Wyświetl wiadomość pozafabularną
Wade nie miała siły, by protestować, gdy usłyszała, co załatwił jej Charles. Zostawiła sobie ten temat do poruszenia na później, w tamtej chwili uderzając tylko otwartą dłonią w czoło i robiąc dziwną minę, coś pomiędzy rozbawieniem, a ostatecznym załamaniem. W czasie nieobecności Strikera chyba dogadali się w miarę z Darylem, bo prowadzili całkiem swobodną rozmowę, gdy wrócił, a mężczyzna się uśmiechał, tłumacząc ciemnowłosej coś odnośnie złamań ręki. Potem jednak wyszedł, znaleźć terminal, z którego mógłby zadzwonić do siostry, a oni zostali sami.
Charles nie mógł spędzić całych czterdziestu ośmiu godzin u boku Sonii, bo czas odwiedzin się skończył i musiał wrócić do swojego łóżka. Za każdym razem na twarz kobiety wracał strach, bo nie chciała zostawać w sali z Abramem, którego wypuszczono dopiero tego samego dnia, którego jej pozwolono wstać z łóżka. Za każdym razem prosiła Strikera, żeby nie zostawił jej z mężczyzną samej, on jednak nie wierzył w jej argumenty i nic z tym nie zrobił. Tylko Abram, wychodząc z kliniki, miał bok twarzy rozorany czymś, co mogło - choć nie musiało - być metalową szyną, zakładaną na kończyny w przypadku chociażby złamanej ręki. Od tamtej pory Sonya była dużo spokojniejsza, ale też mówiła znacznie mniej. Cokolwiek wydarzyło się między nimi, Charlesa przy tym nie było, a ona się nie chwaliła.
Trzy dni później opuścili Omegę, decydując się na powrót na Ziemię. Wade bardzo chciała znaleźć się ponownie w swoim mieszkaniu, ze swoimi kotami, które przywitały ją tak samo, jak poprzednim razem - czarny mruczał jak nienormalny, a rudy obserwował ich z daleka. Nie czuła się już najgorzej, zresztą dostała silne leki przeciwbólowe, które brała jak cukierki, nie widząc powodu, dla którego miałaby się ograniczać. Napady bólu głowy zdarzały się jej codziennie, raz słabsze, które przechodziły prawie od razu, raz mocniejsze, doprowadzające ją do stanu, w którym po prostu siadała i przestawała się ruszać. Zarówno rana postrzałowa Strikera, jak i jej przebicie prętem, były porządnie wyleczone i przed świętami mogli już spokojnie zrezygnować z opatrunków.
Coś jednak zmieniło się w zachowaniu Sonii i raczej nie była to zmiana na dobre. Poza momentami, gdzie siedzieli razem i przyjemnie spędzali ze sobą czas, Wade nie odzywała się zbyt wiele. Milczała jeszcze więcej, niż zwykle, czasem wodząc za Charlesem spojrzeniem, a czasem po prostu wbijając je w przeciwległą ścianę. Czytała otrzymaną od niego książkę, gdy głowa jej na to pozwalała, a jej twarz znów w większości chwil była nieodgadniona. Coś ją trapiło bardziej, niż potrafiła przyznać, ale nie chciała tego tematu poruszać, więc tego nie robiła. Pomogła za to Charlesowi odnaleźć się w mieszkaniu. Oddała mu część swojej szafy w sypialni i powiedziała, żeby czuł się jak u siebie - co nie było tylko grzecznością. Po tym wszystkim został z nią, żeby się nią zaopiekować, bo tak kazał lekarz. Mogła więc zrobić dla niego przynajmniej tyle. No i nie kazała mu już spać w gabinecie, ale poświęciła dla niego siedem ósmych swojego dużego łóżka.
Nie wspominała też niczego o prezentach na święta, bo najwyraźniej uznała, że nie wiedziałaby, co kupić jego rodzinie. Nie znała ich za dobrze, zresztą przychodziła tam tylko jako osoba towarzysząca. Daryla spotkała raz, Emily dwa, matki w ogóle nie znała. Zajęła się więc zorganizowaniem biletów na przelot i dogadaniem się z siostrą Charlesa co do noclegu. Z dnia na dzień fizycznie wyglądała coraz lepiej, a gdy przyszedł dzień, w którym faktycznie musieli wylecieć z Kanady, Wade już w niczym nie przypominała zmizerniałej kobiety, którą pamiętał ze szpitala. Spakowała eleganckie ubrania - poszła też kupić jakieś ze Strikerem, jeśli chciał - i poświęciła trochę czasu na swój wygląd. Pomalowała się i uczesała starannie, po kilku dniach snucia się po mieszkaniu w wygodnych, podomowych ciuchach i niedbale związanych włosach, bo w końcu wychodzili do ludzi.
Emily czekała na nich w domu. Gdy prom wylądował pod wskazanym adresem, ich oczom ukazał się duży, nowoczesny budynek, otoczony sporym ogrodem. Był ogromny w porównaniu do mieszkania Wade, nie wspominając o zapleczu, na którym dotąd spał Striker. Blondynka wybiegła na zewnątrz, z płaszczem prowizorycznie zarzuconym na ramiona, by rzucić się bratu na szyję, tak jakby bała się do tej pory, że jego obietnica spędzenia z nimi świąt była tylko kłamstwem, które mówiło się często. Pewnie, musimy się zgadać, daj mi swoje ID to się odezwę. Jasne, widzimy się na dniach. Jak dobrze było się spotkać po tylu latach, trzeba pójść na drinka i obgadać stare czasy. Wrócę do domu na święta. Do świątecznego obiadu było jeszcze kilka godzin, ale taki akurat mieli lot. Siostra więc zaprowadziła ich do pokoju, który mieli mieć dla siebie na te kilka dni, przynajmniej do nowego roku. Pomieszczenie okazało się duże, a jego okna otwierały się na ośnieżony las. Mieli dostęp do swojej łazienki, co też było ogromną wygodą. Emily zapewniła wszystkie wygody, jakich potrzebowali, uprzedzając ich jednak, że nie ma nic do jedzenia, bo wszystko jest przygotowane na wieczór, ale jeśli chcą, to mogą zajrzeć do kuchni i zrobić sobie coś na szybko.