- Nie, na pewno nie taki. – Parsknął rozbawiony widząc jej uśmiech. Coś chyba naprawdę w tym było, że jeśli byli zaraz obok siebie to ich nastroje dosłownie zmieniały się o sto osiemdziesiąt stopni. Domyślał się już, dlaczego jako Sonya tak bardzo nie chciała się od niego odsuwać, a on w sumie od niej. Obydwoje po prostu znajdowali obok siebie bardzo dużo spokoju, którego im w życiu po prostu brakowało.
Starał się nie roześmiać widząc jej reakcje, na słowa, która ona mu powiedziała wtedy w klubie. Teraz, kiedy nie była już tak mocno wstawiona jak wtedy klubie jej mózg zaczynał pracować na trochę lepszych obrotach, a wyłapywanie małych przytyków przychodziło jej o wiele łatwiej. Na to, że nazwała go idiotą wzruszył tylko ramionami. To chyba akurat się w nim nie zmieni. Trzeba było stwierdzić, że miał wyjątkowy talent w poprawianiu jej humoru. Tak jak teraz, czy zaraz przed ich pierwszym sparingiem.
Jej pocałunek był inny niż ten w klubie. Był delikatniejszy. Nie był wypełniony tym samym pragnieniem. Nie. Teraz chodziło tylko o bliskość, której w ostatnim czasie bardzo sobie żałowali. Widział już jej oczach, że jest lepiej. Nie musieli już nic w tym temacie dodawać. Widać nie trzeba im było dużo do szczęścia. Kąpiel, jedzenie i siebie nawzajem. Sam objął ja w taki sposób by po prostu usiadła na nim ta jak często to robiła. Jego dłonie z przyzwyczajenia wylądowały na jej plecach. Szlafrok chyba był zrobiony z naprawdę dobrej tkaniny, bo dawno nie dotykał czegoś tak delikatnego. Chociaż wiedział, że skóra, którą zakrywał była jeszcze bardziej aksamitna.
- To ja popełniłbym największy błąd w życiu gdybym za tobą nie pobiegł wtedy.
Trudno mu było opisać uczucia, które się teraz w nim zbierały. Bo wypowiedziała słowa, które chciał najbardziej teraz usłyszeć. Nie żałowała tego, że została. Jego umysł też całkowicie odpuścił sobie podrzucanie mu wszelkich myśli związanych z tym, że mogłaby go zostawić. Chyba w końcu jego fobie i paranoje całkowicie się poddały. Wiedziały, że przegrały tą wojnę.
Kolejny pocałunek też nie był taki jak wtedy. Mieli teraz czas. Nie było tej zachłanności jak wcześniej. Jego gesty też były takie jak kiedyś. Znowu odnajdywały drogę na jej ciele. Jakby w końcu wrócił tam gdzie było jego miejsce. Jego ręce szybko odnalazły pasek od szlafroka na jej plecach. Najpierw go rozwiązał, a potem jednym silnym ruchem ręki ściągnął go z kobiety.
Jego usta szybko znalazły drogę do jej długiej szyi obdarowując ją pocałunkami. Następnie schodząc coraz niżej w stronę jej klatki piersiowej. Jemu nie przeszkadzały jej wystające obojczyki czy widoczne żebra. Dla niego była idealne i w tym momencie znowu mogła się poczuć jak wtedy, kiedy przestała się wstydzić swoich blizn.