Zastanawiając się nad tym co począć, dziennikarka wreszcie za namową pozostałej dwójki spróbowała przestawić pierścienie z powrotem w nieuporządkowanej kolejności i... zniknęła. Kula znów się dezaktywowała, przestała świecić na zielono, opadła z głuchym brzęknięciem na ziemię i przetoczyła się kawałek. Żołnierki Przymierza zostały same, bez Ledei, bez Annabelle i bez maski. Na podłodze został jedynie hełm Reguery.
Annabelle
Poczuła jak całe jej ciało rozciąga się, spłaszcza, staje się plastyczne ale żadne z tych uczuć nie było nieprzyjemne. Czuła, że wiruje niczym na wielkim rollercoasterze, potem wszystko w mgnieniu oka wróciło do normy i Reguera zachłysnęła się wodą momentalnie materializując się pod jej powierzchnią. Chwilę zajęło jej dojście do siebie i zorientowanie się w sytuacji aby płynąć w górę, zanim woda wypełni płuca i utonie. Do powierzchni była spora odległość, Annabelle musiała włożyć wszystkie swoje siły w to, aby wydostać się z morderczej głębi, powoli traciła siły i czuła, że zaraz straci przytomność. W ostatniej chwili poczuła, jak ktoś szarpie ją za kark i wyciąga na górę. Świat wokół wirował, widziała zorzę połyskującą na ciemnym niebie, układy gwiazd, których nie znała, aż wreszcie zorientowała się, że została wciągnięta na kamienistą plażę. Kiedy jej wzrok się zogniskował, a w głowie przestało huczeć i mogła swobodnie mówić wykasływając jeszcze resztki wody, zorientowała się, że jej wybawicielem był nie kto inny jak sama Ledeia.
- Nareszcie! Już pięć lat czekam, aż wreszcie zorientujecie się, że to ustrojstwo to portal międzygalaktyczny! - turianka siedziała obok oddychając ciężko. Najwyraźniej wyjęcie Annabelle z wody stanowiło dla niej samej również nie lada wysiłek. Ledeia nie posiadała na sobie pancerza, ubrała była w coś na kształt płóciennego worka z otworami na ręce i nogi, w kształcie tuniki związanej w pasie sznurkiem. Dopiero teraz Reguera zorientowała się, że nie ma na twarzy maski. Tę w rękach trzymała Santus. - Interfejs prawda? Jest w jakiś sposób kompatybilny z kulą. Nie rozdziawiaj tak ust, miałam sporo czasu i materiałów żeby to ogarnąć. Chodź, mieszkam niedaleko.
Planeta, na której znalazła się Annabelle była mocno przypomniała ziemską tundrę, może poza temperaturą, gdyż było tu znacznie cieplej. Wszystko jednak dookoła, nie licząc jeziora, z którego została wyłowiona pokryte było lasami. Ledeia prowadziła ją leśną ścieżką w głąb zarośli. Po kilku minutach znalazły się w zbitym z desek drewnianym domku. Domek był urządzony na turiańską modłę, surowy aczkolwiek praktyczny i dobrze wyposażony, przynajmniej jak na warunki polowe. Przed domkiem znajdował się swoistego rodzaju ogródek w którym rosły rośliny, których Reguera nie rozpoznawała. W środku natomiast nad paleniskiem kręcił się kawałek mięsa, a zapach przypraw i tłuszczu unosił się w powietrzu. Ledeia podała jej szklankę wody i wskazała miejsce, w którym mogła usiąść.
- Witaj na Palavenie Dwa, wiem, mało oryginalna nazwa, ale nie miałam głowy do myślenia o tym - powiedziała uśmiechając się rozbrajająco. - Co z resztą? Dlaczego jesteś tu sama?
Wyświetl wiadomość pozafabularnąPoczuła jak całe jej ciało rozciąga się, spłaszcza, staje się plastyczne ale żadne z tych uczuć nie było nieprzyjemne. Czuła, że wiruje niczym na wielkim rollercoasterze, potem wszystko w mgnieniu oka wróciło do normy i Reguera zachłysnęła się wodą momentalnie materializując się pod jej powierzchnią. Chwilę zajęło jej dojście do siebie i zorientowanie się w sytuacji aby płynąć w górę, zanim woda wypełni płuca i utonie. Do powierzchni była spora odległość, Annabelle musiała włożyć wszystkie swoje siły w to, aby wydostać się z morderczej głębi, powoli traciła siły i czuła, że zaraz straci przytomność. W ostatniej chwili poczuła, jak ktoś szarpie ją za kark i wyciąga na górę. Świat wokół wirował, widziała zorzę połyskującą na ciemnym niebie, układy gwiazd, których nie znała, aż wreszcie zorientowała się, że została wciągnięta na kamienistą plażę. Kiedy jej wzrok się zogniskował, a w głowie przestało huczeć i mogła swobodnie mówić wykasływając jeszcze resztki wody, zorientowała się, że jej wybawicielem był nie kto inny jak sama Ledeia.
- Nareszcie! Już pięć lat czekam, aż wreszcie zorientujecie się, że to ustrojstwo to portal międzygalaktyczny! - turianka siedziała obok oddychając ciężko. Najwyraźniej wyjęcie Annabelle z wody stanowiło dla niej samej również nie lada wysiłek. Ledeia nie posiadała na sobie pancerza, ubrała była w coś na kształt płóciennego worka z otworami na ręce i nogi, w kształcie tuniki związanej w pasie sznurkiem. Dopiero teraz Reguera zorientowała się, że nie ma na twarzy maski. Tę w rękach trzymała Santus. - Interfejs prawda? Jest w jakiś sposób kompatybilny z kulą. Nie rozdziawiaj tak ust, miałam sporo czasu i materiałów żeby to ogarnąć. Chodź, mieszkam niedaleko.
Planeta, na której znalazła się Annabelle była mocno przypomniała ziemską tundrę, może poza temperaturą, gdyż było tu znacznie cieplej. Wszystko jednak dookoła, nie licząc jeziora, z którego została wyłowiona pokryte było lasami. Ledeia prowadziła ją leśną ścieżką w głąb zarośli. Po kilku minutach znalazły się w zbitym z desek drewnianym domku. Domek był urządzony na turiańską modłę, surowy aczkolwiek praktyczny i dobrze wyposażony, przynajmniej jak na warunki polowe. Przed domkiem znajdował się swoistego rodzaju ogródek w którym rosły rośliny, których Reguera nie rozpoznawała. W środku natomiast nad paleniskiem kręcił się kawałek mięsa, a zapach przypraw i tłuszczu unosił się w powietrzu. Ledeia podała jej szklankę wody i wskazała miejsce, w którym mogła usiąść.
- Witaj na Palavenie Dwa, wiem, mało oryginalna nazwa, ale nie miałam głowy do myślenia o tym - powiedziała uśmiechając się rozbrajająco. - Co z resztą? Dlaczego jesteś tu sama?