- Ja jednak sądziłem, że będzie reprezentował sobą coś więcej - westchnął Naeem, przeciągając spojrzeniem po wnętrzu loży, jakby dopiero teraz zauważył, gdzie się znaleźli. Wyposażenie pomieszczenia nie było szczególnie efektowne, przy najszerszej ścianie stała kanapa, przed nią niski stolik, a po drugiej jej stronie na podłodze rozrzucone były poduszki, przeznaczone najprawdopodobniej do siedzenia. Na blacie stołu zostały po kimś trzy brudne szklanki i w połowie pełna popielniczka. - Miałem o nim zbyt wysokie mniemanie, nie wiem skąd. Może liczyłem na to, że człowiek zarządzający w pojedynkę tak wielką stacją jest... inny.
Rhama nie był dziwnie pobudzony, był zwyczajnie podpity. Filtry na pewno usunęły narkotyk z wypitego przez niego szampana, zanim zdążył przedostać się do krwiobiegu, ale jeśli chodziło o alkohol, to zdążył pochłonąć go naprawdę sporo. A jeśli Voodoo zrezygnował z zawodów, to znaczyło, że Naeem musiał być choć trochę pijany. I to by się zgadzało. Był w stanie kontrolować się w loży Ovesena, przed nim i jego młodą małżonką, ale teraz już nie musiał. Zresztą, generalnie przy Hawk nauczył się już nieco częściej zdejmować maskę, nawet na trzeźwo.
Wygiął usta w niezadowoleniu.
- Ile on ma lat? Siedemnaście? - spytał, choć muzyk z całą pewnością był starszy. Przynajmniej trochę. Pokręcił głową, orientując się, że właśnie swoim zachowaniem potwierdzał jej podejrzenie o zazdrość. - Nie jestem. Cieszę się twoim szczęściem. Nieczęsto musisz mieć okazję obracać się wśród gwiazd tej klasy. Gdybyś się interesowała tym, co dzieje się w świecie, doceniłabyś to.
Przyciągnął ją do siebie, sprawdzając jednocześnie, jak grafitowa sukienka układa się na co ciekawszych krągłościach jej ciała. Roześmiał się szczerze, gdy wspomniała wygrane przez niego dziwki.
- Może - stwierdził, przesuwając dłonią po jej skroni. Skoro ona mogła się z nim droczyć, to on równie dobrze mógł robić to samo. Nie zastanawiał się nad obsługą, nie przemyślał nawet tego, że ktoś z załogi mógł widzieć ich wchodzących tutaj razem. Ale wszyscy znajdowali się po drugiej stronie ogromnego parkietu, więc szanse na to były praktycznie zerowe. Zapomniał już też, że spytał ją o spostrzeżenia po rozmowie z Ovesenem, sam zresztą proponował jej zignorowanie na jakiś czas problemu, jakim był szaleniec.
Pochylił się i pocałował ją łapczywie, jakby udawanie, że nic ich nie łączy, było ponad jego siły. Musiał nadrobić zaległości, tęsknił za jej jasną skórą i miękkimi, zwykle sarkastycznie wygiętymi ustami. Tutaj nie byli oboje czerwoni, w loży światło było normalne, choć lekko przydymione. Naeem zrobił krok do przodu, nie przerywając pocałunku, a ją zmuszając do cofnięcia się. Jego palce przesunęły się po ukrytej pod czerwonymi włosami skórze karku i brzegu sukienki, na którym wyczuł zapięcie.
W końcu westchnął i odsunął się, albo w odwrotnej kolejności. Nie puścił jej jednak, nie potrafił.
- Spodobałaś się Ovesenowi - stwierdził cicho. Tutaj muzyka klubu nie zagłuszała każdego słowa, nie musieli krzyczeć. - W sumie mu się nie dziwię. Swoją drogą, powinienem się cieszyć, że nie wykręciłaś mi ręki tak, jak Hunterowi na dzień dobry? Biedny. Nie sądzę, by często spotykał się z taką reakcją.
Złożył na jej ustach kolejny wygłodniały pocałunek, choć przecież powinni wracać. Tylko to nie było dla niego wcale takie proste. Przesunął palcami po krzywiźnie jej pleców, znów próbując zapamiętać ją dotykiem. Była inna, niż wtedy, gdy Hawk miała na sobie spodnie i zwyczajny t-shirt. Przycisnął ją do siebie znów, ostatni raz i gdy się od niej oderwał, w jego oczach widniał prawie fizyczny ból. Zacisnął zęby, odwracając się w stronę wyjścia. Jego sytuacja ogólnożyciowa, zarówno w kontekście Hawk, jak i jej załogi, Cerberusa i generalnie wszystkiego, musiała wymagać od niego wiele. Znacznie prościej by było, gdyby nie miała na niego takiego wpływu i gdyby on nie miał wpływu na nią.
- Chodź - powiedział, wyciągając do niej dłoń. Po chwili z powrotem uśmiechnął się do niej. - Tu i tak w każdej chwili ktoś może wejść, a za ścianą jest para młoda.