Obserwował jej usta gdy opowiadała o Nos Astrze, choć obok miał okno i rozpościerający się za nim, piękny widok. Gdy się poruszała, sączące się do środka pomieszczenia promienie słońca tańczyły po jej twarzy i włosach, powodując, że te zmieniały swój kolor i odcień. Przypatrywał się tym zmianom, chłonął ten obraz, który przykuwał jego uwagę bardziej niż zapach kwiatów i panorama Lirii.
-
Liria ma gorsze miejsca, ale i tak są lepsze niż najporządniejsze dzielnice Omegi - odwzajemnił jej uśmiech, nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na kelnerkę. Zerknął na nią tylko gdy pomachała mu przed nosem menu, które zabrał i również zajął się przeglądaniem.
-
Dzisiejsza pieczeń sporządzona jest z udka Gin'Su. To białe, delikatne mięso, które samo rozpływa się w ustach. Nasza kucharka przyrządza je w miodzie i kwiatach drzew amarili.
Khouri podziękował jej za informację, a kelnerka skinęła im głową, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia, dając im okazję do namyślenia się w spokoju.
-
Miód asari już poznałaś - parsknął śmiechem, wspominając trunek, którym upiła się po powrocie ze Stinga. -
Wytwarzają go drzewa, nie owady. Przynajmniej tutaj. Jest odmianą żywicy jednego gatunku drzew, amarili.
Wpatrywał się w menu, jakby nagle go zainteresowało, a posiadaną wiedzę wyrzucał z siebie dość cicho, przy okazji. Nie szukał jej spojrzenia ani nie wyglądał na zainteresowanego jej możliwą reakcją na dzielenie się takimi informacjami. W końcu do nie dawna była pewna, że jego jedynymi hobby to wojsko, bronie i Crescent.
-
Na Thessii jest jeszcze miasto o tej nazwie. Ogromna metropolia z wielkimi parkami - przystał na pieczeń odkładając menu, gotów złożyć zamówienie przez terminal. -
I alkohol, też Amarili, choć nie jest słodki. Smakuje trochę jak wytrawne, białe wino.
Spojrzał na nią by zobaczyć, co wybrała. Sam zdecydował się na wino o nazwie, którą ciężko było wymówić tak, jak niektóre francuskie nazwy wydają się być łamaniem języka dla obcokrajowców. Oszczędzając sobie kłopotu, w menu podświetlił opcję, pozwalając, by kelnerka zabrała ich egzemplarze z zaznaczonymi zamówieniami.
Jego uśmiech nieco zbladł, gdy wspomniała o wybieranych miejscach. Odwrócił głowę, patrząc na moment na leniwy ruch promów przemieszczających się pomiędzy budynkami. Ostatnie dwa miejsca, do których ją zabrał przed Thessią, to asteroida i pokład Stinga. Tak naprawdę to była pierwsza lokalizacja, do której przyszli razem, a którą mogłaby określić jako normalną. Wcześniej latała tylko z Shani.
-
Pokażę ci więcej - odpowiedział cicho, unosząc na nią swój wzrok.
Na jego twarz powrócił uśmiech gdy tylko ona obdarzyła go swoim. Wystarczyło mu bardzo mało, by pozostać w dobrym humorze - przynajmniej teraz. Nie myślał o tym, kiedy to wszystko runie. Odwróciła jego myśli nawet od powrotu do wojska, który pozostał czymś odległym, czym nie musiał się martwić.
-
Sa'adhhab maeak 'iilaa nihayat alealam 'iidha kunt la tatawaqqaf ean alaibtisam. - odezwał się miękko, nie odwracając od niej wzroku. Jego głos wydawał się brzmieć zupełnie inaczej gdy posługiwał się swoim rodzimym językiem.
-
Życzę państwu smacznego - asari pojawiła się obok z uśmiechem na ustach niemal niezauważona. Jej pomocnica postawiła przed nimi dużą tacę z gorącym, intensywnie pachnącym mięsem ozdobionym żółtymi kwiatami. obok postawiono butelkę wina, dwa kieliszki, herbatę Irene oraz kilka dodatków na półmiskach - wszystko zajęło całą powierzchnię stołu.
Asari spytała Khouriego, czy otworzyć wino, więc przytaknął, nie mówiąc nic więcej by kelnerka zostawiła ich już samych. Pozwolił Irene na spokojne wybranie tego, z czym chce to mięso zjeść, w międzyczasie nalewając im wina. Dopiero wtedy sięgnął do tacy, łapiąc dołączony do niej, większy nóż i odkrawając jej porcję o takiej wielkości, jakiej sobie zażyczyła.
-
Duże to udko - parsknął śmiechem, krojąc pieczeń większą niż jego głowa. Wyłożył własny talerz po brzegi i gdy ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem zabrał się do jedzenia.
Ostre oświetlenie nie uderzyło ich po oczach. W kwiaty obrastające balustradę wplecione były małe, punktowe lampki, sprawiające, że roślinność wyglądała na mieniącą się w fluorescencyjnych barwach. Przez okno wpadały jaskrawe światła hologramów, lecz w pomieszczeniu znajdowało się tylko kilka lamp, dających przytłumiony blask, odganiający mrok, lecz dający zupełnie inny klimat niż światło dzienne, które często usiłowano imitować w drogich restauracjach.