Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bez problemu zmieścili się całą czwórką do jednej taksówki. Dla Ritavuori i T'hato zostały dwa tylne siedzenia, ale że obie szczególnie wysokie nie były, siedziało im się bardzo wygodnie. Suyrrae powstrzymywała entuzjazm, bo nie chciała wyjść na nienormalną, ale widać było, że każde mijane miejsce Nos Astry, w szczególności te, które rozpoznawała z vidów czy wiadomości, robiło na niej ogromne wrażenie.
Jaana zresztą też mogła docenić pogrążoną w ciepłym, popołudniowym świetle panoramę miasta, która była niesamowitą odmianą po ostatnich wydarzeniach. Bo gdzie byli dotąd? Na statku, potem na Omedze, potem znów na statku. Nie mieli zbyt często możliwości pobiegać boso po piasku i pozachwycać się kolorem chmur, albo beztrosko wydać kredyty na to, co akurat w ofercie miały stoiska - a nie na kolejne ulepszenia do Kuguara.
Nawet początkowo niechętna do plaży Annika chyba zaczęła doceniać ten wybór, gdy taksówka wyrzuciła ich na lądowisku kilkadziesiąt metrów dalej i mogli ruszyć wąską alejką między poszarpanymi skałami w stronę, z której docierał do nich wiatr i charakterystyczny szum wody. Owinęła się mocniej kurtką, choć nie było wcale zimno, a Kristian objął ją, choć wcale go o to nie prosiła. Ot, dziwactwa małżeństw.
Plaża była wszystkim, czego Ritavuori mogła się spodziewać i jednocześnie czymś absolutnie obcym. Udeptana ścieżka w końcu przeszła w sypki, jasnoszary piach, a ten, im bliżej wody, tym bardziej był zbity i wilgotny. Morze - lub ocean, dziewczyna w sumie tego nie wiedziała - było wzburzone, a skłębione fale rozbijały się o skały kilkanaście metrów od brzegu i do plaży dopływały już spokojniej. W zasięgu wzroku mieli może raptem pięć, sześć osób, trzy z jednej strony i chyba dwie z drugiej, choć tamci siedzieli daleko i ciężko było stwierdzić ilu ich dokładnie jest. Między nimi, a Jaaną, przy brzegu taplało się stado długonogich, granatowych ptaków. Silny, choć dość ciepły wiatr podnosił i targał jej ciemne włosy. Suyrrae tego problemu nie miała. Póki co zresztą stała w miejscu i od dwóch minut wpatrywała się we własne buty, do połowy zasypane piachem.