Rzeki ludzi przemieszczały się w każdym kierunku. Ilość dźwięków i zapachów automatycznie stawiała w stan gotowości zmysły medyka polowego. Kobieta spodziewała się z każdej strony możliwego ataku, na który była przygotowana. Takowy oczywiście nie nadchodził, jednak każda kolejna chwila drażniła kobietę jeszcze bardziej przez ilość bodźców.
Walka z nurtem przechodzących ludzi była dla dość niewielkiej kapral sporym wyzwaniem. Cynthia musiała przepraszać, rozpychać i przepychać tłumy, w celu dostania się do jednej z mniejszych kawiarni. Czasem została porywana i kierowana w inną stronę, czasem to ona kogoś przepchnęła w kierunku kawiarenki.
W samym lokalu panował umiarkowany ruch. Kilka stolików było zajętych, lecz zdecydowana część była wolna. Sala jaką zajmowała kafejka była dość nieduża i utrzymana w stylu nowoczesnym z początku XXI wieku. Przy niewielkich stolikach stały na jednej nodze obrotowe, okrągłe i miękkie krzesła, z ledowymi podświetleniami na obramowaniach. Stoliczki same w sobie przystosowane były rozmiarami w zasadzie do ustawienia na nich filiżanek z kawą i nic ponad to. Ściany pomieszczenia pomalowane były na szaro z błękitnymi liniami prostymi, które zaginały się jak heksagony, łącząc się w paru miejscach jedynie. Całość oświetlały przypominające okręgi lampy z paskami ledowymi w środku dając bardzo ostre, zimne i jasne światło. Za ladą przyklejoną do lewej ściany stał postawny brunet, uśmiechając się do nowej klientki przyjaźnie.
Zanim jednak Raginis podeszła złożyć zamówienie, starała się wypatrzeć wśród gości swojego brata Martina. Zwróciło jej uwagę machanie z jednego stolika, dlatego szybko przeniosła tam wzrok. Oczywiście był to Martin. Rozpromieniona medyk czym prędzej podeszłą w tamtą stronę, zrzuciła torbę na ziemię i kiedy tylko chłopak wstał, rzuciła mu się na szyję.
- Tak się cieszę, że Cię widzę! - Wybuchnęła pełnią entuzjazmu, - jak minęła podróż? Nie było dużo problemów? Zostajecie do jutra, tak?
- Spokojnie, - chłopak roześmiał się głęboko, chwytając siostrę w objęci i delikatnie ją unosząc, górował nad nią. - Daj żyć kobieto. Za raz wszystko opowiem, ale najpierw pozwól, - puścił ją i wskazał na drugą kobietę, która widocznie zakłopotana siedział na jednym z foteli, - że przedstawię Ci Sandrę. Cynthia, Sandra, Sandra, Cynthia, - powiedział wesołym tonem wskazując to jedną to drugą. Kobiety wymieniły się uśmiechami i podały sobie dłonie.
Martin nie wiele zmienił się od ostatniego spotkania, miał teraz krótsze włosy i bardziej zmęczony wzrok, najwidoczniej nowa praca jest bardzo wyczerpująca. Trudno się dziwić, w końcu życie w straży pożarnej nie należy do łatwych. Dużo dyżurów całodobowych, częste akcje gaśnicze, lub ratunkowe, do tego wszelkie wypadki samochodowe. Straż pożarna zawsze przyjeżdża jako pierwsza na miejsce zdarzenia drogowego i jako ostatnia z niego odjeżdża. Odbija się to niestety na pracownikach takiej instytucji, co dokładnie było widać po Martinie. Podkrążone oczy, senny wzrok i ospałość w ruchach. Mężczyzna sprawiał wrażenie jakby był na wojnie.
O Sandrze kapral nie miała jeszcze zdania, jedyne co mogła powiedzieć to to, że jest to urodziwa brunetka, która wydaje się być miła. Włosy opadały kaskadami na ramiona i wpadały częściowo w dekolt, który był mocniej zakryty. Co ciekawe Sandra sprawiała wrażenie bardzo inteligentnej osoby, spoglądając głębią swych oczu to na Cynthię, to na Martina. Po chwili rozmowy zdecydowanie się rozluźniła.
Lecz spotkanie toczyło się dalej i wydawało się, że nic go nie zakłóci...