Wraz z pierwszymi słowami Anthony’ego, hologram Aimee zniknął jakby go nigdy tutaj nie było, zanim Deedee zdążyła go dostrzec. Pilotka wciąż jeszcze trzymając hełm w ręku zadarła głowę by spojrzeć w twarz mężczyzny słuchając jego słów i coraz bardziej marszczyła czoło, a towarzyszący jej powitaniu Skaxa uśmiech gasł, zastępowany niedowierzającemu skrzywieniu ust.
-
Co ty pierdzielisz, doktorku? Jakie parametry? Jakiej misji? - kobieta zerknęła szybko w stronę Skaxa i Hiry, uniosła pustą dłoń i na wysokości swojej skroni zakreśliła palcem w powietrzu wymowne kółko -
Dostał po głowie czymś ciężkim czy zawsze tak gada? Panie ładny! - ostatnie słowa skierowała ponownie do Anthony’ego -
Ja jestem pilotem i mam was zabrać jak najdalej od tej planety, za to mi płacą! Nie pisałam się na żadne misje, za darmochę to mogę co najwyżej wam pomachać na do widzenia i nie mam zamiaru swojego tyłka narażać. Jak odpali impuls...
-
Odliczanie do wygenerowania impulsu zostało chwilowo zawieszone, pilotko Shneider - przerwał jej głos Simone z głośników -
A doktor Whittaker jest upoważniony do przyznania premii finansowej wszystkim, którzy w sytuacji zagrożenia zgodzą się pomóc w jego zadaniu. Doktorze, ta część stacji jest chwilowo bezpieczna, winda którą przybyliście jest wciąż odcięta. Proszę się skierować do poprzedniego skrzyżowania i wybrać lewą odnogę korytarza by dotrzeć do celu.
Deedee, która zastygła z otwartymi w połowie zdania ustami mrugnęła kilka razy jakby przetrawiając wiadomość, podejrzliwie zerknęła na Skaxa, po czym zamknęła usta i skinęła głową -
No i to zmienia postać rzeczy. Nie można tak było od razu? - wypluła na podłogę przeżutą gumę, włożyła sobie do ust kolejny listek wydłubany z jakiegoś schowku w pancerzu i naciągnęła swój hełm, po czym ruszyła za pozostałą trójką. Hira szła pierwsza, pewnym krokiem prowadząc całą grupę na powrót do skrzyżowania gdzie zginął Greg. Widząc rozciągnięte na ziemi, rozszarpane strzałem ze strzelby zwłoki cywila, Dana zatrzymała się i przyglądała im przez chwilę.
-
To jeden z waszych? - wyciągnęła pistolet i z gotową do strzału bronią zerknęła w pozostałe odnogi korytarzy -
Kto go zabił? Podobno korytarze były czyste... możemy spodziewać się ataku?
Odpowiadając - lub nie - ruszyli dalej. W tym razem jasno oświetlonym korytarzu minęli kilka bocznych drzwi, ale nie zaglądali do pomieszczeń, maszerując wprost ku zamykającej korytarz masywnej, stalowej płycie rozsuwanych drzwi opatrzonych oznaczeniem “Laboratorium WI - zakaz wstępu osobom nieupoważnionym” oraz kilkoma piktogramami z ostrzeżeniami o podwyższonej radiacji, skażeniu biologicznym i wysokim napięciu.
-
Boję się, że to może nie być takie proste - Kira otrzymała od Aimee odpowiedź, którą SI przekazała również Hirze -
I znam historię. Quarianie popełnili błąd próbując wymordować całą rasę i niestety obróciło się to przeciwko nim samym. Może kiedyś mogłybyśmy spróbować pogodzić zwaśnione strony? Jako SI i jako ktoś, kto zna oba światy...
Kontrolka na drzwiach błysnęła zielenią gdy tylko się do nich zbliżyli, a stalowa płyta pękła na dwie części wsuwając się w ścianę i wpuszczając ich do niewielkiego pomieszczenia przypominającego śluzę.
-
Dekontaminacja i odkażanie - odezwała się Simone przez niewielki głośnik gdy tylko wszyscy znaleźli się w środku. Zewnętrzne drzwi zamknęły się za nimi, rozszumiały się wentylatory, na chwilę rozbłysły silne, ultrafioletowe lampy umieszczone w rogach pomieszczenia. Chwilę później promień skanera przesunął się po nich kontrolując prawidłowość zabiegu i wewnętrzne drzwi stanęły otworem, wpuszczając ich do ciemnego, obszernego pomieszczenia rozświetlonego w niewielkim stopniu przez poświatę padającą z dziesiątków monitorów i wskaźników umieszczonych na ustawionych w kilku rzędach pulpitach i na ścianie. Większość z nich było aktywnych, pokazujących skomplikowane wykresy i diagramy, na niektórych z szybkością uniemożliwiającą dokładne się wczytanie przepływały setki linii jakiegoś kodu. Anthony dostrzegł sekcję monitorów wyświetlających kilka znanych sobie szlaków i cyklów przemian metabolicznych, w których parametry ilościowe i wartościowe substratów, produktów i katalizujących je enzymów nieustannie, w czasie rzeczywistym zmieniały się i - to podnosząc się to opadając - oscylowały wokół zadanych wartości. Całość wyglądała nie tyle jak symulacja czy dane badań, ale jak monitorowanie aktywnych przemian, co było dość zastanawiające. Gdy Skax próbował się przypatrzeć błyskawicznie się zmieniającym liniom kodu na innym z monitorów, ten nagle zgasł, by wyświetlić znaną mu już planszę z niedokończoną partią gry w “kółko i krzyżyk”.
Po chwili w pomieszczeniu zaczęło robić się widniej - umieszczone pod sufitem panele nie rozbłysły jednak od razu pełnym blaskiem, ale stopniowo zwiększały swoją jasność, jakby dając ich oczom czas na przywyknięcie do przejścia z ciemności do jasności.
-
Co to, kurwa, jest? nagły krzyk Deedee w trwającej ciszy zwrócił na nią uwagę całej trójki. Na nią i na coś, co wskazywała w głębi pomieszczenia.
Za rzędami wyświetlaczy terminali, w stosunkowo pustej przestrzeni stał niemal trzymetrowej wysokości, przezroczysty, cylindryczny pojemnik wypełniony przejrzystym, błękitnawym płynem. Wokół cylindra tłoczyła się skomplikowana aparatura, która na pierwszy rzut oka przypominała wyposażenie szpitala. Dziesiątki leżących na ziemi kabli tworzyły zasilającą całą maszynerię pajęczynę elektrycznych przewodów, część z nich łączyła się z metalową podstawą będącą cokołem pojemnika. Góra cylindra była otwarta, a z sufitu ku niej opuszczały się dziesiątki, setki grubszych i cieńszych przewodów i rurek z kolorową zawartością. Zaś wewnątrz naczynia, zawieszone w roztworze, znajdowało się ludzkie ciało. Nawet nie do końca ciało - szczątki. Pozbawione nóg, jakby ktoś rozerwał człowieka na wysokości talii, z obiema rękami kończącymi się na wysokości łokci, obciągnięte były niesamowicie bladą, niemal przezroczystą skórą pokrytą gruzłowatymi bliznami. Do ciała przyczepione były dziesiątki czujników i sensorów, pokrywając niemal całą powierzchnię skóry. Wszystkie przewody i rurki zwisające z sufitu były podłączone do tych żałosnych szczątków - do kręgosłupa, w wielu dziesiątkach miejsc na całym ciele, stanowiły niejako przedłużenie odciętych kończyn i korpusu. Twarzy nie widzieli - głowa było opuszczona, jakby postać spała, widać było jedynie zakrywającą ją maskę oddechową. Dużego fragmentu czaszki brakowało, ale ciężko było stwierdzić czy została ona chirurgicznie usunięta, czy sprawił to jakiś wypadek - odsłonięty mózg chroniony był za to przez pokaźną ilość układów elektronicznych i ogromną ilość cienkich jak włosy kabli, podłączonych tak do elektroniki, jak i do samego organu.
Całe to połączenie kabli, elektroniki i tkanek sprawiało wrażenie dynamiki i ruchu - płyn płynął w przewodach, korpus powoli, odrobinę unosił się i opadał w rytm syku stojącego nieopodal cylindra sztucznego płuca, a aparatura migała dziesiątkami kontrolek i ciekłokrystalicznych wyświetlaczy. Gdy tak stali, przyglądając się znalezisku, nieoczekiwanie tuż obok cylindra pojawił się hologram Aimee, bez słowa wpatrujący się w czwórkę przybyszów.