W chwili, w której rozległo się wezwanie na dziób statku, Rebecca była niemal szczęśliwa, że to słyszy. Serio, niemal tryskała szczerym entuzjazmem, idąc wraz z resztą na ponowne spotkanie z Mishą - bo nie ulegało wątpliwości, że ponownie zakosztują wspaniałego towarzystwa Vasilieva. Oczywiście, to niemal było całkiem spore i wciąż sprowadzało się do tego, że Dagan szła przed siebie w zasadzie jak automat, bez uśmiechu i jakichkolwiek bardziej ludzkich emocji na twarzy, ale przynajmniej na głowie miała lepiej. Trochę.
Co oczywiście musiało się zepsuć - psując się najpierw stopniowo, gdy z każdą chwilą do czerwonowłosej docierała nienaturalna cisza i później, raz a dobrze, gdy dotarli już na mostek.
- Wystarczająco blisko - rzuciła krótko i ostro w odpowiedzi na pytanie Mishy. Drażniło ją to całe rządzenie się, to powtarzanie do znudzenia, że chcę Przymierza, dajcie mi Przymierza, przyślijcie flotę, ja chcę. Do kurwy nędzy, dawno nie pracowała z tak rozkapryszonym człowiekiem, jakim teraz okazywał się Misha. Przyzwyczajona była, że to ją krytykują za wygórowane żądania, ale serio, teraz odnosiła wrażenie, że jest ideałem w porównaniu do Vasiliev. Ona przynajmniej nie nudziła tak bez przerwy tymi swoimi życzeniami, nie?
Tylko nieobycie społeczne, a więc niepełna - żeby nie powiedzieć, że szczątkowa - świadomość konsekwencji mogących iść za taką postawą, leżały u podstaw jej aktualnego zachowania, jej... Odwagi? Brawury? Zapewne obu po trochu. Chociaż tak naprawdę Rebecca od odwagi była daleka, podobnie jak od pewności siebie. Po prostu była rozdrażniona - no i wciąż głodna, bo zaserwowane jej chrupki ledwo zasługiwało na miano miernej przekąski.
- Możesz przestać w końcu pierdolić i przejść do rzeczy? Proszę? - rzuciła, teatralnie przesadzonym naciskiem akcentując ostatnie słowo. Nie ulegało wątpliwości, że od prośby było to raczej dalekie.
Instynkt samozachowawczy wyłby teraz przeraźliwie, gdyby nie utonął w falach narastającej frustracji i zniecierpliwienia, z których, jako słaby i nie w pełni wykształcony, nie był w tej chwili w stanie się wydobyć.
Gdzieś w międzyczasie wklepała na omni-kluczu kolejną wiadomość na pokład Wizny.
Była przekonana i absolutnie pewna, że skoro Targ napisał, że są gotowi do interwencji, to dokładnie tak było. Dowiedzenie się, gdzie są konkretnie, z pewnością im jednak nie zaszkodzi. Gdyby mogła rzucić Vasilievowi w twarz konkretną liczbą - trzy, pięć, piętnaście, trzydzieści minut lotu - może przestałby wreszcie zachowywać się jak naburmuszone dziecko.Do: por. Josh Targ, I oficer, SSV Wizna
Od: chor. Rebecca Dagan, Szarańcza, oddział terenowy
Osiągnęliśmy koordynaty docelowe, Rayingiri, Gagarin.
Wasz status?