Arkadij miał minę, która sugerowała skrytą za jego tajemniczością wiedzę. Nie wydawał się zaskoczony poziomem responsywności, jaki oferowała Etsy. Wręcz przeciwnie, podjął z nią komunikację bardzo pewnie, jak gdyby robił to już nie jeden raz, ku zaskoczeniu niebieskowłosej. Sztuczna inteligencja i nielegalny aspekt tego przedsięwzięcia wydawały się wzbudzić wielkie emocje w jego małżonce gdy rozmawiali na ten temat przy obiedzie, ale nawet wtedy Rosjanin zachowywał się powściągliwie.
Aż do teraz.
- Dlaczego nic nie mówiłeś? - warknęła Volyova, której bierność swojego ojca powoli zaczynała rozsierdzać od środka. Jej dłonie bezwiednie zacisnęły się w pięści, a szczęka zadrżała w napływie emocji. - Co jeszcze, kurwa, ukrywasz?
- Język - wtrącił pomiędzy jej słowa, punktując kwestię, która dla niej była zdecydowanie najmniej istotna.
- Pytam poważnie.
Stanęła w miejscu, zagradzając mu dalszą drogę wgłąb korytarza - w sposób, naturalnie, symboliczny. Różnica postury między ojcem a córką była dość znaczna, lecz na widok jej naburmuszonej twarzy, napiętych ramion i skrzyżowanych na klatce piersiowej rąk, również Arkadij stanął jak wryty, podnosząc na nią wzrok znad swojego omni-klucza.
- Dla kogo pracowałeś z SI?
Wpatrywał się w nią przez chwilę. W jego oczach odbijała się kalkulacja zysków strat, gdy ważył następne słowa.
- Nie mogę ci powiedzieć - odparł po chwili, szybko, na wydechu, niemal natychmiast żałując swoich słów.
Prychnęła, ruszając do przodu, wymijając go w przejściu póki nie zatrzymał ją chwytając za nadgarstek.
- Jak myślisz, że jesteśmy w stanie się utrzymać, Mayu? - odrzucił i nawet w jego głosie zabrzmiała przez chwilę frustracja. - Wiesz, ile kosztuje utrzymanie doku? Konserwacja i zakup sprzętu? Trzymanie na tym pięknym naszym, rodzinnym zadupiu ludzi, którzy potrafią tyle, że równie dobrze mogliby pracować w ekskluzywnych warunkach na Cytadeli?
Umilkła, zatrzymując się jednak posłusznie, choć w każdej chwili mogłaby się wyrwać - coś, do czego jako osoba i tak miała skłonność. Obróciła głowę w jego kierunku, spoglądając na niego spode łba i milcząc.
- Gdy Przymierze przerzuciło się w większości na doki na orbicie, a pozostały biznes przeniosło do Vancouver i Londynu, zostały nam może miesiące. Więc zmieniliśmy branżę - wzruszył lekko ramionami, szukając odpowiednich słów. - Pracujemy dla prywatnych ludzi i prywatnych firm. Nie Exogeni - dodał, podnosząc swój wzrok na Viyo, odpowiadając na zaległe w powietrzu pytanie. - Bogaci ludzie są skłonni dużo zapłacić za wygodę i dochowanie tajemnicy.
Puścił jej dłoń, a ona została w miejscu, choć jej ręce znów podniosły się do automatycznej, skrzyżowanej na klatce piersiowej postawy.
- SI są cholernie drogie. Ale w perspektywie kilkudziesięciu miesięcy okazują się tańszym rozwiązaniem niż zatrudnianie pełnej załogi - dodał i chrząknął, jakby tym samym kończąc swój monolog. - Dla innych to po prostu fanaberia, którą muszą mieć, bo wiedzą, że im nie wolno.
Znów zerknął na omni-klucz, odczytując wiadomość z numerem. W tym czasie Maya przeniosła swoje spojrzenie na Viyo i kiwnęła lekko głową, dwuznacznie - i na potwierdzenie tego, że nie ma już wątpliwości względem swojego ojca, i na wyrażenie gotowości do ruszenia dalej.
W tym czasie, Elpis zadrżała lekko, gdy Etsy uruchomiła główny napęd, komunikując się z władzami portu i prosząc o pozwolenie na wylot.
- Wszystko będzie zrobione jak należy - przytaknął Arkadij nagle, z zapewnieniem w oczach spoglądając na turianina.
Pokładem wstrząsnęło lekko, gdy fregata wysuwała się ze swojego doku. Do powrotu do Cordovej dzieliło ich zaledwie kilka minut wylotu i ponownego wlotu do atmosfery Ziemskiej.