Matt
Aaron podrapał się nerwowo z tyłu głowy i przeciągnął wzrokiem po pomieszczeniu, w końcu wbijając go w leżące na stole słuchawki Tarczanskiego. Jego propozycja może i była kusząca, ale Singh nie podejmował tu decyzji, od tego miał szefa, którego Matt nie miał jeszcze przyjemności poznać. Ale dało się to zrozumieć, właśnie zbierali się do opuszczenia doku i miał się czym zająć. Dopiero potem kapitan będzie mógł się zrelaksować - kiedy już zostawią Cytadelę daleko za sobą i jedyne, co będzie miał do roboty, to czekanie na punkt docelowy.
-
Wiesz... mamy pełny skład. Ale dzięki - Aaron wzruszył ramionami i uśmiechnął się przepraszająco. -
Poza tym nie wiem, czy szef byłby zadowolony, gdybym obcych ludzi wpuszczał do maszynowni. Siądź sobie, tu masz ekspres do kawy, automaty z napojami, częstuj się. Gdzieś w szafce są jakieś przekąski chyba, nie wiem. T'Ledri wyposaża mesę przed wylotem, więc powinien być spory wybór. Lecę teraz, muszę wracać do kokpitu. Wpadnę później, jak będę mógł - skinął głową i za moment już go nie było.
Mesa nie była duża, ale urządzona wygodnie - statek miał w miarę wysoki standard, jeśli chodziło o część, która nie była ładownią. Ale nie było się co dziwić, w prywatnych firmach zazwyczaj nie dało się na to narzekać. Naprzeciwko Matta znajdował się ekran, na którym mógł uruchomić dowolny z obszernej biblioteki vidów - wystarczyło połączyć się ze sprzętem. Poza tym na stole leżały pojedyncze gazety i czyjaś książka pod tytułem
Czarne gwiazdy, z martwą asari na okładce. Przez kilka minut był sam, podczas gdy Aetio startował, co dało się wyczuć w drżeniu pokładu - okien w mesie nie było.
Jakieś dziesięć minut później w mesie pojawiła się asari, z zielonymi tatuażami na czole i wzdłuż kości policzkowych. Uśmiechnęła się do Matta i usiadła naprzeciwko, niezależnie od tego, czy oglądał vid, czy czytał, czy po prostu sobie bezczynnie wegetował.
-
Hej, ty jesteś Matt? - spytała i wyciągnęła do niego rękę. Miała na sobie podobny kombinezon, co Aaron, choć ten miał wycięcia w strategicznych miejscach. Najwyraźniej asari bez dekoltu i odsłoniętego brzucha czuły się nieswojo. -
Iniya T'Feri, odpowiadam za załadunek. Singh wspomniał, że mamy jeden bagaż więcej, więc przyszłam się z tym bagażem przywitać - uśmiechnęła się szerzej. -
Lecisz do córki, hm?
Plotki na pokładzie rozchodziły się bardzo, bardzo szybko. Pracując na Venus Matt wiedział o tym doskonale, więc liczenie na to, że cel jego wizyty w kolonii pozostanie tajemnicą, byłoby głupie. Po chwili zastanawiania się asari jednak wstała i podeszła do ekspresu, by zrobić sobie kawę.
Kiru
Pierwszy podniósł na nią wzrok kroganin, blondyneczka długo nie potrafiła oderwać się od trzymanych w dłoni kart. Mruknął coś niezrozumiałego, przesuwając spojrzenie po sylwetce Kiru. Może nieswojo się czuł z faktem, że przestał wyglądać tu najgroźniej. Dziewczyna rzuciła dwie karty na stół i uśmiechnęła się zwycięsko, unosząc głowę do yahganki.
-
Łooooooooo - skomentowała elokwentnie i poderwała się z miejsca. Jej biały pancerz nie wyglądał na nowy, więc najwyraźniej jakieś doświadczenie w walce miała, ale teraz dało się zauważyć, że miał różowe wstawki. -
Ale super, nigdy wcześniej nie spotkałam yahga! Ciebie też wynajęli? W sumie się nie dziwię, na ich miejscu zrobiłabym to samo. Taka góra mięśni! Kubera? Znaczy, że jesteś dziewczyną? - usiadła z powrotem, zarzucając nogę na nogę. W swoim pytaniu nie widziała niczego niewłaściwego. -
Ja jestem Ibbie, a to jest Khel. Znamy się od dwudziestu minut - zaśmiała się perliście. -
Chcesz zagrać z nami? Gramy w grę którą sama wymyśliłam. Jest ekstra.
-
Nie graj w to - mruknął kroganin, opuszczając spojrzenie z Kiru z powrotem na swoje karty, które w jego dłoniach wydawały się strasznie małe. Zwyczajna dobra rada, połączona z rezygnacją odmalowaną na jego twarzy, świadczyły o tym, że Ibbie nie miała chyba talentu do tworzenia nowych zasad hazardu.
-
No daj spokój, przegrałeś trzy razy tylko dlatego, że nie dobrałeś zapasowej karty kiedy mogłeś, tylko wymieniasz za każdym razem wszystkie, a wiesz że kiedy wymieniasz wszystkie to zapasową dobieram ja - dziewczyna wzruszyła ramionami i rzuciła karty na stół, tym jednym gestem kończąc rozgrywkę. -
Hej, a widziałaś tego gościa który zapłacił żeby polecieć z nami? Znasz go może? Kim on jest? Dlaczego w ogóle nie przyszedł tu, do ładowni, tylko siedzi w mesie? Tam się pewnie nie dzieje nic ciekawego, o czym można rozmawiać z załogą...
-
Dziewczyno, przestań mówić.
-
No co, ja się tylko zastanawiam, wydawał się spoko. Chcesz coś do jedzenia, Kubera? Mam chrupki. Tylko dwie paczki, ale jakoś się podzielimy. Zawsze się robię głodna po drodze.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn: niedziela, północ