Tori Te’eria
Persic odebrał z uśmiechem datapad od Tori, po czym sięgnął do swojego omni.
-
Przesyłam pani plany naszego kompleksu - spojrzał na asari upewniając się, że przekazane przez niego dane trafiły do kobiety. - Tutaj jest kompleks mieszkalny, a tutaj klinika. Pod mieszkaniami mamy laboratorium, w którym pracujemy na obecnym projektem. Tam też znajduje się część naszym pacjentów, dwie albo trzy osoby w tym momencie.
Zatrzymał się na moment, jakby chciał się upewnić wśród własnych myśli czy aby na pewno jest tam trzech czy może jednak dwóch pacjentów. Można było odnieść wrażenie, że Perisc nie do końca panuje nad sytuacją. Być może nie był właśnie od tego.
-
Jestem kierownikiem obecnego projektu, więc będzie pani odpowiadać bezpośrednio pode mną - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, po raz kolejny chichocząc do własnego żartu, niekoniecznie profesjonalnego. -
Na dole będzie na panią czekać Misaki Watanabo, to pani zmienniczka. Wprowadzi panią w szczegóły pracy i oprowadzi po kompleksie. Ja tymczasem muszę zając się innymi sprawami. Mam, że tak to ujmę, SZTYWNE ramy pracy, sama pani rozumie.
James wstał i przeszedł parę kroków do drzwi, stukając w ich kontrolkę. Poczekał aż Tori opuści pomieszczenie i zablokował dostęp do gabinetu po drugiej stronie. Pożegnał się zdawkowym "do zobaczenia" i ruszył w swoją stronę.
Asari została na korytarzu sama, więc w zasadzie nie pozostało jej nic innego jak pójść poszukać owej Watanabo. Poszukiwania nie zajęły jej długo. Opisana przez Jamesa kobieta stała w recepcji jakby czekając na Tori, a gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, japonka dziarskim krokiem podeszła do Tori. Niebieski kitel i plakietka na piersi rozwiały zupełnie ewentualne wątpliwości. Była niska i drobna, sięgała asari do ramienia, ale w jej chodzie było coś, co można było na pierwszy rzut oka przyporządkować do aż nadmiernej pewności siebie.
-
Cześć - rzuciła bezceremonialnie i wyciągnęła rękę do lekarki. -
Jestem Misaki, specjalista urolog, ty jesteś ta nowa, prawda?
Jej głos był dźwięczny, niemalże szczebiotliwy i wyraźnie dało się w jej głosie wyczuć akcent inny, niż u Jamesa, z którym Tori wcześniej rozmawiała.
-
Chodź, od razu pójdziemy do laboratorium. Wcześniej wstąpimy do twojego mieszkania, o ile się nie mylę przydzielili ci kwaterę numer 341. Przed wejściem do labów musisz się przebrać - nie bardzo czekając na jej reakcję, Misaki ruszyła przed siebie pewnym krokiem. Jak na swoją posturę poruszała się zadziwiająco szybko, sprawnie mijając tłumy w recepcji. W zasadzie wystarczyła chwila nieuwagi aby stracić japonkę z oczu.
-
Jeśli masz jakieś pytania, możesz je zadawać po drodze - rzuciła przez ramię wciąż podążając przed siebie i dopiero w momencie kiedy wyszły z budynku zwolniła. -
Chyba, że nie potrafisz jednocześnie iść i mówić.
Ciężko było stwierdzić, czy ostatnie było żartem czy przytykiem w stronę asari. Po szybkiej wizycie w mieszkaniu, gdzie Misaki niecierpliwie czekała na asari oscentacyjnie dając do zrozumienia, że chce to załatwić szybko (Tori nawet nie było dane dokładnie przyjrzeć się kwaterze), znalazły się przed labolatorium. Trzeba było zejść po schodach na niższy poziom albo zjechać windą, jednak Watanabo postawiła na tę pierwszą opcję.
-
Klinika Sanctum dzieli się na dwa budynki. Wcześniej byłyśmy w budynku głównym, gdzie przeprowadza się większość zabiegów, obydwają się wizyty konsultacyjne, a na najwyższym piętrze są biura administracyjne. Tutaj mamy tylko kwatery mieszkalne i laboratorium - stanęła przed drzwiami, na których widniał napis
Nieupoważnionym wstęp wzbroniony, sięgnęła do omni-klucza a na klawiaturze dostępu wstukała odpowiednią kombinację. -
Kod zmienia się co dwadzieścia cztery godziny, czyli co każdą naszą zmianę. Dostajesz powiadomienie przed dyżurem jaka obowiązuje w danym dniu kolejność cyfr. Zmieniamy się co dobę, tak jest wygodniej niż co dwanaście godzin. Mamy więc dzień pracy - dzień wolny. Co prawda ciężko nazwać dniem wolnym wypełnianie tabelek i sprawdzanie raportów, ale mimo wszystko nie trzeba siedzieć przy tych jęczących oblechach.
Drzwi do środka otworzyły się i obie kobiety weszły do małego pomieszczenia. Tutaj Misaki się zatrzymała gestem wskazując Tori, aby ta zrobiła to samo.
-
Dekontaminacja - skwitowała krótko, wiązka skanera przesunęła się po sylwetkach kobiet. Potem dysze zasyczały charakterystycznie informując o przebiegu procesu, a kiedy ucichło kontrolka na drzwiach naprzeciwko zmieniła się z czerwonej na zieloną. -
To jesteśmy na miejscu.
Przechodząc korytarzem minęły po swojej lewej stronie przeszklone pomieszczenie. Tori mogła zauważyć kilkanaście specjalistycznych stolików osłoniętych pokrywą z tworzywa z dwoma otworami przez które wkładało się ręce do środka. W pomieszczeniu pracowało kilka osób i wyglądało na to, że bardzo sumiennie wykonywali swoje obowiązki. Misaki stanęła przed szybą i wskazała na nich głową.
-
To główne laboratorium, tutaj mózgowcy grzebią i testują nowe implanty. Nie znam się na tym, ale jakbyś chciała się dowiedzieć czegoś więcej pytaj tego salarianina, to Waro Molen - wskazała palcem na przedstawiciela rasy z Sur'Keshu. Jak dotąd był to jedyny nie-człowiek, którego mogła zauważyć Tori. -
On odpowie na wszystkie pytania.
Nie czekając na reakcję asari Watanabo ruszyła dalej przed siebie. Naprawdę praktycznie trzeba było za nią biec, na szczęście wcale nie daleko, zaraz za rogiem bowiem znajowało się dwie pary drzwi po lewej i dwie pary po prawej.
-
Tutaj trzymamy naszych napalonych delikwentów, na każdych drzwiach masz nazwisko, ostatnie drzwi to wejście do naszego kantorka. W środku będziesz mieć informacje dotyczące każdego z pacjentów - poprowadziła Tori do drzwi pomieszczenia dla personelu. Weszły do środka a oczom asari ukazał się niewielkich rozmiarów pokój z biurkiem, na którym stał laptop, w głębi zaś stały dwie szafki socjalne i wejście do toalety. -
I to koniec naszego królestwa.
Hira Cassan
Wejście do systemów wentylacyjnych nie sprawiło Hirze żadnego kłopotu. Przecisnęła się przez otwór i wczołgała w głąb w poszukiwaniu terminala. Szybki skan ujawnił urządzenie jakieś dziesięć metrów od dziewczyny. Plus czołgania się w wentylacji przynajmniej był taki, że Cassan nie słyszała już swojej przymusowej partnerki.
Gdy dziewczyna znalazła się już przy terminalu mogła spokojnie przejść do rzeczy. Zabezpieczenia nie stanowiły dla niej żadnego wyzwania w związku z czym po krótkiej chwili na jej omni-kluczu znalazły się dane w postaci planów budynku. Zadowolona z szybkich działań mogła wrócić ze zdobyczą do gabinetu. Gdy tylko zaczęła się cofać w stronę wyjścia usłyszała za sobą charakterystyczny dźwięk zatrzaskiwanej za nią kraty.
-
Już tu idzie, nie dam się przyłapać na czymkolwiek. Nie nadaję się do tego, radź sobie sama - głos kobiety z którą tutaj przyszła zalatywał nutą desperacji. Kobieta odcięła Hirze drogę powrotną, a że w tunelu nie bardzo było jak się odwrócić Cassan mogła jedynie spróbować wykopać z powrotem kratę na zewnątrz. Po krótkiej chwili od zamknięcia kraty, dziewczyna usłyszała męski głos.
-
Dzień dobry, pani Macvelli, powiedziano mi, że będzie pani z córką, jestem doktor Persic - stłumione głosy dochodziły teraz do Hiry zza kraty wentylacyjnej.
-
Rozmyśliła się i wyszła na zakupy jakieś dwie minuty przed panem - skłamała jej, jak można było sądzić, była już partnerka. - Może pan zająć się tylko mną.
Hira musiała teraz wymyśleć jakiś nowy plan wydostania się z tuneli, chyba, że chciała tam zostać na zawsze. Z dobrych wiadomości jednak, miała teraz dostęp do planów budynków, a z nich z kolei wynikało, że aby dostać to po co przyszła musi się udać do laboratorium.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąLabolatorium i kwatery mieszkalne
Klinika i systemy wentylacji