Sok, który zamówił Nazir, okazał się być zupełnie czarny - nieco jak ziemska coca cola lecz pozbawiony gazu. Ocenił go dość krytycznie spojrzeniem, unosząc szklankę do góry by sprawdzić barwę w bezpośrednich promieniach słońca. Nic to nie dało. Wnętrze było mętne, przypominało wręcz atrament. Niepewnie upił łyk płynu, zastanawiając się chwilę nad tym, czy jego smak mu się podobał, czy niekoniecznie. Gdy odłożył naczynie na blat, wydawał się być dość zadowolony.
-
Na początku prawie w ogóle - uśmiechnął się do własnych myśli, prawdopodobnie wspomnień z pierwszych chwil spędzonych z SI. -
Nie chciałem wejść na statek. Nie na taki kontrolowany przez samodzielną SI, która może stwierdzić, że w zasadzie może odlecieć w każdej chwili. Niezbyt jej ufałem na początku, ona mi zresztą też nie.
Przeniósł wzrok na wodospady i okolicę, obserwując ją z taką samą uwagą, z jaką robiła to Dubois. Może też chciał zapamiętać każdą, spędzoną na Thessii chwilę, bo sam nie zrobił ani jednego zdjęcia, podobnie jak rudowłosa.
-
Nie chciała oddawać mi Crescenta, ale potrzebowała rąk do pracy nad statkiem. Poza tym jaki byłby cel jej całego istnienia, gdyby miała po prostu wałęsać się po galaktyce pełnej żywych organizmów, w dodatku pomalowana w barwy Cerberusa?
Zastukał palcami o blat, obserwując, jak nad wodospadami przelatuje kilka ptaków, które z ich perspektywy były zaledwie ciemnymi kształtami przesuwającymi się na tle błękitnego nieba, ponad majestatycznym widokiem przewalającej się przez krawędź urwiska wody.
-
Nie wiedziałem jak z nią rozmawiać, ale szybko się nauczyłem - przeniósł nareszcie wzrok na Irene, a później na jej herbatę, którą widział już wcześniej, w ruinach. Musiał zauważyć, że jej posmakowała. -
Też się przyzwyczaisz.
Parsknął śmiechem, słysząc jej pytanie, choć dopiero po chwili zastanowił się faktycznie nad odpowiedzią. Opadł na oparcie krzesła, nieco się na nim odchylając od stołu.
-
Może - uśmiechnął się szelmowsko, wymownie sięgając po swoją szklankę, by wzięciem następnego łyka przedłużyć chwilę oczekiwania na jego odpowiedź. -
Chyba myśli, że ci przeszkadza, dlatego się nie odzywa - wzruszył ramionami, jednak tracąc ochotę na żarty i decydując się na powiedzenie prawdy. Nie była ona zbyt gorzka, uśmiech nie znikał z jego twarzy aż do czasu, gdy asari przerwała im tę chwilę samotności, przynosząc oba talerze na tacy.
Na jego wylądowała czerwona, szeroka ryba w żółte prążki, natomiast jej filet obsypany był chrupiącą panierką i wyglądał smakowicie. Khouri od razu zabrał się za jedzenie, przez krótką chwilę milcząc, zbyt zajęty próbowaniem ryby, którą mu zaoferowano. Sądząc po tym, że jego pęd w jedzeniu nie zmalał, musiała być co najmniej znośna.
-
Więc, jeśli chcesz posłuchać o pierdołach... - zaczął, gdy namyślił się już co powinien odpowiedzieć na jej pytanie gdy je wcześniej zadała. -
Nauczyłem się tańczyć w szkole średniej. Przynajmniej jakoś wyczuwać rytm, same podstawy.
Przypomniał sobie najwyraźniej jej zdziwienie tym, że faktycznie potrafił poruszać się po parkiecie. Zrobił sobie przerwę w jedzeniu, upijając łyk czarnego płynu i nachylając się nad stołem, o który oparł łokieć ręki.
-
W mojej klasie, na ostatnim roku, była przerażająca laska. Wysoka na metr osiemdziesiąt bez obcasów, tancerka ludowa, z charakteru żeński Hitler. Pamiętasz, kim był Hitler? No w każdym bądź... Na balu maturalnym miała prowadzić i otwierać taniec pokazowy, w dodatku wymyśliła całą choreografię i w ogóle. Potrzebowała tylko partnera wyższego od siebie, więc któraś z nauczycielek wciągnęła w to mnie - parsknął śmiechem, choć jednocześnie kiwał nieco zrezygnowany głową, jakby rozbawienie wspomnieniami przeplatało się z odczuwanym te kilkanaście lat temu zażenowaniem. -
Więc łaziłem na te wszystkie zajęcia, obrywałem w łeb, jeżeli nadepnąłem jej na nogę, a tylko spróbowałbym oddać, to w ogóle nie wpuściliby mnie na bal. Po tym wszystkim tańczyłem jak mistrz - dodał z nutą ironii, wracając na chwilę do jedzenia, bo ryba pachniała zbyt dobrze, by móc ją ignorować przez dłuższą chwilę.
-
A potem zawsze była gdzieś jakaś okazja, więc tak zostało - wzruszył ramionami, odkrawając sobie sowity kawałek mięsa i wkładając do ust.
-
Przeceniasz chyba moją przeszłość, widzisz jakie historie ci opowiadam - dodał i westchnął przeciągle, kontynuując jedzenie.