Obserwował, jak się ubierała, samemu nie robiąc nic. Dopiero gdy skończyła, podszedł do szafki, z której wydobył kolejną koszulkę. Wróciła jego potrzeba czystości i porządku, nie był w stanie nałożyć tej samej, którą miał na sobie wcześniej, nawet jeśli nosił ją raptem kilkanaście minut, zanim Hawk ją z niego zdjęła. Plama krwi za bardzo mu w tym przeszkadzała. A w przeciwieństwie do Hawk, miał luksus sięgnięcia po nowe, czyste ubranie. Nie musiał nakładać zakrwawionych, sztywnych spodni.
Nigdy dotąd nie byli wobec siebie tak otwarci. Nie było takiej czułości, nie było obietnic wyrażonych niewerbalnie. Któreś z nich zwykle inicjowało przebieg zdarzeń, przekonani, że pasują do siebie pod tym jednym, prozaicznym względem. Okazywało się jednak, że zarówno dla Hawk, jak i dla Rhamy nie jest to tak prozaiczne, jak mogło się wydawać. Nie chodziło tylko o zaspokojenie żądz, ale o coś więcej, coś, czego nadal nie wyrazili do końca słowami. Ale jak mogli decydować się na jakieś wyznania, znając się niewiele ponad... ile? Dwa tygodnie? Może trzy. Czas leciał wolniej, niż rozwijały się uczucia. Decyzja Naeema była jednak wystarczająca, a reakcja Hawkins też mówiła sama przez siebie. Tak miało być, tak jak teraz.
- Przestań - odparł cicho. Nie uważał, żeby zasługiwał na jakiekolwiek podziękowanie, wręcz przeciwnie. Nie był przyczyną niczego dobrego w jej życiu. No, może poza chwilami takimi, jak poprzednia. Poza nimi przyniósł jej tylko wściekłość i cierpienie, a teraz jedyne co zrobił, to obiecał, że przestanie. Dla niego to było tak, jakby skatowany do nieprzytomności człowiek dziękował oprawcy za to, że przestał. Nie był z siebie dumny i oboje doskonale wiedzieli, że długo nie będzie.
Wciągnął koszulkę przez głowę i pochylił się nad łóżkiem, podnosząc z niego datapad. Ponownie wyciągnął go w stronę czerwonowłosej, chcąc teraz upewnić się, że o tym nie zapomni. Wręczył jej go, gdy skończyła męczyć się z zatrzaskami.
- To nie jest twoja koszula, prawda? - spytał, na chwilę zmieniając temat na ten bardziej przyziemny. Uśmiechnął się nawet lekko, a w jego oczach błysnęło rozbawienie, którego nie było tam od bardzo, bardzo dawna. - Jak to się stało, że w niej jesteś?
Nie próbował nawet wyciągnąć wniosków sam, wolał spytać. Kiedy odebrała od niego urządzenie, rozejrzał się dookoła i westchnął. Pewnie dotarło do niego to, w jakim stanie była jego kwatera. W półmroku, w którym siedział gdy przyszła, wszystko wyglądało jeszcze gorzej. Podkręcił nieco światło, by schylić się i podnieść z biurka jakiś fragment bliżej nieokreślonego ubrania.
- Przekaż to komuś - poprosił, nie mając na myśli materiału w swoich rękach, tylko informacje o czujnikach. - Komuś, kto weźmie się za ich usuwanie. Jeśli nie da rady, ja pomogę, ale nie chcę tego robić sam. Nie od razu, przynajmniej - musiał mieć swoje powody, ale się nimi nie podzielił. - Jeszcze nie przyszła odpowiedź na mój raport. Nie wiem, co zrobić. Nie wiem nawet, czy ją odczytywać. Potrzebuję chwili, żeby to przetrawić.
Wyciągnął do niej rękę i przesunął nią po jej jasnym policzku. Ta intymna chwila jednak już minęła, to był tylko zwykły gest, znaczący mniej, niż jeszcze dwie minuty temu.
- Powinnaś się wykąpać i przebrać. I przespać, najlepiej. Do Horyzontu dużo czasu, zanim stamtąd nie odlecimy to i tak nic ważnego się nie wydarzy. Idź, Jean. Ja pójdę do Veronique z tą ręką.