Prychnęła. Spodziewała się czegoś...
więcej. Po prostu, niż małej szpary, przez którą gaz co prawda ulatywał, ale nie wystarczająco szybko, aby zapewnić im bezpieczeństwo, a także pozwolić przedrzeć się na drugą stronę wbrew narzuconym przez szaleńca regułom.
W pierwszej reakcji, chwyciła za kawałek ściany bądź innego głazu, jaki został ukruszony, po czym pociągnęła go, łudząc się, że to jakaś licha konstrukcja z klocków, które legnie w gruzach, jeżeli odpowiednio silnie pchnie się kamień.
Czuła ćmiący ból w skroniach z wysiłku, na który nie była przygotowana, potęgowały je rozbiegane, krzyczące myśli. Instynkt, szukał i chwytał się wszelkich sposób, byleby przetrwać. Dopuszczał do siebie nawet myśl, że może to tylko taka psychologiczna gra, a domniemane grzyby nie są trujące... Lecz jej godność nawet nie chciała tego słuchać.
Potrząsnęła głową, szukając spojrzeniem Rebeccki, której słowa, docierały do niej jak spod wody. Kończył im się czas. Czuła to w kościach. Dosłownie.
-
Od razu? - nie była pewna. Zgadywała. Rosnące tu grzyby, nie przypominały muchomorów, bądź innych strzępiaków.
-
Pytanie, czy grzyby te są trujące, czy śmiertelnie trujące. Jest to zasadnicza różnica, bo w optymistycznej wersji, skończy się to podrażnieniem ośrodkowego układu nerwowego, a to da objawy takie jak ślinotok, łzawienie, zaburzenie oddychania... W najgorszej, w ciągu kilku minut od zjedzenia dojdzie do nieodwracalnego uszkodzenia wątroby i nerek, a w dalszej kolejności innych narządów miąższowych. Naprawdę wiesz, co robisz? - podniosła na Dagon swe niepewne spojrzenie. Obie najprawdopodobniej zdawały sobie sprawę, że... Nie mają wyjścia. I to w tym wszystkim było najgorsze. Czyżby kobieta zdawała sobie sprawę, że Iris zamierzała być do końca wierna swoim przekonaniom, tak więc aby ich ratować, musiała zrobić coś wbrew sobie? I była gotowa zapłacić za to cenę?
Sapnęła z wysiłku. Świat wydawał się kołysać, a może to toksyny podstępnie wdzierały się do jej zmysłów, chcąc uśpić ich czujność słodką kołysanką? Zamrugała intensywnie.
-
Czegokolwiek nie robisz... Wypluj je od razu. Xariana, pomóż jej proszę, gdyby straciła przytomność. Zastrzyk z medi-żelu mam... Tutaj... - drżącymi rękoma, podała bądź rzuciła najemniczce puzderko. Słaniała się na nogach, to był ostatni moment, aby podeszła do wyrwy, nim biotyka zostanie uwolniona co i tak by się stało bez jej udziału. Iris zaś wolała to wykorzystać, nim wypuścić ciemną energię między palcmi.
-
Odsuńcie się. I zakryjcie nosy - poleciła, naciągając na nozdrza chustkę na tyle szczelnie na ile się dało resztkami sił i całą energię, którą włożyła w barierę, przekierowała w chwili jej wyładowania na naruszoną ścianę, wierząc, że jeśli biotyka była wystarczająco silna... Uchroni to ich od eksperymentu z grzybami, a szaleńcowi jaki ich tutaj zamknął zmyje uśmiech z parszywej mordy.
W szaleństwie jest metoda. Dlaczego więc nie zrobić czegoś na jego wzór, czego najprawdopodobniej nie mógł się spodziewać?
Wyświetl wiadomość pozafabularnąVex poradził, abym decyzję co do skutków wyładowania bariery zostawiła MG... Marshall, nie zawiedź mnie.