Skinęła głową z wdzięcznością. Wiedziała, że tak czy inaczej nie wejdzie do mieszkania, jeśli Selzii albo Shani nie będzie w środku, ale dobrze było mieć przynajmniej możliwość wjechania na piętro. Za to gdy asari spytała, czy Irene chce być odprowadzona, uśmiechnęła się lekko, ale zaprotestowała.
- Nie musisz. Zostań z Shani. Myślę że trafię.
Wyjaśnienie dziewczyny nie do końca do niej docierało. Francuzka nie czuła się, jakby przy czymkolwiek pomagała. Przyleciała tu, bo chciała znaleźć Nazira, tę jedną stałą w swoim życiu, której tak bardzo brakowało jej przez ostatnie tygodnie. Miała wrażenie, że jej działania są związane tylko z nią samą, a Shani wpadła w ten bałagan przypadkiem. Nie rozumiała jej miłych słów, nawet gdy Assaf usiłowała wyjaśniać.
- Daj spokój - uśmiechnęła się do niej i dopaliła papierosa do końca, gdy się od niej odsunęła. Zgasiła go w popielniczce i odgarnęła schnące kosmyki z twarzy. - Nie dziękuj mi. Potrzebuję piętnastu minut, żeby wysuszyć włosy. Z mokrymi nie pójdę.
Wstała z kanapy i wygrzebała z torby suszarkę, z którą na chwilę zniknęła w łazience. Do kobiet docierał tylko szum urządzenia, podczas gdy Irene przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Nie było w nim niczego niezwykłego. Wyglądała tak samo dobrze, jak zawsze, z rysami twarzy podkreślonymi lekkim makijażem i otoczonymi szybko schnącą rudością. Suszyła włosy przeczesując je w międzyczasie, by zostały w miarę proste. Tak łatwiej będzie je potem opanować, jak już będzie musiała je związać do pancerza. Wydawały się dłuższe, niż pamiętała. W sumie dawno ich nie podcinała i teraz, po względnym rozprostowaniu, sięgały prawie pasa. Powinna coś z nimi zrobić, ale niekoniecznie teraz. Zresztą wątpiła, by na Thessii, planecie asari, znalazła dobrego fryzjera.
- Możesz zamawiać - powiedziała, wychodząc z łazienki. Suszarkę wrzuciła do walizki, a tę zapięła i przesunęła w kąt pokoju. Jej dłoń zacisnęła się na skórzanej kurtce, którą zarzuciła od razu na siebie. Podświadomie upewniła się, że Tłumiciel trzyma się jej biodra, choć liczyła na to, ze jednak nie będzie jej potrzebny. - Trzymajcie kciuki, żeby udało się z niego coś wyciągnąć. Pewnie niedługo zobaczymy się z powrotem.
Wsunęła papierosy z zapalniczką do kieszeni kurtki i w sumie nie potrzebowała niczego więcej. Uśmiechnęła się do nich, nie chcąc żegnać się szczególnie wylewnie. Nie opuszczała Thessii, leciała do klubu w tym samym mieście. Jeśli Selzia bardzo chciała jej towarzyszyć, nie protestowała, ale nie nalegała też na wspólny spacer. Wypuszczona z mieszkania skierowała się w stronę lądowiska, szukając taksówki, która miała zabrać ją do Phobii i Mullera.