Statek Przymierza zbliżył się do promu pasażerskiego. Był co najmniej trzykrotnie większy, na dłuższą chwilę więc przykuł uwagę wszystkich. Prawie. Był to dogony moment, aby Anabelle pod nosem załogi i innych pasażerów, przekradła się tam, gdzie chciała, aby mieć relacje z pierwszej ręki. W kilku miejscach - węższych przesmykach pomiędzy fotelami bądź w drzwiach kolejnych sektorów - Jonathan chwytał dziennikarkę za ramię, aby ostudzić jej pęd i przytrzymać w ukryciu, kiedy ta wydawała się nie zauważyć nachodzących stewardów. Mężczyzna sprawiał wrażenie kogoś, kto nie robił tego po raz pierwszy. Na ewentualną wzmiankę o tym, iż radzi sobie naprawdę nieźle w podchodach, uśmiechał, się wyłącznie jak szelma. Nie mówił jej o wszystkim, doskonale o tym wiedziała.
Pilot, a także kapitan promu wydali stosowne zezwolenia. Na omni-kluczu Elizabeth, od razu pojawiła się informacja, iż statek dokuje, a ona wraz z dwójką towarzyszących jej mężczyzn, schodzi na pokład. Ci, jak odkryła w zbrojowni, okazali się być bliźniakami jednojajowymi nie do rozróżnienia. Zgodnie z sugestią podporucznik, zabrali nie tylko niezbędne wyposażenie, ale również broń, która teraz spoczywała w kaburze. Oboje zajęli miejsce obok Elizabeth, będąc o równy krok za nią. Wojskowa musztra zdawać się weszła im w krew. Uruchomiła się procedura dekompresji, a przed podłączony tunel, goście zostali wpuszczeni na pokład promu pasażerskiego. Jedne drzwi otwierały się za drugimi, powodując automatyczne zamknięcie się poprzednich przejść. Wszystko trwało nieznośnie długo, było jednak jak najbardziej w granicach procedur, które przecież przechodzili nie raz.
Na oczach Anabelle przytulonej jednym ramieniem do nie swojego fotela, a drugim do Jonathana, trójka żołnierzy w mundurach Przymierza przekroczyła próg. Przeszli tak blisko, że gdyby nie zamieszanie, poświata włączonej i rejestrującej wszystko - a także wszystkich - kamera być może rzuciłaby się komuś z nich w oczy. Jonathan położył palec na ustach niemalże w tym samym momencie, w którym zza roku wyszedł kapitan promu. Mężczyzna w średnim wieku, purpurowy na twarzy, nie sprawiał wrażenie kogoś kompetentnego. Jakby sytuacja, zwyczajnie go przerosła.
- Dziękujemy za szybką odpowiedź i reakcje. Nieznany nam statek, wczepił się w bok, uszkadzając podpokład. Nie ma realnego zagrożenia dla pasażerów w postaci wycieku tlenu bądź innych urazów mechanicznych, wezwaliśmy już pomoc z ziemi i zapasowy prom, na który mogliby zostać przesadzeni podróżujący. Powinni dotrzeć mniej więcej w ciągu pół godziny - relacjonował mężczyzna, skupiając wzrok na Elizabeth. Postawa żołnierzy, sugerowała, że to właśnie kobieta tu dowodzi.
- Statek, nie reaguje na nasze próby nawiązania kontaktu, ignoruje wezwanie do odpowiedzi. Co powinniśmy jeszcze zrobić?
Jeden z żołnierzy, obrócił się przez ramię, wodząc spojrzeniem blisko kryjówki Anabelle. Coś - ktoś? - musiało przykuć jego uwagę.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry