Wyświetl wiadomość pozafabularną
Po wyjściu z Czyśćca Kyle poprowadził Charlesa w stronę windy, która zabrała ich bezpośrednio do doków Cytadeli. Prom, który na nich czekał, nie stał jednak w osobnym hangarze, ale wśród wielu innych, na dużym, publicznym lądowisku. Wyglądał znajomo, bo był to model, który obecnie stał się dość popularny, zarówno wśród wojsk Przymierza, grup najemniczych, jak i prywatnych firm przewozowych. Duży i dość szybki, mógł pomieścić dwunastkę ludzi plus dwóch pilotów - ich było tylko czworo, jak się okazało chwilę później. Ale nie potrzebowali nikogo więcej, biorąc pod uwagę, że mieli przetransportować tylko trzy asari. O ile nie będą one sprawiały problemów, zapowiadało się to jako misja łatwa i przyjemna. Prom nie posiadał żadnych oznaczeń i miał ciemny, stalowy kolor - dość nietypowy, ale jeśli to był pojazd Statnera, to w sumie pasował do jego eleganckiej stylistyki. Sama sylwetka promu żadnej elegancji nie miała, trzeba było czymś to w końcu zrekompensować.
Drzwi były uchylone, a obok plątała się kobieta o krótkich, czerwonych włosach. Ubrana była w szary kombinezon bojowy, nie decydując się jeszcze na przypięcie do niego elementów pancerza. Pewnie obudziło to u Strikera świeże wspomnienia, o których jednak kobieta nie miała pojęcia. Na widok zbliżających się mężczyzn zatrzymała się w miejscu i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się złośliwie.
- Dobrze się bawiłeś, Kyle? - spytała. Miała niski, zachrypnięty głos.
- Powiem Statnerowi, żeby ci obciął pierwszą wypłatę o połowę, Snow - mruknął do niej ciemnoskóry mężczyzna, mijając ją i wchodząc do środka pojazdu. Czerwonowłosa podeszła za to do Chalresa, wyciągając do niego rękę w geście przywitania, tak samo jak wcześniej zrobił Symons.
- Nazywam się Susan Abel, ale możesz mi mówić Snow, jak wszyscy - przedstawiła się. - Jestem jedyną osobą w tej grupie bez cudownych zdolności tworzenia biotycznych baniek, albo składania ludzi z trzech oddzielnych kawałków. Nie mam czym się pochwalić. To w sumie trochę smutne. Kyle, pochwal mnie - zawołała do mężczyzny, który zniknął wewnątrz promu.
- Snow to cierń w mojej dupie - odparł ze środka zmęczony głos.
Susan wzruszyła ramionami, rozkładając ręce w wyrazie bezradności. Musieli się znać z Symonsem jeszcze zanim zostali wcieleni do oddziału Statnera, a Kyle'owi zostało przydzielone dowództwo.
- Zapraszam - skinęła głową w stronę wejścia do pojazdu. - Czuj się jak u siebie. Za ostatnimi siedzeniami wmontowaliśmy szafki, możesz sobie jedną przywłaszczyć. Póki co trzy są zajęte. Będziemy ruszać za jakieś dwadzieścia minut, jak ten ostatni przyjdzie. Jak on się nazywał?
- Garren. Garren Dieter.
Abel skinęła głową, zostawiając już Strikera w spokoju i wracając do tego, co robiła na zewnątrz, cokolwiek to było. Wnętrze promu było przestronne, pewnie głównie przez to, że zostało przystosowane do bardziej cywilnego użytku. W kącie wstawiono niewielki, podłużny stolik, a większość foteli była składana. Panele przy trzech z sześciu podłużnych, pionowych szafek z tyłu świeciły się na zielono, dając Charlesowi możliwość wyboru. Mimo swojego wzrostu mieścił się w promie wyprostowany, co chyba było sporym udogodnieniem i miłą odmianą po wszystkich taksówkach, którymi poruszał się razem z Sonyą.