oraz by trafić. - kiedy skończył to mówić, to po kolei zerknął na rodzeństwo, które zajmowało się uzbrojeniem. Dwie głowy lepsze niż jedna. Spojrzał też przy okazji na swój omni, który wyświetlił mu aktualny czas i liczył sekundy do następnej minuty - Mamy jeszcze kilka chwil do uderzenia. Jeszcze kilka chwil na namysł.
Był bardziej jak skupiony, a czuł w sobie niesamowite odprężenie. Za sobą miał przeciwnika, a przed sobą dwóch z nich, a każdy był w dużo lepszym stanie niż on i na dodatek byli szybsi. Trzeba było ich pozbawić tego atutu, lub wykorzystać przeciwko nim.
- Sensoryka, chcę wiedzieć o każdym ruchu fregat i ich kierunkach lotu, gdy już zaczną to robić. - tak, to by było na tyle, do póki nie zaczęłoby się coś dziać. Dowódca pomyślał chyba o wszystkim więc... Nie, nie pomyślał. Zapomniał o jednym ważnym szczególe.
- Przydałoby się trochę więcej mocy. Dasz radę wyłączyć wszelkie systemy, których teraz nie potrzebujemy? Jak podtrzymywanie życia wszędzie indziej, poza ambulatorium? - tak, to pytanie kierował do ich cudotwórczyni, która podobno potrafiła zabrać się za wszystko co tylko można i usprawnić to. - Nie jestem jeszcze pazerny. Pięć procent więcej mi wystarczy na tą chwilę.
Ostatnio zmieniony 30 mar 2016, o 21:17 przez
Wilson Cole, łącznie zmieniany 1 raz.